sobota, maja 17, 2014

Spotkanie z Pegazem - 28 - Jan Lechoń "Cassino"

Poezjo polsko - skarbnico nasza! Kiedy w szkole średniej mój polonista zlecił mi napisanie pracy o związkach literatury z historią nie przewidział, że bedzie tego... osiemdziesiąt stron maszynopisu! Dla porównania moją praca magisterska liczyła raptem 114 stron. Pozwoliłem sobie wygrzebać różne, dziwne, jak na owe czasy (był rok 1982 - stan wojenny) strofy. By nikt nie czepiał się moich "wywrotowych" chwilami wyborów - podparłem swoje pisanie cytatem z Gałczyńskiego:

Wy­baczcie mi, ludzie, jeśli
w tych pieśniach dałem tak mało,
ze nie ta­kie niosę pieśni,
ja­kie by nieść na­leżało... 


Były i inne motta, ale o tym pewnie innym razem. Nie chcę zbyt wiele siebie tu widzieć. Subiektywizm wyboru poezji, to już dużo. Sięgam po "Skamandrytę" wyjątkowego? Tylko kilka wierszy Jana Lechonia (Leszka Serafinowicza) na dobre zagościło w mej świadomości. Nigdy nie miałem w ręku ani jednego Jego zbioru poezji. Wstyd? Ale chyba nawet nie szukałem. Co innego Słonimski, Wierzyński, Tuwim, nawet Iwaszkiewicz. Lechoń - jakoś został w cieniu. Wiedziałem o Jego istnieniu, Jego roli pośród skamandryckiej braci, ale... No, właśnie. Po przeczytaniu biografii Słonimskiego (J. Kuciel - Frydryszak "Słonimski heretyk na ambonie") poznałem trochę bliżej Lechonia. Złożona osobowość. Tragizmu nadaje mu oczywiście smutny koniec - samobójstwo. 


Napisać, że lubię wiersz "Cassino" - brzmi trochę idiotycznie? Ma jednak swoją specyficzną moc. Tu nie ma, tak charakterystycznej apoteozy i sakralizacji dziejowej. Wręcz przeciwnie! Nikt nie depcze czerwonych maków, nikt nie ginie z patosem - mamy powojenną ironię?  Chyba trzeba dodać: prozę życia. W końcu wszystko z czasem staje się komercją? Nawet heroizm, ból i krew! Brzmi, jak bluźnierstwo! Nie chciałbym tego, ale tak - jest! A może trzeba przestać podchodzić do historii na kolanach? Znormalnieć? Taki dla mnie jest wiersz Lechonia.

Turyści przyjechali zwiedzać Somo-Sierra,
Pytają, czy nie można kupić polskich kości,
I szybko obejrzawszy, chcą nowej wzniosłości
I nowego oglądać jadą bohatera.

 

Jeszcze widzą, jak czako płynie z prądem rzeki,
I słyszą okrzyk "Honor!" stłumiony przez fale,
Więc, stanąwszy na brzegu, wołają: "Wspaniale!
Jakże zginął wspaniale! Pokój mu na wieki!"

 

I teraz do Włoch jadą. Zakupili kwiaty,
Chcąc na groby je rzucić poetyczną dłonią.
Lecz nocą pękły groby i Polacy z bronią
Ruszyli, aby żądać za swą krew zapłaty. 


Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.