sobota, listopada 15, 2014

Przeczytania... (18) Bogumił Luft "Rumun goni za happy endem" (Wydawnictwo CZARNE)

Wydawnictwo "CZARNE" nie pozwala odpoczywać swoim czytelnikom! Z przebogatej półki (proszę zerknąć na stosowaną stronę http://czarne.com.pl/) wyciągam książkę Bogumiła Lufta "RUMUN GONI ZA HAPPY ENDEM". Kto jest jej adresatem? Odpowiem banalnie: każdy! Pewnie najpierw poruszą się wszyscy, którym nie obce są "rumuńsko-mołdawskie klimaty". I to będzie strzał w dziesiątkę! Książka powinna wciągnąć każdego włóczykija. Nawet, jeśli dla kogoś
obce się zdaje kim był  Nicolae Ceaușescu, to tym bardziej postara się poznać i zrozumieć świat, w którym Kościół podlega obrządkowi wschodniemu, ale pisze się używając alfabetu łacińskiego? Po przeczytaniu 285 stron powinniśmy być szczęśliwi, że przyszło nam się urodzić w dawnym PRL-u! Paranoja, w którą wpędzono Rumunów nie umarła razem z salwa plutonu egzekucyjnego, który uśmiercił małżonków Ceaușescu. Jedyna dziejowa sprawiedliwość wymierzona komunistycznemu przywódcy! Wszyscy inni uniknęli procesów, więzień, ba! niektórzy przed zgonem wrócili (niczym marnotrawni synowie) na łono Kościoła? Po lekturze możemy zaryzykować stwierdzenie, że powoli zaczynamy rozumieć, co się działo i dzieje w tym krańcu Europy. 
Dzięki tej książce, która wydaje się byc kolejnym reportażem, poznamy zawiłe koleje losu skrawka Europy, który nazywamy Besarabią, Mołdawią., bardzo skomplikowane relacje, które łączą lub dzielą go z Rumunią. Sama Rumunia odsłania rąbki własnej historii. Bo też po chwili wędrówki po mołdawskich bezdrożach ta opowieść zamienia się w sensownie układający się trakt historyczny. śmiem twierdzić, że dla wielu z nas zupełnie nieznany. Może p tej lekturze przestaniemy sie obruszać na europejska ignorancję w dziedzinie naszej przeszłości? Jak bardzo nas rozpala nierozpoznawalność powstania w getcie warszawskim od powstania warszawskiego! Zupełnie niepotrzebnie. A czy my wiemy, jaka dynastia panowała w Bukareszcie na przełomie XIX i XX w.? Słyszę ciszę?
Kluczem, który powinien pchnąć nas do lektury są dwa zdania dotyczące... elit społecznych w Besarabii! Żart? Zupełnie nie! Oto one (dotyczy losu tej krainy po ponownym jej zajęciu Sowietów w 1944 r.): "Niedobitki ponownie uciekły za Prut i pozostał dziwny naród bez głowy - niewykształceni chłopi w biednych wsiach. Zaczęło się kształtowanie nowego, sowieckiego społeczeństwa". Podejrzewam, że kiedy myślimy "pakt Ribbentrop-Mołotow" skupiamy naszą uwagę tylko na sprawie polskiej. Zupełnie nie dostrzegamy, że ciosy wymierzono nie tylko w Bałtów czy finów, ale przede wszystkim w Besarabię! Wszyscy sąsiedzi stalinowskiego Z.S.R.R. w 1939 i 1940 zapłacili haracz w postaci utraconych swoich ziem.
Sowietyzacja tego skrawka Europy jednak nie okazała się na tyle zwycięska, skoro w chwili "pierestrojki" i "głasnosti" odezwała się rumuńskość żyjących tam ludzi. "Przede wszystkim - pisze Luft - podniosła głowę wąska elita ludzi, którzy po dziesięcioleciach rusyfikacji odnaleźli związek z rumuńska tradycją kulturową". Jak się dalej czyta, to mam wrażenie, że trafiam na opis pozytywistycznej idei walki u podstaw. Bo o kim, jako machinie napędowej dowiadujemy się: "Do głosu doszli nauczyciele języka rumuńskiego (z nakazu sowieckich władz zwanego mołdawskim i pisanego cyrylicą), rumuńskojęzyczni pisarze, artyści i dziennikarze, różni przekorni ludzie poszukujący historycznej prawdy". Poznajemy żmudny proces wydobywania się na niepodległość i dobudowywania relacji z Rumunią. Co, jak sie okazuje, wcale nie było takie proste i oczywiste. Bo i sytuacja międzynarodowa temu nie służyła, "...a zrujnowana w ostatnim okresie komunizmu Rumunia w niczym nie przypomniała RFN, która mogła się pokusić o zjednoczenie Niemiec, za co słono zapłaciła niekończącym się strumieniem niemieckich marek. Ewentualny strumień rumuńskich lei mógłby być co najwyżej strumyczkiem".
Jeśli napiszę, że nie miano wizji, co do przyszłości Mołdawii/Besarabii, to nie wygłupię się. Czytanie o desperacji mieszkańców, dla których sprzedanie... nerki, to jedyny sposób na ratowanie katastrofalnej sytuacji w domu - zdradza nam "ciemne strony" wolności. Wstrząsające jest cytowanie czegoś tak okrutnego, jak wypowiedź Vitalie Ciobanu: "W miarę staczania się ku ze\zwierzęceniu, zadowolisz się coraz mniejszymi okruchami cywilizacji". Bogusław Luft wie, co cytuje. W takich chwilach dziękuję Opatrzności, że urodziłem się nad Brdą, a nie Prutem. Nasz rodzimy socjalizm nie pozostawił po sobie podobnych zgliszczy i nie zmuszał do równie desperackich decyzji!...
Jest okazja poznać swoistą mozaikę narodową Mołdawii/Besarabii. Dla kogoś, kto nie rozumie pojęcia "kresowości" - te fragmenty mogą być zgoła niepojęte: "Pewien kiszyniowski polityk wyznał mi, że jeden z jego dziadków był Polakiem, drugi Ukraińcem, jedna babcia Litwinka, a druga Mołdawianką, natomiast on sam uważa się za Rumuna z powodu owej babci Mołdawianki, która żelazną ręką wychowywała wnuki w duchu przedwojennego patriotyzmu". 
Jest polonica! Nie pierwsza i nie ostatnia. Miło jest przeczytać: "...polskie nazwiska spotyka się tu na każdym kroku, nawet jeśli ich nosiciele utracili juz szczegółową wiedzę na temat swych korzeni". Przypisuje to "destrukcji, jaką przyniósł ludzkim losom sowiecki eksperyment". Czytamy o ludziach, którzy śpiewają polskie pieśni religijne, bo umiejętność ta wyniosły z domów. Ale tez są i tacy, którzy "...język przodków znają niedostatecznie, a uczą się go niemrawo, bo wystarcza im język rosyjski". Może wzruszyć  wiadomość o katolickim kościele we wsi Cacica, do którego w XVIII w. polscy górnicy rodem z Bochni przywieźli kopię Matki Boskiej Częstochowskiej: "I to właśnie do obrazu Czarnej Madonny w miejscowym kościele parafialnym zmierzają dziś pielgrzymki rumuńskich katolików różnych narodowości". A może kogoś poruszy, że w bukaresztańskim szpitalu Dan Catana ("szczycący się polskim pochodzeniem swej babci") wykonał "...szczególnie mu drogie malowidło przedstawiające Bolka i Lolka", a polscy wolontariusze obok umieścili  "... na ścianie wiersz Wisławy Szymborskiej «Do serca w niedzielę»". Bardzo pouczająca jest dygresja ze strony 264. Proszę do niej dotrzeć. Warta jest tego. Smutne jest, kiedy czytamy m. in. coś takiego: "Sympatia Rumunów do Polaków trwa w jakiejś mierze do dzisiaj, choć w ostatnich dwóch dziesięcioleciach jej temperatura nieco spadła". Nie m złudzeń: "...polskie okno na Zachód straciło na znaczeniu". Dalsza dygresja powinna nas zawstydzić: "Rumuni zauważyli też stopniowo, że ich sympatia wobec Polski nie spotyka się ze wzajemnością. W Polsce byli konsekwentnie postrzegani jako naród niewiele wart, a nawet nieco niebezpieczny".
Jak bardzo miesza się prastara mentalność rumuńska odziedziczona po wiejskich przodkach świadczy przykład, jaki przytacza Luft pisząc o "wiejskich domach rodzinnych", ich niszczeniu przez komunistów, gdyż wierzono, że "żywi współmieszkają ze zmarłymi przodkami" i opisał swego przyjaciela (bukaresztańskiego matematyka), który "...odmówił w 1991 roku podejścia (...) do grobu Nicolae Ceaușescu, stwierdzając po prostu, że tam jest diabeł, którego sie boi". 
Sporo miejsca poświęcił Autor problemom narodowym, historycznym Siedmiogrodu. skomplikowane relacje węgiersko-rumuńskie mogły by stać sie kanwą zupełnie innego pisania na tym blogu. Kto dziś pamięta, że po Wielkiej Wojnie, to właśnie Królestwo Węgier zostało straszliwie "poobcinane"! Można to sprawdzić: proszę wśród Madziarów rzucić słowo "Trianon", ba! pochwalić zawarte tam porozumienie! Luft robi nam tak drobiazgowy wykład historyczny, że starczy, aby orientować się kto... z kim... dlaczego... Jest okazja poznania wyjątkowego, a nam zupełnie nie znanego władcy Karola I Hohenzollerna. Dalsze losy monarchii i oczywiście upadku Nicolae Ceaușescu!...
Niech motorem do głębszej analizy tej niesamowitej książkowej przygody-wędrówki posłuży zdanie, w którym próbuje się oddać istotę mołdawsko-rumuńskich zawiłości narodowych: "Zawieszony między Wschodem a Zachodem naród ma dziś pewne kłopoty z określeniem swej tożsamości, bo złożyły się na nią w historii różne, niekiedy sprzeczne elementy, z których można czerpać właściwie dowolnie". 
Poszukiwanie nowej drogi rozwoju dla Mołdawii  i Rumunii, to głębszy sens trudnej historii. Po polskich ulicach znowu jeżdżą "Dacie", jak w latach 70-tych XX w. Ogólnie jednak nasza wiedza o rządzących w Bukareszcie czy Kiszyniowie jest raczej znikoma. Dawno już minął czas z flaga, w której był wycięty otwór... Rumunia goni Europę! Jest już członkiem NATO i Unii Europejskiej. Miejmy nadzieję, że Kiszyniów nie stanie się widownią intryg moskiewskich... Książka Bogumiła Lufta wciąga i sprawia, że chciałoby się czytać więcej na ten temat. 285 stron tylko rozkopało temat i rozbudziło zainteresowanie. Jeśli można prosić, to proszę Autora o więcej!

6 komentarzy:

  1. Czytam wszystko i chłonę wszystko o Rumunii, a ta pozycja już do mnie zmierza pocztą. Nie mogę się doczekać! Ciekawe, czy reportaż dorówna książce Bukareszt. Kurz i krew

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie znam wspomnianej pozycji. Ale warto chyba Lufta mieć w swym księgozbiorze, choć dziwne trochę jest przejście od spraw Mołdawii tylko do tego, co gnębi Rumunów. Podejrzewam jednak, że powinna rozbudzić ciekawość tą częścią Europy. Czyta się doskonale.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykro, ale i ja biję się w piersi, że wiedzę na temat Rumuni mam znikomą, a moje myślenie o Rumunach było stereotypowe, takie jak przeciętnego Polaka, oparte o zaobserwowane i zapamiętane z przeszłości obrazki - grupa brudnych cyganów żebrzących pod kościołem. Jest tak, jak przeczytałam w artykule- nie lubimy Rumunów, bo nie wiele o nich wiemy. No i musiałam migrować do Italii, żeby zrewidować swoje myślenie o Rumunach i zainteresować się ich krajem. Rumunii to największa, najbardziej wpływowa i najlepiej zorganizowana grupa emigracyjna w Italii, jest ich tu około miliona, Polacy stanowią w Italii siódmą co do liczebności grupę emigracyjną. Książka, jak najbardziej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam książkę na 100 %. Myślałem, że Polacy są w pierwszej trójce...

      Usuń
  4. Książka rewelacyjna. Przeczytałem. Nie ukrywam, że przez Pana dokonałem wydatku, ale warto było. Czy mi się przewidziało czy polecał Pan "w oknie" jakąś książkę wyd. Czarne o bolszewikach? Proszę o sygnał.
    Jacek

    OdpowiedzUsuń
  5. Cieszy mnie to. Taki wydatek, to inwestycja. W nas samych. ale duży ukłon wobec CZARNEGO, że ma, funduje takie czytania...

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.