środa, listopada 13, 2019
Przeczytania... (324) Jochen Böhler "Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski" (Znak Horyzont)
"Pierwsza wojna światowa nie zakończyła się w listopadzie 1918 roku.
Polska nie odzyskała niepodległości z dnia na dzień, a 11 listopada
niewiele różnił się od poprzednich dni. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że
ta data stanie się symbolem odrodzenia Polski. Nikt wówczas nie
wiedział, gdzie dokładnie jest Polska ani kogo można nazwać Polakami" - czytamy na okładce książki, której przeczytanie może stać się dla wielu Czytelników gorzką lekcją historii, ponuro przełykaną pigułką. Oto historia napisana przez Jochena Böhlera "Wojna domowa. Nowe spojrzenie na odrodzenie Polski", która przetłumaczył Robert Sudół (Znak Horyzont). Dalej zaś stoi: "Listopad 1918 roku umożliwił powstanie II Rzeczpospolitej, ale był też
preludium nowej wojny. Wojny na wielu frontach. Wojny wyniszczającej.
Wojny bohaterskiej. Wojny zwycięskiej. Ale też WOJNY DOMOWEJ".
Listopadowe wspominanie, jak Rzeczpospolita z mozołem wybijała się na niepodległość, to znakomita okazja, aby te książkę przeczytać, starać się zrozumieć, otrząsnąć się z samozachwytu i samouwielbienia heroiczno-martyrologicznego. Nic, tak nie szkodzi historii, jak jej mitologizacja. i ciągłe, i uparte wtłaczanie do głów: to MY byliśmy ofiarami, to NAS tylko mordowano, tylko ONI są wini, tylko MY aniołami! Książka Jochena Böhlera powinna ostudzić rozpalone taką paplanina głowy!
Sam fakt, że pisze o NAS niemiecki historyk jest wartością dodatnią. "Nie będzie Szwab uczył nas NASZEJ historii!" - rozedrze się ktoś zbliżony z fizjonomii, zachowania do bojówek ONR-u. Proszę zwrócić uwagę: już polemizuję. Niby sam ze sobą, ale wiem, że pouczanie NAS i to jeszcze przez NIEMCA, to niemal cios w twarz. Najchętniej by ktoś tu docytował Marię Konopnicką i powołał się na los dzieci z Wrześni. Tak nie wolno. Tym bardziej "Wojna domowa..." jest cenna publikacją, bo spojrzeniem kogoś z zewnątrz na NASZĄ historię. A ta nigdy nie była tylko czarna i tylko biała, tylko chwalebna i tylko uciśniona. Zapomnijmy o takim pojmowaniu i kolportowaniu historii w kolejne pokolenia. Wtedy będzie uczciwiej i prawdziwiej.
"GDZIE JEST POLSKA?", "CO TO JEST POLSKA?", "KTO JEST POLAKIEM?" - jeżeli te przywołane i postawione pytania Autora (-nie tylko) otworzą przed nami kolejne karty tej książki, to brawo dla NAS. Bo nic tka nie boli, jak zastygły magalomanizm (polecam zerknąć m. in. do prac prof. J. M. Bystronia) i dufność w SAMYCH SIEBIE. "Czy Polakiem była osoba mówiąca po polsku, w odróżnieniu od osoby mówiącej po ukraińsku, łotewsku, niemiecku, czesku albo w jidisz?" - zastanawia się J. Böhler. To też mój tok myślenia. Będąc w 50 % Polakiem, którego rodowód sięga za Niemen, ale i tkwi nad Wartą i Brdą, spokrewniony, skoligacony z Litwinami, Rusinami, Tatarami, Niemcami, Łotyszami - mam chyba prawo stać na straży jagiellońskiego myślenia o Rzeczypospolitej wielu kultur, narodów i religii.
Postanowiłem dość nietypowo zaprosić do "Wojny domowej...". Jochen Böhler zaczyna każdy rozdział mottami. To z nich wybieram kilka, aby stały się kluczem do zainteresowania. Blisko trzysta stron narracji + bogate przypisy czekają na każdego kto komu bliska prawda historyczna, komu bliska myśl "scio me nihil scire" - to do czytania!
- Powiadają nam Polska będzie i już się dźwiga, tylko jeszcze słaba jest, ale się wzmocni pomału. Nie chcą wierzyć chłopcy, bo długo nam powiadali, że tu jest Rosja i bydzie Rosja, a tu od razu szas pras Polska - anonimowy chłop (1918 r.)
- ...wśród ludu program powstańczy wytwarza przesadne nadzieje natychmiastowe, po których przyjść musi niepożądana reakcja - T. Grużewski (1902 r.)
- Nie chciałem pozwolić, by w czasie, gdy na żywym ciele naszej ojczyzny miano wyrąbać mieczami nowe granice państw i narodów, samych Polaków przy tym brakowało - J. Piłsudski (1915 r.).
- Formalna regularna wojna ustała, ale katastrofa, której ona była pierwszym aktem, trwa i daleka jest od zakończenia. Kto wie, czy nie jest ona dopiero w stadiach wstępnych - M. Römer (1919 r.)
- Takiej wojny jeszcze nie było. Z zemstą dusiliśmy wroga - zwierzę! Jeńców mało brano! Po obu stronach! Boże! Te chwile strasznych zmagań! [...] walka pierś o pierś... zębami... nożami... - W. H. Pietrzak (1918-1919).
- Wojna stała się ich celem życiowym. W moim pułku też byli Polacy, którzy walczyli przeciw swoim rodakom. [...] Nikt nie byłby zmuszony do udziału w rozbrajaniu, gdyby miał opory działać przeciwko swoim rodakom - D. Vogt (1919 r.)
- Tragedia Górnoślązaków polega na tym, że nie jest on ani Polakiem, ani Niemcem, lecz właśnie Górnoślązakiem, i że w każdym wypadku robi mu się krzywdę, gdy zalicza się go do Polski albo do Niemiec - H. Bienek.
- I gdyby w listopadzie 1918 roku były tylko Magdeburg i Szczypiorno, a nie było armii Hallera i Komitetu Narodowego w Paryżu - to nie byłoby też w Wersalu Polski jako współwalczącego i współzwycięskiego narodu - S. Grabski (1935 r.).
Mieszają nam w głowie, to myśli wydobyte? I oto chodzi. Bo już one są niby-prowokacją. Zapowiadają na, co powinniśmy się nastawić, co dla nas Autor przygotował. Jest walka, jest dramaturgia losów, ale jest i rzeź, ludobójstwo jednych nad drugimi. Raz ofiarami są Polacy (patrz zdjęcia ofiar z walk o Śląsk Cieszyńskie), raz podpis pod zdjęciem (patrz fotografia z Górnego Śląska z 1921 r.) mrozi krew żyłach, bo to... NASI.
- A ja jednak będę twierdził, że ta Polska nie była i nie jest dla nas matką, a macochą. My największe straty ponosim, nie odbierając nic - M. Z. Piotrowski (1919 r.).
- Mszczono dawne urazy i jak przedtem ukraińska kokarda żółto-niebieska, tak teraz orzełek dawał prawo do wszelkich "zarządzeń". [...] Najwybitniejszymi cechami wojny o Ruś Czerwoną w latach 1918-19 były: częste mordowanie jeńców i zwyczajowe obdzieranie ich ze wszystkiego, co tylko podobało się chwilowemu zwycięzcy - J. K. Maciejewski (1919 r.).
- ...raczej z walki o niepodległość, ze wspomnień historycznych, z nieszczęścia wyłoniła się u Polaków ta miłość do ojczyzny. Goreje ona dotąd tym samym żarem, co za czasów Kościuszki, a może nawet jeszcze potężnieje - H. Heine (1831 r.)
- Czy [chłop litewski] jednak był po stronie Litwy, czy zdawał sobie sprawę, skąd się wzięła wojna i o co się toczy, czy pojmował choćby z grubsza istotę zatargu, trudno odpowiedzieć - M. Handelsman (1920 r.).
Powinno wszystkich zaskoczyć to stwierdzenie Autora: "Moi synowi za to są Polakami i Niemcami jednocześnie, a ich matka jest dumną warszawianką. [...] Powstaje teraz pytanie, gdzie przynależą moi synowie, gdy znów łeb podnosi potwór nacjonalizmu?". Bardzo skróciłem te myśl. Proszę wrócić do strony 272. Oto kroi się nam lekcja. Historia, która przecież była obecna n rubieżach wielu dzielnic, miast, także mojej Bydgoszczy. Moja prapraprababka Magdalena Kuczkowska z Mąkowarska była geboren Müller. Do dziś w tej okolicy pewien obszar nazywa się "milerowem". Mam-że zaprzeć się mej niemieckiej przodkini, która wyszła za Polaka i katolika? Kiedyś uczeń obruszył się: "To niemożliwe!". "Co jest niemożliwe?" - dopytałem. "Żeby pan miał niemieckich przodków" - parł dalej w swym myśleniu Michał. "Czemu niemożliwe?" - drążyłem z uporem. "Bo pan nie zachowuje się, jak Niemiec" - zakończył swą myśl. Stereotyp! Kolejny! Groźny! Ulica go często wzmacnia! I o tym też pisze Jochen Böhler. Dziękuję mu za to.
Na swoim Facebooku poświęconego książkom napisałem: "Lektura na 11 XI jak znalazł. To może być gorzka lekcja historii. Ostrzegam". Bo ta książka jest ostrzeżeniem! Poczynając od cytowanej żurawiejki 19 Pułku Ułanów Wołyńskich im. generała Edmunda Różyckiego, która powinna obudzić naszą czujność, że jednak nie wszystko było cacy-cacy i ułani, to nie tylko malowane dzieci dowartościowane pędzlem Wojciecha Kossaka. "Praca nad nowa książką przypomina odkrywanie niezbadanych lądów. Moja wędrówka w przeszłość, do pierwszych lat polskiej niepodległości, nie jest wyjątkiem pod tym względem" - tak otworzył "Posłowie" Autor. a ja dopiszę: myli się pan Autor! Ta książka jest wyjątkiem! Rozdziera niechciane dla przypomnienia rany, zmusza do refleksji, rzuca światło na zbrodnie, jakich dopuszczano się z imieniem Najjaśniejszej Rzeczypospolitej na ustach. Niech każdy przyswoi sobie myśl wielkiego Cycerona, która stanowi klucz do rozumienia historii: "CZYŻ JEST WIĘC KTOŚ, KTO NIE WIE, ŻE PIERWSZYM PRAWEM PISANIA HISTORII JEST, BY NIE POWAŻYĆ SIĘ POWIEDZIEĆ COŚ ZMYŚLONEGO, DRUGIM ZAŚ, BY MIEĆ ODWAGĘ MÓWIĆ TO, CO JEST PRAWDĄ, BY NIE ZRODZIŁO SIĘ PODEJRZENIE, ŻE W PISANIU KIERUJE SIĘ SYMPATIĄ BĄDŹ WROGOŚCIĄ?!".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.