sobota, sierpnia 02, 2014

Gloria victis - część III - spotkanie - Powązki 1 VIII 1994 r.

Rzecz przytrafiła się w miejscu i dniu wyjątkowym: 1 sierpnia 1994 r. w Warszawie na cmentarzu powązkowskim. Podniosłe uroczystości z okazji 50.  rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Spełniło się wtedy jedno z moich marzeń: byłem  na tym wyjątkowym cmentarzu dokładnie o  godzinie „W”! 
Sztandary, Bohaterowie 1944 r. Podziw dla tego pokolenia rósł z każdą chwilą. Oto przecież mijałem herosów Starówki, Czerniakowa, Powiśla! Atmosfera powagi, skupienia, wzruszenia. Miałem ze sobą wyjątkowego świadka: mego Syna. W 1994 r. liczył sobie dopiero 6. lat. Uwieczniłem Go na tle grobu legendarnego "Zośki"...
Dopiero, co uwieczniłem na kliszy fotograficznej mogiłę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, odchodziłem od tego miejsca. Nagle minąłem dwóch, starszych panów. Twarz jednego z nich zdawała się być bardzo znajoma. A mnie dręczyło przez kilka sekund:  k t o   t o  j e s t ?
Nagle wróciła mi... pamięć?! Przecież, to... Nie, nie ulegało wątpliwości: ostatni prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski!
Kucnąłem za pobliskim grobem i wykonałem dwa zdjęcie: Pan Prezydent wita się z jakąś kobietą i dzieckiem, a potem, jak stanął nad grobem Poety i oddał mu hołd. Bardzo żałuję, że mój japoński „Ricoh” nie uwiecznił spojrzenia „spode łba” Pana Prezydenta. To było krótkie, rzekłbym gromiące spojrzenie. Towarzyszący Panu Prezydentowi mężczyzna (na garniturze miniaturki odznaczeń!) machnął na mnie ręką, abym schował się za płytę, bo to on chce teraz robić zdjęcie. Na szczęście wytrzymałem to wszystko. Nie skapitulowałem, nie schowałem aparatu, nie odszedłem. Nacisnąłem migawkę aparatu. 
Ta krótka historia pojawiła się kilka lat temu na łamach "Albumu bydgoskiego", dodatku do "Gazety Pomorskiej". Jak wiemy życie dopisało smutny koniec życiowej drogi Ryszarda Kaczorowskiego - Prezydent zginął w katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 r.  Miejscem wiecznego spoczynku stała się Świątynia Opatrzności Bożej w Warszawie.

Prezydent R. Kaczorowski przy grobie K.K. Baczyńskiego - 1 VIII 1994 r.
Następnego dnia raz jeszcze moje drogi przecięły się z Panem Prezydentem. Pech chciał, że nie zabrałem ze sobą aparatu fotograficznego. Otóż po uroczystościach na placu Krasińskich wracałem Długą, aby dostać sie na plac Bankowy i tam wsiąść do autobusu na Chomiczówkę. Jakie było moje zdziwienie, kiedy dostrzegłem trzech idących, środkiem Długiej mężczyzn. Żadnej ochrony? Szli: biskup polowy biskup Sławoj Leszek Głód, minister obrony narodowej Piotr Kołodziejczyk i prezydent Ryszard Kaczorowski! A ja - bez aparatu?! Nie mogę sobie tego do dziś wybaczyć!...

Brak komentarzy: