piątek, października 17, 2014
Maciejowice - 10 X 1794 r. - finis Poloniae?!...

"Walna rozprawa z Fersenem szykuje się na dzień jutrzejszy. Generał ten, przez niedbalstwo Ponińskiego, z całym swoim korpusem, nie zaczepiony od Polaków przeprawił się przez Wisłę. Od Suworowa już go tylko oddzielał osłabiony Sierakowskiego oddział, we dwa ognie teraz wzięty" - tak zaczyna swój zapis w "Dyaryuszu powstania narodu 1794 roku" Jerzy Jedlicki 9 października 1794 r. Następnego dnia miało dojść do rozstrzygającego starcia. Raz jeszcze mieli wziąć się "za bary" Naczelnik Tadeusz Kościuszko i rosyjski generał Aleksander Tormasow / Александр Петрович Тормасов. Wcześniej ich armie stoczyły pamiętną bitwę pod Racławicami! Tormasow tym razem podlegał komendzie Iwana Fersena / Иван Евстафьевич Ферзен, o którym skrupulatnie zanotował Jedlicki.
![]() |
Иван Ферзен |
![]() |
Александр Тормасов |
Na polu bitwy pod Maciejowicami możemy znaleźć się dzięki relacji świadka, jakim był adiutant Naczelnik Julian Ursyn Niemcewicz: "Sam Kościuszko celował armaty z takim skutkiem, iż widzieć można było, jak kolumny moskiewskie chwiać i znacznie przerzedzać zaczęły". Moskale nie pozostawali dłużni, determinacja Polaków nie mogła ostudzić zapału tychże do walki: "Fersen w czwórnasób silniejszy od nas w działa i ludzi, ludzi tych za nic nie licząc, mimo ciężkich strat posuwał sie coraz bliżej. Ogień jego coraz bardziej gęstszy i sroższy stawał się". Jeden z pocisków mało nie dosięgnął samego Wodza.
Smutnie się czyta, że spanikowane wojsko pociągnęło za sobą tego, co tak dzielnie stawał w narodowej potrzebie! "Na próżno Kościuszko - pisze dalej Pachoński. - ubrany w szarą czamarkę krakowską, ozdobioną po zwycięstwie racławickim na znak nadziei zielonym sznurkiem, usiłował porwać wahające się szwadrony; na próżno robił rozpaczliwe wysiłki, by sformować skrócony front dla odsłonięcia odwrotu". Panikę wywołał odwrót kawalerii pod dowództwem pułkownika Franciszka Kajetana Wojciechowskiego! To jego i mu podobnych próbował zatrzymać Naczelnik. Nie po raz pierwszy w bój rzucono kosynierów! "Szybko jednak te kontrataki - pisze biograf Kościuszki Bartłomiej Szyndler - zostały złamane ogniem armatnim i żołnierze poszli w rozsypkę". Honoru polskiej armii bronili kanonierzy, o których sam Fiodor Denisow / Фёдор Петрович Денисов (a jakże też walczący pod Racławicami!) tak docenił ich poświęcenie i waleczność: "...opadnięci prze naszych kozaków i strzelców konnych, bez osłony, jeszcze obracali w różne strony swe działa i pracowali jeszcze dalej". Bitwa była przegrana!...
Tadeusz Kościuszko stracił swego konia. Ten, którego mu podano był ponoć bardzo lichej kondycji. I to mogła być jedna z przyczyn, dla których osaczyli Naczelnika kozacy Piotra Tołstoja / Петр Александрович Толстой? Stało się coś, o czym raczej nie informuje się dzieci w szkołach: "...gdy kozacy już, już uchwycić mieli - wspominał Niemcewicz - włożył on pistolet w usta, pociągnął za cyngiel, lecz krucica nie wypaliła"!
Tegoż 10 października Jedlicki pewnie z drżeniem rąk pisał: "Okropna klęska dnia dzisiejszego najgorsze przeczucia przewyższyła. Cały korpus doszczętnie zniesiony został. (...) Działa polskie wkrótce musiały zamilknąć: kul już brakło, kanonierzy wybici, konie padły". I ta straszna wieść: "W ostatnim zamęcie bitwy Naczelnik Kościuszko, kilkakroć raniony, dopadnięty przez kozaków, posiekany szablami, dostał się w niewolę". Dwa dni później dopełnił: "Nie ma Kościuszki! Okrzyk straszny, który dziś rano w kilka minut całe miasto [Warszawę - przyp. K.N.] obiegł, wszystkich mieszkańców i żołnierzy w nieprzytomne prawie obłąkanie wtrącił. (....) Twarze zalane łzami, ludzie w osłupieniu jakimś snują się po ulicach, bez celu i bez woli. Nagle jedni zrywają się, chcą biec odbijać zbrojno Kościuszkę, nie wiedzieć z kim i dokąd". Wiadomość zdaje sie byc tak niedorzeczną, że wielu mieszkańców stolicy "...biegną na rogatki i czekają w milczeniu do nocy", bo ranny Naczelnik ma zjechać do Warszawy?...
PS: "Finis Poloniae" - te słowa miały paść z ust pojmanego Kościuszki? To zdanie zanotowała pruska gazeta "Südpreussische Zeitung", która wychodziła w Poznaniu kilka dni po maciejowskiej klęsce.
Smutny kawałek naszej historii
OdpowiedzUsuńAle naszej!
OdpowiedzUsuń