środa, kwietnia 12, 2023

Przeczytania (469) Alexander Mikaberidze "Wojny napoleońskie. Historia globalna" tom 1 (Dom Wydawniczy Rebis)

"Długo oczekiwana i niezwykle potrzebna prawdziwie globalna historia wojen z lat 1789–1815. Otwiera nowe perspektywy, pozwalając zrozumieć ten punkt zwrotny światowej historii. Lektura obowiązkowa dla wszystkich studiujących ów okres" - to opinia M. S. Neiberga, którą znajdziemy na skrzydle okładki książki, której autorem jest Alexander Mikaberidze, pt. "Wojny napoleońskie. Historia globalna" tom 1. O wydanie zadbał Dom Wydawniczy Rebis, a na język polski przetłumaczył Tomasz Fiedorek. Nie oczekiwałem tej pozycji. Jest dla mnie zaskoczeniem. Za jednym zamachem przyznaję się, że nie znałem do teraz Autora. Cytuję biogram: "...to znany na całym świecie ekspert od epoki napoleońskiej i profesor historii europejskiej na Uniwersytecie Stanowym Luizjany, gdzie jest również dyrektorem James Smith Noel Collection. Polscy czytelnicy znają jego książki Bitwa pod Borodino 1812. Napoleon w walce z Kutuzowem oraz Bitwa nad Berezyną 1812. Wielka ucieczka Napoleona, którą uznano w Polsce za najlepszą książkę napoleońską roku 2019 (nagroda Złotej Pszczoły)". Zatem jestem dyletant, historyczny laik? No, nie mnożyłbym tych urągających epitetów.
Pozwolę sobie czuć się, jak jeden z moich ukochanych bohaterów "Lalki" B. Prusa, pan Ignacy Rzecki i stawiać się w rzędzie bonapartystów i romantyków. Zerkają na mnie figurki tak uwielbianego Cesarza, co kochanego Wieszcza, któren to wzdychał: "O! roku ów...". Półka napoleońska zapełniona książkami m. in. polskich tuzów: M. Kukiela, Sz. Askenazego, J. Skowronka, A. Zahorskiego, R. Bieleckiego. To moje pokolenie zaliczam do ostatniego, na które wywarli wpływ swoją historyczną publicystyką m. in. M. Brandysa, S. Szenic, W. Łysiak czy powieściopisarz W. Gąsiorowski. Zatem nie jestem kolejnym przypadkiem, który chwyta książkę, aby zaistnieć, aby udowodnić, że się interesuję. I w tym pokoju, i miejscu pracy spogląda na mnie z portretu ukochany książę-wódz. Nawet Targowa Górka jest mi bardzo bliska, jak dla nielicznych to miejsce tylko odejścia gen. Antoniego Amilkara Kosińskiego. A dla mnie? Kilka dekad życia moich przodków, krewnych, narodzin, zgonów. Wśród absolwentów tamtejszej szkoły powszechnej znaleźć można mego pradziada Stanisława (1870-1934). Po co ja dmę w te dudy? Aby podkreślić, że to nie przypadek, że naprawdę mam w sobie ducha epoki. Starczy też rozejrzeć się po moim blogu, który prowadzę od przeszło X lat, aby natrafić na bohaterów wojen napoleońskich. A ostatniego słowa jeszcze nie napisałem.
Trudno mi się będzie ustosunkować do pracy Alexandra Mikaberidze, skoro to takiej światowej sławy znawca epoki. Co ja tam wiem? Nie byłem na żadnym polu bitwy napoleońskiej, choć Targowa Górka i Winna Góra czy Poznań bardzo często były na drodze moich familijno-historycznych peregrynacji. Wiele zaległości. Przeczytanie wielu książek - też nie predysponuje mnie do wystawiania cenzurek. Tym bardziej przytoczę pozostałe opinie, jakie możemy znaleźć na skrzydłach okładki. Nie czarujmy się: mogą one skutecznie zachwycić nas i sprawić, że tom 1 "Wojen napoleońskich" stanie choćby przy biografiach Cesarza, jego marszałków czy wojennych adwersarzy. To będzie pierwsze z Autora cytowanie: "Półki każdej przyzwoitej biblioteki wręcz uginają się pod ciężarem dzieł poświęconych wojnom napoleońskim". Nie ukrywam, że już przebieram nogami, wiedząc, że wkrótce w księgarniach ukaże się tom 2 książki, która jest bohaterem tego "Przeczytania".
Zatem owe opinie, zachęcacze dla czytelników.
  • O wiele głębsza i obszerniejsza niż jakakolwiek dotychczasowa historia wojen napoleońskich. Prawdziwy majstersztyk - A. Roberts.
  • Profesor Mikaberidze potwierdza, że jest jednym z najwybitniejszych współczesnych badaczy epoki napoleońskiej. Nikt nie będzie mógł studiować czasów Napoleona bez sięgnięcia po tę globalną historię - Th. Lentz.
  • Wyjątkowe dzieło naukowe. Pomimo objętości, zakresu i szczegółowości narracja nigdy nie słabnie. Trudno oczekiwać, by ktoś lepiej opisał tę historię - L. Freedman.
  • Wciągająca i autorytatywna - B. Simms.
  • Historia wojen napoleońskich dla XXI wieku -  A. Forrest.
  • Przejrzysta, dokładna, oparta na najnowszych badaniach, wzbogacona szczegółami historia wojen napoleońskich. Znajdziesz tu zarówno opis bitwy pod Austerlitz, jak i informację, ile koni stracił Napoleon w kampanii rosyjskiej - David A. Bell.
     
Moje węszenie po "Wojnach napoleońskich" zacząłem od... ikonografii. Znowu?! - zirytowałem pewnego pana. Nie znajdziemy tu Napoleona w apoteozie! Okładka? Owszem! Dostało się nam po oczach wyjętym z dzieła wielkiego Jacques-Louisa Davida, pt. Bonaparte franchissant le Grand-Saint-Bernard. Później spotkamy Cesarza na trzech reprodukowanych grafikach, obrazie: kapitulacji Madrytu, spotkania na Niemnie z carem Aleksandrem I i wkroczenie do Berlina. Żadnego indywidualnego portretu, jakimi przypomniano wizerunki np. cesarza Franciszka I (II), króla Fryderyka Wilhelma III czy króla Karola IV z rodziną. Widać ważniejsi byli Selim III czy Fath-Ali. Gdyby to ode mnie zależało, to na pewno zamieściłbym obraz Horatio Nelsona niż Richarda Colley Wellesleya, 1. markiza Wellesleya (prywatnie starszy brat Arthura, którego na pewno nie zabraknie). Tym bardziej, że podziwiać nam przychodzi czarno-białą wersję obrazu Clarksona Stanfielda "Bitwa pod Trafalgarem". Czepiam się? Po prostu wyrażam swoją opinię. Zachodzę zawsze w podobnych chwilach w głowę, czy to wybór polskiego wydawnictwa czy przeniesienie wysiłku oryginalnego wydania.
Moje węszenie po "Wojnach napoleońskich" nie mogło się obyć bez poszukiwania polskich odniesień. Kogo tu z naszych znajdziemy? Po przewertowaniu indeksu osobowego, podaję zgodnie z alfabetem: T. Kościuszko, A. Madaliński, Józef Poniatowski, Stanisław August Poniatowski, Stanisław II August. Żart? Może Józef Sułkowski lub Józef Zajączek lub J. H. Dąbrowski? - przeciera ten i ów oczy. Bez szans! J e d e n  książę Józef! I kropka! Kolejny zimny kubeł wody na rozpalone i roznamiętnione głowy? Nic na to nie poradzę. Na pewno nie ostudzi to mego zapału wobec osoby Cesarza. Jest kilka wzmianek o rozbiorach. Dwie bitwy epoki, to Pułtusk i Gołomin, obie stoczone 26 grudnia 1806 r. No i oblężenie Gdańska. Tu w przypisie (patrz s. 317) jest jednak wzmianka o gen. J. H. Dąbrowskim i gen. J Zajączku! - wytknie mi uważny Czytelnik. Ale proszę zwrócić uwagę na dopisek końcowy: przyp. tłum. Zawdzięczamy to panu T. Fiedorkowi, a nie A. Mikaberidze! Tylko polskich czytelnik dowie się o udziale polskich dowódców w kampanii 1806 r., jakże ważnej w historii Polski! Dokładnie pisząc: Księstwa Warszawskiego. Proszę wczytać się też we wcześniejszy przypis, ze stron 93-94. Tam m. in. tłumacz przypomina o Legionach Polskich.
Moje węszenie objęło też kartografię. I tu nie mam żadnych zastrzeżeń! 15 map czyni cenny dodatek i nieomal min-atlas wojen napoleońskich. Zapoznanie się z nimi daje nam obraz Europy przełomu XVIII i XIX w. Dokładnie obejmujący okres, to lata 1789 do 1809! Zanim zostaniemy sam-na-sam z generałem Napoleonem Bonaparte, a potem Cesarzem Francuzów, to dostajemy wykładnie, jak Wielka Rewolucja Francuzów zmieniła kraj nad Sekwaną i sprowokowała powstanie tzw. pierwszej koalicji (1792-1797). W końcu Napoleon  nie wziął się znikąd! Nie, nie będę tu broczył w krwi monarszej czy uprzywilejowanych stanów, wspierał wolnościowe dążenia stanu trzeciego. Zacytuję tylko: "Pod jednym względem wony rewolucyjnej Francji oznaczały jednak nowy zwrot w dziejach wojen. Po raz pierwszy bowiem w historii Europy konflikt wyzwolił siły ideologiczne, których potęga i siła oddziaływania podawały w wątpliwość pojęcia, na których opierał się cały europejski system polityczno-społeczny"
Kiedy wielu z nas nabrało podziwu dla geniuszu wojskowego generała N. Bonaparte? Śmiem twierdzić, że zgodnie odpowiemy: w czasie kampanii włoskiej! To wtedy ze zdemoralizowanych, obdartych szeregów rozsypującej się armii stworzył wojsko przez wielkie "W"!  Proszę przy lekturze nie lekceważyć przypisów autorskich. Pewnie, wiele z nich odnosi się do literatury zachodniej, znanej pewnie tym, którzy pojęli dar czytania z oryginałów, ale też znajdziemy tam dopełnienia narracji. Kiedyś nieomal nobilitacją książki popularnej (czy popularno-naukowej) była objętość, zawartość przypisów. Te zamieszczono od strony 460 do 568. Tak, przeszło sto stron! Nie wolno nam lekceważyć trudu A. Mikaberidze. To samo, jeśli idzie o bibliografię. Choć tu amator poloniców znowu otrzyma cios: nie korzystano z żadnych polskich archiwów (np. AGAD w Warszawie). Na otarcie łez ma w wybranej bibliografii A. J. Czartoryskiego, R. Kowalczyka, J. Koweckiego, M. Senkowską-Gluck. Nie wiem jak zakwalifikować A. Zamoyskiego.
Pewnie polskiego czytelnika zaskoczy taki tok analizy sytuacji politycznej i militarnej Europy na początku lat 90-tych XVIII w.: "Najbardziej chyba oczywistą ofiarą wojen rewolucyjnych Francji z pierwszą koalicją było państwo polskie. [...] Drugi rozbiór Polski [1793] przyniósł decydujące skutki, ale jednocześnie wytworzył permanentnie niestabilną sytuację". Co może zaskoczyć tu nad Wisłą? A choćby stwierdzenie o... wykluczeniu Austrii z podziału Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Nie wiem, jak innych Czytelników, ale mnie uczono, że ta nie wzięła udziału w podziale terytorialnych łupów, bo była zaangażowana w wojnę ze zrewoltowaną Francją. I pojawia się nam gen. A. Madaliński i wzmianka o jego słynnym marszu, który jak wiemy doprowadził do wybuchu insurekcji kościuszkowskiej. Mamy też ciekawy akapit jemu poświęcony. Nawet takie mini-spojrzenie w ustach polskiego ucznia zadowoliłoby niewybrednego belfra. "Trzy rozbiory Polski stanowiły prawdziwy majstersztyk ekspansji imperialnej. [...] Trzecie pod względem wielkości państwo kontynentu zostało wymazane z jego mapy, a układ sił w Europie Wschodniej głęboko się zmieniły" - czytamy dalej. Jestem zdania, że Autor wyolbrzymił rolę, jakiej nie spełniła Francja. Ale mogę się mylić. Czytamy też, że: "Ograniczenia potęgi brytyjskiej, które obnażyła sprawa polska, Londyn powetował sobie z nadwyżką w krajach zamorskich". Aż tak? Nigdy tak nie widziałem tego. 
"Pięć lat między rokiem 1797 i 1802 miało kluczowe znaczenie dla dalszych dziejów Europy" - podpisuję się pod tym stwierdzeniem, nawet przesunąłbym na rok 1804. Dla przebiegu wojen napoleońskich okres bez wątpienia znaczący, boć to m. in. kampania egipska, 18 brumaire'a VIII roku republiki, Marengo, Hohenlinden, konsulat we Francji, Code civil des Français! Same przełomowości dla zrozumienia tego, co rozlało się intensywnością ekspansji po 1805 r.! Co do tego nikt nie powinien mieć wątpliwości. Ale to też czas wspierania przez Francję irlandzkiej rewolty! Raczej ten kierunek działań politycznych i militarnych, które miały osłabić Albion umykają uwadze polskiego odbiorcy. Nam się zdaje, że centrum myślenia była tylko kontynentalna Europa. "Erin Go Bragh" - flagę z tym napisem wywiesili Francuzi, gdy tylko znaleźli się na Zielonej Wyspie. Pogoda i brak zdecydowania decydentów francuskich pogrzebały nadzieję Irlandczyków, którzy chwycili za broń. Okazuje się, że zapłacili za powstanie śmiercią 20 000 swoich rodaków. Triumf należał do lorda Ch. Cornwallisa. Tak, tego samego, który w 1781 r. kapitulował pod Yorktown przed G. Washingtonem.
"Z niezwykłą szybkością i przy zachowaniu nadzwyczajnych środków mających zapewnić utrzymanie całego przedsięwzięcia w tajemnicy Bonaparte rzucił się w wir przygotowań do ekspedycji" - pisze bardzo plastycznie A. Mikaberidze. Podoba mi się ta narracja. Takiej oczekuję od książki, która ma obudzić zainteresowanie, a nie odstraszyć i przegonić od dalszego czytania. Czego mi brakuje? Źródeł! Są po jednym, dwóch zdaniach! Wykorzystania zapisów relacji, rozkazów, wspomnień. O ile nie w samym tekście, to choć w formie jakiegoś dodatkowego aneksu. Wiem, że to by zwiększyło objętość książki, ale jakże wzbogaciłoby jej wartość. Tego oczekuję od takich książek. Nie mogę dawać tu wyczerpujących cytatów. moje achy i echy ograniczam do zdawkowego umieszczania tu tego, co i jak napisał Autor, np: "Na sukcesy Francuzów na lądzie Brytyjczycy odpowiedzieli triumfem na morzu, który miał w ostatecznym rozrachunku przesądzić o losach całej kampanii". Szkoda, bo na pewno nie usłyszmy (tj. przeczytamy) pamiętnego okrzyku generała Bonaparte spod Piramid: "Songez que du haut de ces monuments quarante siècles vous contemplent". Nie chcę obrażać niczyjej inteligencji, ale chodzi o znamienne: "Żołnierze! Pamiętajcie, że czterdzieści wieków patrzy na was z wysokości tych pomników". To są te cytatowe smaczki, jakie chce się znajdować w takich opowieściach. Przy wzmiance o bitwie pod Hohenlinden i triumfie generała Jeana Moreau chciałoby się znaleźć choć wzmiankę o polskiej Legii Nadwiślańskiej. Cud, że tłumacz nie ograniczył się tylko do przekładu. Te przypomnienia wprost bezcenne. Brawo!
Pewnie też do tematyki zapomnianej można też zaliczyć ścieranie się potęg w Azji Środkowej i Indiach. Ten punkt uwagi zaciera się, albo w ogóle w naszym myśleniu historycznym nie istnieje. "Wojny napoleońskie" skutecznie nam o tym przypominają i  zabierają na Morze Czerwone i Arabskiej, do Zatoki Perskiej. O tym, gdzie leży Teheran nikt nie ma wątpliwości, ale już np. Maskat lub Sułtanat Lahidżu? Gdyby od tego zależało wygranie miliona złotych, to nie ryzykowałbym odpowiedzi. Na szczęście mamy mapę Bliskiego Wschodu, lat 1789-1801. Sporo miejsca i szczegółów wokół tego, co działo się w Teheranie czy Kabulu. Jakże tchnie to... współczesnością. "Subkontynent indyjski był jednym z głównych ognisk zmagań europejskich - zwłaszcza brytyjsko-francuskich - w epoce nowożytnej" - przypomina nam Autor. I dodaje o stratach Francuzów w czasie wojny siedmioletniej (1756–1763) oraz jak umacniali tam swoje wpływy (czytaj: panowanie) Brytyjczycy. Ilu z nas wie o przebyciu wojen marackich? Nie będę krył: nigdy wcześniej o nich nie słyszałem. Czym była Konfederacja Marathów? Spotykamy tu wielu znajomych! Wraca ku nam lord Ch. Cornwallis, ba! wpadamy na kogoś, kto odegra jedną z głównych ról wojen napoleońskich: Arthur Wellesley, tak późniejszy książę Wellington!
A. Mikaberidze nie idealizuje francuskiej armii rewolucyjnej. Jak każdy dostrzega jaki był jej wpływ na szerzenie idei rewolucyjnych, zmian ustrojowych, pojmowania roli człowieka. Słynne "liberté, egalité, fraternité" rozlewało się po Europie, ale też miało swoją cenę. No i trafiamy na takie sformułowanie: "Wyzwoleńczej retoryce Francuzów zaprzeczała również bezwzględna eksploatacja podbitych przez nich terenów [...]". Czytamy o dekrecie Konwentu Narodowego z 1793 r., który uświadamiał dowódców francuskich, że filantropia podbojów, to fikcja. No i zaczęło się wojenny życie: rabunki, kontrybucje, wywózka dzieł sztuki z zajmowanych terenów! Pryskał czar o równym wszystkich traktowaniu? A do tego wyrastało nowe pokolenie generałów! To oni mieli lada dzień rzucać na kolana potęgi Europy. Sprawiać, że nic nie znaczące nazwy geograficzne, jak Austerlitz, Jena czy Wagram - stały się kolejnymi krokami do potęgi i chwały wojennej Francji! "Wojny toczone od 1792 do 1815 roku można postrzegać jako jeden dramat - wzlot i upadek francuskiej hegemonii w europie napędzanej energią rewolucji [...]" - trudno się z tą tezą nie zgodzić. Ja się zgadzam.
Pięknie zostajemy wprowadzeni do obejrzenia, jak politycy francuscy przeliczyli się w swoich kalkulacjach, kiedy postawili na generała Napoleona Bonaparte! Myśleli nim powodować, stawiali na jego prostotę żołnierską, a obudzili korsykańskiego Orła! Jak to ładnie skwitowano: "Żaden z nich nie przewidział tego, że gdy faktycznie wyniosą go do władzy, sami zostaną jej pozbawieni". Widzimy, jak rozpędzona została Rada Pięciuset, jaką rolę odegrał w tym wydarzeniu Lucien Bonaparte. Według A. Mikaberidze lata 1800-1804 to najdynamiczniejszy okres w XIX-wiecznych dziejach Francji? Wskazuje na odmienna od poprzednich lat politykę Konsulatu, wzrost popularności samego Bonapartego, szeregu reform jakie wdrażano. "Był pierwszym przywódcą politycznym, który efektywnie wykorzystywał demokrację plebiscytową, by zalegalizować oraz podtrzymać swoją władzę, co miało stać się powszechną praktyką w XX wieku" - to o Pierwszym Konsulu. Autor na dłużej skupił swoją uwagę na sytuacji wewnętrznej Konsulatu! Absencji wyborczej mogłaby pozazdrościć współczesna nam III Rzeczpospolita: między 55, a 94 %! Za jedno z trwalszych dziedzictw tego okresu zaliczono zawarcie z Państwem Kościelnym konkordatu [patrz np. reakcja na pierwszą w Notre Dame mszę wielkanocną AD 1802]. Ciekawie kwituje się styl polityki Bonapartego: "...preferował krótkie negocjacje dla osiągnięcia porozumienia z poszczególnymi państwami i unikał angażowania się w rozwlekłe dyskusje na temat jakiegoś ogólnego porozumienia politycznego w Europie". Przykładem traktaty podpisane w Lunéville z 1801 r. lub w Amiens z 1802 r. O tym drugim przeczytamy np. to: "Załamanie się pokoju w Amiens jest jednym z punktów zwrotnych w dziejach Europy. W ten sposób bowiem rozpętana została wojna i wszelkie towarzyszące jej nieszczęścia, które miały trwać dwanaście lat, kształtując losy Starego Kontynentu i reszty świata". Mord na carze Pawle I wstrząsnął polityką francuską. Nie wiedziałem, że aż tak mocno, choć doskonale orientowałem się o późniejszych poczynaniach Aleksandra I wobec Paryża.
Czas wojenny, jaki rozpętał się często ukazywany jest jako przejaw ambicjonalnej pychy wrednego Korsykanina. A. Mikaberidze widzi to jednak inaczej: "Obarczanie go wyłączna odpowiedzialnością za wojenną zawieruchę, która szalała w Europie i na świecie miedzy rokiem 1803 a 1815, wydaje się jednak nieuczciwa". Nie idę dalej tokiem myślenia , czyli nie zdobywam się nigdy na alternatywne scenariusze, a tym bardziej eksperymenty myślowe. Użyłem pojęć, jaki posłużył się Autor. Po prostu nie ma we mnie ani grama przychylności dla czegoś, co ktoś wymyślił jako... historia alternatywna. Tego typu rozważania do  n i c z e g o   nie prowadzą! Nie spodziewałem się czytać o tym, co by było gdyby Bonaparte poległ we Włoszech lub Egipcie! To już nie jest historia, ale spekulacje. Dla mnie ważniejsze jest, kiedy czytam jednoznaczne: "Polityka Bonapartego w latach 1800-1803 opierała się na przesłankach geopolitycznych [...]". I kropka! Nie dość na tym: "Przywódcy francuscy rozumieli konieczność rzucenia wyzwania wielkiej Brytanii i skonfrontowania się z nią, zanim jeszcze Bonaparte doszedł do władzy". Pewna logiczność dyplomacji i ciągłość myśli politycznej. A nie jakieś: gdyby! Jak zechcę odpłynąć w fantazję sięgnę po S. Lema! Szkoda, że kiedy pisze się o roli prasy brytyjskiej w walce przeciwko Francji i Bonapartemu nie ma jakieś ryciny lub cytowania konkretnych obelżywości pod adresem Little Boney. Trafne jest to spostrzeżenie: "...wznowienie konfliktu zbrojnego mogło ożywić nastroje antyfrancuskie na kontynencie, umożliwiając Londynowi rewizję istniejącego ładu międzynarodowego". I wszystko jasne! Wcześniej pada jeszcze i to o wojnie dla wielkiej Brytanii: "...dzięki niej mogła wykorzystać swe panowanie na morzu do powstrzymania Francji". Nie mnie oceniać ten tor myślenia dyplomacji angielskiej, ale że bije z niej cynizm, to chyba nie trzeba nikogo przekonywać. 
Oczekujemy huku dział z flagowego okrętu admirała H. Nelsona, HMS Victory? Nie będzie. Oczekujemy na atak marszałka Nicolasa Soulta na Wzgórza Prackie pod Austerlitz? Nie będzie. Co nie znaczy, że ich tu nie ma! Nawet trafimy na ciekawy i wyjątkowo długi cytat z... księcia Adama Jerzego Czartoryskiego, kiedy jest mowa o bitwie pod Vyškovem. Jenak dorzucę coś o bitwie z 2 XII 1805 r. "Austerlitz było majstersztykiem strategii militarnej Napoleona" - przypomina Autor. Straty Francuzów były wielokrotni niższe, niż austriackie i rosyjskie: 9000 do 27 000! "Wiele pięknych dam będzie jutro płakać w Petersburgu!" - to cytat z Napoleona. Niestety na morzu panowała Wielka Brytania. 21 X tego roku pod Trafalgarem dał się zabić admirał H. Nelson! Potem nastąpiło zniszczenie armii pruskich pod Jeną i Auerstedt! A tym samym krach Królestwa Prus. "Gdyby on żył, nie byłoby nas tutaj" - to znowu Napoleon, słowa wypowiedziane nad grobem Fryderyka II. I wreszcie polski czytelnik doczekał się, aby móc przeczytać bliskie sercu nazwy: Poznań, Warszawa, Gdańsk, Pułtusk. No i mamy Księstwo Warszawskie. Kiedy przychodzi opisywanie traktatu w Tylży: "Jednym z najistotniejszych ustępstw, na jakie przystał rosyjski władca, było przekształcenie części polskich ziem zaboru pruskiego w Księstwo Warszawskie". Na pewno będzie kontent polski czytelnik, kiedy przeczyta o kampanii 1809 roku! Jakoś umknęło mej uwadze, że Polacy i Rosjanie niemal jednocześnie znaleźli się w Krakowie, o którym czytamy: "...to czcigodne miasto, w którym pochowano kilka pokoleń polskich królów". Jednak niewiele nam potrzeba, aby zatrzeć ślady wcześniej wzmiankowanego rozczarowania. Dawna stolica została podzielona na dwie strefy okupacyjne? Rosjanom nie przechodziło przez gardło określenie "Wojsko Polskie", uparcie stali przy terminie "wojsko warszawskie". Niech antagoniści Napoleona przyswoją sobie pro-polską postawę tegoż wobec żądań Aleksandra I! Na tym gorącym temacie właściwie zamyka się tom 1.
Czekając na ukazanie się tomu 2 delektuję się "Wojnami napoleońskimi". Że nie wszystkie struny zagrały? Gdzie kwestie hiszpańskie czy portugalskie w polityce Wielkiej Brytanii i Francji? Są! Trzeba się nad nimi pochylić. Uchwyciłem się na koniec wątku polskiego. Odpłynąłem z nim. Dla Polaka, który rozumie politykę międzynarodową cesarza Napoleona powinno być jasne, że bez Francji nie byłoby Księstwa Warszawskiego! Wiem, że namiastka, mikron dawnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów! Ale bez niego nie byłoby i tego. W kilka lat (moim zdaniem licząc od 1806 r.) przywrócono dobre imię Polski, a żołnierz polski dał dowody ofiarności, odwagi i wierności na wszystkich polach bitew wojen napoleońskich. Na jakich tradycjach budowano narodową świadomość XIX-w.? Czemu naszym pradziadom nadawano imiona: Józef lub Napoleon? Krwią zmyto haniebny obraz Polaka warchoła, sprzedawczyka i zdrajcy! A od 1807 r. Polska i Polacy wrócili do gry przy stole politycznym Europy. "Królestwo Polskie nigdy nie zostanie przywrócone" - żądali Moskale. Napoleon jednak postawił na Polaków. I tego się trzymajmy. I oponujmy, gdy jakieś bęcwały negują Jego miejsce w naszym hymnie narodowym. Zbyt upraszczam podsumowanie tomu 1? Wolno mi! Bo to moja przeczytanie i w moich rękach książka. Czekam zatem na tom 2!

PS: Zapominalskim przypomnę tylko: 5 maja minie 202-ga rocznica śmierci na Wyspie św. Heleny cesarza Francuzów, Napoleona I Bonaprate! Vive l'Empereur!

 

Brak komentarzy: