piątek, marca 16, 2018

Przeczytania (255) Andrzej Chwalba "Legiony Polskie 1914-1918" (Wydawnictwo Literackie)

"Polscy lojaliści, powołując Legiony, mieli przede wszystkim na celu poskromienie ambicji politycznych irredentystów i osobiście Piłsudskiego. Pragnęli w miejsce oddziałów strzeleckich stworzyć nowe formacje zbrojne, które będą realizować ich wizję polityczną, a nie Piłsudskiego. [...] Przez kolejne lata, krok po kroku, starał się o powrót do przerwanej w dniu 16 sierpnia 1014 wali o niezależność polskich formacji zbrojnych" - podejrzewam, że dla wielu apologetów Józefa Piłsudskiego, to jest... zbędny szczegół? Sam będąc z przekonania i wychowania piłsudczykiem muszę raz po razie przypominać coś, co dla mnie jest oczywiste, ale dla wielu jakby z innej bajki. "Piłsudski nie stanął na czele Komendy. Nie życzyli sobie tego Austriacy i Niemcy, a także polscy lojaliści z NKN. Jedni i  drudzy obawiali się jego programu niepodległościowego, aspiracji wodzowskich, radykalizmu społecznego" - po raz kolejny uświadamia nam Andrzej Chwalba. Brawo dla Autora za "Legiony Polskie 1914-1918", a Wydawnictwu Literackiemu, że po raz kolejny raczy nas pozycją bardzo bogato ilustrowaną. Wykorzystanie ikonografii, to podstawa w przyswajaniu wiedzy historycznej. Bez obrazu nie da się tego umiejętnie zrobić. Piszę to z perspektywy przeszło trzech dekad nauczania.
"Legiony Polskie 1914-1918", to lektura bardzo potrzebna! Wykazał to Autor już we "Wstępie". Podejrzewam, że dla kogoś "spoza branży" edukacyjnej te badania mogą szokować, być przyjęte z niedowierzaniem. A ja ze swej strony napiszę tylko jedno: praca w szkole nauczyła mnie jednego, że nie ma faktów oczywistych. 30% licealistów, którzy z niczym nie kojarzą Legionów Polskich? 65% wpychało Legiony Polskie w czasy Czarnieckiego, ba! zestawiało z... Monte Cassino? A my wydziwiamy, gdy jakiś zagranicznik myli powstanie w getcie warszawskim z powstaniem warszawskim? Dopóki podobna ignorancja będzie plenić się książki takie jak "Legiony Polskie 1914-1918" muszą powstawać.
Piszący ten blog jeszcze stykał się z żołnierzami wielkiej wojny. Kiedy zaczynałem pracę w oświacie od powstania Legionów mijało równe 70-siąt lat. Od wybuchu II wojny światowej za rok minie 80. lat. Po co o tym piszę? Aby uświadomić skalę lat, jakie dzielą nas od poszczególnych wydarzeń. Oczywiście świadków wydarzeń lat 1914-1918, czynnych uczestników już miedzy nami nie ma. Pozostaje nam obcowanie z takimi publikacjami, jak ta. Blisko czterysta stron powinno być tylko zachętą do poszukiwania innych publikacji. Na szczęście mamy bogatą bibliografią. Wiele z wymienionych tam pozycji są ozdobą pewnie wielu z naszych księgozbiorów. Mego na pewno.
"Jego chwiejny charakter nie ułatwiał dowodzenia. Zbyt często jak na generała zmieniał zdanie, a w czasie działań bojowych - rozkazy. [...] Miał być strażnikiem interesów ck monarchii w Legionach i starał się tę rolę dobrze wypełniać" - kto dziś pamięta gen. Karola Durskiego-Trzaskę? Dzięki tej lekturze mamy okazję przypomnieć sobie lub nauczyć kim był. Zapewne trudno będzie zyskać sympatię, gdy przeczytamy np., że "...nie był [...] związany z nurtem niepodległościowym". Skąd więc ciągłe i uparte bredzenie o... Legionach Piłsudskiego?
"Komendant był wszędzie, gdzie czuł, że chłopcy potrzebują otuchy. Był w okopach, na punkcie opatrunkowym, przy rezerwach" - A. Chwalba przypomina jedną z opiń legionisty na temat J. Piłsudskiego.  Czy do świadomości narodowej wróci np. Ulina Mała? Wątpię. Niemniej trzeba spróbować. Móc widzieć, jak ten wojskowy samouk wkraczał w świat wojny i strategii? Bezcenność. "Z racji tego, że Piłsudski nigdy nie uczęszczał do szkół oficerskich, nie mówiąc o akademiach wojskowych, nie mógł być nagradzany awansami wojskowymi, a najwyżej funkcja brygadiera" - przypomina A. Chwalba. 
Chciałbym móc pochylić się nad każdą fotografią. Doceniam ilość wykorzystanych fotografii. Móc spotykać raz jeszcze Belinę-Prażmowskiego, Grzmota-Skotnickiego, Orlicz-Dreszera. Z jednej strony śmieszy mnie, że trzeba zostawiać pod zdjęciami takie zapisy, jak ten: "Brygadier Józef Piłsudski (trzeci z lewej) [...] w towarzystwie adiutanta Bolesława Wieniawy-Długoszowskiego (drugi z prawej)". Że niby czytelnik nie rozpozna? Musi być dodatkowa wskazówka? Nie ukrywam, że wiele kadrów oglądam po raz pierwszy, choć posiadam przedwojenne albumy o tematyce legionowej, publikacje z czasów wielkiej wojny. Pozwalam sobie na te osobiste ucieczki, by uświadomić, że "Legiony Polskie 1914-1918" nie są przypadkową książką w moich rękach. Zresztą starczy wejrzeć na mego bloga, aby się o tym przekonać. Cenniejsze byłoby buszowanie pośród moich książek. 
"Z pięciu tysięcy ludzi, którzy byli w moim oddziale, tysiąc padło lub zostało rannych w bojach, świadcząc przede wszystkim, że za honor należenia do naszego żołnierskiego koła obficie krwią płacić trzeba" - to sam brygadier J. Piłsudski. Na przeciwwagę mamy choćby wypowiedź Mariana Kukiela: "...cała Brygada w stanie znużenia i depresji. Obok dumy [...] czuć było gorycz, że ofiary bardzo krwawe poszły na marne, brak zaufania do armii sprzymierzonej, osłabiona wiara w zwycięstwo, niechęć do boju"
Oczywiście, że Legiony Polskie, to nie sama osławiona I Brygada. Brygad było trzy! To wspaniale, że Autor sięga po pieśni i strofy legionowe:

Idziemy przez kasta obce i przez sioła...
Patrzy się ludu obcego gromada,
nikt jej z radością nie wita, nie woła:
Druga brygada.
Nikt tu jej pieśnią nie wita ni mową,
Idzie swym szlakiem zadumą grobową
Druga brygada.

"Nie tylko my, którzyśmy dzień przeżyli, ale cała Polska pamiętać będzie ten dzień chwały i smutku. Jak ongi Somosierra złotymi głoskami wryła się w karty historyi oręża polskiego - tak dzieci nasze uczyć się będą historyi i tego dnia, bardzi nasi opiewać szarżę rotmistrza Wąsowicza" - to zapis świadka, który był pod Rokitną. Polemizowałbym z Autorem czy faktycznie obraz W. Kossaka (a były dwie wersje), który uwieczniał szarżę z 13 VI 1915 r. należy do jego najlepszych obrazów. Od lat w moich salach wisi obraz Michała Byliny. A na YT cały czas obecna jest bolszewicka wersja "Czerwonych maków..." z zastąpieniem "Rokitny" bitwą pod "Racławicami"! "Jeśli przyszło się cofać, to druga brygada szła zawsze w tylnej straży, chroniąc inne oddziały. Gdy przyszło iść naprzód, to szliśmy na czele" - opinia podpułkownika Mariana Żegoty-Januszajtisa.Proszę zwrócić uwagę na epizod z 7 listopada 1915 r. na Wołyniu, gdzie ""Żegota" wykazał się wyjątkowym bohaterstwem. Te zapomniane epizody budują obraz Legionów. Poruszający opis pogrzebu Tadeusza Żulińskiego, z wykorzystaniem tekstu zamieszczonego w "Kurierze Lwowskim", pierwszego komendanta POW - to tylko dwa z wielu obrazów. Ogromny fresk tyczący bitwy pod Kostiuchnówką, bohaterstwo Leopolda Lisa-Kuli, ryzykowne pojawianie się na linii frontu samego J. Piłsudskiego wszystko to budowało obraz Legionów, budziło podziw Austriaków. Dziś jest kompletnie zapomniane. A jak czytamy: "Bitwa pod Kostiuchnówką w 1916 roku była najkrwawszą i największą w dziejach Legionów oraz ostatnią tak znaczącą. Legioniści z dumą podkreślali, że nie utracili ani jednej armaty. Straty jednak bolały".
Nie wiedziałem, że Czesi zyskali w oczach legunów tak kiepska opinię: "Czesi łamią broń i poddają się łatwo Moskalom. Legioniści i Polacy tak nie robią. Mamy swój honor. Nie jest to godne Polaka". Nasze ego rośnie? W innym miejscu wykorzystano taki zapis źródłowy: "Głupia polityka Czechów co do poddawania się. Przecież przynosi im to szkody nie tylko narodowe, lecz i osobiste, prócz tego gnębią w sobie tę jedyną pozostałość tzw. ducha żołnierskiego". Faktycznie, czyn legionowy wypadał na tym tle bardzo heroicznie. Czeska kalkulacja stawiała na klęskę państw centralnych? Imponują, mimo wszystko, objawy uznania dla polskiego czynu wojennego: "Moje serdeczne życzenia mężnym Legionom Polskim, których ofiarne zachowanie koło Kołodii zostało szczególnie podniesione w dzisiejszym komunikacie. Jako stary towarzysz broni życzę przyszłego zwycięstwa i sławy w imieniu wszystkich oficerów dawnej grupy armii Geroka". Minister obrony krajowej Friedrich von Georgi przyrównał legionistów do Prusaków: "W owym czasie był to najwyższej próby komplement". Żołnierzy odwiedził m. in. cesarz Wilhelm II. Zaskakuje też opinia legunów o... Austriakach: "Wiara najbardziej boi się takiej pozycji, na której mielibyśmy Austriaków za sąsiadów. Myślimy bowiem, że w każdej chwili się poddadzą, już to nas zdradzą". Takie opinie, to są te smaczki, jakie wydobywa się z takich książek.
"Uważam, że tylko kategoryczne zwolnienie Piłsudskiego może gruntownie uzdrowić Legiony, i sądzę, że nadszedł moment, kiedy to może być przeprowadzone bez niebezpieczeństwa" - sugestia kapitana Włodzimierza Ostoi-Zagórskiego, to przykład drobnego wycinka z konfliktu, jaki drążył Legiony. Tak, Piłsudski kontra Komenda Legionów! "Dla Zagórskiego był Piłsudski dyletantem, socjalistą, który demoralizował Legiony, łamiąc notorycznie dyscyplinę" - przypomina te fakt Autor. A dalej daje nam do zrozumienia: "Z kolei Piłsudski uważał Zagórskiego za niebezpieczny instrument w ręku ck służb specjalnych, najemnika obcej sprawy. Obaj obsesyjnie się nie znosili i wzajemnie sobie szkodzili". Smutne. Nie przypadkowo cytaty te zaczerpnąłem z rozdziału o znamiennym tytule: "Wojny polsko-polskie". Zagórski nie pozostawiał też suchej nitki na szefie sztabu I Brygady: "...nie lubił też Sosnkowskiego, nazywając go szpiegiem i szubrawcem".
Przełomowym momentem wielkiej wojny dla Polaków było ogłoszenie aktu 5 listopada. I to bez względu na opcje polityczne. "...odtąd wolny orzeł biały będzie szybował w przestworzu obok czarnego orła pruskiego i  dwugłowego austriackiego" - to opinia jednego ze współczesnych.  Przypada mi do gustu określenie, jakie zastosował A. Chwalba: "Akuszerami Królestwa Polskiego byli, przynajmniej formalnie, dwaj cesarze, Wilhelm II i Franciszek Józef I". To chyba nawiązanie do pewnej wypowiedzi kanclerza O. von Bismarcka na temat powstania II Rzeszy.  Treść aktu mamy w książce, jako zdjęcie afiszu z jego treścią. Wiadomo, że czołową postacią był Hans von Beseler. Na ile może być zaskakująca taka opinia generała-gubernatora: "Wojsko polskie będę tworzył ja sam, a nie polska instytucja. Legiony nie mogą stanowić związku wojska polskiego, są bowiem przeżarte polityką [...], dzisiaj [...] jest to wojsko zbuntowane. Polacy winni się zadowolić tym, co jest osiągalne".
Jest okazja poznać okoliczności pamiętnej defilady Legionów Polskich ulicami Warszawy 1 XII 1916 r. "Ogólnie odczuliśmy wyraźna niechęć, Warszawa nie była przyjaźnie usposobiona do Legionów [...]. Agitacja prowadzona przez przedstawicieli I Brygady i POW była wyraźnie wroga dla nas, przedstawiała nas jako zaprzedanych austriackich najemników" - wspominał jeden z jej uczestników. Brały w niej wyłącznie wyróżnione pułki II Brygady. "W interesie tworzącego się Państwa Polskiego leży, by organizacja Wojska Polskiego była zarządzana i przeprowadzona przez polskie czynniki państwowe [...], nie zaś przez władze okupacyjne [...] oddanie polskich Legionów jako kadrów Wojska Polskiego w przynależności do armii niemieckiej jest bezwzględnie niedopuszczalne i spowodować musi zupełny rozstrój w Legionach, które chcą służyć tylko pod polskimi sztandarami dla sprawy polskiej" -   to już wypowiedź Józefa Hallera. Tutaj wkradł się jednak pewien historyczny chochlik. Autor przypisuje w 1916 r. temu oficerowi stopień generała, gdy de facto był wtedy pułkownikiem. Jak więc widać, nie tylko jeden Piłsudski zachowywał dystans i miał obiekcje, co do tworzonego Wojska Polskiego.
"...nasza wspólna walka z Niemcami skończyła się. Rosja - nasz wspólny wróg w tej światowej wojnie - skończyła swoją rolę. Wspólny interes przestał istnieć. Wszystkie nasze i niemieckie interesy układają się przeciw sobie" - tak torował się droga do słynnego kryzysu przysięgowego z lipca 1917 r. Wypowiedź, a jakże Józefa Piłsudskiego. który formalnie w tym czasie nie miał już nic wspólnego ani z Legionami, ani  z I Brygadą. Zabawny i wymowny dialog między Leonem Berbeckim, a Władysławem Beliną-Prażmowskim doskonale oddaje charakter atmosfery, jaka wykwitła wokół składnia i nie składania przysięgi na wierność Wilhelma II i Karola I. "W pułku jak w ulu, grupki żołnierzy żywo dyskutujące przewalają sie z miejsca na miejsce, zdania, sądy i wnioski w błyskawicznej szybkości krzyżują się ze sobą [...]" - zanotował inny uczestnik tych wydarzeń.
"Legiony Polskie 1914-1918" to moim zdaniem kolejna lekcja... pokory wobec rodzimej historii. Raz jeszcze mamy do przełknięcia pigułkę na temat czegoś, co pruje się nam sprzedać z uporem maniaka, a mianowicie o tzw. jedności narodowej. I tutaj znajdziemy ślady tego, że było z nią na bakier. Już kilka z przytoczonych tu cytatów (jakże cennych) przypomina nam, że czas wielkiej wojny nie dobiegał od klasycznego polskiego piekiełka... Oto, jak Autor komentuje fakt aresztowania brygadiera J. Piłsudskiego: "Osoby niechętne i wrogie Piłsudskiemu, a tych nie brakowało, przyjęły aresztowanie z zadowoleniem, gdyż z krajobrazu politycznego Polski zniknął poważny konkurent postępujący przy tym niekonwencjonalnie". I wszystko na ten temat.
Wspaniale, że Autor nie zapomniał o poezji legionowej. Tej w najwyższym wydaniu. Chodzi o poetów, którzy swoją bytność zaznaczyli również na tym blogu: Józef Mączka i Edward Słoński. I w tej kolejności cytuję ich strofy:

Przy Twoim Grobie, Chryste Panie,
na baczność stojąc dziś w pokorze,
błagamy - niech się Polska stanie,
o Wielki. Mocny, Święty Boże. 

To z wiersza "Do Wielkiej Nocy na Wołyniu".

Bo te krzyże berlińskie, medale wiedeńskie,
te cesarskie wdzięczności za śmiertelny bój,
dziś dzwonią nam na piersiach jak dzwonki błazeńskie,
nam ubranym z nich woli w aresztancki strój.

Ale jest też cytowany Władysław Broniewski:

Idziem do Ciebie, Polsko, przez Karpaty,
przez piach kielecki i wołyńskie błota...
Idziem... I wszędzie, gdzie grają armaty,
a tyraliery pędzą w śmierci wrota,
wszędzie, gdzie ziemia śladem krwi się znaczy,
jest szlak do Polski żołnierzy-tułaczy. 

"Legiony Polskie 1914-1918" Andrzeja Chwalby ukazały się w doskonałym czasie. Na stulecie obchodów odzyskiwania przez Polskę niepodległości. Chciałbym wierzyć, że to pozycja, która mogłaby wywołać ogólnonarodową dyskusję, ale chyba tak nie będzie. Szkoda. Tyle mitologii oplotło rozumienie i pozorne znanie Legionów Polskich. Kolejne spojrzenie więcej tylko wzbogaca stan naszej wiedzy. Nie wiem, jak wcisnę ten tom na półkę, na której stoją inne książki o tematyce legionowej i piłsudczykowskiej. Miejsce po prostu musi się tam znaleźć.

Brak komentarzy: