poniedziałek, stycznia 30, 2023

Machtergreifung / Machtübernahme - 30 I 1933 r.

"W roku największego poniżenia narodu niemieckiego, w roku wojny mieszczańskiej i Zgromadzenia Narodowego w Weimarze, wskutek dyktatu wersalskiego Niemcy tracą zarazem wolność i  cześć. W owym roku zwątpienia, nieznany nikomu żołnierz frontowy decyduje się o własnych siłach odmienić los Niemiec. Jeden człowiek powstaje przeciwko całemu światu [...]" -  takie opisanie znalazło się na jednej z pierwszych propagandowych fotografii, jaką wykonał Heinrich Hoffmann, osobisty fotograf Adolfa Hitlera. Czas chaosu, jaki nastąpił po 1918 r., praktycznie zewsząd narastało napięcie. Czy ono miała zabarwienie czerwone czy brunatne, to nie miało większego znaczenia. Takie czasy od zawsze budziły demony, ożywały instynkty najgorszego sortu. Pech chciał, że demokracja dała szansę życiowemu bankrutowi, który po klęsce w wielkiej wojnie otworzyła drogą ku władzy m. in. ADOLFOWI HITLEROWI!... Właśnie mija 90. lat, jak został wybrany kanclerzem Republiki Weimarskiej! Jeszcze nie III Rzeszy, bo to jej formalnie nie było. Na to musiał rozstać się z tym światem sędziwy starzec, a zarazem prezydent tego kraju: Paul von Hindenburg (1847-1934).
"Ci zdrajcy! Co za łajdactwo! Właśnie w chwili gdy byliśmy o krok od ostatecznego zwycięstwa! Durnie! Trzynaście lat walki. Trzynaście lat harówki, trzynaście lat wyrzeczeń! A na koniec coś takiego! [...] Jeżeli to zniszczy partię, nie przeżyję, skończę ze sobą. [...] Dopóki jednak będę miał jeszcze przy sobie takich ludzi jak Hess i Göring, nie odbiorę sobie życia. Nie mogę ich zostawić. Nie mogę ich zostawić. Nie mogę też opuścić wszystkich wiernych, ogromnej większości towarzyszy z partii. Będziemy walczyć, choćbyśmy musieli zacząć wszystko od zera" - taka była spontaniczna i egzaltowana reakcja Adolfa Hitlera na klęskę w wyborach w 1932 r., a i pewne machinacje polityczne w łonie samej NSDAP (Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei). Świat może tylko żałować, że ten demon nie wpadł wtedy w głęboką depresję, połączoną z jakimś aktem samozagłady! Hitler chyba posiadał pewną niezwykłą moc i umiejętność regeneracji sił. Po każdym upadku wstawał i stawał się silniejszy! Z każdą taką reinkarnacją budował swój mit. Oczywiście miał przy sobie tłum indywidualności (zapewne ktoś nazwałby ich: indywiduami), które płynęły tym samym szowinistycznym i nazistowskim nurtem. Sam tu wymienił tylko dwóch wiernych akolitów. Nie zapominajmy o fotografie, który wbił w psychikę milionów nieskazitelny obraz przyszłego Führera czy Leni Riefenstahl. Na swych usługach miał pióro doktora Josepha Goebbelsa. Od samych tylko wymienianych tu nazwisk robi się ponuro i groźnie. 
"Mam nieprzyjemny obowiązek mianować tego kmiotka Hitlera kanclerzem" - szczere do bólu. Szkoda, że brakowało trzeźwiejszej reakcji. To wypowiedź prezydenta Paula von Hindenburga, który jak widać niezbyt wysoko cenił eks-feldfebla czasów wielkiej wojny. Tylko, że ów kmiotek systematycznie dążył do celu. Doskonale partyjną pracę NSDAP ujął jeden z amerykańskich dziennikarzy, który w tym czasie był świadkiem opisywanych zdarzeń: "Kiedy inni spali, oni pracowali. W czasie gdy przeciwnicy przemawiali raz, oni przemawiali dziesięć razy. Hitler wierzy głównie w kontakt osobisty, słowo mówione, siłę osobowości". I bywał w wielu miejscowościach, latał nad Republiką Weimarską z dobrą nowiną! Przypominał chwilami Katona, który nie pozwalał o sobie zapomnieć, głoszonych ideach, podsycał nienawiść, siał niepokój w sercach Niemców. Skutek osiągnął: wygrał wybory 30 stycznia 1933 r. Tego nie wolno zapominać: nie porwał się z motyką na słońce, jak w Monachium w 1923 r. Demokracja umożliwiła demonowi zdobyć legalnie władzę!...
"Myśląc o historii jako takiej, a o tej historii w szczególności, nie możemy tracić z oczu jednej zasadniczej prawdy: ludzie wtedy nie mogli wiedzieć tego, co my wiemy teraz. Musimy próbować odtworzyć ich przypuszczalne nadzieje i obawy, uwzględniając także nieprzewidywalne dla nich nagłe zawirowania [...]" - to wypowiedź Fritza Sterna. Zalecam zerknąć do tomu, z którego zaczerpnąłem główną myśl historycznego myślenia i rozumienia historii (patrz również "Myśli wygrzebane", odcinek 44, z 6 V 2015 r.). Tym bardziej, że prof. F. Stern swoim życiem  zaświadczył o skomplikowanych losach Niemców żydowskiego pochodzenia (urodził się w niemieckim Breslau), któremu wraz z rodziną udało się wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. W 1933 r. miał zaledwie siedem lat. Cenne są jednak jego spostrzeżenia na to, co stało się 90-siąt lat temu: "Ale nawet przeciwnicy i sceptycy nie mieli dość wyobraźni, aby przewidzieć cały horror nazizmu i wyhamować rozpęd, z którym partia zdobyła pełnię władzy. W końcu Hindenburg ciągle stał na czele straży elementarnej politycznej przyzwoitości, w końcu wciąż obowiązywała konstytucja".
Wiemy, jak bardzo przeliczyli się prawicowi polityce (np. Alfred Hugenberg), dla których A. Hitler zdawał się być niegroźną kukiełką, którą będzie można kierować. W końcu naziści w gabinecie nowego kanclerza stanowili zdecydowaną mniejszość! Ulice Berlina opanował nazistowski entuzjazm. Zapewne wielu z nas zna dokumentalne kadry filmowe, jak bojówki SA z pochodniami maszerowały na Wilhelmstraße. Jeden ze świadków tak opisywał te chwile: "Hitler ukazał się w oknie pałacu kanclerskiego, a Hindenburg w oknie obok. Od ósmej wieczorem do północy trzydzieści pięć tysięcy brunatnych koszul przemaszerowało z zapalonymi pochodniami, zmieniając ulice w rzeki ognia". Okazuje się, że u boku triumfującego Hitlera stał Hans Frank, przyszłe kat Polski: "Bóg mi świadkiem, że tamtego dnia nasze serca były czyste, i gdyby ktokolwiek powiedział nam wtedy, co nastąpi potem, nie uwierzyłbym w to nikt, a najmniej ja. To był dzień chwały i radości".  Trudno się dziwić zachwytowi Rudolfa Hessa, który pisał do żony: "Moja Śliczna, czy przeżywam to we śnie, czy też na jawie - oto jest pytanie!"
Dni Republiki Weimarskiej były policzone! Wkrótce w ogniu miał stanąć w ogniu gmach Reichstagu! Bezwolny prezydent P. von Hindenburg  (urodzony w Poznaniu) nie przeciwstawiał się zbyt stanowczo rozpychającemu się kanclerzowi A. Hitlerowi. Dla większości Niemców bohater spod Tannenbergu był gwarantem stabilizacji państwa. Dopóki żył nic złego nie mogło się wydarzyć? Wydarzało się, niestety! Ale to opowieść na inne pisania. Znalazłem bardzo ciekawe spostrzeżenie/ocenę Hitlera, tak ją sformułował Konrad Heiden: "W spokojniejszych czasach Hitler zostałby może założycielem sekty albo ulicznym kaznodzieją. Ale powszechne rozgoryczenie pozwoliło mu przejąć rząd dusz".

 
"NIGDY JUŻ NIE ODDAMY WŁADZY, 
CHYBA ŻE WYNIESIE SIĘ NAS 
NOGAMI DO PRZODU" 
- dr J. Goebbels (sierpień 1932 r.)
 
Literatura przedmiotu:
Longerich P., Goebbels. Apostoł diabła, tłum. M. Kilis, Prószyński i S-ka, Warszawa 2014
McDonough F., Czas Hitlera. Triumf 1933-1939, tłum. T. Fiedorek, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2020
Nagorski A., Hitlerland. Jak naziści zdobywali władzę, tłum. K. Bażyńska-Chojnacka i P. Chojnacki, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2012 
Schmölders C., Twarz Hitlera, tłum. M. Chojnacki, Słowa/Obraz Terytoria, Gdańsk 2010 
Servent P., Hess. Fanatyczny wyznawca, tłum. K. Szeżyńska-Maćkowiak, Prószyński i S-ka, Warszawa 2021
Stern F., Niemcy w pięciu wcieleniach, tłum. Ł. Gałecki i E. Kubikowska, Rosner & Wspólnicy, Warszawa 2008

Brak komentarzy: