poniedziałek, września 01, 2014

Mój Broniewski III - Anka - wichrem targany ból...

Ktoś powie: jest ważniejsza okazja 1 września, aby pisać! I bezbłędnie wyczuwam nutę oburzenia i ironii. Prawda. Ale, skoro jest to mój blog, to sięgam po tematy, które mnie fascynują, zaskakują, są w jakimś sensie odkrywcze, czegoś nowego mnie uczą, poruszyły mną! Wiem, ważniejsze były strzały na Westerplatte! Ale o tym napisze wielu. Bohaterką tego dnia na tym blogu będzie  A N K A ,  czyli Joanna Kozicka (1929-1954). Nie znam? Nie ma co się wstydzić, że nie znam!  Bo ja nie wstydzę powiedzieć się o sobie: nie wiem, nie znam, nie potrafię. Nie wiem, jaką wyporność miał "Schleswig-Holstein" - nie jestem marynistą, a jeśli miałoby mi to do czegoś się przydać, to sięgnę po literaturę. O! przy okazji pisania jednego z ostatnich postów dowiedziałem się, że dowódca tego pancernika kapitan Gustav Kleikamp zmarł w Mülheim an der Ruhr (w 1952 r.). Żadna sensacja? Dla większości Czytelników blogu nie, ale dla mnie tak, bowiem to tam 19 maja 1915 r. urodziła się moja babcia-matka chrzestna Jadwiga!... Drobiazg. Ale z takich okruszków składa się nasza historia. Ględzę, a tu miało być o  A N C E . Ukochanej córce Władysława Broniewskiego.


Anka i Ojciec...
Pewnie, że 1 września należało uderzyć w tony "Bagnetu na broń!". Ale ja chcę pochylić się nad największym dramatem Władysława Broniewskiego: śmiercią jego jedynej i ukochanej córki. Odważę się napisać, że staram się zrozumieć tą tragedię, bo sam jestem ojcem córki. Pozwalam sobie na osobistą dygresję, ale zwykłem powtarzać, że mężczyzna, który nie ma córki, to jest biedny, nie wie co stracił!... Nie wyobrażam sobie bólu, jaki masakrował Poetę, nie  -  O J C A ! Oby nikt z nas nie doświadczył podobnego koszmaru.
Kiedy słyszymy tylko dźwięk słowa "tren" mamy jedno skojarzenie: Jan Kochanowski i śmierć Urszulki. Pewnie większość z nas potrafi z pamięci wypowiedzieć kilka żałobnych strof. Na starych cmentarzach odnajdziemy na nagrobkach ryte bólem słowa:

Wielkieś mi uczyniła pustki w domu moim,
     Moja droga Orszulo, tym zniknienim swoim.
Pełno nas, a jakoby nikogo nie było:
     Jedną maluczką duszą tak wiele ubyło.

Nie wiedzieć czemu czemu w głębokim cieniu śmierci z XVI w. pozostaje ta sprzed 60-ciu laty? Ktoś powie: nie ten kaliber? Czego? Wieku zmarłej? Ojcowskiej rozpaczy?! Urszulka Kochanowskiego nie miała trzech lat. I widzimy obraz Jana Matejki, jak Jan z Czarnolasu pochyla się nad trumienką i całuje blade czółko córeczki. Anka (a właściwie Joanna) żyła w latach 1929-1954. Ćwierć wieku. Mojej córce brakuje jeszcze kilku zim, bo jest dzieckiem styczniowym. Jak każdy  n o r m a l n y  mężczyzna-ojciec zakochał się CÓRCE. Żona, Janina Broniewska (tak, ta od "wymyślenia" orła piastowskiego w Sielcach nad Oką i "Człowieka, który sie kulom nie kłaniał", która to książeczka gloryfikowała sowieckiego generała o polskich korzeniach Karola Świerczewskiego) tak opisała dzień pierwszego spotkania OJCA z CÓRKĄ: "Na progu dokonywał się po prostu wybór: która z nas ważniejsza, której przyznać pierwszeństwo w tym powitaniu?". Przyznała: "Tu się chyba zaczęła Władka największa, najważniejsza w życiu miłość". Ślady tych uczuć znajdziemy w poruszającym wierszu (testamencie lirycznym?): "Żyłem":

Nie pójdę ja tam, dokąd nosi,
nie!
Śmierć skosiła tylu i kosi,
tylko nie mnie.

Gdybym mógł, powiedziałbym Ance,
po całym życiu zawiłem -
mojej jedynej kochance:
żyłem.

Wiem, że to może ryzykowne, ale odniósł bym też do tego stanu ducha ostanie frazy wiersza "Film o Wiśle":

Ach! Cóż ja robię? Chwytam cienie
i cień twój drogi na ekranie,
 a rozum radzi: zapomnienie,
a serce wierzy: miłowanie.

Anka i Majka
Związek rodziców rozpadł się! Anka została przy matce.  "Córka-bzdurka" pozostawała oczkiem w głowie. Nawet gdy w życiu ojca pojawiła kolejna żona (Maria Zarębińska) i jej córka, to jego... nowa córka Maria (Majka)! Straszliwym doświadczeniem dla rodziny (nawet tej formalnie rozbitej) był wybuch II wojny światowej. "Rozłąka" jest tu zbyt delikatnym słowem. Sowiecka rzeczywistość mało bezpowrotnie nie zmasakrowała Broniewskich! On, jeden z bohaterów wojny z bolszewikami w 1920 r.,  cudem przeszedł piekło sowieckich kazamatów. One znalazły się w Kujbyszewie. Jest coś niesamowitego, jak Broniewski martwił się o dobór lektur przez jedynaczkę? Cieszył, że zaczyna czytać "Ogniem i mieczem". Niestety wyprowadzenie Armii Polskiej do Persji znowu rozdzieliło ojca z córką! O jej losie mógł dowiadywać sie tylko z listów? Nastolatka zgłosiła się do... dywizji tworzonej przez Z. Berlinga?... "Dziewczynki [była z Anką i Ewa, córka Wandy Wasilewskiej - przyp. K.N.] szybko jednak wyleciały z wojska - wspomina biograf Broniewskiego, Michał Urbanek w książce "Broniewski. Miłość, wódka, polityka" - które miało większe problemy niż niańczenie postrzelonych nastolatek". To tam znajdziemy trącająca jadem bolszewizmu odpowiedź Anki, kiedy ojciec próbował wydostać ją z Z.S.R.R: "Wolę moją twardą dolę żołnierską niż wasze pomarańcze, cytryny i uroki Południa". Przed takim językiem próbował chronić córkę. Jak widać nie do końca mu sie to udało. W końcu pozostawała pod silnym wpływem matki, wojującej komunistki!... Choć u M. Urbanka znajdziemy taką córeczki deklarację: "Zawsze się będę zachowywać tak, jak się Twoja córka zachowywać powinna". Gdzieś tam jednak  tliło się światełko w tunelu?...
Ciekawe, że pobyt w sowieckich kazamatach, wyzbył Broniewskiego z iluzji Kraju Rad? W Kujbyszewie spotykał się z eks-żoną i jak wspominał Wiktor Weintraub, który również "u boku Andersa" opuszczał Z.S.R.R., "...ze Związkiem Patriotów [Polskich - przyp. K.N.] nie miał nic wspólnego. Nie miał wtedy żadnych wątpliwości co do tego, gdzie przynależał. Kiedy poszedł do wojska, prosił w ambasadzie, aby  nie zapomniano o jego córce. Dziewczynka co tydzień zjawiała sie potem w ambasadzie po paczki z wiktuałami". Z Jerozolimy pisał do Anki: "Pamiętaj, że jesteś i pozostaniesz najbliższym mi człowiekiem na świecie, choćby sie paliło i waliło. Chcę, żebyś czuła jak ja, żebyśmy mieli podobne ukochania i dążenia". Broniewski miał nie widzieć Anki aż do powrotu z Zachodu, późna jesienią 1945 r.

Od zachwytów aż do otępień
huśta serdecznie huśtawka,
i mówią mi ludzie tępi:
sława.

Niech sobie śpiewa słowik
dla innych wieczory i ranki,
ja bym skonał za zmrużenie powiek
Anki.

"...wrócił w listopadzie 1945 roku na urodziny Anki - wspominała córka Majka Broniewska (późniejsza Pijanowska, matka m. in. znanego prezentera telewizyjnego Wojciecha Pijanowskiego, któremu Broniewski sprezentował konika na biegunach!). - Doskonale pamiętam ten wieczór. Nie chciał żadnych gości, chciał go spędzić tylko z nami - swoja odzyskaną rodziną. Anka i ja dostałyśmy piękne sportowe golfy". Wspomnienia Majki znalazły się w zbiorze, który opracowała  Mariola Pryzwan pt. "W słowach jestem wszędzie... Wspomnienia o Władysławie Broniewskim" (P.I.W. 2011). Jeśli myślimy o dogłębnym spojrzeniu w życie Poety, to należałoby mieć ten tom. Proszę mi wierzyć: bardzo poruszająca lektura.
To, co napisała Maja jest chwilami przygnębiające i po prostu smutne. Mogłoby stanowić trzon "Mojego Broniewskiego IV (...)"? Jest wiele o relacjach na linii ojciec-jego córki. Chyba, jak wielu tułaczy, zmagał się z pewnym wychowawczym (?) problemem: "Był bardzo nierówny jak ojciec. W Łodzi nas po prostu tresował. Nie mógł zrozumieć, że minęło pięć długich lat, każda z nas swoje przeszła, byłyśmy naprawdę dojrzałe i samodzielne. Anka żyła bardzo szybko". To dlatego nie dała narzucić sobie rygoru nauki gry na fortepianie, pod którym młodsza Majka ugięła się... Obie panny były ofiarami ojcowskiej kontroli i obostrzeń względem "wielu chłopców", którzy je odwiedzali. Ciekawe który ojciec dziś odważyłby się wejść do pokoju pannic i powiedzieć: "Który z panów ma poważne zamiary, może zostać, a reszta, proszę won!"?

Po prawej: Janina Broniewska z córką Anką.
Anka naprawdę żyła szybko, tak jakby obawiała się, że mam mało czasu? Matura w wieku 16 lat! Studia (najpierw socjologia, potem dziennikarstwo)  rozpoczęte w wieku 17 lat! Małżeństwo (ze Stefanem Kozickim) w wieku 18 lat! Macierzyństwo (córeczka Ewa) w wieku 19 lat! Zachował się list Anki do matki, Janiny Broniewskiej z lipca 1948 r., w którym czytamy m. in.: "Dla mnie zdobycie samodzielności, zdobycie zawodu, są równie ważne, jak dziecko inie mogę stawiać tych spraw na pierwszym i na drugim planie. Te sprawy muszą być równorzędne, właśnie po to,żeby nie były jedna kosztem drugiej". Kilka dni później list napisał ojciec: "Anula moja Droga! winszuję Ci Twoich nadziei i wyrażam zdziwienie, że tak zawzięcie konspirowałaś... przede mną. Całuje Cię najczulej. Twój Ojciec". A kiedy już został dziadkiem wysłał telegram następującej treści: "Rozanielony dziadzio łzy radości leje na Ewę i Ankę. Całujemy najczulej wszystkich troje. Władek. Wanda.".
Zginęła równe 60. lat temu - 1 września 1954 r. "Znaleziono ją martwą - pisze M. Urbanek w biografii jej ojca, zresztą bardzo wiernie opierając się na wspomnieniach Janiny Broniewskiej. - leżącą w poprzek tapczanu. W maleńkim mieszkaniu na warszawskim MDM-ie było pełno gazu. Na kuchence wykipiała kawa, która zalała płomień palnika. Obok ciała Anki leżała książka, na podłodze stały niedopakowane do końca walizki". Nie potrafię zmierzyć się z pytaniem "czy to był wypadek czy samobójstwo?". Ale czy osoba chcąca się zabić pakowałaby walizki? Przecież miała jechać do Krakowa!...

Jak tu, tak samo na Powązkach
styczniowy krąży śnieg puszysty...
Tam jesionowa trumna wąska,
a w niej twój głuchy sen, wieczysty.

"Bardzo zmienił się po śmierci Anki - wspominała Maja - Strasznie pił. Baliśmy się, że odbierze sobie życie...". Kira Gałczyńska zapamiętała tamten straszliwy okres tak: "Odejście Anki było ciosem, po którym się nie dźwignął. Pił, znikał w mieście, wracał do domu - samotny, coraz bardziej milczący, nawiązujący kontakt jedynie w nocy, gdy zostawała mu słuchawka telefoniczna i kartka z kolejnym przejmującym wierszem... Był bardzo nieszczęśliwy, zostawiony sam sobie w swej tragedii, łzom, które zamieniał na ziejące rozpaczą wiersze".

Przeciw smutkom cóż pocznę,
o! brzozo!
Usnę, ależ się ocknę,
coś sie we mnie rozpęta,
by pamiętać, pamiętać,
o! brzozo!

Córko moja nieżywa,
o! brzozo!
pieśni nić niegodziwa
chce mnie spętać trumiennie
i - zatruta - być we mnie,
o! brzozo!

Ewa Zawistowska, córka Anki, tak pięknie napisała:
"Mama była jedna.
Ale bardzo krótko.
Z bólu zapomniana. Zamieniona w jego Ankę-legendę.
Mama nierzeczywista.
Dziadek pół rzeczywisty.
Są na zdjęciach. Są w listach. W żywych przedmiotach martwych, które zostawili". Trzeba być z gliny, aby obojętnie czytać takie wyznania? Każdy dostrzegał "zewnętrzne skutki" osobistej tragedii Poety. Maria Iwaszkiewicz spotkała go w dniu pogrzebu Anki: "Był wrakiem człowieka. Zapuchnięty od płaczu, pijany, zupełnie załamany". Wnuczka tak wspominała ten wrześniowy czas: "Odbył się pogrzeb mamy. Dziadek szlochał i rzucał się na trumnę. Później o mało nie zapił się na śmierć. To był w pewnym sensie również pogrzeb dawnego Broniewskiego". 

Moja córka, moja córka umarła!...
Jak sercu powiedzieć: nie płacz,
kiedy rozpacz serce przeżarła,
a tu serce wyrwać i zdeptać.

Moja córka... Ach! żadnej kochance
nie mówiłem tak siebie do dna
jak Ance...

O wierszach, których fragmenty dopełniają prozę tego zapisu (znalazły się w pamiętnym tomiku "Anka")  Wanda Broniewska, trzecia żona Poety pisała: "Jakby wyrzucał je z siebie na papier, a kiedy nie odpowiadały mu, nie wyrażały tego, co przeżywał, niszczył, pisał dalej". Ponoć na Jarosławie Iwaszkiewiczu wiersze o Ance "nie zrobiły początkowo dobrego wrażenia", jak zauważa M. Urbanek. Później jednak na ich temat napisał: "...wiersze Broniewskiego - tak bolesne i wichrem targane - te parantele wytrzymują". Dla nikogo chyba nie jest zaskoczeniem, że od zawsze zestawiano je z wielkością trenów Kochanowskiego. Wielu przyjaciół i znajomych wspominało, że Broniewski potrafił w środku nocy dzwonić do nich i czytać im swoje wiersze. Znam ten ciężki, jakby zmęczony głos tylko z nagrań archiwalnych. Zmarł w Warszawie 10 lutego 1962 r., równe dwa tygodnie po mym bydgoskim dziadku...

Umarłaś, lecz niezupełnie:
nadal razem się trudzim.
Com ci obiecał - spełnię:
wiersz mój odniosę ludziom,

by dawał pokój i światło,
miłość, nadzieje, radość,
choć niełatwo, córeczko, niełatwo
nieść wiersz i pod nim upadać...

Ponoć wola umierającego jest świętą? Władysław Broniewski zwrócił się do "czynników wyższych"! Chciał, aby ukochana Jedynaczkę ekshumowano i pochowano razem w jego grobie. Niewiele znam podobnych przykładów - jeden utkwił mi szczególnie w pamięci generała Charlesa de Gaullea, który prosił o pochówek w grobie córki. Wolę prezydenta Francji spełniono. Broniewskiego - N I E .

Ja od roku wierszy nie umiem pisać,
bo ty nie żyjesz...
Upiory jakieś mam na rekach kołysać
w bzdurach po szyję?

To nie bzdury, nie bzdury, Aniu,
ja jednak jestem poetą,
chciałbym wiersz napisać o wielkim kochaniu -
nie to!

Na koniec raz jeszcze oddaję głos córce Anki, Ewie: "Została Anka. mityczna postać za szkłem, Mama za szybką z czasem zaczęła pełnić rolę świętego obrazka, z którego widokiem oswajamy sie tak dalece, że ni budzi już żadnych uczuć i skojarzeń.
Dziadek kochał Ankę wyjątkową miłością. Ponad zonami, kochankami".

Przyniosłem bratek z grobu Anki,
stoi przede mną,
i znowu będą chmurne poranki,
w południe ciemno.

(...)
A czy tam ciepło w tej jesionowej
wąskiej trumnie?
Chory. W lecznicy. I znów na nowo. 
Chciałbym umrzeć.

Złamię termometr, wyleje leki,
precz z medycyną, daleko. 
Ale ten bratek, bliski i daleki,
spojrzę - i lekko.

Anka, pożyję, dopóki będę
ten bratek biały
oplatał w miłość, śmierć i legendę,
w tym jestem cały.


PS: Wykorzystałem fragmenty wierszy Wł Broniewskiego: "Żyłem", "Film o Wiśle", "Moje serce", "Trumna jesionowa", "Brzoza", "W zachwycie i grozie", "Obietnica", "O wielkim kochaniu" zawarte w zbiorze "Wiersze i poematy" Warszawa 1970

6 komentarzy:

  1. Poruszające. Głębokie. Wzruszyłam się.
    Janina z Opola

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja pokochałam Broniewskiego gdy zaczęłam deklamować'ze spuszczoną głową powoli..."Uroda tego wiersza i przejmująca tragedia osamotnionego żołnierza tułacza nadal tak na mnie działa jak wtedy gdy pierwszy zobaczyłam wiersz w czytance.Pokochałam jego wiersze całym sercem , "Wiersze wybrane"wędrują wraz ze mną przez życie .Cieszę się, że Broniewski "wraca do łask", cokolwiek to znaczy.I ta tragiczna historia Anki, i jej nieśmiertelność...Piszę to jako córka , która ma świadomość,że dla swego ojca ani ona ani jej brat nie byliśmy dobrem nadrzędnym.I z Broniewskim nadal płaczę nad Anką i nad moim ojcem, który do takich uczuć był niezdolny

    OdpowiedzUsuń
  3. Smutne. Na ile powrót Broniewskiego jest trwały? Nie wiem. Ze swej strony staram się to i owo przypomnieć. Że warto, to chyba oczywiste.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Polecam "Biografie odtajnione" tam opisano tragedię Broniewskiego i jego còrki od podszewki,łajdactwo żony i matki!


    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za wskazówki. Chętnie poszukam i przeczytam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciąż pamiętam mój ból małżeństwa, kiedy mój mąż mnie opuścił, Dr.Agbazara z AGBAZARA TEMPLE przywróciła mi kochanka w zaledwie 2 dni, chcę tylko podziękować Wam za zaklęcie i spodziewamy się naszego pierwszego dziecka. Jeśli masz problemy małżeńskie, spróbuj skontaktować się z TEMPLE AGBAZARA: ( agbazara@gmail.com ) Lub WhatsApp mu na: ( +234 810 410 2662 )

    OdpowiedzUsuń