czwartek, sierpnia 28, 2014

Wakacyjne zwiedzanie... (4) - Kiełbasin - ślady Wielkiej Wojny!

To zupełny przypadek, że w 2002 r. po raz pierwszy wjechałem do Kiełbasina. Tak, to niewielka miejscowość w kujawsko-pomorskiem (kto wysilił mózg, aby stworzyć tą słowotwórczo-geograficzną hybrydę?!), nieopodal Chełmży. Wracałem z Synem z naszej wyprawy "szlakiem zamków i ruin zamkowych ziemi chełmińskiej", ba! zagnało nas pod sam Grunwald! I właśnie w drodze powrotnej mijaliśmy Kiełbasin! Zwolniłem, zatrzymałem się przy cmentarzu.
I nie chodziło tylko o bryłę kościoła  Narodzenia Najświętszej Marii Panny, choć jak juz ujawniałem kilkakrotnie na tym blogu gotyk, to  m ó j  u k o c h a n y  styl architektoniczny (do tego sztuka romańska!), a w tym stylu zbudowano świątynię.


Kiełbasin? W podobnych chwilach włącza się moja... historyczna żarówka. Przodkowie mego Syna pochodzą właśnie stąd! Wiedziałem na 100 %. skutek wielogodzinnych poszukiwań w archiwum toruńskim. I nagle naszemu wypadowi dodało wymiaru... rodzinnego? Tak, to kolejne, niespodziewane spotkanie z historią. Wiedziałem, że w 1850 r. w tej miejscowości przyszedł na świat Kazimierz Dejewski, syn Józefa i Marianny z Ambroszkiewiczów małżonków Dejewskich. To prapradziad mego Syna, oczywiście ze strony Jego Mamy, a mojej Małżonki.


Skąd mogłem wiedzieć, że czeka mnie spotkanie ze... skutkami Wielkiej Wojny (1914-1918)? Obeszliśmy kościół Narodzenie NMP i na jednej ze ścian znaleźliśmy tablicę z nagłówkiem: "We wojnie wszechświatowej polegli z parafji kiełbasińskiej". Pod spodem wymieniono dwudziestu mieszkańców-parafian. Jak na małą wieś, to chyba spory bilans walki "za cesarza Wilhelma II"? Pod pozycją 12 wyryto: "Dejewski Wład. r. 1915". Pewnie, że sfotografowałem płytę. Nie trzeba wielkich uprawiać dedukcji, aby postawić hipotezę, że musiało chodzić o jakiegoś krewnego mego Syna.


Zaraz po powrocie i wywołaniu zdjęcia (w 2002 r. używałem swej lustrzani marki "Ricoh") pokazałem je memu Teściowi (1930-2006). Oniemiał z wrażenia. "To kuzyn mamy" - usłyszałem. Matką mego Teścia była Marianna z Dejewskich Śliwińska (1889-1976). Niestety, choroba, która później zmasakrowała mego Teścia (zmarł cztery dni po swoich 76. urodzinach), nie pozwoliła na wspólną podróż "w te strony". Moja kolejne spotkania z Kiełbasinem znowu było przypadkowymi? Z jednego te zdjęcia.


Czego uczy ta peregrynacja? Nie mijajmy bezmyślnie miasteczek, wiosek na drodze naszych przejazdów. Zatrzymajmy się. A może spotkamy jakiegoś lokalnego patriotę, który nam to i owo opowie o okolicy i ludziach? Ja czegoś takiego doznałem np. na cmentarzach w Lubiewie lub Nekli (tej wielkopolskiej). Panie i Panowie - noga z gazu!... Aha! i nie odkładajcie "na jutro" swych podróży rodzinno-historycznych. Nigdy!...


PS: Możliwe, że czytają mnie krewni rodziny DEJEWSKICH z Kiełbasina. Proszę o kontakt.

3 komentarze:

  1. Świetna historia:) Z małych skrawków można poskładać dzieje rodziny. Też od czasu do czasu urządzamy takie wycieczki. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja szukam rodziny Lewandowskich:)

    OdpowiedzUsuń