poniedziałek, sierpnia 22, 2016

Smakowanie Bydgoszczy... (40) - "Londynek"

Brzmi to nie prawdopodobnie, ale zdarzyło mi się, że kiedyś rodowici bydgoszczanie (Ci młodszych roczników) na moje zapytanie o "Londynek" pytali ze zdziwieniem: "a gdzie TO jest?". Proszę mi wierzyć, ale podobnie było nie tak całkiem dawno z... Wyspą Młyńską. Mi może było łatwiej, bo mieszkałem w Śródmieściu Bydgoszczy, przy ul. Śniadeckich 25/9, ale rejon poznałem na dobre pod koniec lat 70-tych XX w. Pewnie jeszcze gorzej byłoby z "Abisynią". Bo to zamierzchłe czasy? I śladu nie ma po barakach przy ul. J. Dwernickiego. W jednym z nich dokonali żywota (nie widzieć z jakiego, socjalnego powodu!) moi pradziadkowie rodem z Wielkopolski. W przeciwieństwie do wspomnianych baraków budynki "Londynku" mają się całkiem dobrze. Patrząc na nie z zewnątrz. Choć, jak łatwo dostrzec, niektóre z nich nie są już zamieszkałe. Proszę zwrócić uwagę na zabite dechami okna na jednej z fotografii.


Nie, nigdy w środku, w żadnym z mieszkań nie byłem. Nawet na klatce schodowej. Nikt z bliskich, choć miałem kolegów z Bocianowa (bo tak zwie się dzielnica, przy której usytuowane są te charakterystyczne gmachy; dzielnica będzie bohaterem kolejnych "Smakowań..."), TAM lub TU nie mieszkał. Nie chcę tu wyręczać artykułów, które można znaleźć choćby na portalu "Gazety Pomorskiej", aby uzupełniać swą niewiedzę szczegółami dotyczącymi lokatorów, warunków życia, brakiem wygód.


Bydgoski "Londynek" nie jest synonimem luksusu. Tym czym są kompleksy baraków przy ul. Smoleńskiej (przy okazji pozdrawiam moich wszystkich wyrośniętych uczniów z tego regionu) i rozebrane z ul. Dwernickiego, tym stały się te niezwykłe, architektonicznie gmachy: klasycznymi lokalami socjalnymi. Przed II wojną światową tam eksmitowano ludzi, którzy z jakichś powodów zostali pozbawieni dotychczasowych mieszkań (najprostsza odpowiedź: eksmisje!). Dziś historia ta  powtarza się ?


Na pewno nikt o zdrowych zmysłach nie zapuści się w te rejony (kraniec ul. Pomorskiej, stykający się z ul. Chocimską) wieczorową porą. Wielu mieszkańców tych domów nie zaliczymy do miejskich aniołów... 


Trudno jednak nie ulec zaskoczeniu, urokowi, klimatowi mijanych budynków. Koło nich po prostu nie da się przejść obojętnie. Oto dziedzictwo niemiecko-cesarskich czasów! W pruski/niemieckim Brombergu przy ówczesnej Rinkauer Straße jeszcze w latach 70-tych XIX zaczęły powstawać koszary dla 34. Pułku Piechoty. Kiedy nad Brdą/Brahe skończyła się II Rzesza koszary na kilka lat przejął stacjonujący tu 61. Pułk Piechoty Wielkopolskiej. Osiedlem mieszkaniowym miały się stać około 1936 r. Wychodzi na to, że w tym roku przypada 80-lecie "Londynku".


Przechadzając się,  mijając pruskie mury kolejnych numerów naprawdę jesteśmy, jakby w innym świecie. Drewniane płotki przywodzą na pamięć te, widziane przed laty gdzieś na wsi. A nie - nieomal w centrum miasta. 


Chciałbym wierzyć, że kiedyś nastąpi pełna rewitalizacja tego niezwykłego, architektonicznie osiedla. W jednym miejscu, na kilku parcelach domy z pruskim murem? Tego w Bydgoszczy już nie zobaczycie. Chciałoby się, aby to było miejsce tętniące życiem! Galerie! Kafejki! Może w stylu ostatnich Hohenzollernów? Tu naprawdę błąka się duch epoki. Trzeba, by chciał tu zostać?...

A skąd nazwa? Co ma wspólnego ten tu "Londynek" z rzeczywistym Londynem? Nie ma tu Big Bena, ani innej podobnej budowli. Ale i tym razem wracamy do "Abisynii", bo z niej przeniesiono część lokatorów jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Standard tych mieszkań na Bocianowie był o wiele większy, niż na ul. Dwernickiego. I ktoś z tej radości nazwał cały ten rejon właśnie "Londynkiem"?

Brak komentarzy: