środa, kwietnia 19, 2023

...der jüdische krieg in Warschau (19 IV - 16 V 1943)

 ...Słyszysz, niemiecki Boże,
jak modlą się Żydzi w dzikich domach
trzymając w ręku łom i żerdź.
Prosimy cię, Boże, o walkę krwawą,
błagamy cię o gwałtowną śmierć.
Niech nasze oczy przed skonaniem
nie widzą, jak się wloką szyny.
ale dłoniom daj celność, Panie...
 
80. lat temu chwycili za broń. Bez widoków na zwycięstwo. Nadzieją? Jaką mogli mieć? Nawet nie staram się wysilić umysłu. Tego się po prostu nie da zrobić. Wydano wyrok na Naród! Stulecia prześladowań, poniewierki, izolacji, braku akceptacji wzajemnej wrogości, wzajemnej nieufności, odczłowieczania - przyniosło efekt. Od lżenia, nazywania insektami, po mury gett i komory gazowe! Kto tego nie rozumie, kto dziś maluje na ścianach szubienice i wiesza na nich gwiazdę Dawida (a malują i wieszają!) jest albo niedouczonym głupcem, albo pospolitym bandytą i nazistą.
 

 
"DIESE STADT  IST JUDENFREI!" - taki napis (dziś pewnie nazwaliśmy: baner?) ukazał się na bydgoskiej synagodze. Moje rodzinne miasto już w grudniu 1939 r. zostało triumfalnie okrzyknięte przez propagandę niemiecką jako: "JUDENFREI!". Po żydowskiej świątyni pozostał skwer. Jedynie pamiątkowy głaz przypomina o tym, że stała tu. Miasto brutalnie odarto z jego żydowskości. Nie czas, aby pisać tu o roli bydgoskich Żydów (w ogromnej swej liczbie zgermanizowanych), ale przypomnę, że jednym z symboli miasta jest "Łuczniczka", dzieło F. Lepckego, ale dar dla miasta od żydowskiego filantropa i bankiera Lewina Louisa Aronsohna (1850-1928). Mało tego, to niemiecki magistrat nadał mu tytuł Honorowego Mieszkańca Miasta.
"Mur prawie na całej jego długości przebiegał w oddaleniu od jezdni. W pewnych odstępach na poziomie ziemi znajdowały się w nim podłużne otwory, które służyły jako spływ wody z «aryjskiej» części ulicy do kanałów ściekowych przebiegających wzdłuż chodników po stronie getta. Otwory te wykorzystywały dzieci podejmujące próby organizowania drobnego przemytu" - to fragment wspomnień Władysława Szpilmana. Tak, to z "Pianisty". Książki, którą powinno się wysalać każdemu nacjonaliście, rasiście, faszyście, naziście, 100 % Polakowi, który dziś stawia mury, poniża innych, sprowadza drugiego człowieka do wymiaru ideologii. Czy naprawdę Polska musi być krajem pełnym głupców i narodowców, którym imponuje takie myślenie? Przecież ohydnych napisów na ścianach naszych miast, mego miasta nie zostawiają krasnoludki, gnomy czy trolle! Za każdym z nich stoi konkretny człowiek. Sam nienawistny, albo taki który swą nienawiść, frustrację, ksenofobię przelał na rękę, która malowała.
 
 
Opisy życia i śmierci w getcie warszawskim nie mogą nie poruszać: "Ostatnio prawie co dzień na ulicach, pośrodku chodnika, leżą nieprzytomni lub zmarli ludzie. Nie wywiera to już wcale wrażenia. ulice stale wypełnione są przez nowo przybyłych uchodźców". Taki zapis znalazłem u Emanuela Ringelbluma z lutego 1941 r. Szymona Wiesenthala nie trzeba nikomu przedstawiać. Jego wspomnienie z tego okresu (choć innego miejsca okupacji) jest znamienne, a zachowanie Polaka wstrząsa jeszcze po latach: "Przypatruje się nam bez śladu jakiegokolwiek uczucia, jak zwierzętom w zoo, z tą tylko różnicą, że nie siedzimy w klatkach i nie widzi nas przez kraty. Może zastanawia się, ile nam jeszcze pozostało życia". Wielu jest tu nad Wisłą, którzy chcieliby grzebać w naszych drzewach genealogicznych, sprawdzać ile Polaka w Polaku i odrzuć w kąt wszystkich, którzy odstają od wzorca "Polaka katolika". Czy to nie brzmi, jak ponury żart, że nacjonalistycznie i szowinistycznie nastawiony typ często wierzy w Boga, ba! podpiera się autorytetem Chrystusa, a zapomina, że to żydowski Bóg i żydowski Chrystus.  
 

"Każdy niesie sam ze swego dobytku, ile może, ile chce wziąć - z przeświadczeniem, że to się i tak już na nic nie zda. Gdzieniegdzie ten i ów pcha wózek dziecięcy czy taczki, na koniec ręczny wózek, wiele ich przecież stało na ulicach getta w te dni, bezpańskich, porzuconych prze właścicieli, którzy wprost od tego narzędzia pracy oderwani, pojechali do Treblinki..." - to relacja Stefana Ernesta. Te puste wózki! Porzucone! Zostawione! A potem pchane na Umschlagplatz. Ilu ludzi łudziło się myślą zmiany losu? Trudno powiedzieć. Kiedy rodziła się świadomość, że to podróż w jedną stronę? To, nieprawda, że można sobie wyobrazić, co czuli, kiedy ryglowano drzwi bydlęcych wagonów, a oni stłoczeni jak bydło zmierzali ku zagładzie.
 
 
Nie unikniemy takich też obrazów: "Żydzi często zaciskają zęby i milczą, rumieniąc się ze wstydu i upokorzenia, kiedy jakiś Polak [...] ciska do getta kamień z drugiej strony muru. [...] Niektórzy Żydzi wstydzą się przyznać, że Polska to ich ojczyzna, choć ją kochają [...]". Tak Mary Berg opisuje ten czas upodlenia. Skończmy opowiadać bajki, że antysemityzm chadzał tylko w niemieckich mundurach! Nie było szmalcowników, pospolitych renegatów, którzy donosili, wydawali, korzystali z nieszczęścia swoich sąsiadów-Żydów?! Oczywiście jestem daleki od zbiorowego potępienia i stawiania znaku równości między Niemcami, a Polakami. Ale atakować, gdy ktoś chce ujawniać prawdę, to nie zakłamywanie historii. Nie wolno udawać, że nie było Polaków, którzy nie sprawdzili się etycznie, moralnie czy patriotycznie! Byli!... A ja bym kazał takiemu durniowi, co najchętniej zaglądałby w nasze rozporki, nauczyć się tego przesłania: "...nie wzrusza mnie Lwów, Poznań, Gdynia, jeziora augustowskie ani Zaleszczyki, ani Zaolzie. Nie byłem w Zakopanem (taki potworny), nie pasjonuje mnie Polesie, morze, Puszcza Białowieska. Obca mi Wisła spod Krakowa, nie znam i nie pragnąłbym poznać Gniezna. ale kocham Wisłę warszawską i oderwany od Warszawy odczuwałbym żrącą tęsknotę. Warszawa jest moja i ja jestem jej. Powiem więcej: jestem nią".  To "Stary Doktor", czyli Janusz Korczak! Tak, 100 % Polak przypomni: Henryk Goldszmit! I, co z tego?! Niech zapamięta, co powiedziała autorowi "Króla Maciusia" w getcie pewna dziewczynka: "Jestem człowiekiem. Jestem Helcia. Jestem dziewczynka. Jestem Polka. Jestem córeczka mamusi, jestem warszawianka... Jak ja dużo jestem..."
 
 
19 IV 1943 r. przelała się czara goryczy. "Nie mówiłem i nie mówię, że powstanie było dla historii, dla narodu, dla honoru. Ja tylko nie chciałem dusić się w komorze gazowej. Bardzo nie chciałem. Więc łatwiej umrzeć w walce. Szybciej. Ale nie żeby w imię czegoś poświęcać życie. Nie. Życie ludzkie jest ważniejsze niż honor". Oto nauka, jaką zostawił nam i innym uczestnik walk, przyjaciel Marka Edelmana, Symsze Ratajzer-Rotema ps. "Kazik". W burzliwej rozmowie z M. Edelmanem powiedział m. in.: "...ja w ogóle nie myślałem, że przeżyję! Wiesz: strzelasz do wroga, potem on strzela do ciebie i się kończy wszystko". Jedna z odpowiedzi Edelmana: "Biorę odpowiedzialność za niektóre rzeczy. Wtedy miałem odpowiedzialność za 60 tysięcy ludzi, bo tyle było w tych trzech gettach, i wiedziałem, że są skazani".  To nie jest prosta rozmowa, spotkanie kolegów po latach. Chwilami jest gorzko i może nawet złośliwie? Ale tych dwoje miało prawo osądzać ten czas, tamte decyzje, wydane rozkazy. My możemy tylko śledzić losy, skutki, o ile jesteśmy w Warszawie lub z Warszawy pójść na Umschlagplatz i położyć kamień...
 
 
Brakuje głosów zbrodniarzy? Niemców! Hitlerowców! Bandytów! Reichsführer-SS Heinrich Himmler pisał 16 lutego 1943 r. : "Ze względu bezpieczeństwa zarządzam, aby getto warszawskie zostało zniszczone po utworzeniu obozu koncentracyjnego, po czym należy uprzednio wywieźć wszystkie dające się spieniężyć części domów i materiałów wszelkiego rodzaju... Zburzenie getta i założenie obozu koncentracyjnego jest konieczne, gdyż inaczej nie doprowadzimy nigdy do uspokojenia Warszawy, a przestępczość wobec istnienia getta nie zostanie nigdy wytępiona". SS-Gruppenführer Jürgen Stroop zanotował: "Przy pierwszym wtargnięciu do getta udało się  Żydom i polskim bandytom dzięki przygotowanemu napadowi z bronią w ręku odeprzeć nasze atakujące siły wraz z czołgami i wozami pancernymi". 22 IV zanotował: "Należy jeszcze dodać, że od wczoraj są stale ostrzeliwane oddziały bojowe także poza gettem z dzielnicy aryjskiej. oddziałom szturmowym udało się w jednym wypadku ująć 35 polskich bandytów [...]". Statystyka walk okazała się następująca: "Spośród ogólnie ujętych 56 065 Żydów około 7 000 zostało zniszczonych w toku «Wielkiej akcji» w byłej dzielnicy żydowskiej. Przez odtransportowanie do T II zniszczono 6 929 Żydów, tak że ogółem zlikwidowano 13 929 Żydów. Z liczby 56 065 szacunkowo zginęło 5000-6000 Żydów wskutek eksplozji i pożarów". To znowu J. Stroop, zapis z 24 V 1943 r., kilka dni po upadku powstania w getcie.
 
 
Nie żyjmy w błogostanie. Wielu, którzy przeżyli nosili w sobie żal i ból. Do kogo? A choćby do tego czym była II Rzeczpospolita. "...państwo polskie nie powinno się zgadzać na podział swoich obywateli na gorszych i lepszych. Na bardziej lub mniej polskich. Bo państwo opiekuje się wszystkimi. Tymczasem w czasie wojny państwo polskie przyjęło niemieckie prawo wykluczenie Żydów ze swojej wspólnoty. I to jest niezmywalna hańba" - uważał Stanisław Aronson. Nie było prześladowań na Uniwersytecie Warszawskim? Nie lansowano haseł typu "Polak kupuje tylko w polskim sklepie"? Proszę odnaleźć na tym blogu zapis o kalendarzu bydgoskim z 1934 r. niektórym się mogą oczy bardzo szeroko otworzyć. Tym bardziej trzeba sięgać po to, co zostawił nam Marek Edelman: "Nie ma [...] jednolitego, narodowego schematu, pokazującego, jaki stosunek mają Żydzi do Polaków. I tak samo jest z Polakami. Inny jest stosunek pana Karskiego i pana Bartoszewskiego. Inny jest stosunek tych, co przechowywali Żydów. Inny jest stosunek matki, która stracił syna, bo poszedł pod mur getta. [...] Nie mówmy zatem o schematach. I nie mówmy o tym, jaka jest pamięć w narodzie". I z   t a k i m   przesłaniem zostańmy. O zbrodni na Żydach zapomnieć nie wolno. O heroizmie bohaterów powstania w getcie tym bardziej. Ale tez o tym, że nie każdy zdał wtedy egzamin z przyzwoitości i człowieczeństwa. Sami Niemcy nazwali walki z powstańcami: "der jüdische krieg in Warschau".
 
 
 
Literatura:
Bereś W, Burnetko K., Bohater z cienia. Kazik Ratajzer, Świat Książki, Warszawa 2012
Berg M., Pamiętnik. Relacja o dorastaniu w warszawskim getcie, tłum. A. Tuza, Prószyński i S-ka, Warszawa 2016
Edelman M., I była miłość w getcie, Świat Książki, Warszawa 2009
Ernest S., O wojnie wielkich Niemiec z Żydami Warszawy 1939-1943, Czytelnik, Warszawa 2003
Korczak J., Pamiętnik i inne pisma z getta, Instytut Książki, Warszawa 2012 
Marat E., Aronson S., Wójcik M., Wojna nadejdzie jutro. Żołnierz legendarnego Kedywu AK ostrzega, Znak litera nova, Kraków 2019
Poterański W., Warszawskie Getto. W 25-lecie walki zbrojnej w getcie w 1943 r., Książka i wiedza, Warszawa 1968
Ringelblum E., Kronika getta warszawskiego, Czytelnik, Warszawa 1983
Szpilman W., Pianista,Wydawnictwo Znak, Kraków 2003
Wiesenthal S., Słonecznik, PIW, Warszawa 2000                                                   

3 komentarze:

  1. "...państwo polskie nie powinno się zgadzać na podział swoich obywateli na gorszych i lepszych. Na bardziej lub mniej polskich. Bo państwo opiekuje się wszystkimi. (...)"
    To przerażająco- zdumiewające,że historia zatacza kolejny krąg,a my,autodestrukcyjny gatunek przemy na przód nie bacząc na straszliwie bolesne lekcje........

    OdpowiedzUsuń
  2. Nic dodać. Bolesna lekcja, która ożywa raz do roku i większości po prostu nie interesuje. Ciekawe czy 16 maja będą jakieś obchody związane z upadkiem powstania?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem,że to pytanie retoryczne?..
      Wszak tylko sukces ma wielu ojców( zwłaszcza narodu)
      Klęska zawsze jest sierotą

      Usuń