czwartek, listopada 24, 2022

...na 795-tą rocznicę zamachu w Gąsawie - 24 XI 1227 r.

Nie rozumiem skąd ta pyszniąca się duma i ciągłe powtarzanie, że my z narodów, co władców swych nie mordowali. Jak mi żal tych, którzy podobne powtarzają banialuki. Średniowiecze dostarcza bardzo wielu przypadków, kiedy ten czy ów musiał uchodzić ze swej stolicy, kraju, szukać pomocy u obcych, umierali w nie wyjaśnionych okolicznościach. Fakt, na 100 % możemy napisać: zamordowano polskiego władcę 24 listopada 1227 r. Nazywał się książę Leszek I Biały. I coraz więcej podręczników historii (na różnym poziomie edukacji) funduje nam reprodukcję obrazu Jana Matejki z tego feralnego dla księcia krakowskiego dnia.
Wycieczki namiętnie prześcigają się, aby dojechać do Biskupina. Jedni ekscytują się rekonstrukcją pradawnej osady, jakby naprawdę starożytni cieśle je tam stawiali. Drugich nakręca organizowany tam do lat Festiwal Archeologiczny. Nie ukrywam, że wolę indywidualnie (lub wąskim gronie rodzinnym) tam się zapuszczać. Jako belfer byłem tam dwukrotnie. Ale to na oddzielna opowieść historyja. A ja tu nie o Biskupinie miałem pisać, a Leszku Białym. Otóż owe wycieczki rzadko (albo wcale) nie dostrzegają, że nieopodal jest miasteczko Gąsawa, a jeszcze dalej miejscowość Marcinkowo Górne. To tam 24 XI 1227 r, dopełnił się akt tragedii: bezwzględni siepacze zabili Leszka Kazimierzowica.
Co przeciętny konsument historii wie o księciu? Na dzień dobry mamy zaledwie wzruszenie ramion. Potem niektórym rozstępują się znad czół chmury zapomnienia. I może u jednego na tysiąc zajaśni myśl: zabili go! Brawo! Klaszczmy w dłonie, bo w dobie totalnej ignorancji jest to poziom wiedzy z najwyższej półki. Tak, zabili go! Gro podręczników funduje już drzewa genealogiczne, zatem można dopatrzeć się i wiedza puchnie: syn Kazimierza II Sprawiedliwego, brat Konrada I Mazowieckiego, ojciec Bolesława V Wstydliwego. Nie mogę sobie darować na własnych lekcjach i dorzucam urocze imię książęcej małżonki: Grzymisława. Jakoś nie wyobrażam sobie, aby na moich lekcjach (bez względu i patrzenie się na tzw. podstawę programową) nie było wzmianki o bitwie nad Mozgawą.
 
 
Wiec. Głęboko w tradycji piastowskiej, a i zapewne przed-piastowskiej takoż, zakorzeniony, jako forma uzgadniania ważkich spraw natury politycznej, plemiennej, państwowej. Nie inaczej był w 1227 r.  Rozbicie dzielnicowe, które od blisko stu lat, ciążyło nad państwem Lechitów miało wydać owoc najbardziej zatruty, bo skażony zbrodnią niesłychaną: zamachem i mordem na osobie księcia krakowskiego. Dawno pogrzebiono ideę senioralną, bo ta skonała już po nagłej śmierci Kazimierza Sprawiedliwego (1194 r.). W końcu pośród Piastowiców byli starsi, niż Leszek Biały, żeby tylko wspomnień wielkopolskiego Władysława Laskonogiego czy śląskiego Henryka Brodatego. Nie ma pewności wśród historyków czy nieodrodny syn Mieszka Starego zjawił się w Gąsawie. O bytności Brodatego wie każdy komu nie obce są meandry dzielnicowych dziejów Polaków. 
"DUX LESTCO QUEM FILIUS ODONIS INTERFECIT, OBIIT" - zapisano pod datą 24 listopada w kronice krakowskiej. I jak dopatrzeć się łatwo fakt mordu przypisano jednoznacznie synowcowi Władysława Laskonogiego, Władysławowi Odonicowi, zwanego Plwaczem. Miał ci on w swym dorobku już wpis z 1227 r. Tegoż samego roku, dnia 15 lipca (kiedy to o Grunwaldzie nikt jeszcze nie słyszał) pogromił stryja w bitwie pod Ujściem, co tym samym przypieczętował odzyskaniem ojcowego dziedzictwa w postaci Poznania i Kalisza. No i mamy psa pogrzebanego, bo wielu historyków głowi się nad udziałem w zdarzeniu tego właśnie księcia. Dziwnym jest, że nikt z Wielkopolski nie stawił się na wiec? Brzmi aż nieprawdopodobnie. 
 
 
Aż nadszedł ów feralne dzień! Skorzystano z chwili sposobnej: książęta, Leszek i Henryk, zażywali kąpieli. To nie mógł być (i zapewne nie był) przypadek. Ówczesne zapisy kronikarskie raczej nie pozostawiają złudzeń, co do tego kto był sprawcą zamachu. Latopis ruski zanotował: "...wielki książę lacki na zjeździe zabity był przez Świętopełka i Odowicza Władysława za radą bojarów niewiernych". W Krakowie notowano: "Książę Leszek, którego zabił syn Odonica, nie żyje". Okazuje się, że o tym fakcie również wiedziano we Francji: "W Polsce książę krakowski, chwalebnej pamięci imieniem Leszek, został zabity przez pewnego swego krewnego, nieprawego męża, Władysława młodszego". Dla niewtajemniczonych wyjaśniam: "Władysławem Starszym" określano Władysława Laskonogiego, stryja Odonica.
Kogo by nie oskarżać, czego by nie dociekać, jedno pozostaje faktem bezspornym: 24 listopada 1227 r. zamordowano księcia krakowskiego Leszka I Białego. Mordercy dopadli swą ofiarę w Marcinkowie Górnym i tam dopełnił się los starszego Kazimierzowica. Henryka Brodatego, ciężko rannego, osłonił własnym ciałem rycerz Peregryn. Przeżył. Nie dość na tym, przyszło mu później zmagać się z bratem zabitego Leszka, Konradem I Mazowieckim. To jednak całkiem inna historia.

Brak komentarzy: