środa, lutego 28, 2024

Przeczytania - 490 - Joanna Nojszewska "Kobiety, które śpiewały Młynarskiego" (Wydawnictwo Marginesy)

No, to mamy kolejną książkę, której bohaterem nr 1 jest pan Wojciech Młynarski (1941-2017). Kolejną, bo na tym blogu to druga pozycja wspomnieniowa. Pierwszą był "Mistrz absolutnie..." autorstwa Katarzyny Skrzydłowskiej-Kalukin, jaką przed laty wydało wydawnictwo Czerwone i Czarne. Nie dość na tym jeśli ktoś świeżo odwiedzający ten blog wrzuci do wyszukiwarki hasło "Młynarski" szybko zorientuje się, jak bardzo ważna to twórczość dla prowadzącego to, co tu wypisane. Muszę to chyba raz jeszcze napisać, ale mam wielką satysfakcję, kiedy mój starszy wnuk Jerzyk (rocznik 2013) prosi: "Dziadku, włącz pannę Krysię". No i włączam, i sycę słuch "Jesteśmy na wczasach...". "Absolutnie" - dorzuca Jerzyk. Cieszy mnie, że wrzucana mimochodem płyta jednak znalazła przystań w słyszeniu dorastającego młodego człowieka. I jeśli pójdzie dalej w świat z tymi klimatami, to jako dziadek będę naprawdę dumny. Absolutnie!
Na ten nowy 2024 r. Wydawnictwo Marginesy podsuwa nam książkę pani Joanny Nojszewskiej, pt. "Kobiety, które śpiewały Młynarskiego". Autorce udało się namówić na wspomnienia dwanaście artystek, aktorek, które wykonywały piosenki mistrza Wojciecha. Warto zaznaczyć, że nie wszyscy, z którymi spotkała się Autorka zgodzili się na upublicznienie swoich zapamiętań o jednym z najważniejszych tekściarzy drugiej połowy XX w. i początków XXI w. Piszę "tekściarz", bo tak sam o sobie mówił pan Wojciech Młynarski. Od razu dorzucę: mamy przed sobą przeszło dwieście stron wspominania. I są to wszystko indywidualności artystyczne wysokiego poziomu. Że nie każdej z Pan słuchamy i podziwiamy? Nic to. Zapewne lektura sprawi, że naprawimy to i owo: znajdziemy wykonania, raz jeszcze przesłuchamy i dojdziemy może do nowych wniosków. to jeden z walorów książki, którą dla nas napisała pani Joanna Nojszewska.

Ewa Wiśniewska:
  • Wojtek miał wybitną energię i dominował całe towarzystwo, ale można go było słuchać i jeść łyżkami.
  • Cenię też jego tłumaczenia z francuskiego, wieczór w Ateneum poświęcony piosence Brela. I nasz Hemar, którego sobie ukochaliśmy, a do którego Wojtek mnie ściągnął zupełnie inną piosenkę. 
  • Nieraz zdarzało się, że gdy był w gorszych momentach, dzwonił o trzeciej w nocy, żeby ogłosić, że powstał nowy tekst. I chciał rozmawiać. A ja? Cóż, starałam się potakiwać, nie podtrzymywać rozmowy, bo o tej porze byłam raczej niesprawna umysłowo.
     
Magdalena Zawadzka:
  • Bo nawet jeśli wezmę jego teksty z lat sześćdziesiątych, siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i tak dalej - do monumentu, kiedy przestał pisać, bo odszedł do innego świata... - to okazują się prorocze. Można je dopasować do każdej epoki. A to znaczy, że Wojtek trafił bezbłędnie swoim "laserem" w problemy Polaków.
  • Wojtek nigdy nie gwiazdorzył. Był absolutnie najnormalniejszym w świecie kolegą. Bez fochów, bez wymyślnych wymagań. Wiedział swoje: że wyjdzie, zaśpiewa i zbierze kolosalne brawa.
  • Wojtek był ostatnim postromantykiem. Człowiekiem prawym, o zdecydowanych poglądach, z którymi się nie krył. Jego pisanie to przecież był rodzaj odwagi. Świetnie wychowany!
     
Halina Kunicka:
  • Wojtek to nie jest taki sobie kolega, któremu zdarza się napisać jeden czy drugi tekścik, tylko że to wielki twórca i geniusz. Patos? Tak, zdaję sobie z tego sprawę. I Wojtek bardzo by tego nie lubił, bo patos i egzaltacja były mu obce.
  • Widział. Więcej niż my wszyscy. I potrafił to przekazać słowem, a właściwie Słowem przez duże S. Bo Wojciech Młynarski i Słowo to jest coś jednoznacznego.
  • Nie zdarzyło mi się słyszeć u Wojtka tekstu, którym by robił komuś krzywdę. Absolutnie! Dla żartu niejednokrotnie bardzo był zabawny i różnie oceniał ludzi. Jednak nigdy nie było w tym takiej ohydnej złośliwości, która daje radość jej autorowi, nie słuchaczom. On tego nie miał i to było cudowne.
     
„Książka napisana dla tych, którzy jeszcze nie stracili nadziei, że tekst piosenki może powstawać w wyniku sprzęgnięcia takich czynników jak oczytanie, talent literacki, dobry smak i wiara w szlachetne ideały, że interpretacja to nie to samo co wykon, że dominacja głupawki nad inteligencją, nie tylko w piosence, to tylko okres przejściowy i że ziarno, które zasiał Wojciech Młynarski, wyda kiedyś plon w postaci nowej fali młodych artystów, którzy najpierw poczytają sporo dobrej literatury, a dopiero potem zaczną zadziwiać świat swoją oryginalną, niebanalną  twórczością. Czytałem z radością i nadzieją, czego i Państwu życzę” - to opinia pana Włodzimierza Korcza (rocznik 1943). Znajdziemy ją na skrzydle okładki, obok wypowiedzi pani Agaty Młynarskiej (rocznik 1965).
 
Joanna Szczepkowska:
  • ...Wojtek, przez to, że taki elastyczny, potrafił się zmieścić w stylu estradowym. Dlatego był lubiany. Nigdy nie zdarzyło mi się słyszeć, żeby ktoś mówił o nim inaczej niż z miłością czy sympatią. Nigdy!
  • Nasze z Wojtkiem domy rodzinne można porównać. Ja jestem wnuczką Jana Parandowskiego, wychowywałam się w klimatach inteligenckich, bliskich literaturze. Więc znam smak takich truskawek w Milanówku. I bardzo go lubię.
  • Myślał szybko, był czujny na słowo.
     
Ewa Bem:
  • ...Wojtek darował mi taką masę swojego talentu, że wszystko, co mówił, było nadzwyczajne.
  • Pamięć miał nieprawdopodobną, leciał z głowy. W takich chwilach byłam troszeczkę zdezorientowana.
  • ...każde słowo w jego piosenkach [...] ważyło tonę i każde musiało wybrzmieć. On miał nawet taki zwyczaj, lekka manierę - wyciągał końcówki. Może nie oczekiwał tego samego od wykonawcy, ale na pewno spodziewał się w tym aspekcie, nazwijmy to, higieny. I muszę powiedzieć, że mnie zawsze za dykcję chwalił.
     
Alicja Majewska:
  • Często śpiewałam przy Wojtku, ale nigdy w moim domu. Kontakt z nim był przez Włodka [2]. Ja w Wojtka patrzyłam jak w obrazek, z lekką bojaźnią, trochę się go krepowałam. Zresztą Włodek, gdyby tylko był pobożniejszy, toby się pewnie żegnał przed spotkaniem z Wojtkiem.
  • Nie mogę się pochwalić tym, że chodziłam z nim na kawki, że się odwiedzaliśmy, spędzaliśmy czas. Nie. Zasługa talentu Wojtka w moim życiu zawodowym jest nie do przecenienia. Można powiedzieć, że jest "współrodzicem" mojego sukcesu.
  • Kiedyś po rewelacyjnym recitalu Wojtka w Ateneum wahałam się, czy pójść za kulisy mu pogratulować. Bo przecież on wie, że jest świetny, najlepszy - cóż tam parę moich słów? Ale poszłam, wyraziłam zachwyt. A on bardzo się ucieszył. Dotarło do mnie wtedy, że nawet najwięksi potrzebują potwierdzenia swojej wartości...
     
Czego oczekujemy od książek takich, jak "Kobiety, które śpiewały Młynarskiego"? Że ktoś odsłoni nam rąbek z życia wybitnego autora piosenek, które słuchała polska publika, które podśpiewywała i dalej to czyni. Często myślimy i mówimy Młynarskim! Zapewne moje pokolenie (rocznik 1963) częściej, niż te następne. Nie wiem jak długo będzie żyła ta twórczość, ale że mamy do czynienia z poezją najwyższych lotów, co do tego wątpliwości mieć nie można. No, chyba, że ktoś wyjątkowo uodpornił się na język, kulturę słowa, subtelna puentę, literacką kindersztubę.  Cham, prostak, żłób - jakby cytować innego klasyka na pewno nie będzie ani słuchał, ani rozważał, co dawała ta poezja, z czym możemy iść ku przyszłości. Kiedy włącza się telewizor i słucha jakim językiem władają ci, co zasiadają na Wiejskiej 4/6/8, to dopada nas, że bez Młynarskiego ani rusz!
 
Danuta Błażejczyk:
  • Panowie [3] co chwilę wpuszczali się nawzajem w maliny, a ja byłam szczęśliwa, że mogę w takich chwilach uczestniczyć. Wojtek miał w oczach jakiś taki sztubacki blask, który sygnalizował, że zaraz coś zmaluje i że to będzie fajne, inteligentne.
Joanna Kurowska:
  • ...Młynarski nie kierował się nepotyzmem. Dla niego liczył się talent. Nie obsadzał artystów po kiju, mieczu, braterstwie, po znajomych królika. Nigdy. Choćbym nie wiadomo kim był, jakby zobaczył, że nie mam talentu, toby mnie nie zatrudnił.
  • Wiadomo - Wojtek nie był wokalistą, raczej melorecytował. ale tak, że nagle zobaczyłam, na czym polega geniusz.
  • Nauczył mnie ważnej rzeczy, za którą jestem wdzięczna i której sie trzymam. Mówił, że jeżeli zaczyna się coś opowiadać, niech to będzie po coś. Wypowiedź musi mieć rozpoczęcie i pointę. Jak nie ma - siedź i tajemniczo milcz. Wtedy jesteś bardziej interesująca, niż kiedy "mlamkasz" dla "mlamkania".
     
Katarzyna Żak:
  • Bywało, że krzyczał, że coś robimy nie tak, że potrzebne są inne środki. Ale nie upokarzał aktorów - i to w nim ceniłam. Kazał nam szukać w tych piosenkach swoich historii. Nie pokazywał jak. Rzucał wędki. Jak ktoś potrafił, wyciągał rybę.
  • Wydaje mi się, że trudno mu było pogodzić się z tym, jak obniżył się poziom artystycznych tekstów literackich piosenek.
  • Piosenki Wojtka to moja wielka miłość. I śpiewanie to moja miłość. ale i stres, nie mogę się od niego odciąć. Boję się, ale z drugiej strony nie wyobrażam sobie bez tego wszystkiego życia.
     
Czy po przeczytaniu "Kobiet..." będziemy zadowoleni, że zaufaliśmy Autorce i Wydawnictwu? Bez dwóch zdań:  t a k ! Cennym dopełnieniem narracji są tzw. "Interludia". Zerkamy do wszech-wiedzy komputerowej i jeśli chodzi o muzykę stoi tam napisane: "...wstawka instrumentalna, szczególnie w muzyce organowej, krótki utwór między wersetami psalmu" [4]. No i mamy tych wstawek kilka cennych, aby sprawdzić kim naprawdę była panna Krysia z turnusu trzeciego, posiwiała Bożena czy urokliwa wiolonczelistka. Moim zdaniem doskonałe zaspokojenie naszej niewiedzy. A jeśli anegdota zda się nam znana, odkurzana dla potrzeb tego pisania, to też dobrze. Warto, co dobre utrwalać w sobie. A nie czarujmy się: dorastają tacy, którzy po prostu tego nie wiedzą, ba! książka pani J. Nojszewskiej może być pierwszą, która wprowadza czytelnika w świat prywatności Artysty.
 
Joanna Trzepiecińska:
  • Fantastycznie opowiadał anegdoty. Finezyjna pointa to był jego znak rozpoznawczy. Szkoda, że to nie zostało nagrane, spisane, zapamiętane. Był niezwykłe atrakcyjny towarzysko.
  • Miał świetny gust. We wszystkim, co dobierał, był sznyt i ujmujące wyczucie stylu. Był to jeden z najlepiej ubranych mężczyzn, jakich znałam. Świetnie wyglądał i w słynnej zielonej kurtce, i w smokingu.
  • Wydaje mi się, że miał taka naturę, która kazała mu się za czymś kryć. nie był wylewny. [...] Mam wrażenie, że emocjonalna otwartość nie była dla niego łatwa.
     
Małgorzata Kożuchowska:
  • Odbieram telefon. "Kłaniam się Wojciech Młynarski". Ja - szok! Czy to jakiś żarcik? Program Mamy cię? Do mnie dzwoni Wojciech Młynarski? Do mnie?! Stanęłam na baczność.
  • Pamiętam Młynarskiego z opolskich festiwali, z jedną ręką w kieszeni i z takim półuśmiechem. Kiedy byłam już dorosła, dostrzegłam, że on był swego rodzaju kontynuatorem formy Kabaretu Starszych Panów..
  • Myślę, że Młynarski też to miał, w sensie energii - nie starzał się. Że go to życie nie dociążało.
     
Stanisława Celińska:
  • Wojtek lubił dawać te recepty. Wiadomo, smuteczek jest. Jak u Norwida - ta nić czarna się przędzie. ale można powiedzieć: już stop, szczęście, spłyń na ziemię. Zahamował złą passę.
  • Wojtuś bardzo we mnie wierzył. Ale czasami przesadzał.
  • On w swoich utworach nie chciał zmieniać ani pół słowa.
     
Rozmowy, które przeprowadziła dla nas Autorka, to spacer po życiu pana Wojciecha Młynarskiego, ale i czasach, w których żył. Tego świata już nie ma! Został w pamięci tych, którzy mieli to szczęście znaleźć się obok. Nie ma przecież wielu z artystów, których nazwiska tu padają. Chciałbym wierzyć, że może dzięki tym wspomnieniom ożywają nie tylko w naszych wspomnieniach (związanych z odgrywaną artystyczną rolą czy przeczytaną książką). Smutne by to było, gdyby po zamknięciu tych blisko trzystu stron ktoś taki jak Kalina Jędrusik, Irena Kwiatkowska, Stanisław Dygat, Gustaw Holoubek, Edward Dziewoński, Lucjan Kydryński, Wiesław Michnikowski czy Jan Kobuszewski, to były wygaszone na amen gwiazdy. Bo to były Gwiazdy! Przez największe "G". Nie sezonowe, nie z byle serialiku czy politycznej burdy. Jeśli mamy zaległości (czytaj: braki), to włączmy Internet, zerknijmy do YT. Takie wskazania też padną w czytaniu tej książki. Nie będę czarował, że wiem o każdej piosence czy występie (np. Ewa Bem). Też podpatrywałem. Nie musiałem sprawdzać kim była pani Krystyna Konarska (1941-2021), ale to tylko dlatego, że słuchając m. in. W. Młynarskiego odkryłem jej wykonania.
Pozwoliłem sobie wpleść w moją narrację opinie każdej z kobiet, które śpiewały Młynarskiego. Nie ukrywam, że znam wszystkie te wykonania. Tym bardziej dosłuchiwałem ich. Kolejna wartość dodana. I za to cenię takie książki. Wciąż pchają ku czynom! Chciałbym wierzyć, że kolejne pokolenie ruszy śladami tej niezwykłej twórczości, jaką tworzył pan Wojciech Młynarski. Naprawdę jestem zdania, że kultura polska z tą śmiercią poniosła niepowetowaną stratę. Nie wierzę, aby ktoś taki, jak On mógł jeszcze zaistnieć. Smutne? Na pewno. Bo pośród twórców i wykonawców pan Wojciech Młynarski był zjawiskiem wyjątkowym i szczególnym. Przypomnę tylko, że pierwszy wiersz w "Spotkaniach z Pegazem", cyklu jaki się tu ukazuje, należał do pana Wojciecha.  Nie dość na tym: 26 marca zapraszam na III Dzień Wojciecha Młynarskiego! Będzie okazja spotkać się z tą niezwykłą poezją. I ja też często myślę i mówię Młynarskim! Kiedy wiele lat temu pisałem tekst "Sen, miłość i matura" (kilka fragmentów jest też na tym blogu), to zacząłem go cytując pana Wojciecha Młynarskiego:
 
Poprzez życia rwące fale
człowiek tłucze się jak łajba, 
z wierzchu bywa - wcale, wcale 
ale w środku - taka szajba! [5]
 
[1] Mistrz. Absolutnie. O Wojciechu Młynarskim opowiadają Artur Andrus, Jerzy Bralczyk, Krzysztof Daukszewicz, Michał Ogórek, Irena Santor i inni, zebrała Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, Czarne i Czerwone, Warszawa 2017
[2] Włodzimierz Korcz
[3] Wojciech Młynarski, Wiesław Michnikowski, Jerzy Derfel
[4] https://pl.wikipedia.org/wiki/Interludium [data dostępu 26 I 2024]
[5] Młynarski W., Róbmy swoje, Iskry, Warszawa 1985, s. 40

Brak komentarzy: