sobota, sierpnia 17, 2019

...na 390 rocznicę urodzin JKM Jana III Sobieskiego - 17 VIII 1629 r.

"Był to mąż ogromny, wspaniałej tuszy i postawy, twarz miał rzymskiego cezara, w niej potęgę, a zarazem iście monarszą dobroć i łaskawość. Zgoła był inny od tych wszystkich żołnierzy, niezmiernie większy, i stał wobec nich jakoby król ptaków, orzeł, stanął wobec jastrzębi, rarogów, kobuzów..." - dodać jeszcze wypadałoby: marsowego lica. I jak trza po ślachecku łeb podstrzyżony, w kontuszu, żupanie i przy szabli. Przepraszam mistrza Henryka Sienkiewicza, że ośmieliłem się dopełnić ten zapis. Cny czytelnik wie skąd-że wzięty został ów fragment. Oczywiście, to "Pan Wołodyjowski"*, pan hetman wielki koronny wpleciony w finał fortelu, jaki zastosował imć Onufry Zagłoba, coby pana Michała (rycerza nad rycerzów, najgodniejszej szabli całej Rzeczypospolitej) wyrwać z marazmu odrętwienia po śmierci ukochanej Anuli i zakonu kamedułów.

Nikogo dziwić nie powinno, że po ten fragment powieści sięgnąłem. Ot! pierwsze moje skojarzenie. Gdzież mi było łacniej szukać opisu wyglądu hetmana Jana Sobieskiego? Trzeba było wydobyć z regału ukochany tom "Trylogii". Raz jeszcze zerkam na tę samą stronicę cennej powieści: "...pan Sobieski kochał nad wszystko żołnierzy, zwłaszcza tych, którzy już z nim tylekroć tratowali po karkach czambułów tatarskich; uważał ich jakoby za rodzinę swoją i przeto właśnie postanowił powitać Wołodyjowskiego, pocieszyć go, wreszcie okazaniem niezwykłego faworu i pamięci wśród szeregów zatrzymać". Znał-że hetman-wódz prawdziwego Jerzego Michała obojga imion herbu Korczak Wołodyjowskiego, stolnika przemyskiego? Skoro stawał w chorągwi samego hetmana, to możliwe, że panowie bracia znali się, ale czy aż taką komitywę, jak to kreślił Sienkiewicz? Nie dowiemy się. Nie ma szans. Wypełniać luki fantazją, to spekulacje nie mające żadnej wartości historycznej.
"Temperament ognisty, natura uczuciowa, bogata, umysł bystry i otwarty, żarliwy w wierze, lecz jak na owe czasy swobodny w myśleniu, ogarniający wszystko od spraw bałtyckich do czarnomorskich, od tajników dyplomacji do arkanów strategii i od filozofii, poezji do handlu i agronomii, charakter rwący się do wielkich czynów i najlepszej sławy, mówca w gabinecie wykwintny, w senacie majestatyczny a dostępny, w obozie popularny i chwytający za serce, stanowił żywe przeciwieństwo przyziemnego Michała" - toż to miód, a nie biografii. I to spisane nie przez byle mydłka, albo innego obozowego pisarzynę, ale samego prof. Władysława Konopczyńskiego**. Co ja podrzędny magisterek od historii mogę wobec takiej tyrady dodawać?  Już poniosło mnie i przy Sienkiewiczu dorzuciłem słów kilka. Mea culpa!...
Jakie skojarzenia ma przeciętny Polak z królem Janem III Sobieskim? Największy wódz XVII wieku, husaria, bitwa pod Wiedniem (i pod Chocimiem dla bardziej wtajemniczonych), król, "Lew Lechistanu", Marysieńka ( Maria Kazimiera de La Grange d’Arquien), Wilanów, listy do Marysieńki. Austriacki biograf króla ocenił: "Jan III był rozsądnym i znającym się na rzeczy mecenasem dla tej heroicznej, obejmującej majestatycznym łukiem to, co ziemskie, i to, co wieczne, twórczości. To on zainicjował twórczość literacką, w której dominował budzący żywe patriotyczne uczucia i przez nie inspirowany epos, od Wacława Potockiego po Wespazjana Kochowskiego. On był protektorem wyszukanej dworskiej kultury, która znajduje swe odzwierciedlenie w wyrafinowanej liryce Andrzeja Morsztyna i w osobliwej,a zarazem mądrej twórczości politycznej Andrzeja Maksymiliana Fredry oraz Stanisława Lubomirskiego"***.
Należy zatem przypomnieć choć fragment jednego z pamiętnych listów. Wybrałem taki, który został napisany 354. lata temu, dokładnie 18 sierpnia 1665 r.: "Pókośmy dokoła chodzili Warszawy, a nie było nam nigdy więcej nad trzydzieści mil, to przecię jakaś byłaż nadzieja pociechą; ale teraz, jakośmy się oddalać poczęli, to już twoja la Poudre, moja duszo, ledwo żywa została. A jeszcze, moje serce, zdrowie twoje tak słabe gdy mi na myśl przyjdzie, do ostatniej mi ledwo nie przychodzi desperacji: owo zgoła, błysnęło się to tylko szczęście przed nami, którego trwałość ledwo się okamgnieniu przyrównać może. Jako widzę, że na tej usłudze wszystkiego nam postradać przyjdzie, i zdrowia, i substancji, a honoru i reputacji przed zazdrością niewiele nabyć przyjdzie"****.


Lubimy wypominać niewdzięczność Europy  wobec wojennego czynu AD 1683 r., kiedy król Jan III powiódł zwycięskie zastępy na ratunek habsburskiego Wiednia! Papież Innocenty XI nadał monarsze tytuł: FIDEI DEFENSOR! Ledwo opadł bitewny kurz, a już Leopold I i jego sojusznicy jęli pomniejszać zasługi JKM. Biograf króla, nie bez goryczy, ujął to tak: "...wiadomo, że Habsburgowie i liczni inni przeciwnicy czy nawet wrogowie Sobieskiego uczynili wszystko, by rolę jego i jego żołnierzy pod Wiedniem umniejszyć. Zaczęło się to dosłownie nazajutrz po wielkiej bitwie, a trwało przez następne wieki, trwa również do dzisiaj, mimo że Habsburgowie zeszli już dawno z widowni dziejowej"*****. Tym bardziej powinienem zaskoczyć przypomnieniem faktu, jaki wydarzył się w Londynie, pamiętnego 1814 r., tak w czasie obrad słynnego kongresu wiedeńskiego. W Izbie Lordów jeden z jej członków przypomniał: "Pragnę, aby stało się możliwe przypomnienie monarchom, zgromadzonym teraz w Wiedniu, nieśmiertelnego Sobieskiego, przypomnienie im zasług, jakie oddał ongi Austrii na czele wojsk polskich, uwalniając tę stolicę od oblężenia i usuwając z ziem austriackich najeźdźczą armię turecką. Takie przypomnienie rozstrzygnęłoby bowiem sprawę, a Polsce zwrócono by wolność i niepodległość"******.
Dziś 17 sierpnia przypada rocznica tyle ważna, co przez potomnych zapomniana! 390. lat temu w 1629 r. na zamku w Olecku przyszedł na świat Jan, syn Jakuba i Zofii z Daniłłowiczów małżonków Sobieskich. Prawnuk tragicznie poległego hetmana wielkiego koronnego Stanisław Żółkiewskiego. Godny przodka mściciel. Jedyny w historii Rzeczypospolitej Obojga Narodów, który swe wyniesienie zawdzięczał swym talentom wojennym, rozgromieniu armii tureckiej pod Chocimiem 11 XI 1673 r. Co z takim literackim kunsztem potomnym przypomniał H. Sienkiewicz: "Hetman wielki, wspiąwszy konia, ruszył jak błyskawica na czele kilkudziesięciu przybocznych ludzi ku bitwie [...]. Straszne były skutki uderzenia husarii. Ośm tysięcy janczarów pocięta mieczami leżało przy rowie otaczającym namioty Husseina-baszy nie licząc tych, którzy zginęli w ucieczce lub na dnie przepaści. Jazda polska była w namiotach, pan Sobieski tryumfował". Chyba jednak należy tzw. II bitwę pod Chocimiem już zaliczać do bitew zapomnianych lub zapominanych. Choć duma rozpiera nas, kiedy myślimy: Jan III Sobieski!

"O ILE MOŻNA TO OCENIĆ NALEŻY GO UZNAĆ ZA RÓWNIE DZIELNEGO 
CO POMYSŁOWEGO, A WIĘC ZA JEDNEGO Z NAJWIĘKSZYCH 
WODZÓW WSZYSTKICH CZASÓW"
Carl Phillip Gottlieb von Clausewitz
Literatura tematu:
* Sienkiewicz H., Pan Wołodyjowski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1972, s. 41; dalsze 540, 543
** Konopczyński W., Dzieje Polski nowożytnej, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1986, tom II, s. 54
*** Battaglia O. Forst de, Jan Sobieski król Polski, tłum. Z. Wójcik i T. Jekiel, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1983, s.379
**** https://pl.wikisource.org/wiki/Listy_do_kr%C3%B3lowej_Marysie%C5%84ki/List_z_Dnia_18_VIII_1665 (data dostępu 16 VIII 2019)
*****Wójcik Z., Jan Sobieski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1994, s. 345
****** cytat za Wójcik Z., op. cit., s. 528

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.