niedziela, września 07, 2014

Marna - 5-9 IX 1914 - ocalenie graniczące z cudem!...

3 września 1914 r. na froncie zachodnim Wielkiej Wojny wojska buńczucznego kaisera Wilhelma II zajęły Reims! Rząd francuski tego samego dnia postanowił opuścić Paryż! Sytuacja zdawała się byc katastrofalna! Budziły się demony 1870 roku?... Równe 74. lat wcześniej sypało się w gruzy II Cesarstwo. Wróg był ten sam! Profesor Janusz Pajewski w swym dziele "Pierwsza wojna światowa 1914-1918" przypominał, że między rokiem 1870, a 1914 były zasadnicze różnice: "W 1870 r. Francja stanęła do walki z najeźdźcą osamotniona, z opinia napastnika, do wojny nieprzygotowana czy źle przygotowana. W 1914 r. miała armię na wysokim poziomie, miała sprzymierzeńców - Anglię i Rosję, wiarę w zwycięstwo krzepiła potęga Wielkiej Brytanii, nadzieję budził walec rosyjski, który miał sie potoczyć w głąb Niemiec". Był jeszcze jeden aspekt stosunków na linii Paryż - Berlin, o którym nie wolno zapominać: "W 1914 r. dzielił Francuzów od Niemców mur nienawiści; wyrazy pikielhauba i Prusak to jedne z najbardziej pejoratywnych słów w ówczesnym języku francuskim". Wielu, patriotycznie nastawionych Francuzów będąc w Wersalu nie przekraczało progu Sali Lustrzanej!... Miejsca hańby ze stycznia 1871r., kiedy Wilhelm I i kanclerz Otto von Bismarck proklamowali powstanie II Rzeszy Niemieckiej! Napisać, że Francja w pierwszych dniach września 1914 r. miała nóż na gardle na pewno nie byłoby przesadą.
Realizowanie planu Schlieffena dodawało skrzydeł Wilhelmowi II? Zdawało się, że marzenie o "lunchu Paryżu i kolacji w Petersburgu" jest na wyciągnięcie ręki? Tylko, że, jak ocenił go Theo Aronson w książce "Zwaśnieni monarchowie": "Miotał się pomiędzy hurraoptymizmem a głęboka depresją; pomiędzy wielkodusznością a mściwością. Raz zachłystywał się się perspektywą niebotycznego zwycięstwa, raz truchlał przed upokarzająca przegraną". Ale przecież miał u boku biegły strategicznie mózg - generała Helmuta von Moltke! Czyż bratanek bohatera spod Sedanu nie gwarantował, że 9 września będzie zdobyty Paryż i cała zachodnia Europa uzna prymat Hohenzollerna? Na przeciw tym marzeniom stanął ktoś, o kim prof. Pajewski tak nakreślił rys charakterologiczny: "Spokojny, opanowany, flegmatyczny (...) trzymał nerwy na wodzy i nawet na chwilę nie utracił panowania nad sobą. Łączyły się w nim zimna krew, stanowczość i szybkość decyzji".  Tym kimś był generał Joseph Jacques Césaire Joffre, weteran pamiętnej wojny francusko-pruskiej!  
"Naszym oczom ukazuje się straszny obraz -  12 września 1914 r. mogli przeczytać czytelnicy "Corriere della Sera. - zarazem podniosły i wzbudzający grozę. Rozległa równina cała pokryta jest zwłokami. To Francuzi. Gdzie tylko sięgnąć wzrokiem, leżą setki ludzkich ciał. (...) Na obu krańcach płaskowyżu zabici zdają się byc tylko krótkimi, nieregularnymi kreskami; tworzą długą, kręta linię, która w dali blednie, maleje i zaciera się". Nie zapominajmy, że nie znano jeszcze pojęcia "wojna pozycyjna". Front był dynamiczny! Starczyło potężnego grzmotu znad Marny, aby znowu być w Wersalu? Tym razem jednak nie miało być powtórki z lat 1870-71!


Chyba trudno dziś dociec kto wpadł na pomysł rekwizycji setek dorożek i taksówek w Paryżu! Miasto ogołocono z środków komunikacji. Pamiętamy głównie słynne taksówki marki Renault! Ale nie jest prawdą, że "koń to przeżytek", jak mawiał klasyk?... Wypoczęty żołnierz francuski mógł zasilić walczących na froncie. Chciałbym zobaczyć to zdziwienie, które wyciskało zaskoczenie na sztabowcach kaisera, kiedy kiedy okazało się, że Francuzi dostali wsparcie, a Joffre niweczy plany ówczesnego blitzkriegu! Pewnie, że same bryczki i taksówki nie wygrały bitwy i cudownie nie ocaliły Francji oraz Europy przed dominacją Berlina! To bohaterstwo żołnierzy 6 Armii zaważyło na tym, że przerwano front. Zapominamy, że nad Marną wsparcie dali Anglicy. Nie bez znaczenia też było, że Joffre uderzając pięścią w stół niemal zaszantażował alianta: "W imieniu Francji proszę o pomoc. Panie Marszałku [słowa kierował wprost do marszałka Johna Frencha - przyp. K.N.] w grę wchodzi honor Anglii". To było, jak... postawienie pod ścianą? Jedyny skuteczny sposób na innego mężczyznę; zagrać mu na ambicji! Ponoć ciężko było przełknąć tą pigułkę, skoro odpowiedział bardzo niewyraźnie i po dłuższej chwili (?): "Zrobię wszystko, co będę mógł". Tłumacz przeinaczył te słowa: "Pan Marszałek powiedział tak". Sojusznicy 5 września rozerwali 1 i 2 armię niemiecką. Przyjmuje się, że pomiędzy nimi powstała wyrwa o długości 50 kilometrów!

Kontrofensywa francuska z 6 września 1914 r. miała stanowić prolog walk, które trwały aż do 9 dnia tegoż miesiąca. Francuzi i Anglicy dysponowali jeszcze jednym, istotnym argumentem: 69 ich dywizji przeciwko 48 agresora! Brak łączności między niemieckimi armiami, desperacja atakujących - wszystko to sprawia, że ofensywa niemiecka kruszy się niemiłosiernie! W szeregi niemieckie zaczęła wdzierać się dezorganizacja i chaos? Zaczęła szwankować łączność! Bojąc się ostatecznej zagłady swych wojsk musieli ustąpić! Wiele bym dał, aby zobaczyć, jak dwie dywizje francuskiej kawalerii pokonują rzekę Marnę i atakują "tych w pikielhaubach".


A von Moltke? Aronson nie kreśli obrazu godnego naśladowania: "Rozgoryczony Moltke stracił wiarę w zwycięstwo. W końcu trzeba było wybrać nowego szefa sztabu [generała Ericha von Falkenhayna, to on w przyszłości przyczyni się do rozpętania morderczych walk pod Verdun - przyp. K.N.]". A cesarz? Warto chyba oddać pole samemu Wilhelmowi II, który pięknie prezentował się na obrazach i fotografiach, ale sam o sobie z rozbrajającą szczerością pozostawił taką oto opinię: "Jeżeli moi poddani w Niemczech uważają mnie za naczelnego wodza, to grubo się mylą. Sztab generalny o nic mnie nie pyta, nigdy nie prosi o radę. Popijam herbatę, chodzę na spacery, piłuję drewno...". 



Oczywiście niemal od 9 września 1914 r. we Francji rozgorzał spór o to kto jest autorem "cudu nad Marną"!  Jak widać nie tylko Polacy lubią rozgrzebywać podobne dylematy. Najlepiej wszystko przypisać cudotwórcom i problem z głowy. Sam Joffre kapitalnie to wyjaśnił: 

"KTO JEST ZWYCIĘZCĄ W BITWIE NAD MARNĄ, NIE WIEM, 
WIEM TYLKO KTO BY PONOSIŁ ODPOWIEDZIALNOŚĆ, 
GDYBYŚMY BITWĘ PRZEGRALI. JA BYM ODPOWIADAŁ, 
GDYŻ BYŁEM NACZELNYM WODZEM".

2 komentarze:

  1. Świetnie napisane!

    OdpowiedzUsuń
  2. Siwene, to prawda! tylko...co robi tutaj fotografia, przestawiająca cesarza Wilhelma II, feldmraszałka Hindenburga i generała piechoty Ludendorffa? Przecież to czasy OHL 3, a więc przynajmniej dwal lata później! O tempora, o mores!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.