wtorek, kwietnia 30, 2013

Saga rodzinna - cz. IV - prababka Katarzyna (29 IV 1876 - 10 IX 1951) - "matka Grzybowskich"

Katarzyna Grzybowska (1876-1951)
W każdej historii rodzinnej znajdziemy osoby wyjątkowe, kontrowersyjne, wielkie, podłe, wspaniałe, mierne. O wielu pewnie dałoby się powiedzieć, że stały się przełomem, wyłomem, swoistą rewolucją i życiowym trzęsieniem ziemi. Czas chyba wymazał z naszego słownika termin "mezalians". Władza ojców, patriarchat wymarł, jak mamuty! Nie my decydujemy, za kogo idą nasze córki. Nikt kandydatom nie zagląda na drzewa genealogiczne i nie sprawdza herbów i koligacji.
Oto post o... chłopskiej dziewczynie. Nie słyszałem, aby przy jej narodzeniu gromy ciskali bogowie, nie było dywanów plecionych ze scenami z "Iliady". Hm!... Za to chłopska chata lub chałupa. Była ostatnim dzieckiem Marcina i Katarzyny z Szubów (vel Szubskich) małżonków Zielonków ze wsi Gierłatowo, nieopodal Nekli w Wielkopolsce. Imię chyba sobie przyniosła faktem urodzenia 29 kwietnia, przy okazji wzięła je po matce. Rodzice pochodzili ze wsi Kaczanowo. Tam gospodarzyli ich rodzice i dziadowie. Tyle wiem! Kiedy i dlaczego przenieśli się do Gierałtowa (na ówczas zwanego: Laski).


Kasia miał 13 lat, kiedy 31 X 1889 r. osierocił ją ojciec. Marcin Zielonka dożył sędziwego, jak na XIX w., wieku: bez mała 70. lat (ur. 11 XI 1820 r.). Kiedy znalazła się w domu Antoniego i Franciszki z Pieczyńskich małżonków Grzybowskich nie wiem. W każdym bądź razie służyła w Targowej Górce (nieopodal Miłosławia) u moich prapradziadów! Najstarszy, żyjący syn Stanisław (ur. 1870)  uległ urokom cnej Katarzynki? Trudno powiedzieć, jak panna wyglądała. Nie zachowała się żadna jej fotografia z tego okresu. Czy przypominała którąś ze swych krewnych z fotografii z 1906, którą pozyskałem od nieznanego mi osobiście krewnego z tej linii (ta potęga Internetu!)? Na pewno zerkają z niej na mnie jej bracia i siostry (i tychże dzieci).
Poraj herb Grzybowskich
Stanisław (I) Grzybowski (1870-1934)
Musiało być coś niezwykłego w Katarzynie Zielonkównie, że za jej sprawą Stach zerwał więzi, które jego ród od XIV w. łączyły z Wielkopolską! Grzybowscy herbu Poraj byli potomkami Kresława z Kurozwęk, który osiadł w Grzybowie koło Wrześni. Proszę zwrócić uwagę na podobieństwo klejnotu rodowego z herbem tegoż miasta. Przypadek? 
Mariaż kawalera z chłopską córą? Niepodobna! Skandal! Mezalians! Prapradziad Antoni wydziedziczył starszego syna. W domu zostawali jeszcze Władysław-młodszy, Pelagia, Anna, Wiktoria. Po latach odnalazłem ich potomków, większość poznałem osobiście. Ale o tym innym razem.
Ślub odbył się 26 XI 1895 r. w... No właśnie - gdzie? Chyba jednak nie w Nekli, bo Zielonkowie mieli jakiś zatarg (?) z tamtejszym(-i?) proboszczem (-ami?). Służę urzędowym zapisem z USC (do wglądu zainteresowanym). A ten został wystawiony w Nekli (nr 39/1895). Kim byli świadkowie (Marcin Wysocki i Jan Zaporowski)? Nie wiem.
Jak szlachecki syn stał się stolarzem? "Podupadł" - rzekłby pewnie Kaźmierz Pawlak? Degradacja, jak nic. Bez obrazy dla tego szlachetnego fachu. Po opuszczeniu domu w Targowej Górce i Wielkopolski na jakiś czas zatrzymano się w mieście, które wtedy nazywało się Hohensalza, czyli Inowrocław. Tam w każdym bądź razie w 1900 r. urodził się ich najstarszy syn Franciszek. Imię odziedziczył po babce Grzybowskiej? Nie wierzę w takie zbiegi okoliczności, tym bardziej, że ona sama miała dziadka Franciszka Pieczyńskiego ze Środy Wielkopolskiej. Szukałem aktu urodzenia syna Piotra, ale do dziś nie znalazłem miejsca jego urodzenia. Nie ma go ani w Inowrocławiu, ani...

Ślub w Nekli (1906 r.) siostrzenicy Katarzyny Grzybowskiej
W 1907 r. rodzina osiadła w "kleine Berlin", w stadt Bromberg, czyli Bydgoszczy. Skąd taka dokładność? Skuteczna kwerenda w Archiwum Państwowym w Bydgoszczy, ul. Dworcowa 65! Przejrzałem "Adressbuch" za interesujące mnie lata (1905-1919). Znalazłem dwa interesujące mnie wpisy: w 1908 r. (strona 296) rodzina zamieszkała przy Schwedenbergerstrasse 87/88 (obecnie prawdopodobnie Podgórna?), a w 1910 r. (strona 301) przenieśli się na Neuhöferstrasse 4 (obecnie Nowodworska). Obie ulice znajdowały się w dzielnicy zwanej Szwederowo, gdzie zamieszkiwali wyłącznie Polacy! Nad Brdą urodzili się najmłodsi synowie: Maksymilian (w 1908 r.) i Stanisław-syn (w 1910 r.). 
Za kilkanaście dni przypadnie 100-lecie konsekracji kościoła pod wezwaniem Świętej Trójcy! Jak żaden inny wpisał się w historię miasta i... rodziny. Zdeklasowany wielkopolski szlachcic, który teraz parał się stolarką wykonywał ławki do tej świątyni. Tu później (1959 r.) brali ślub rodzice autora blogu, a on sam (1963 r.) został tu ochrzczony!
Chyba jednak stolarski fach nie dawał finansowego bezpieczeństwa sześcioosobowej rodzinie, skoro zdecydowano się na emigrację do Westfalii (?). A może sam Stanisław był mało zaradnym człowiekiem? Tyle tych domysłów. Faktem jest, że rodzina Grzybowskich zniknęła na długie lata. W "Adresach miasta Bydgoszczy" za rok 1922 (strona 272) już są z powrotem! Tym razem osiadli przy ul. Stawowej nr 11, tą dzielnicę dziś nazywamy Błoniem.
Katarzyna, Jadwiga i Danuta Grzybowskie
Katarzyna Grzybowska pierwsza z prawej
Chyba jednak kokosów "na saksach" nie zbili, bo wrócili bez Franka. On - jako najstarszy miał wrócić później. Pradziad chyba nie był człowiekiem zbyt zaradnym życiowo, skoro w latach 30-tych wyeksmitowano rodzinę do baraków przy ul. Dwernickiego! Potocznie nazywano ją "abisynią"! Mieszkali tam ludzie, którzy z jakiś względów nie wywiązywali się z umów najmu itp. To była po prostu bydgoska dzielnica biedy! Miano ją zlikwidować, a mieszkańców przeprowadzić do baraków, jakie powstawały (i istnieją po dziś!) przy ul. Smoleńskiej. Wybuch wojny uniemożliwił realizację tych planów.
W 1933 r. w kaplicy Polskiego Narodowego Kościoła Katolickiego przy pl. Poznańskim (?) wzięli ślub Stanisław (II) Grzybowski i Jadwiga z Maliszewskich. W tym samym czasie na ślubnym kobiercu stanął starszy brat Maksymilian z Klarą z Nowickich. Niespełna rok później Stanisław-ojciec zmarł w wieku 64 lat. Nie dożył urodzenia wnuczki, która przyszła na świat w grudniu 1934 r. Katarzyna z Zielonków Grzybowska została wdową. Z czego się utrzymywała? Na ile wspierali ją synowie Piotr, Maksymilian i Stanisław? Nie wiem. Najstraszliwsze nadchodziło -  w o j n a ! Która zmasakruje rodzinę!...

*      *      * 

W 1995 r. odnalazłem potomków sióstr mego pradziada Stanisława Grzybowskiego. Poznałem nawet sędziwe kuzynki dziadka. Okazało się, że owe rodzinne związki, które na nowo plotłem wcale nie zostały ostatecznie zerwane w 1895 r.! Zachwiała się znana mi rodzinna historia.Jedna z ciotek powiedziała: "Staś tu przyjeżdżał. Bywał u ciotki kowalskiej, odwiedzał naszego dziadka w Miłosławiu!". Rozłożyłem kopie kilku zdjęć: "Ten - pokazała bezbłędnie zdjęcie mego dziadka - Staszek! Tylko był młodszy". Tak, bo to była fotografia z początku lat 60-tych, ostatnia wykonana przed śmiercią (1962). Ustaliłem, że dziadek odwiedził rodową Wielkopolskę na początku lat 30-tych. Wtedy akurat ożenił się ze swoją Jadzią. Nie było czasu na rodzinne wojaże. Potem wybuchła wojna... 

 *      *      * 

Prababka Katarzyna z Zielonków Grzybowska zmarła nagle 10 września 1951 r. Zawał? Wylew? Miała 75. lat. Pozostały po niej trzy fotografie. Wszystkie je tu zamieszczam. Lubię tą, wykonaną na tle wiklinowego fotela. Z opowieści wiem, że była kobietą zasadniczą i dość surową. Niestety potomni zapomnieli o jej grobie. Zniknął bezpowrotnie. Ale jest pamięć, choć jednego prawnuka - mnie. Nikogo już nie interesuje los chłopskiej córy, która wywróciła dzieje rodu Grzybowskich do góry nogami! A Zielonkowie cały czas mieszkają w Gierłatowie. Od lat zbieram się na odwiedziny. Trochę to dziwne, bo bywam w Winnej Górze (Winnejgórze), odwiedzam Szlachcin, Miłosław, Neklę, Targową Górkę, Środę Wielkopolską, ba! byłem w rodowym Grzybowie. Gierłatowo czeka? Jestem to winny "matce Grzybowskich" - znaleźć się we wsi, w której wszystko się zaczęło.

14 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powoli otwieram kolejne karty... Historia jest bogata, choć przy opowieściach moich znajomych i uczniów jest nader skromna. Wiele o tym by można było napisać. Nie mogę jednak spożytkować wiedzy nabytej bez zgody ich "autorów". Jest skutek mego gadulstwa genealogicznego. Nie dalej, jak wczoraj usłyszałem od jednej z uczennic o jej tatrzańskich korzeniach, od drugiej od podolsko-wołyńskich korzeniach. Faktem jest, że moi przodkowie i krewni, skoligaceni z rodziną brali właściwie udział we wszystkich wydarzeniach historycznych poczynając od 1863 r. Ale mam też tropy z XVII i XVIII w. (o tych ostatnich napomknę prędzej czy później).

      Usuń
  2. hmmmm tak czytam i zagłębiam się w Pańską historię i tak sobie myślę (nie wiem czy się nie pomylę) że jeśli z takim przejęciem pisze o swoich przodkach z linii "Grzybowskich" i tak doszukuję się kto za Panem stoi na drzewie genealogicznym i dziwnym trochę dla mnie jest fakt że Pańskie nazwisko nie brzmi Grzybowski a Narocz? Jestem strasznie ciekaw jaka historia za tym stoi chyba że ja się w czymś pomyliłem analizując Pański wpis:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Panie Marku, Pańska dedukcja historyczna jest celna i prawidłowa. Dostałby Pan u mnie "6+"! Choć formalnie takiego stopnia nie ma. Nigdy nie napisałem, że moje nazwisko, to "Narocz". Mógłbym się wyłgać, że "Grzybowskim" mógł być dziadek "po kądzieli", ale tak nie jest. I nawet pisząc ten post chciałem "zrzucić maskę". Emocje jednak zdradzają "agenta"? No, ale skoro bydgoska "Gazeta Pomorska" polecała mój blog na łamach swego "Albumu bydgoskiego", to... Używam tego pseudonimu dość długo i znajomi wiedzą kim jest autor. Jak Pan pogrzebie w Internecie,idąc śladem choćby podobnej publikacji o prababce Katarzynie, będzie Pan w domu... Niech Pan dalej rozszyfrowuje. Będzie nagroda!

      Usuń
  3. Masz Alicjo rację Narocz, to jezioro na terenie dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego, ba! największe polskie jezioro w granicach II Rzeczypospolitej. Poznałem je w lipcu 1976 r., kiedy zwiedzałem rodzinną Wileńszczyznę jadąc z Mołodeczna do Łopoci!Nawet w teleturnieju prowadzonym przez red. T. Sznuka - ów musiał sprostować swój błąd dotyczący jeziora Narocz (rodzaj żeński). Nie mogąc być "Niemenem" - stałem się "Naroczem". Proszę dołączyć do poszukiwań i dedukcji pana Marka. Kto pierwszy? 50% trafności już jest. Podpowiem, że imię dziedziczę m. in. po jednym z moich prapradziadku. O którym też zapewne napiszę. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Narocz dziś znajduje się w granicach Republiki Białoruskiej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa opowied pro rodowod rodzinny. Zrobilem kopiju tutaj
    http://pl.rodovid.org/wk/Osoba:927810. Ciekawlju sie Pieczynskimi

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawa opowied pro rodowod rodzinny. Zrobilem kopiju tutaj
    http://pl.rodovid.org/wk/Osoba:927810. Ciekawlju sie Pieczynskimi

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam a czy jest ktoś w Poznaniu z linii Grzybowskich?
    Mojego dziadka rodzice to Stanisław i Stanisława Grzybowscy a dziadek Bogdan niestety już ś.p.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie znam żadnego przypadku, aby m ó j Grzybowski osiadł w Poznaniu. Mój pradziad (a jakże: Stanisław Grzybowski) osiadł w Bydgoszczy w 1907 r. i stąd moja linia. Z męskich potomków mego rodu powinni gdzieś żyć prapra- Tomasza Grzybowskiego (ur. w 1848 r. w Brzóstku parafia Zaniemyśl) i Władysława (ur. 1878 r. w Karólewie parafia Grodziszczko).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Witam..Mój dziadek Bronisław Grzybowski z Drohiczyna wywieziony na sybir...w 45..r na 14lat Wrócił za żoną Stanisławą z domu Siekierzyńska do Dobiegniewa ..Lubuskie jego ojciec czy dziad miał ponoc siedem żon...reszta rodziny gdzieś na mazurach..Gołdap..czy coś...czy istnieje jakieś pokrewieństwo...?

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam!
    Niestety - żadnego. Jak Autor (-ka) sam podaje: rodzina pochodziła z Drohiczyna. Umiłowane w sercu moim Kresy! Moi Grzybowscy, to tylko i od zawsze (tj. do 1895) Wielkopolska. Zresztą Autor (-ka) musi pamiętać, że w całej Rzeczypospolitej Obojga Narodów było bodaj dziewięć rodów o nazwisku "Grzybowscy". Odróżniamy ich np. po herbach. Moi, jak piszę powyżej, to Różycowie/Porajowie. Dla przykładu w Warszawie (tam gdzie plac Grzybowski) siedzieli Grzymalici-Grzybowscy. Można sobie na ulicy zrobić zdjęcie, ale bez związków historycznych. Oczywiście jest możliwość (patrz choćby los prawdziwego Mikołaja Skrzetuskiego - zbarażczyka 1649), że w dawnych wiekach wielkopolski Grzybowski poszedł tam, gdzie Dzikie Pola... Ale to wymagałoby bardzo starannej kwerendy archiwalnej.
    Pozdrawiam "Krewniaka(-czkę)" z Bydgoszczy, gdzie moi osiedli ok. 1907 r.

    OdpowiedzUsuń