niedziela, marca 30, 2014
Wiosna!... Ach to Ty!...
Czy była bardzo wyglądana? Nie sadzę, po prostu jej poprzedniczka wcale nam nie dała do wiwatu. Zima raczej przeszła niezauważona? Wiem, skrobałem szyby (ostatnio nawet w zeszłym tygodniu). Ale ani użytku z prostownika nie zrobiłem, ani mojej łopaty, aby odkopać pojazd nie użyłem. Pamiętacie rok temu? Ile było śniegu 1 kwietnia!... Ho! ho! ho!...
My, bydgoszczanie Mamy taki magiczny zakątek - nazywa się: MYŚLĘCINEK! Na szczęście, kiedy dreptałem tam z rodzinką tłumów jeszcze nie było. Wczesna pora, brak wiary w trwałość aury? Nie rozpaczam. Tylko kilku śmigających na rolkach i rowerach. Poza tym - pusto. Może dzięki temu mogłem uchwycić w kadrze tych kilka ulotnych chwil?
Zawsze deklaruję (pewnie się powtarzam), że zabieram ze sobą w podróż dwie rzeczy: aparat fotograficzny i książkę. Tym razem też tak było. Po co mi książka na taki spacer? Ta po prostu zawsze w samochodzie jest. Jaka? Może kiedyś o niej napiszę. Tematyka? Jeszcze takiej na tym blogu nie poruszyłem, choć to dla mnie mój magiczny świat: antropologia!
Kogo spotkałem dziś? Może to żadna rewelacja, ale każdy kadr cieszy. Nie wiem na czym to polega, ale robiąc zdjęcia swoją dawną lustrzanką (marki "Ricoh") nie pamiętam nie ostrych kadrów. Teraz? Różnie bywa. Co ja będę klepał. Moje spojrzenie na dziś - 30 marca 2014, niedziela.
Najpierw była ona i on:
Potem była gonitwa za rudopiekną wiewióreczką (wiewióreczkami)! Pozowała mi, uciekała, skakała z drzewa na drzewo. Starałem się jej (ich) nie zgubić. Nie daję gwarancji, że pierwsza nie jest drugą i na odwrót.
Jak w takich chwilach nie myśleć o... panu Andersenie?
"- Ten nowy jest najładniejszy.
Taki młody i piękny!
A stare łabędzie pochyliły przed nim głowy.
Wtedy ptak poczuł się zmieszany z radości: schował głowę pod skrzydła i sam nie wiedział, co się z nim dzieje; był zbyt szczęśliwy, ale wcale nie dumny, gdyż dobre serce nie bywa nigdy pyszne; myślał o tym, jak go prześladowano i wyszydzano, i słuchał, jak wszyscy teraz mówili, że jest najpiękniejszym ze wszystkich pięknych ptaków. Bzy pochylały swe gałęzie nad powierzchnią wody, a słońce grzało mocno i rozkosznie; wtedy zaszumiały skrzydła młodego łabędzia, podniosła się smukła jego szyja i zawołał z głębi serca:
- Nawet nie marzyłem o takim szczęściu wówczas, kiedy byłem tylko brzydkim kaczątkiem!"
A stare łabędzie pochyliły przed nim głowy.
Wtedy ptak poczuł się zmieszany z radości: schował głowę pod skrzydła i sam nie wiedział, co się z nim dzieje; był zbyt szczęśliwy, ale wcale nie dumny, gdyż dobre serce nie bywa nigdy pyszne; myślał o tym, jak go prześladowano i wyszydzano, i słuchał, jak wszyscy teraz mówili, że jest najpiękniejszym ze wszystkich pięknych ptaków. Bzy pochylały swe gałęzie nad powierzchnią wody, a słońce grzało mocno i rozkosznie; wtedy zaszumiały skrzydła młodego łabędzia, podniosła się smukła jego szyja i zawołał z głębi serca:
- Nawet nie marzyłem o takim szczęściu wówczas, kiedy byłem tylko brzydkim kaczątkiem!"
To nieprawda, że swój obiektyw wycelowuję tylko na zabytki, pomniki i zmurszałe cmentarne krzyże. Moje archiwum kryje wiele urokliwych "zatrzymań w kadrze"...
Piękne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Wiewiórki niemal fruwały z gałęzi na gałąź!
OdpowiedzUsuńTeż zaprzyjaźniłam się z dzikimi kaczkami, podkarmialiśmy je razem z wnuczkiem na spacerach nad fiume Mincio. Polubiły nas i wychodziły z wody witać się. Mieliśmy nawet pomysł, żeby nadać im imiona, bo rozpoznawaliśmy je po ubarwieniu. Długo mnie tu u pana nie było.Jerzyk podrósł i zmienił się, śliczny chłopak! Wiosna pięknie w Italii się już rozgościła. Pozdrawiam wiosennie.
OdpowiedzUsuńSerdecznie i wiosennie pozdrawiam z Bydgoszczy. Jerzyk jeszcze zbyt mały, aby dokarmiał kaczki i łabędzie, ale wszystko przed nami - chłopakami.
OdpowiedzUsuń