piątek, listopada 01, 2024
Nekropolie - wizyta 43 - Cmentarz Starofarny w Bydgoszczy
"Po alejkach cmentarza snuły się cmentarne smutki" - to nie byle z kogo cytat. To z pana Jeremiego Przybory (1915-2004). Nie dość na tym: dotyczy dokładnie cmentarza, na który teraz wracamy. Cmentarz Starofarny w Bydgoszczy, przy ulicy Grunwaldzkiej. Tak, byliśmy na nim w odcinku 18 tego cyklu, tj. dnia 9 listopada 2016 r. Aż dziw, że od tej pory n i c z e g o innego nie napisałem o najstarszej bydgoskiej nekropoli. Bo przecież od tamtego roku kilkakrotnie byłem, odwiedzałem, fotografowałem.
Mogiła jeńców francuskich z wojny francusko-pruskiej (1870/71)
Skąd pan Jeremi Przybora na bydgoskim cmentarzu? W ponurym okresie stanu wojennego ekshumował swoją Mamę, która tu została pochowana. Czytelnik wydanego jakiś czas temu zbioru "Wraz czyli bez" [1], czytając tekst "Hotel Pod Orłem" nawet nie ma szans, aby skojarzyć, że "podróż do B.", to była podróż do Bydgoszczy. Nie wierzę, aby miasto nad Brdą było jedynym w Polsce z hotelem o tak wzniosłej nazwie. Chcę uspokoić ewentualnych Czytelników: takiego koszmarno-horrorowego przyjęcia już nie uświadczą. Miasto nie jest mroczne, mdłe światła na pewno nie oświetlają ul. Dworcowej i nie grozi nikomu mglista maź, a hotel trudno nazwać więzieniem, w którym cerber łypie na gościa pogardliwym wzrokiem.
O ile ktoś z Dworca Głównego PKP zamierza udać się na Cmentarz Satrofarny, to może to zrobić. Przy okazji pozna ceglany, łukowy most kolejowy, który służy komunikacji od 1851 r.! To jedna z atrakcji na skalę nieomal polską, bo to jeden z najstarszych zachowanych takich obiektów. Potem może m. in. Jasną i Graniczną dojść do ul. Grunwaldzkiej. I jest się na miejscu. Przypominam, że niestety na początku lat 70-tych XX w. Cmentarz padł ofiarą skutków przebudowy ulicy, przy której powstał. Pas ruchu przy bramie i murze (oba są rekonstrukcją starych, rozebranych oryginałów) biegnie po dawnych mogiłach. Nieliczne zostały ekshumowane.
"Zawsze na cmentarzu najtrudniej mi myśleć o pochowanych tu bliskich" - dorzucam tu kolejne zdanie ze wspomnień pana Jeremiego Przybory. Jest tu wiele mogił, które powinny nami poruszyć. Ich stan, ich wiek, poziom zaniedbania przygnębia. Nie winię nikogo. Słyszy się głosy, że nie dbają, że nie pamiętają! To oburzenie nie zawsze musi być zgodne z tym, jakimi jesteśmy ludźmi. Czas robi swoje. Rodziny wymierają, ludzie rozpraszają się po świecie, pamięć kolejnych pokoleń nie ma w sobie tego żaru, aby odwiedzić grób szanownego przodka. Moi przodkowie na Kresach (tych wileńskich, np. Glinne, Horodyszcze) też raczej mnie się tam nie doczekają. Nie inaczej jest i tu w Bydgoszczy.
Smutne, opuszczone groby, którym czas wyznaczył zagładę nie obronią się przed idiotycznym wyrokiem kasacji po iluś tam latach opłacenia mogiły. Nie wiem komu przeszkadza taki widok. Nie wiem jaki jest sens w ogóle zostawiać po sobie groby. Dzieci, wnuki? Ale dalej, ale później? No, chyba, że ktoś wykona moc roboty genealogiczno-pamięciowej, że kolejni potomkowie stawać będą w każda rocznicę z nami związaną nad mogiłą. Nie wierzę w to! Kiedyś ten krąg pamięci i więzi bezpowrotnie urwie się - i tyle będzie po nas! Rozbiorą pomnik, przekopią miejsce (bo przecież nikt nie przeniesie do wspólnej mogiły doczesnych pozostałości po nas) i pochowają nowego kogoś kto dla nas ani brat, ani swat, ani kuzyn siódmego czy dziewiątego stopnia.
Bohaterowi wielkiej historii...
Czas potrafi sobie tez zakpić nawet na taki miejscu, jak cmentarz! Niewiele zachowało się grobów niemieckich katolików. Nie wspominam o dawnym cmentarzu ewangelickim przy ul. Jagiellońskiej. Przy okazji jednak warto dotknąć i tak wrażliwej i drażliwej kwestii. Wiem, poruszałem ją przy różnych okazjach tego cyklu. Ale jedna z tablic odpadła ujawniła... dawny proceder! Miejscowi kamieniarze traktowali opuszczone cmentarze ewangelickie jako źródło pozyskiwania kamienia, płyt, figur, krzyży. Już kiedyś o tym też pisałem. Tu doskonale widać, jak niemiecka płyta raz jeszcze użyta odbiła się w cemencie! Proszę wysilić wzrok i odczytać komu pierwotnie kute były gotyckie napisy. Tak, Ignatz Sulkowski ur. 1 lutego 1841, zm. 11 grudnia 1879 r. Napis górny głosił: "HIER RUTH IN GOTT UNSERE LIEBER GUTER VATER".
Najstarsze zachowane tu groby pochodzą z połowy XIX w. Ogrom zniszczeń można poznać czytając choćby zapis z Wikipedii [2] Taka cena postępu i rozwoju komunikacyjnego miasta? A my sie dziwimy, że giną polskie cmentarze np. na Białorusi? O swoich przewinach wolimy nie pamiętać i łatwiej nam je sobie wytłumaczyć. Poprzednie o tym cmentarzu pisanie poświęciłem medalionom, czyli zdjęciom wykonanym na porcelanie. O dziwo nie utrwaliłem tych, które tu zamieszczam. Na obu nastoletnie bydgoszczanki, lat 16-tu.
Kiedyś odwiedzałem to miejsce z moimi uczniami (jeszcze za komuny), aby pokazać im miejsca spoczynku m. in. jeńców francuskich z wojny 1870 roku, Teofila Magdzińskiego, dra Emila Warmińskiego. Kilka lat temu szukałem grobu jednej z żon mego stryja Romana. Tym razem chciałem być przy miejscu spoczynku aktora, filantropa pana Leonarda Pietraszaka (1936-2023). Odnalazłem.
Nie ma takiej możliwości, abym zamieścił tu każdy kadr, jakie wykonałem w lutym tego roku. Bo każde wejście pomiędzy te groby, to dziesiątki kolejnych zdjęć! Trzy hektary powierzchni to nie jest jakiś przeogromny areał. Pewnie jeszcze wrócę do tego miejsca. Napiszę to i owo w innym czasie, za lat kilka, jeśli w ogóle będzie tu pisanie i jeśli w ogóle ja będę, bo to co mi przypadło się we wrześniu uświadomiło mi, jak niewiele brakuje, aby być czasem przeszłym dokonanym i ewentualnie tematem peregrynacji kogoś innego po bydgoskich cmentarzach. "O! to chyba mój belfer!" - ktoś kiedyś przeczyta nagrobek z moim imieniem i nazwiskiem, latami życia.
"Przysiadłem na skraju pobliskiego nagrobka i czekałem. Ale zamiast szczątków mamy ukazała mi się ona nagle w całej okazałości swoich czterdziestu lat, taka, jaka pamiętam z dni najdawniejszych" - wspominał pan Jeremi. Nie znam dokładnego miejsca pochówku pani Jadwigi Antoniny z d. Kozłowskich (1879–1961). Nie wiem na skraju jakiego nagrobka przysiadł i czekał aż grabarz wykona swą pracę. Po co zawracać sobie głowę takimi rozważaniami? - słyszę głos sprzeciwu. No, już taki jestem.
"...w ślad za nią z otwartego łona ziemi wyłaniać się zaczęły postacie bliskich, przyjaciół, znajomych, którzy w niej spoczywali. Rozchodzili się promieniście we wszystkich kierunkach, mieszając się z mgłą, zmierzchem i niknąc w perspektywie alejek. Szli raz jeszcze, i już po raz ostatni, zająć swe miejsca w krajobrazie moich wspomnień" - takie odczucia robią na mnie wrażenie. Trąca lekko makabrą? Kto z nas nie chciałby raz jeszcze spotkać zacnego zmarłego i zamienić z nim choć kilka zdań. Wyobraźnie włącza się. Nie wierzę, że tak nie jest. A określenie "krajobraz moich wspomnień" kapitalnie nadaje się jako tytuł swojego opisywania przeszłości.
Czuję słabość do tej nekropolii. I ze względu na historyczność miejsca, i ze względu związanych własnych tu wspomnień. Nie, nie stałem nad cmentarnym dołem nikogo z sobie bliskich. To dla mnie ważny punkt na mapie historycznej Bydgoszczy. Nie wyobrażam sobie, aby nie zawieźć to jeszcze kiedyś mojej młodzieży. Kiedy? Nie wiem. Czas powoli zbliża mnie do emerytury. Może już nigdy?...
[1] Przybora J., Wraz czyli bez, wyboru dokonał M. Rusinek, Wydawnictwo Znak, Kraków 2022, s. 91-103
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Cmentarz_Starofarny_w_Bydgoszczy [data dostępu 4 III 2024]
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.