sobota, października 11, 2014

Lenino - 12 X 1943 - niechciana krew?...

Jutro, 12 października minie 71. rocznica bitwy pod Lenino. Jak rok temu: nie ma akademii, nikt nie recytuje wierszy, nie poświęca cennej uwagi na organizowanie okolicznościowych obchodów. Cicho nad tą trumną, jak po śmierci organisty? Wcale mnie to nie dziwiło. Nieustannie oburza!
Kiedyś znaliśmy pojęcie „niewygodnych rocznic”. Za komuny wielkim łukiem omijało się takie dni, jak 3 maja czy 11 listopada. Wśród „sztandarowych dni” znajdowały się 9 maja, 22 lipca i 12 października. Piszący te słowa sam, jako uczeń szkoły średniej, występował w programie artystycznym poświęconym 36. rocznicy powstania Ludowego Wojska Polskiego. Powtarzaliśmy o „chrzcie bojowym 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki”.


Rok temu w ramach Fordońskich Spotkań z Historią w Zespole Szkół nr 5 Mistrzostwa Sportowego wybrałem właśnie tą  rocznicę i to  wydarzenie. Zaproponowano mi temat „Kościuszkowcy... mit i rzeczywistość. W 70. rocznicę bitwy pod Lenino”. Moje spotkanie zatytułowałem „Lenino 1943 – polska krew”.
Nie byłby sobą, gdybym nie sięgnął po pieśni: 
 

Spoza gór i rzek
Wyszliśmy na brzeg.
Czy stad niedaleko już
Do grających wierzb, malowanych zbóż?
Wczoraj łach, mundur dziś!
Ściśnij pas, pora iść!
Ruszaj, Pierwszy Korpus nasz,
Spoza gór i rzek - na Zachód marsz

Marsz Pierwszego Korpusu” musiał rozbrzmieć. To tak, jakby mówić o marszałku Piłsudskim i nie odtworzyć „Pierwszej Brygady”. Jeżeli kogoś urazi zestawienie tych dwóch pieśni, to trudno. Dla żołnierzy w Sielcach nad Oką te strofy miały ogromną wagę. I nam nie wolno ich przemilczać, ba! udawać, że ich nie było. Jako dziecko nie mogłem rozumieć każdej frazy, a i nikt nie spieszył mi z ich wyjaśnianiem. Kiedy dorosłem stawało się jasno skąd brały się zwroty „wczoraj łach, mundur dziś”. I ja w rodzinie miałem Sybiraków, ba! żołnierza 1 DP.

Znaliśmy i śpiewaliśmy „Okę”. Uczeń AD 2013 r. też musiał wysłuchać jej fragmentu. 
Szumi dokoła las, czy to jawa, czy sen
Co ci przypomina, co ci przypomina
Widok znajomy ten
Co ci przypomina, co ci przypomina
Widok znajomy ten


Ikonografii w Internecie jest dużo? Czy ja wiem? Akurat jeśli chodzi o ten temat materiału jest dość skąpo. Bezcenne okazały się wydawnictwa z czasów... PRL-u. Szczególnie dwie pozycje: zeszyt z serii „II wojna światowa” (wyd. przez KAW) oraz monografia Henryka Huberta „Lenino 12-18 X 1943 r.” (wyd. MON). To czego nie udało się znaleźć na stronach internetowych wykorzystałem z tych pozycji. W takich sytuacjach interesują mnie tylko dokumenty, fakty, zapisy z raportów i rozkazów, mapy. Nie wolno nam tego bogactwa zostawiać w zapomnieniu. Trzeba między wieprzami wyzbierać te perły, które tam rzucono! Ile aluzji w tekście Huberta! Mogę tylko żałować, że nie udało mi się zmobilizować jednej z moich uczennic do opracowania pamiątek, które przyniosła po swoim pradziadku! Autentyki z Griazowca, z 1943 r.! Trudno. Szkoda. Może podobna okazja już nigdy mi się nie zdarzy. Ale, jak kogoś zmusić do współpracy?!
Nie tyle bitwa i jej przebieg jest trudny do ogarnięcia, co ocena postawy płk./gen. Zygmunta Berlinga. Przecież, to nie przypadek, że slajd, na którym pojawił się po raz pierwszy zatytułowałem „Bohater czy zdrajca?...”. Jak w soczewce skupia się w tej jednej postaci wiele pojęć: „honor”! „Ojczyzna”! „kolaboracja”! „zdrada”! „degradacja”! „lojalność”! Jak wyważyć? Jaki postawić werdykt? Jak nazwać kogoś, kto w czasie gdy nad katyńskimi dołami tylu ginęło mordowanych strzałem w tył głowy – prowadził rozmowy z Sowietami i szedł z mordercami na współpracę! Nikt nie pisze o nim „polski Quisling”! Nawet teraz w wolnej Polsce? Musiało paść słowo o „willi szczęścia”, konflikcie z rotmistrzem N. Łopianowskim, a później generałem Wł. Andersem! A może pora rozpętać narodowa dyskusje wobec tego żołnierza?

 
Kurica, Wanda Wasilewska, ZPP i uśmiechnięty, nominowany przez Radę Komisarzy Ludowych ZSRR generałem Z. Berling. Musimy zmierzyć się z określeniami „żołnierze Stalina”, „komunistyczna armia”. Jaka to bolesna potwarz dla szarych żołnierzy! Ci, którzy szli z łagrów, kopalń, śniegów Sybiru, piasków Kazachstanu – nie zasłużyli na takie przez potomnych traktowanie! Nam nie wolno, nie mamy prawa powtarzać takich kalumnii i bredni! Żołnierze chcieli bić się o wolną i prawą. Przekraczając bramy obozu w Sielcach nad Oką widzieli polskie mundury, słyszeli polską komendę, grany „Hejnał mariacki”, ba! spotykał się z kapelanem księdzem Wilhelmem Kubszem! Sporo miejsca poświęciłem dowódcom. Musiały paść nazwiska: Bewziuk, Kieniewicz, Popławski, Korczyc czy Wsiewołod Strażewski. Polskiej kadry oficerskiej być nie mogło, bo jej zmasakrowane ciała gniły w Katyniu, Miednoje i Charkowie! Cudem ocaleni wyszli w 1942 r. z Andersem do Persji, aby później zdobywać Monte Cassino, Anconę i Bolonię. 

Kiedy TVP przed laty pokazała serial „Do krwi ostatniej” J. Hoffmana przecierałem ze zdziwieniem oczy. Pewnie padają entuzjastyczne okrzyki „radzieckich towarzyszy”, że Polacy idą na niemieckie okopy, jak na paradę. Nikt nie tłumaczył, że po prostu ten niewyszkolony piechur nie potrafił zachować się w polu. Hoffman pokazał nam niemal „polskie Verdun”. Nie potrafię spokojnie patrzeć, jak pod ogniem niemieckich karabinów maszynowych załamuje się polska tyraliera! Jak bezkarnie ostrzeliwało zaległych na polu kościuszkowców-berlingowców niemieckie lotnictwo! Nie można nie krzyknąć: „gdzie sowiecka osłona?”, „dlaczego gubicie naszych żołnierzy?!”. Spełniało się dokładnie to, co przewidywał gen. Wł. Anders! Dziś nam jest łatwiej. Stąd wskazanie na cenne i celne artykuły, jakie ukazały się w październikowych „Mówią Wiekach”. Polecam szczególnie wywiad z prof. Zygmuntem Matuszkiem. To z niego zaczerpnąłem część tytułu do mojej gawędy. Nie zapomniałem wspomnieć o... Wojskowych Kwartalnikach Historycznych, periodyku, który wydawał MON! To dopiero perły! Tam dopiero można znaleźć treści! Oficjalnie nie wolno było pisać o tzw. pewnych sprawach, powoływać się na źródła londyńskie – a tam? Kopalnia! Jeśli ktoś posiada owe żółte (beżowe?) tomy, to radzę z nich nie rezygnować.
Sztuka zawsze „stała u tronu” i tworzyła „na zamówienie” lub jak kto woli „ku pokrzepieniu serc”. 


Alboż inaczej było z obrazem, a właściwie obrazami Michała Byliny? Pokolenie uczniów PRL-u na pewno może o sobie powiedzieć, że wyrosło w cieniu tegoż płócien. Sam wywieszałem w swojej klasie takie reprodukcje, jak „Bolesławowa drużyna”, „Psie Pole”, „Obrona sztandaru”. Kto nie pamięta komunardów i Jarosława Dąbrowskiego dumnie sunącego na koniu? Tu oczywiście musiałem pokazać „Lenino” i to w „obu odsłonach” - z 1953 i 1973. To kanon. Niemal, jak wizje Matejki czy trzech Kossaków i dwóch Gierymskich! I nie ma, co się spierać, że jest inaczej. Malarstwo, sztuka medalierska, numizmatyka, filatelistyka – każda miała swój udział w kształtowaniu obrazu mitu Lenina 1943! W nowej sali, do które przenoszę swoje "królestwo" już zawisły reprodukcje Bylin, m. in. "Szarża pod Rokitną". 
Nie zapomniałem o Lucjanie Szenwaldzie. Tym razem kolaborant na gruncie literackim?... Smutne, że ludzie obdarzeni takim talentem zaprzedawali się Sowietom. Jakoś bezboleśnie potraktowano po 1945 r. tych, co tworzyli w sowieckim Wilnie i Lwowie, występowali w tamtejszych teatrach. Dla takich samych poczynań w Warszawie czy Krakowie już takiej wyrozumiałości nie znaleziono. Ale to Szenwald był autorem pierwszego wiersza o bitwie pod Lenino: „Ballada o Pierwszym Batalionie”. Udawać, że tak nie było? To już nie profesjonalizm, ale manipulacja pseudohistoryczna!

...Na wzgórzach są Niemcy! Na prawo w tej chwili
przez szkła wymacują noc mgławą,
A może chorągiew zwinąwszy stchórzyli
Przed tą, co poprzedza nas, sławą?
Wybadać, co kryją tumanne rozstaje!
I Pierwszy Batalion z okopów powstaje.

Taką gawędę musi zamknąć statystyka. Ilekroć muszę podawać liczby staram się je weryfikować z kilku źródeł. Za bezmyślne dowództwo sowieckie i przypodobanie się nowemu sojusznikowi ze strony gen. Berlinga życiem zapłaciło 510 żołnierzy! 1776 zostało rannych! Około 800 dostało się do niewoli lub zaginęło bez wieści. Statystyki raczej milczą o dezercjach? Wspomnienie o 250 żołnierzach, którzy przeszli na niemiecką stronę robi szokujące wrażenie na moich młodych słuchaczach. Kiedy uczyłem za PRL-u zadawałem takie pytanie: „Skoro bitwa pod Lenino była takim sukcesem, to dlaczego między październikiem 1943, a lipcem 1944 nie słyszymy o 1 DP im. T. Kościuszki?”. Raz jeden z uczniów zapytał: „...bo przestała istnieć?”. 

PS: Nie wolno nam mierzyć, która krew przelana przez polskiego żołnierza jest „ważniejsza”: ta spod Lenino czy Monte Cassino? W jednym i drugim przypadku w bój poszli zesłańcy i katorżnicy, którzy wydostali się z „nieludzkiej ziemi” i na własnej skórze odczuli stalinowski terror.

2 komentarze:

  1. Byłam pewna, że nie zabraknie tu wpisu o rocznicy Lenino.
    Tak szybko zapomniana po zmianie ustroju, jak tylko się dało. I w tym zapomnieniu nie ma miejsca na wspomnienie tych właśnie żołnierzy, którzy zginęli. Gdy teraz wspomina się tamte wydarzenia, to oczywiście tylko z punktu widzenia politycznego. Znowu człowiek nic nie znaczy.
    Dlaczego właśnie Berling? - to przecież gen. Anders nie chciał go zabrać (o ile dobrze pamiętam). Skoro został to poszedł na współpracę, którą potomni oceniają. Chociaż obawiam się, że jest coraz mniej ludzi, których to obchodzi.

    A obu pieśni uczyliśmy się obowiązkowo wszyscy - na lekcjach śpiewu (nie tylko do akademii ku czci).

    OdpowiedzUsuń
  2. Berling nie wykonał rozkazu Andersa związanego z ewakuacją. Został zdegradowany. Dzielnie krwi przelanej za Ojczyznę uważam za jedno z najpoważniejszych naruszeń honorowych. Ale widać są ludzie, którzy uważają inaczej. Ci sami Sybiracy, którym nie udało się dotrzeć do Andersa poszło za Berlingiem bić się o niepodległą Rzeczpospolitą. Źle się dzieje, kiedy do ocen historycznych dolewa się łychę polityki. Zawsze wychodziło z tego zgrzyt!... Zupełnie zbyteczny.
    Pozdrawiam z jesiennej Bydgoszczy (+20 stopni Celsjusza!)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.