środa, sierpnia 20, 2014

Przeczytania... (6) - Jarosław Iwaszkiewicz "Książka moich wspomnień"

 Jarosław Iwaszkiewicz "Książka moich wspomnień" należy do gatunku tych, które muszą posiadać wszyscy miłośnicy południowych Kresów - tych z Podola i Kijowszczyzny. Sięgnąć po nią musi i miłośnik literatury, i muzyki. Spotka tu tak wiele sław pióra, pędzla i pięciolinii, że ujmą by było gdybym przez swoją nieuwagę pominął czyjeś nazwisko. Oczywiście świat i widziany, i współtworzony przez NIEGO - Jarosława Iwaszkiewicza. Raczej się nie zawiedzie. No, jeśli ktoś nie lubi takiej wspomnieniowej literatury, to po prostu omija ją dalekim łukiem i na pewno po "Książkę moich wspomnień" nie sięgnie.

Chyba nikogo nie zaskoczę swoim  w y b o r e m  tematyki podczytanej z Mistrza Jarosława? Setność rocznicy wybuchu (i biegu do 11 listopada 1918 r.) Wielkiej Wojny podpowiada mi: "wejdź w ten świat", "sprawdź, co pisarz robił między 1914, a 1918 r.", "dlaczego nie służył JIM Mikołajowi II?". Odpowiedzi na te i inne pytania na pewno znajdziemy w rozdziale VII pt. "Inne burze". Zachodzę tylko w głowę po co "otwiera" go zdjęcie Jarosława Iwaszkiewicza żołnierza-wolnej Polski, albo tej wojującej od listopada AD 1918?... Myślałby kto, że w takim mundurze "po Sarajewie" wplątało go w "burzę"?... Nigdy nie zrozumiem logiki wydawców, a może po prostu ich historycznej ignorancji i niechlujstwa?
"Lato 1914 roku było niezwykle piękne na Ukrainie" - zaczyna snuć swoje wspomnienie. Mam pewne skojarzenie z... Sienkiewiczem i jego duchem?... W końcu wzrastał w okolicach, w których działo się... Kiedy nadeszło "tamte lato" Jarosław Iwaszkiewicz, młodzian wówczas lat 20-tu (ur. 20 lutego 1894 r.), "krążył" między dworami i pałacami jako... korepetytor, udzielał lekcji dzieciom zamożniejszej szlachty i magnaterii! Znajdziemy tu m. in. opis pałacu Branickich w Stawiszczach (wcześniej bywał m. in. w Hajworonie u Rzewuskich - robią wrażenie już same barwy tych nazwisk, a pikanterii dodaje, że w pałacu wisiał również portret samego Balzaka, "...o którym Leons Rzewuski mówił mój wuj!") i panujących zwyczajów. To dopiero bezcenność! Świata, który widział już nie ma. Nie dość na tym: rozsypał się w pożodze okrucieństwa bolszewickich hord. O czym zresztą jest w rozdziale VII!
"Trudno jest opisać atmosferę sierpnia 1914 roku w na pół feudalnym środowisku, gdzie się wierzyło nieodparcie, że wszystko jest raz na zawsze ustabilizowane. Sama mobilizacja ludzie i koni do tego stopnia przewróciły tryb życia, że po prostu zdawało się, iż świat się wali" - czytamy dalej. Ale czy owa "burza" zmasakrowała spokój miejsc, w których Pisarz przebywał? "A mimo to toczyło się życie w dalszym ciągu na poły normalnie". Sam przyznał po chwili, że wieść o wypowiedzeniu wojny przez Austro-Węgry Rosji, kiedy Grał w tenisa!
Nagle w uporządkowany świat szlachecko-magnacki wdarło się dziwne słowo? "Wojna! - dziwne i niezrozumiałe słowo wstrząsnęło wtedy całym naszym jestestwem. I przypominam sobie moje nieprawdopodobne zdziwienie, przerażenia, zdumienie, że to zjawisko jeszcze istnieje". Kolejne zdanie pozwalam sobie szczególnie tu odznaczyć: "...NIE ZDAWALIŚMY SOBIE SPRAWY, IŻ KAŻDY CZŁOWIEK ŻYJE W HISTORII". Nie mógł wiedzieć, że za chwile ten świat bezpowrotnie przeminie!...
Szybko odnajdujemy odpowiedź na pytanie "dlaczego nie powołano Jarosława Iwaszkiewicza / Ярославa Ивашкевичa?": "Szczęśliwym trafem, przechodząc co roku z kursu na kurs prawa [Uniwersytetu w Kijowie - przyp. K.N.], zawsze znajdowałem się w tym roczniku, który był wolny od wojskowości i któremu mobilizacje odraczano (...)". 
W 1915 r. był cały czas w Stawiszczu: "...atmosfera pozostawała bez zmian. Dołączył się tutaj tylko element uchodźców z Królestwa". Wojna inaczej odbiła się na stabilnej sytuacji studenta-korepetytora: w związku z "...wielkim przesunięciem frontu niemieckiego [jesienią 1915 r. - przyp. K.N.] na wschód i stopniową ewakuacją wszelkich ważniejszych instytucji z Ukrainy na Sybir i nad Wołgę. Uniwersytet Kijowski wysłany został do Saratowa". W styczniu 1916 r. musiał porzucić swoje obowiązki względem rodziny i korepetytantów i wyruszył do miejsce czasowego pobytu swej macierzystej uczelni.
Wart odnotowania jest fakt powrotu i wizyty w Kijowie. Iwaszkiewicz spotkał się ze swym kuzynem Karolem Szymanowskim (1882-1937). "...nikt się nie interesował pierwszymi próbami mojej twórczości, dopóki nie zwróciłem się z tym do Karola" - nie tylko, że przed starszym krewnym ujawnił swe pierwsze utwory, ale też doszło do spotkania: "...w tym samym czasie poznałem w domu Szymanowskich wysokiego młodzieńca w mundurze oficera gwardii rosyjskiej, powiedział Karol, przedstawiając mnie jemu: To jest mój kuzyn Jarosław Iwaszkiewicz, poeta, a to pan Stanisław Ignacy Witkiewicz". Za kilka lat "Witkacy" (1885-1939) będzie portretował Jarosława i jego zonę Annę...


O wdzięczności dla kuzyna-kompozytora znajdziemy również kilka stron dalej: "Nic tez dziwnego, że kiedy w tej pustyni spotkałem kogoś, kto sie naprawdę zainteresował moją twórczością literacką, kto pierwszą większą rzecz napisaną przeze mnie potraktował od razu na serio, kto nagle otoczył moja osobę nawet szacunkiem należnym prawdziwemu artyście - stało się to dla mnie momentem przełomowym. Tym kimś, oczywiście, był Karol Szymanowski". 
Ale  "burza" już nadciągała! "Na jesieni tegoż roku [1917 - przyp. K.N.] poczęto burzyć ośrodki kultury polskiej na Ukrainie. Ze wszystkich stron nadchodziły setki wieści: Tymoszówka Szymanowskich, Ryżawka Iwańskich, Hajworon Rzewuskich padały pod niszczycielską ręką. Fortepian Szymanowskiego spoczął w stawie, portret Balzaka u Rzewuskich spalono (...)". Szło nowe? Okrutne! Bolszewickie! Ukraina miała spłynąć krwią pobratymców! "Dwory rozbijały oddziały zorganizowane nie z ludzi miejscowych. Ci siedzieli cicho i czekali tylko przyjścia obcych, aby rozpocząć rabunek". Hiobowe wieści docierały z każdej strony. Jak straszne musi być opuszczać, ba! uciekać z miejsca urodzenia (moi wileńscy krewni doświadczyli tego w czasie obu światowych wojen!) : "Po paru dniach jednak tego spokojnego życia ziemia zaczynała się się nam palić pod nogami, rabunki sie zbliżały, trzeba było jechać. (...) We dworze Świeykowskich żegnaliśmy olbrzymie masy książek, zgromadzonych tu przez lata, piękne portrety (...). Wszystko to miało spłonąć"
Dla Jarosława Iwaszkiewicza rozpoczął się czas przedzierania do obleganego przez bolszewików Kijowa! Miasto padło ofiarą bezlitosnego bombardowania: "Powybijane okna i szyby czerniały w pustych oknach. Ludność jak gdyby kto wymiótł i wszystko wyglądało jak po potopie". Wkrótce przyjdzie opuścić Kijów, bardziej wtedy rodzinny niż Kraków czy Warszawa i przedzierać się ku dawnej stolicy... Zaciągnął sie do III Korpusu Polskiego, który formowano w Winnicy. Niewiele brakowało, a byłaby to ostatnia tułaczka. Jarosław Iwaszkiewicz dostał się w ręce zrewoltowanego chłopstwa! Uwolnienie przyszło ze strony... austriackiej? Jakiś czas potem poznał pewnego polskiego oficera, kawalerzystę - nazywał się Józef Bek (Beck)...

Brak komentarzy: