wtorek, listopada 04, 2014

Rzeź Pragi - Suworow - 4 listopada 1794 - finis Poloniae!

„Straszny był przelew krwi. Każda piędź ziemi na ulicach pokryta była przez ciała poległych. Wszystkie place zasłane były ciałami; ostatnie i najstraszniejsze zniszczenie miało miejsce na brzegu Wisły, na oczach mieszkańców Warszawy. To zgubne dla nich widowisko przyprawiło [ich] o drżenie, a nasza polowa artyleria, która podeszła do brzegu [Wisły] działała tak skutecznie, iż zwaliła wiele domów [...]" - raportował zwycięski wódz Aleksander Suworow / Алекса́ндр Васи́льевич Суво́ров. Ponurego obrazu ciąg dalszy: "Tak więc niczym uderzeniem pioruna rozbite zostało posiedzenie owego bezprawnego zgromadzenia [...]. Na Pradze ulice i place zasłane były ciałami zabitych, krew płynęła potokami. Skrwawiona Wisła swym szybkim prądem niosła ciała tych, którzy szukając w niej schronienia, potonęli. Widząc ten straszny widok zadrżała ta wiarołomna stolica". Tymi słowy pisał z "wiarołomnej Warszawy" Suworow do swej niemieckiej imperatorowej Katarzyny II  (Екатерина II Алексеевна / Katharina II). Ta w swej łaskawości kazała wybić крест за Прагу.  Ten pierwszy z rąk Moskali przejaw ludobójstwa na Polakach miał miejsce 220 lata temu - 4 listopada 1794 r. Nie ma przesady w stwierdzeniu: Suworow utopił powstanie kościuszkowskie w morzu krwi !...

Zaszło słońce w krwawe morze —
Błysnął bagnet, błysły noże,
Suworowa pałasz nagi —
Błysnął hasłem na rzeź Pragi!

Rzuci się zajadła tłuszcza,
Siwym starcom nie przepuszcza,
Przed oczyma ojca, matki
Rozrywają żywcem dziatki.

W każdym domu trupy leżą,
Pluszczą progi krwią ich świeżą
Po ulicach krwi się fala
Aż ku Wiśle gdzieś przewala.


Te pełne trwogi strofy wyszły spod pióra Marii Konopnickiej. Kto dziś czyta "Rzeź Pragi"? Na pewno nie matki nad kołyską swego dziecięcia. Ale 4 listopada chyba należałoby przypomnieć.


Bezcennym dla mnie pomocnikiem w podróży 220 lat wstecz jest niezmiennie "Dyaryusz..." Jerzego Jedlickiego. Sięgam po niego po raz ostatni. Tym postem zamykam mój tegorocznym tryptyk kościuszkowski. Nim umieszczę tu jego zapis z 4 listopada AD 1794 zacytuję to, co napisał 29 października: "Dochodzi z daleka głos armat złączonego z Fersenem Suworowa, ścigającego wysunięte ku wschodowi komendy polskie. Resztki litewskiego wojska już się zwinęły do okopów praskich. Powrócił z Bydgoszczy z ocalonym korpusem Dąbrowski i pospołu z księciem Poniatowskim trzyma straż nad Bzurą od pruskiej strony". Smutny jest obraz polskiego wojska, w którym "zapał patriotyczny ostygł, nadzieja ustąpiła miejsca obojętności". Lechicki orzeł Polaków nie wzbijał się ku słońcu? Jeśli dalej doczytujemy: "Oficerowie i towarzysze z kawalerii narodowej grzeją się po szynkach i bilardach warszawskich, zostawiając prostych żołnierzy własnemu przemysłowi", to dziwić się, że dzieło Narodu padło pod butem moskiewskiego żołdaka?!... Jeśli dowiadujemy się, że żołnierz bez dyscyplina stawał się grabieżca i ciemiężycielem warszawiaków, a "zażyłość ustąpiła miejsce nieprzyjaźni", to dawano tym samym oręż w ręce Suworowa, który oblegał miasto! Co na to wszystko JKM? Stanisław August Poniatowski i jego "partia" bardziej bali się rewolty nad Wisłą swego ludu "niż Prusaków i Moskali". Nie odstąpił tronu lęk przed losem "królewskiego kuzyna", Ludwika XVI! Francuski przykład kładł się ponurym cieniem na to, co działo się nad Wisłą! Padały ciężkie oskarżenia pod adresem JKM. Zapis z 29 X kończy zdanie: "Ta nieufność i wzajemne podejrzenia do tego już dochodzą stopnia, że ani w Radzie Najwyższej, ani w Radzie Wojennej dodanej Naczelnikowi Wawrzeckiemu [następcy T. Kościuszki - przyp. K.N.] , najmniejszej rzeczy do obrony służącej nie można zgodnie ułożyć i przedsięwziąć".

I wnet pękła ze świstem struna złowróżąca;
Muzyk bieży do prymów, urywa takt, zmąca,
Porzuca prymy, bieży z drążkami do basów.
Słychać tysiące coraz głośniejszych hałasów,
Takt marszu, wojna, atak, szturm, słychać wystrzały,
Jęk dzieci, płacze matek. Tak mistrz doskonały
Wydał okropność szturmu, że wieśniaczki drżały,
Przypominając sobie ze łzami boleści
Rzeź Pragi, którą znały z pieśni i z powieści (...)


Tak, to nieśmiertelne strofy XII księgi "Pana Tadeusza" pt. "Kochajmy się" Adama Mickiewicza. Jestem ciekaw ilu bydgoskich nauczycieli historii  pamięta "spęd", jaki urządziło ówczesne KW PZPR. Rzecz odbyła się w tzw. harmonijce. Jakiś komunistyczny kacyk (bodaj I sekretarz Komitetu miejskiego?) dawał nam "otwartym tekstem" do zrozumienia, abyśmy nie... poruszali tematów mogących podrażnić towarzyszy radzieckich? Wymienił: wojny Stefana Batorego z Iwanem Groźnym, Dymitriadę oraz RZEŹ PRAGI! Nigdy nie moglem tego pojąć: Sowieci niby odcinali się od carskości swej historii, ale... Tak, ustanowili order imieniem kata Warszawy z 1794 Орден Суворова.



Jeszcze nie syt Moskal srogi
Wydał hasło do pożogi —
Staje Praga w ogniach cała,
Pożar na jej dachach pała.

Po ulicach wichr przegania
Kłęby dymów, jęk konania,
Okrzyk zgrozy w niebo leci,
Skwierczą w ogniu ciała dzieci!

To, co napisał Jedlicki równe 220 lat temu cały czas przeraża! Trzeba mieć stalowe nerwy, aby po lekturze nawet tych fragmentów nie wykrzyknąć: "hajda! na Moskala!": "Przedmieście Praga stało się dziś widownią scen tak okropnych, że pióro wzdraga się przed ich opisywaniem. O pierwszym brzasku piechota Suworowa gwałtownym szturmem wdarła się na okopy. rozgorzał bój zajadły i krótki. Żołnierz, któremu głód ledwo karabin lub pikę utrzymać w ręku pozwalał, nie mógł sprostać w czwórnasób przeważającemu nieprzyjacielowi".  Wzmiankuje m. in. o bohaterskiej śmierci Jakuba Jasińskiego! "Moskale wdarli się w ulice - czytamy dalej - kartaczami zasypali most na Wiśle. Uciekający mając odcięty odwrót do Warszawy, rzucali się wpław i znajdowali śmierć w zimnych nurtach rzeki". Nie zapominajmy, że Autor pisze dokładnie w dniu tragedii: 4 listopada! I wreszcie znajdujemy mrożący krew w żyłach opis rzezi: "Zwycięskie i pijane żołdactwo wzięło odwet straszliwy na mieszkańcach Pragi. Zdaje się, że nikt prawie od rzezi nie uszedł. Mordowano wszystkich bez litości, nawet niemowlęta zwycięzcy nadziewali na spisy i wrzucali do płonących domów. Zgwałcone kobiety jegrzy zakłuwali bagnetami, dobijali rannych i konających, pastwili się nad licznymi na tym przedmieściu Żydami. Wycie mordowanych i tryumfalne «uraa» zwycięzców w całej Warszawie było słychać. (...) Strach padł na Warszawę i zniszczył wszelką wolę dalszego oporu". Nie mylił się pisząc: "Musiało być na tą rzeź pozwolenie samego głównodowodzącego, bo oficerowie nie próbowali powstrzymać żołnierzy".


Ten smutny post zamykam strofami Marii Konopnickiej. Po raz kolejny (i nie ostatni) poezja przypomina nam o zdarzeniach ważnych. Historia strofą pisana jest tożsama z tą, którą znajdujemy w pamiętnikach i relacjach z epoki. Chciałbym wierzyć, że pochyla się dziś skronie nad męka i śmiercią pokolenia AD 1794. Bo jeśli my nie będziemy pamiętać, to kto inny?

W żadnej ludzkiej świata mowie
Mąk tych słowo nie wypowie
I nikt nie ma dość odwagi,
By opisać tę rzeź Pragi!

Dymią zgliszcza i krew dymi,
W jeden mordu stos olbrzymi,
A przez trupy do Warszawy
Sam Suworow wchodzi krwawy!

Suworowie! Póki żyjesz
Krwi tej z rąk twych nie obmyjesz!
Imię będziesz miał u świata,
Nie żołnierza — ale kata!

1 komentarz: