niedziela, października 19, 2014

Przeczytania... (14) - "Zapomniane słowa" pomysł Magdalena Budzińska (Wydawnictwo CZARNE)

"ZAPOMNIANE SŁOWA", To nie książka! To magiczna podróż w czasie ze... słowami. Chciałoby się zapiać, jak Gallus (czyż nie tak mawiał imć Onufry Zagłoba?) i wykrzyczeć: brawo za pomysł Pani, Magdaleno Budzińska! brawo Wydawnictwo  Czarne, że w 2014 r. wydało taki   c y m e s ! Nie przypuszczałem, że przesyłka, jaką odebrałem z poczty obudzi wspomnienia? Już sama szata graficzna przypomniała mi lata... 60-te XX.! I ta plejada autorów, którzy podzielili się przemyśleniami na temat zapomnianych słów, m. in. Ernest Bryll, Joanna Szczepkowska, Karol Modzelewski, Wojciech Młynarski, Mariusz Szczygieł, Eustachy Rylski, Maja Komorowska, Henryk Grynberg, Jerzy Bralczyk, Jan Jakub Kolski, ks. Adam Boniecki (-Fredro), Paweł Śpiewak, Michał Ogórek. To już wystarczający powód (przepraszam niewymienionych), aby po pomyślunek wydawniczy pani Magdaleny Brudzińskiej sięgnąć. Pozwólże Czytelniku blogu, że sobie na kanwie wybranych słów napiszę ni-to recenzję, ni-to puszczę wodzę wspomnień, jak to ze mną bywało i bywa.
Nie dalej, jak dzisiaj tłumaczyłem uczniom pochodzenie słowa... cham. Jak bardzo odeszło ono od swego pierwowzoru, ba! biblijnego rodowodu. W końcu to na naszych uszach (!) umierają dziesiątki słów, które dźwięczały nam w czasach piaskownicy! Wychowany w domu o bydgosko-wileńskich korzeniach sam używam germanizmów czy rusycyzmów.  Starczyło mi kiedyś dwa tygodnie wędrować po uroczym Beskidzie Żywieckim, aby ciągnąć słowa po tamtejszemu?
No tak z "szelmą" pewnie spotkamy się na każdym kroku, ale juz go tak nie nazwiemy. Śmiem twierdzić, że przyszłoby w bajce Jana Brzechwy "Szelmostwa Lisa Witalisa" postawić przypis"? Ale czy to uchodzi, aby w bajce upstrzyć taką "naukowa obudową"?... Pozwólmy dorosnąć naszym "ancymonkom".
Pióro Michała Ogórka nie wymaga reklamy z mej strony. Podpisuję się pod Jego definicją "archaizmu": "Coś, co jest archaiczne, przedpotopowe, zamierzchłe - z definicji nie może być niczym atrakcyjnym, o ile w ogóle jest jeszcze choć trochę żywe". W takich chwili wraca do mnie zdanie, jakie moja córka znalazła w liście, jaki napisała do niej pra-kuzynka (mają wspólnego praprapradziadka) z Wilna: "Czekam twego listu".
Słowo "bakelit" naprawdę przypomniało czas, kiedy gasiło się światło, siadało się na dywanie i rodzice wyciągali "garbaty projektor" z czarnego, grubego bakelitu, aby wyświetlić nam bajki. Te najczęściej czarno-białe. Nagle ściana w starej kamienicy przy ul. Śniadeckich w Bydgoszczy zamieniała się w... kino. Nieruchome obrazki, krótki tekst musiały nam starczyć. I starczały. Potem swoim dzieciom urządzałem "kino-bambino" projektorem "Adam". Czy też z bakelitu?...
Słowo "breszyć" oczywiście mój komputer podkreśla! Nie zna! Uważny widz filmowej adaptacji "Ogniem i miecza" wyłapie dialog kozaka z Krzywonosem, kiedy ów tłumaczy, co to jest "nocnik" słyszy "Breszysz!". Oczywiście watażka obrusza się! Nikt nie lubi, gdy zarzuca mu sie łgarstwo. Zresztą Stanisław Bereś pisząc o "beresić" powołuje się na powieść Henryka Sienkiewicza! Czy to dziwne?...
"Bonie dydy", niech mi będzie darowane, bardziej kojarzą mi się z... Arnoldem boczkiem z ul. Ćwiartki 3, ofermowatego sąsiada z piętra wyżej niejakiego Ferdynanda Kiepskiego. Ale juz "jak bum-cyk-cyk!" stanowiło kanon chłopięcych zaklęć! 
Smutna jest dygresja Karola Modzelewskiego wokół pięknego słowa "braterstwo": "Pod względem poziomu nierówności jesteśmy w ścisłej czołówce Europy. Na piedestale cnót nie umieszczamy już braterstwa ani solidarności, lecz o indywidualną skuteczność w konkurencji (lub - jak to nazywają malkontenci niechętni nowej królowej cnót - wyścig szczurów". Czyż to nie smutna konkluzja?...
Nie należę do pokolenia, w którym szczuto na innych takimi słownymi potworami, jak "kułak", "bumelant" czy "bikiniarz". Tego ostatniego odnajdziemy na... promie w filmie Tadeusza Chmielewskiego "Wiosna panie sierżancie". Malarz Gienek (w tej roli Ryszard Nawrocki). Warto jednak od czasu do czasu przypominać, jak władza niby-robotniczo-chłopska upodlała zaradnych gospodarzy ohydnym zwrotem "kułak!". Mam zniszczony kalendarz "Szpilek" z 1955 r. mnóstwo w nim rysunków spasionych rolników, którzy głodzili PRL!... Ze słowem tym rosłem, tym bardziej, że własny dziadek rzucił "w czorty" rolę, kiedy gnębiono go choćby przymusowymi dostawami.
Nie zdziwiłbym się gdyby dziś słowo "dukt" skojarzyło się komuś z... dukatami. To chyba jeden z piękniejszych archaizmów w całej książce. Na dźwięk tego słowa widzę karawany kupców czy nawet chrobrowych wojów. Wiem, że są w Bydgoszczy takie ulice, których nie wolno unowocześnić, bo... stanowią pozostałość prastarego duktu. I dalej na "kocich łbach" (moja córka kiedyś wymyśliła swoje słowa: turkoty!) resory współczesnych aut (o! archaizm) przechodzą swoisty przegląd podwozia i zawieszenia.
"Flota" stała się niezrozumiałym zwrotem? "Masz flotę?", "jesteś przy flocie?" - wcale nie znaczyło naszych marynistycznych zapędów. Jeśli o mnie chodzi - nie odróżnię szkunera od fregaty, a te wszystkie liny i maszty - kosmos! Ale "przy flocie" bywało się. Tylko, że uczciwie mówiąc z "flotą" (czyli gotówką) jest chyba jak z "kałamarzem" czy "bibułą". Po prostu: te se ne vrati!
Ale "harmider", jak zauważa Marek Zaleski "Słowo stare, ale jare". Żyje! I ma się dobrze. Zaskoczyła mnie jego turecka etymologia. Jak to chwilami fajnie takie mądre słowo, z górnej półki, zacytować. Podobnie jest z "hecnym". Ciekawie dopełnia  potoczną definicją (np. zabawny) Mariusz Szczygieł: "...hecny, owszem, ma być dowcipny, ale przede wszystkim musi umieć przygotować hecę, czyli mały, nawet dwuzdaniowy teatrzyk, zabawne, zaskakujące zdarzenie". I zaraz dodaje: "Powiem szczerze: nie wyobrażam sobie życia bez hec". W mojej kresowej rodzinie było jeszcze inne powiedzenie "cały na sztukach". I tu słyszałem o figlach, które wyczyniał prapradziad Ignacy Sucharzewski z Jackiewicz, wpędzając zięcia lub sąsiadów w czarna rozpacz i... procesy, których był obserwatorem, a nie stroną.
"Kajet" wyparł po prostu zeszyt. Żyje on u Redlińskiego w jego rewelacyjnej "Konopielce", ba! "kajecik" dostrzeżemy w "Kabarecie Dudek" w skeczu trio Michnikowski-Kobuszewski-Gołas. Znamy go doskonale: uszkodzony kran... klient... hydraulik... jego uczeń Jasiu... Całość autorstwa samego Stanisława Tyma.
Jaka nostalgia rozbudziła się, kiedy dotarłem do rozdziału "kalkomania". Autor ma świętą rację pisząc: "Z kupionym [w sklepie papierniczym - przyp. K.N]  zestawem biegło się do domu, by jak najszybciej znaleźć kawałek gładkiej powierzchni: szyba w drzwiach, drzwi lodówki". I tu za Edwinem Benedykem przyznam, że "Nierzadko tez kalkomanie stawały się źródłem konfliktów z dorosłymi (...)". W moim przypadku nie chodziło o meble "na wysoki połysk", ale chropowatą, niby-krokodyla skaję mojego tornistra. Odmoczona w wodzie kalkomania wyglądała koszmarnie na takiej powierzchni! Teczka szybko przypominała jakiś czarno-plamiasty koszmar! Ciekawe, że zachowała się jedna z moich plastikowych teczek z kalkomanią napoleońskiego kawalerzysty! O błogie wspomnienie.
Eustachy Rylski nie pozostawia nam złudzeń "Słowo «kontent» nie wróci juz do języka polskiego, a jeżeli, to by pobłąkać się gdzieś na jego peryferiach jako zabawny relikt". "Kontent"? Z czego lub kogo? Po prostu "zadowolenie"? Trzeba przyznać, że wiele zapominanych słów ma swoją duszę, ducha, smaczek.
Słowo "miglanc" wraca w rodzinnych wspomnieniach o dziadku mej żony, kiedy zmarł w 1994 r. ostatnia żyjąca siostra powiedziała o nim "A Staś! To był niezły miglanc!". Ciocia Klatecka zmarła kilka lat później. Na wspomnienie o Niej wraca ów "miglanc". Powiedziała to tak sympatycznie i z rozrzewnieniem, że musiałem to tu przypomnieć.
Nie mogę zamienić mego pisania w... pisanie, jak mówi moja żona, nowej książki. Przygoda obcowania z Autorami i słowami, to wspaniały spacer intelektualno-wspomnieniowy. Bo, jak starałem się wykazać, budzi się czar wspomnień i nostalgii. Może na zamknięcie zaskakujący przykład, jaki zafundował nam Wojciech Nowicki: "Z żywego organizmu list stał się skamieliną: nie ciało już, lecz szkielet zamknięty w muzealnej szafce"! Fakt. Kiedy ja napisałem ostatni list?...

3 komentarze:

  1. Idę do księgarni po książkę. Czy Cenckiewicz "z okna"będzie kolejnym omówieniem? Jestem ciekaw Pana opinii. Nawiedzenie S.C., chwilami mnie przeraża. Pozdrawiam
    Karina

    OdpowiedzUsuń
  2. Cenckiewicz już przeczytany. Wkrótce recenzja,ale... Są i inne tytuły. Te "z okna" polecam szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. KSIĄŻKA WSPANIAŁAAAAAAA!

    OdpowiedzUsuń