poniedziałek, kwietnia 14, 2025
My english adventure - odcinek 23 - Kettering po raz ostatni...
"My english adventure" - dociera do ostatniego punktu pobytu w Kettering: cmentarza. "Zaraz, zaraz. Na cmentarzu już byliśmy!" - krztusi się swoim protestem niezadowolony Czytelnik. Tak, zgadza się, ale to będzie inny cmentarz. I zapewniam bardziej interesujący od tego, który zwiedzaliśmy na początku naszego dreptania po mieście hrabstwa Northamptonshire.
Tak, cmentarze to moja... słabość. Ale i ciekawość. Nie wiem skąd się bierze moje nimi fascynacja. Te angielskie mają swój specyficzny klimat. Nie wiem na czym on polega. chyba krótko pisząc: na odmienności od tego, co widzimy między Bugiem i Odrą, Bałtykiem i Tatrami.
Ujmuje mnie cisza, jaka na nich panuje, bez względu na wyznanie czy obrządek. Ja po prostu odpoczywam pośród mogiłami, jakkolwiek brzmi to dziwnie. Trudno mijać dziesiątki tablic i nie czytając czyje życie zamknęło się bezpowrotnie. Marność nad marnościami? - bez wątpienia. Kohelet wraca w takich chwilach. Brakuje tylko "Requiem" W. A. Mozarta.
Czas pochyla stare płyty. Nikt nie podnosi z upadku mogił, które bezlitośnie smagane czasem rozsypują się. Z prochu powstałeś w proch się obrócisz? - tu dociera z taka mocą, że nie trzeba słów. Wystarczy nasza zaduma. Czy potrzebna zmarłym? Nie wiem. Żywym - na pewno. Mi - na pewno.
Zawsze poruszają mogiły dzieci. Tu dodatkowo znajdowane... zabawki lub figurki. Spłowiałe, pozostawione wiele, wiele tygodni (a może lata) temu. Ostatni gest rozpaczy odwiedzających. dlaczego Ch. Chaplin albo konik na biegunach? Ile żalu w tych pozostawieniach?
To właśnie tu nasza peregrynacja zwróciła uwagę miejscowego... policjanta. Zapytał Macieja czy jesteśmy z lokalnej prasy. Widać to jednak rzadkość, że ktoś przekracza próg tego cmentarza i z takim zainteresowaniem mija kolejne groby, ba! robi zdjęcie za zdjęciem. Proszę wrócić do pierwszego kadru tego odcinka. Widać na nim ścięta kolumnę. Okazuje się, że to nie przypadek. W ten sposób symbolicznie informowano o śmierci młodej osoby. Taką ciekawostkę ujawnił tenże policjant, któremu zaimponowało, że polski nauczyciel historii interesuje się tym miejscem. Wskazał nam na kwaterę z czasów II wojny światowej.
Dobre pół godziny zajęło nam zwiedzenie tego cmentarza. Orsi z nami nie poszła. Maciej delikatnie naciskał, abym darował sobie kolejne pochylanie się nad krzyżem, płytą czy innym epitafium. Moje tylko jeszcze jeden zamieniało się w... kolejne -naście? I tu spotykam cmentarne anioły i damy żałobne!
Jak nie ulegać magiczności takich miejsc? Ja im oprzeć się nie potrafię. Dlatego piszę o nich szczególnie w czas listopadowej zadumy. Tu tylko ślad, że w ogóle byłem i widziałem. I nie było (i nie jest) mi obojętne.
Opuszczamy cmentarz. Żegnamy Kettering. Kolejna podróż w podróżowaniu po Wielkiej Brytanii dobiegała końca. Wracamy do Corby, aby następnego dnia ruszyć w dalszą drogę i odwiedzić Leicester. Na to jednak trzeba poczekać do odcinka nr 24. A ten już wkrótce. Zapewniam. Dodam tylko: powoli zbliżamy się do końca mego tu wspominania tego wyjątkowego dla mnie advenczerowania.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.