czwartek, grudnia 23, 2021

Przeczytania odcinek 425: ksiądz Adam Boniecki "Dobro. Jak być optymistą w trudnych czasach" (Wydawmictwo Znak i Tygodnik Powszechny)

"Papież Franciszek odżegnał się od prawa osądzania relacji z Bogiem osób homoseksualnych. Mam nadzieję, że wolno do nich odnieść także wezwanie św. Jana Pawła II skierowane do ludzi żyjących w związkach niesakrementalnych [...]" - to kolejne otworzenie książki na chybił-trafił. Zaskakują mnie takie wybory. Znak? Zbieg okoliczności? Nazwijmy jakkolwiek chcemy. To dopiero druga książka księdza Adama BONIECKIEGO w tym cyklu. Trzeba poszukać odcinka 327. Zatem to prawie sto odcinków oddalenia. Tym razem "Dobro. Jak być optymistą w trudnych czasach". Ciekawy tandem wydawniczy: Wydawnictwo Znak i Tygodnik Powszechny. Oba, tak bliskie sercu księdza A. Bonieckiego.
Trzeba przyznać, że w dzisiejszych czasach, to dość odważny i ryzykowny tytuł. Szczególnie zważywszy, jak hierarchia Kościoła (rzecz jasna katolickiego) traktuje księdza Adama Bonieckiego. Po prostu zamyka mu usta jednym nakazem! Wiadoma rzecz: śluby posłuszeństwa w jakimś konkretnym celu wymyślono i narzucono. Wiele podobnych krępuje w łonie Kościoła. Ale nie mnie to oceniać, czy wypuszczać jad aluzji i złośliwości. Jestem po prostu zdania, że świat dogmatów nie jak się nie ma do XXI w. I trudno mi uwierzyć, że tak daje się żyć. 
"Ta książka to wybór najbardziej aktualnych tekstów księdza Adama publikowanych na łamach «Tygodnika Powszechnego» w latach 2019-2021. Lektura poruszających, pełnych mądrości i zrozumienia tekstów pozwala odkryć głos prawdziwego autorytetu, którego we współczesnym świecie tak bardzo poszukujemy" - czytamy na książkowej okładce.
"CZY CZAS PRZYSPIESZA?  Tak - w miarę jak przybywa mi lat. dopiero co było poprzednie Boże Narodzenie i Nowy Rok, a tu już Boże Narodzenie kolejne i następny Nowy Rok" - chciałem tym cytowaniem rozpocząć pisanie AD 2022, ale to zbyt długie jednak czekanie. Nikogo nie muszę przekonywać do lektury "Dobra...". To książka, którą każdy rozsądny człowiek (bez względu do jakiej chadza lub też nie świątyni). To książka z tych, o których pisze się: uniwersalna. Bo nei dość, że do nas, ale też o nas. Że nastał czas trudny też nikogo nie musze przekonywać. Starczy włączyć odbiornik telewizyjny lub pójść do sklepu, ba! otworzyć tylko usta nie-prawnie i nie-sprawiedliwie odezwać się, aby niezwłocznie sie o tym przekonać.
  • Czasu się nie cofnie, a zadanych komuś ran nie wyleczy żadna najbardziej szczera spowiedź i pokuta.
  • Ciężar czasu przeszłego może i powinien nas wszystkich uczyć pokory i powstrzymywać od potępiania bliźnich. 
  • Z myślą, że umrzemy, warto się oswoić.
  • Powiedzmy też jasno, że inaczej oswajają śmierć ludzie wierzący, inaczej agnostycy, a inaczej ci, którzy w żywot wieczny nie wierzą.
  • Miłość jednak nie należy do kategorii "mieć", ale "być".
  • Śmierć tych, których kochamy, jest raną naszego istnienia.
  • Strach może skutkować paraliżem woli, może też motywować do działania.
"I są jeszcze spotkania dawno niewidzianych równolatków, są nekrologi znajomych, pogrzeby i wreszcie po prostu jest kalendarz... Tak, tak, czas nie przyspiesza, ale się kurczy. To mój czas się kurczy" - jakie to okrutnie prawdziwe. Sam się na tym schwyciłem ostatnio, kiedy uczącej młodzieży uświadamiałem, że mój belferski czas powoli dobiega końca. Wciąż jej powtarzam: pracujcie z kalendarzem. Moja klasa po raz kolejny kupiła mi jego ścienną odmianą, którą wydał znany krakowski grafik/satyryk. Czy to nie dziwny kolejny zbieg okoliczności: ksiądz Adam i grafik Andrzej zrośnięci z tym samym miastem, magicznym miastem: Krakowem.
"Choć kiedy z biciem zegara o północy na przełomie grudnia i stycznia zacznie się nowy rok, ja (trzeźwiuteńki) pomyślę także o przeszłości, której już nie ma i nie będzie. Pamiętacie 2005 rok? Pamiętacie śmierć Jana Pawła II i nasz płacz? Pamiętacie nasze zjednoczenie serc?" - mogę od siebie dodać: pamiętam(-y). I pada wyliczanie, jak wtedy upamiętniano Rodaka. "Ale płacz, zjednoczenie serc - nie zostały" - pada dalej niczym oskarżenie. Nie wierzyłem i nie wierzę w istnienie pokolenia JP2.  Starczy włączyć odbiornik telewizyjny lub pójść do sklepu, ba! otworzyć tylko usta nie-prawnie i nie-sprawiedliwie odezwać się, aby niezwłocznie sie o tym przekonać.
  • Boję się ludzi, którzy mnie nienawidzą, ludzi agresywnych z zakłóconą świadomością, ludzi grożących mi bronią, agresywnych kierowców na drodze, sympatycznych, uwodzicielskich oszustów, ludzi owładniętych obsesją władzy, fanatyków, tzw. "powszechnych przekonań", które uważam za błędne.
  • Człowiek czuje się bezpiecznie w tym, co mu znane, a na Kościół patrzy czasem jak na muzeum figur woskowych.
  • Pełniąc nawet mało prestiżowe funkcje, dajemy interesantom odczuć, kto tu rządzi. 
  • Nawet pomaganie ludziom może być okazją do manifestowania swojej wyższości i upokarzania bliźnich.
  • Przy sile rażenia i skuteczności nowych mediów te tradycyjne, "opiniotwórcza" prasa, radio i telewizja, wydają się reliktami przeszłości.
  • Kształt naszego życia społecznego jest coraz bardziej zależny od decyzji kilu wielkich firm.
  • Przypominam też, że w napędzanych cyfrowo fanatyzmach mają udział również osoby religijne, w tym chrześcijanie.
"Manipulowanie strachem poddanych zawsze było ulubionym narzędziem władców" -  takie jest teraz Rzeczypospolitej sterowanie. Strach! Wmówienie, że uchodźcy zniszczą, zawłaszcza, zmasakrują tysiącletnią tradycję. Jakaż miałka ona być musi, skoro leka się grupy zdesperowanych imigrantów. Jakie płytkie są korzenie, skoro rozsypie się jak domek z kart wiara i tożsamość narodowa! Aż dziw, że nasi przodkowie przetrwali w czasie zaborowej niewoli, ba! sprawili, że zasymilowało się wielu najeźdźców. Proszę zobaczyć, co się dzieje z kolejnym czytaniem: wdajemy się w dialog z Autorem, odnajdujemy po raz kolejny... siebie. Ja siebie -  na pewno! I z tym przesłaniem sięgnąłem tez po tych dwieście kilkadziesiąt stron.
"Mechanizmy manipulacji, podkręcania emocji, obnażania człowieka na potrzeby spektaklu działają w talent shows, a nawet na kanałach kulinarnych" - można by tym zdaniem otworzyć dyskusję (nawet narodową!) na temat: pokaż mi, co oglądasz, a powiem ci kim jesteś. Dostajemy darmową lekcję etyki jak oglądanie programów typu "Bogaty dom - biedny dom" wpływa na nasze człowieczeństwo, jak bardzo nakręca nas naigrywanie się z bliźniego swego, miast go kochać, jak siebie samego. Podoba mi się określenie: krzywa oglądalność. Nikt chyba z nas nie jest wolny od podpatrywania takich niby-show. Kto bez takich doświadczeń, to niech pierwszy ciśnie kamieniem. A, że media i Internet zawładnęły nami? Oto skutki postępu XXI w. Na pewno bym w tym miejscu nie ciskał kamieniami, bo sam tu jestem a nie przy osobistej lekturze Bonieckiego, Tischnera, Kaczkowskiego czy Mertona. Kogo by interesowało, co ja tam czytam w zaciszu swojego "M"? A tak? Jeśli przyczyniam się, że kilka osób sięgnie po "Dobro", to sukces. Nie mam na ten temat wiedzy, bo nie dostaję informacji zwrotnej. 
  • ...naszym wyglądem, gestami, minami, reakcjami komunikujemy siebie, przekazujemy informacje o sobie. 
  • Podobno Krzysztof Kieślowski mówił, że po czterdziestce człowiek odpowiada za swoją twarz. 
  • Wielkomiejska parafia, z niedzielnymi mszami odprawianymi co godzinę przy wypełnionym kościele, nie sprzyja tworzeniu się więzi. 
  • Wiadomo [...], że gdy chodzi o znajomość treści wiary, to w głowach polskich katolików (obu pokoleniowych grup) panuje spore zamieszanie. 
  • Rzuca się wo czy np. to, że młodzi Polacy, lepiej poinformowani o świecie niż ich rówieśnicy z lat 60. ubiegłego wieku, coraz bardziej kwestionują autorytet kościoła. 
  • Wprowadzenie lekcji etyki jako alternatywy również bywa traktowane jako zagrożenie dla religii.
  • Jeśli religii w szkole ma być wprowadzeniem w chrześcijaństwo (w stylu książki Ratzinger pod tym tytułem), takim, żeby wierzący wiedzieli, w co i dlaczego wierzą, a niewierzący - w co i dlaczego nie wierzą, musi przekazywać prawdę.
Warto wczytać się w to, co Autor pisze w oparciu o poglądy papieża Franciszka. Samo cytowanie tych cytowań mogłoby naprawdę wbić nas w ziemię. Tyle w tym oczywistości, prawdy, naszego gubienia się w sieci, nowej formy uzależnień. Muszę uważać, aby z myśli księdza Bonieckiego nagle to "Przeczytanie" nie stało się wyjątkiem z encykliki "Fratelli tutti". Nie będzie chyba jednak ze szkodą dla nikogo, kiedy wykorzystam dwa papieskie zdania: "Działalność wielu platform internetowych często polega na ułatwianiu spotkań osób podobnie myślących, utrudniając konfrontację między zróżnicowanymi stanowiskami. Te zamknięte obiegi ułatwiają rozpowszechnianie fałszywych informacji i wiadomości, podsycając uprzedzenia i nienawiść". Tego należy się bać szczególnie. Nie przeraża nauczyciela, kiedy 14-latek agresywnie uderza, gdy pada określenie LGBT, gej, homoseksualizm itd? Przeraża! Takiej podłości w wypowiedzi nigdy nie było. Nie do końca obarczałbym za to dom, bo ten często  n i c  z podobnych wartości i postaw nie daje. Jest pusty. Trudno jednak znaleźć portal czy blog, na którym rządzi biała rasa czy prawdziwi Polacy? Ciekaw jestem czy w programach katechezy jest analizowanie papieskich encyklik? Zwracam uwagę na felieton poświęcony pornografii.
  • Założenie, że każdy ksiądz może uczyć religii, jest błędne.
  • Uczenie religii, zwłaszcza w szkołach ponadpodstawowych, wymaga i talentu, i przygotowania.
  • Dziś Kościół musi przekonać do swoich racji, bo zmusić do ich przyjęcia nie wolno i się nie da.
  • Laicyzacja jest również odpowiedzią na przymus.
  • Podjęcie lub niepodjęcie heroicznej decyzji jest poza zasięgiem prawa karnego.
  • Tak, Kościół nie jest od stanowienia prawa.
  • Niedawno osoba mądra, wierząca, religijna i nie LGBT powiedziała mi, że dla niej ta aureola [tj. tęczowa -przyp, KN] bluźnierstwem nie jest.
"Unieważnianie" - dla mnie staje się od razu felietonem nr 1 całego czytania "Dobra". Starczy zerknąć do tego blogu, aby sie przekonać, że i tu wraca sprawa unieważniania! Ksiądz Boniecki powołuje się m. in. na artykuł D. Rosiaka i przykłady, np. oblania farbą w Londynie pomnika W. Churchilla. Fala tak okazywanej niechęci na dobre zagościła w Europie (proszę sobie przypomnieć protesty Belgów wobec upamiętnień króla Leopolda II). "...tocząca się obecnie wojna o to, «kogo wygumkować z historii i teraźniejszości», przypomina mi wydarzenia sprzed lat [...]" - czytamy. I poznajemy historię konfiskaty na granicy pewnej książki. Mojemu pokoleniu zagadnienie doskonale znane! Tylko dlaczego skazuje się to nowe, z XXI w. na odrabianie lekcji z cenzury?! I wbijałbym do głowy to zdanie, które pozwalam sobie napisać drukowanymi literami, bo zaiste wracał będę do niego na swoich lekcjach: "UNIEWAŻNIANIE BYWAŁO KIEDYŚ PRZEMOCĄ ZWYCIĘZCÓW, KTÓRZY PRZYWŁASZCZALI SOBIE PRZYWILEJ PISANIA HISTORII NA NOWO". I widzimy to teraz? /swoiste odwetowanie za lata minione. "Nie postawiliście mi pomnika, jakiego żądałem, to ja wam teraz ponastawiam ich miliony Zedrę z tablic nazwiska i wstawię jedynie prawe i jedynie sprawiedliwe!" - krzyczy z piana na ustach poseł. Jakie to smutne. Jakie karykaturalne. "Od unieważniania nie zniknie przecież - jakakolwiek by była - historia, przemoc ani niewygodni ludzie" - doucza nas ksiądz A. Boniecki. Trzeba tę naukę przyjąć, aby się w ferworze ideologicznej furii nie pozabijać.
Czytanie "Dobra" powinno w nas to dobro budzić. Na pewno sprawa, że zaczynamy intensywniej myśleć, rozglądać się dookoła, szukać w tym wszystkim siebie, własnych uwikłań, błędów i zwycięstw. Obawiam się, że z "Dobrem" jest jak z oglądaniem TVN-u: treści tam podawane nie mają przebicia do ciasnych umysłów, które tylko rządowe i tylko narodowe (polskie?) media preferują. "Do kogo mówisz? Przecież my to wiemy!" - wraca do mnie, jak bumerang. Proszę wrócić do tego, co o fanatyzmie znajdziemy tu na tych stronach, ma przecież tez zabarwienie chrześcijańskie, żeby nie rzec: toruńskie. Czy miłośnik tam kolportowanych treści zajrzy do kolejnej książki księdza Adama Bonieckiego? Wątpię. Podobna literatura nie ma przystępu do pewnych umysłów. I już mamy podział? Nie mam  n i c  do poglądów jednego księdza. Niech sobie wierzy w milionowe darowizny biedaków, ale niech mi nie odbiera prawa do moich myśli, moich lektur, mojego oglądania. Ksiądz Bonieckie nie ucieka od tematów trudnych. Pewnie, ze jest i o aborcji, o J. Kaczyńskim, o laicyzacji - i wielu, wielu innych problemach. Cudowne pisanie o matce. Mnie bardzo dotykające, bo kilka miesięcy temu pożegnałem swoją...
Nie chcę pobieżnego opisywania książki. Dlatego wolę skupić się na kilku rozdziałach, kilkudziesięciu stornach z całości i tym samym zarzucić wędkę wiedzy, niepokoju, zainteresowania. Naiwnie wierzę, że ktoś powie o sobie: to książka dla mnie, to ważne dwieście kilkadziesiąt stron, muszę ją mieć! Ja ją - mam. Mnie natycha, chwilami zasmuca, najważniejsze: nie pozostawia obojętnym. Frazesy? A nawet jeśli! Warto poznać poglądy księdza Adama Bonieckiego. Warto patrzeć szerzej, np. na zjawisko apostazji. Coraz mnie młodzieży chodzi na katechezę. Nikt nie bije na trwogę? Ksiądz Adam niepokoi się tym: "Kiedy rozmawiam z nimi, mówią o szokującym zjawisku pedofilii wśród księży, o hipokryzji w ukrywaniu tych przypadków w trosce o wizerunek instytucji. Często mówią o lekcjach religii odklejonych od prawdziwych problemów ich wiary, o nudzie kazań i kościelnych zgromadzeń, o interesowności księży, o przywilejach dla Kościoła i powiązaniach ludzi Kościoła ze świecką władzą". Z nadzieją dodaje: "W Polsce, mimo rekordowo szybkiej laicyzacji, ksiądz wciąż jednak czuje się potrzebny". Ciekawe ile czytelników "Dobra" stawia teraz przy tym zdaniu znaki zapytania, ilu wykrzykniki, a ilu uważa, ze to głos nadziei?

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.