sobota, października 28, 2017
Przeczytania... (240) Mariusz Sepioło "Himalaistki. Opowieści o kobietach, które pokonują każdą górę" (Wydawnictwo Znak)
Oto książka, którą musi posiąść każdy komu żywiej krew płynie w żyłach już na samo słowo: "Himalaje"! Zacne Wydawnictwo Znak wydało owoc pracy Mariusza Sepioły "Himalaistki. Opowieści o kobietach, które pokonują każdą górę". Nie mogło zabraknąć tej pozycji i w moim księgozbiorze. Czytając cykl "Przeczytania..." sami zauważacie, że tematyka gór ustawia się nieomal na drugiej pozycji moich czytelniczych zainteresowań. I fascynacji! Wybór nie tylko trafny, co konieczny. Tym bardziej, że ostatnio (patrz odcinek 207) zamieściłem recenzję z "Okrutnego szczytu. Kobiety na K2" Jennifer Jordan. Aha! od raz podpowiadam, jeśli znacie lub poznacie którąś z tych Dzielnych lub zupełnie inną, która oddała serce i duszę górom, to nie pytajcie: po co? dlaczego? jaki w tym sens? Mimo woli takie dopadają nas, czytelników, kompletnych laików w tej tematyce i dziedzinie. Przyjmujmy po prostu do wiadomości, że po prostu ONE są wśród nas, funkcjonują, a kiedy tylko mają okazję uciekają na swe szczyty. Nizinny umysł tego nie ogarnie, nawet jeśli przeczyta miliony stron podobnych książek, jak "Himalaistki...".
14 życiorysów! 14 opowieści! 14 osobowości! 14 niezwykłych dziewczyn! 14 wspaniałych dziewczyn! 14 życiowych wyborów! Jestem zdania, że "Himalaistki..." nie wymagają mojej rekomendacji. Mogła by być ona nawet zafałszowana. Z prostego powodu: nim otworzyłem pierwszą stronę, mogłem spojrzeć w oczy bohaterkom - to ja już byłem oczarowany światem, do którego one weszły, zostawiały swe ślady, zmieniały go, naginały do siebie, zdobywały, ale i w imię czegoś, czego nie rozumiem... ginęły.
14 żyć w ich wypowiedziach lub (o ile tych zabrakło, a zabrakło) bliskich.
Gdyby ktoś chciał się bronić przed książką Mariusza Sepioły, że znowu góry... że Naga Parbat i Everest... - może przekonać się, że i również tam wdarła się brutalna rzeczywistość! Terroryzm! Dramaturgia jest nie tylko w trudzie, pocie smierci na szczytach. 22 VI 2013 r. doszło do tragedii! Aleksandra Dzik tak o niej napisała: "W bazie od kul ginie jedenaście osób. Napastnicy zabijają metodycznie jedną osobę po drugiej. Reszta - około czterdziestu ludzi - pozostaje w tym momencie w różnych obozach założonych na zboczach Nagiej Góry".
14 życiorysów! 14 opowieści! 14 osobowości! 14 niezwykłych dziewczyn! 14 wspaniałych dziewczyn! 14 życiowych wyborów! Jestem zdania, że "Himalaistki..." nie wymagają mojej rekomendacji. Mogła by być ona nawet zafałszowana. Z prostego powodu: nim otworzyłem pierwszą stronę, mogłem spojrzeć w oczy bohaterkom - to ja już byłem oczarowany światem, do którego one weszły, zostawiały swe ślady, zmieniały go, naginały do siebie, zdobywały, ale i w imię czegoś, czego nie rozumiem... ginęły.
14 żyć w ich wypowiedziach lub (o ile tych zabrakło, a zabrakło) bliskich.
- Marianna Syrokomska o swej matce, Halinie Krüger-Syrokomskiej: "W górach czuła wolność. To dziś brzmi banalnie, ale wtedy takie nie było. To były lata sześćdziesiąte, w Polsce rządził Gomułka. wiem, że mama w górach się po prostu dobrze czuła, odpoczywała tam. Szukała tam również wytchnienia od racjonalnego świata, który starali się jej wpoić adopcyjni rodzice".
- Anna Okopińska: "Nie pamiętam, żeby na widok gór ogarniała mnie groza. Chyba nigdy się nie bałam. Nawet kiedy gdzieś tam na zboczach schodziły lawiny, to specjalnie się tym nie przejmowałam. Jasne, wyglądało to groźnie, ale przecież było gdzieś dalej. Najbardziej niebezpieczne miejsce, w którym działam, to Icefall - pierwszy techniczny odcinek drogi normalnej, wspólny dla Everestu i Lhotse. Dziś, kiedy patrzę na swoje zdjęcia z tamtych miejsc, zastanawiam się, jak udało nam się to przeżyć".
- Jan Wolf o swej żonie Dobrosławie Miodowicz-Wolf ("Mrówce"): "Samotnie walczyła o swój pierwszy siedmiotysięcznik. Samotnie pokonała wysokość 8000 m i próbowała wejść na Nanga Parbat. W samotności walczyła przez długie 6 dni, w huraganie na 8 tysiącach, o życie swoje i sześciu ludzi. Wreszcie została sama na poręczówkach żebra K2, by już z nich nie wrócić".
- Wanda Rutkiewicz: "Najbardziej drażni mnie to, że ryzykujemy życie dla czegoś, co wydaje się kompletnie bezużyteczne, nikomu niepotrzebne. Ale może jest to potrzebne tym, którzy to robią? Może oni po prostu potrzebują tego, żeby żyć, żeby istnieć?".
- Alicja Bednarz: "Przed wyprawą trzeba było chodzić na milicję. Oni wypytywali: po co to? gdzie? jak? Starsze koleżanki radziły, żeby mówić o wszystkim, tylko nie o najważniejszym. Tak też robiłam. Na milicji strasznie się wkurzyli i w końcu cofnięto mi pozwolenie na paszport".
- Ewa Panejko-Pankiewicz: "Kiedy wracałam z wyjazdu do szkoły, widziałam rówieśników bawiących się na korytarzu piłeczką. Wydawali mi się dziećmi. Góry dawały mi też niepowtarzalne emocje. Jakie? Strach i przezwyciężenie strachu. Poczucie zwycięstwa i radość.
- Joanna Piotrowicz: "Nam kobietom pod pewnymi względami jest trudniej. Szkolę dużo dziewczyn. Podczas wspinania traktuję je tak samo jak chłopaków, bez taryfy ulgowej. Ale jeśli kursantka trafi do zbyt opiekuńczego instruktora, który nie będzie wymagał, tylko się nią opiekował, nie stanie się ona dobrym wspinaczem. To takie ludzkie: jeśli ktoś za kogoś coś robi, to ten drugi się rozleniwia, nie uczy".
- Kinga Baranowska: "Nie lubię uogólniania, dzielenia na «dobrych» i «złych», jakby nie było nic pomiędzy. Tymczasem bywamy po prostu słabi. I tej słabości bardzo się boimy, wstydzimy. A w górach ciągle się z nią mierzymy. Ja tez bywam. Wyznaję zasadę, że człowiek powinien się starać być dobry każdego dnia. I to, że kiedyś zachowałam się fair, nie zwalnia mnie z odpowiedzialności za to, jak zachowuję się dzisiaj".
- Agnieszka Bielecka: "...w górach wysokich, we wspinaczce wysokościowej, w sportach wydolnościowych - płeć nie ma żadnego znaczenia. Niczego nie muszę nikomu udowadniać, nie mam takiej potrzeby. Mam poczucie, że «pierwsze kobiece wejście» czy «pierwsza kobieca wyprawa» to może było potrzebne w czasach Wandy Rutkiewicz czy Arlene Blum, kiedy kobiety traktowano jako ozdobę wypraw, a nie partnerów. [...] Podkreślanie kobiecego wejścia czy wyprawy w obecnych czasach ma w mojej opinii sens co najwyżej marketingowy".
- Izabela Czaplicka: "Kilka sezonów wcześniej w drodze na szczyt Chang Tengri zginął polski wspinacz, Waldemar Graj. W sezonie, w którym tam byłyśmy, jego ciało wisiało na linie, zupełnie odkryte. Dopiero przed naszym wejściem ruszyli tam rosyjscy przewodnicy, owinęli jego ciało i odsunęli od poręczówek. Wcześniej mówiono nam, że «trzeba przejść przez Waldemara»".
- Aleksandra Dzik: "Czułam, że muszę coś udowodnić na siłę. Niektórym się wydaje, że ludzie chodzący po górach są w jakiś sposób - moralnie, intelektualnie i fizycznie - lepsi od ogółu. Bierze się to stąd, że w dawnych czasach wspinacze pochodzili z elit. Inaczej niż piłkarze, których sport wziął się z tradycji kopania przez tłuszczę ściętej głowy jakiegoś nieszczęśnika, Ale ten górski etos ludzi z elit został przeorany między innymi przez komunę. Dziś środowisko jest bardziej zróżnicowane".
- Katarzyna Skłodowska: "Ludzkie reakcje zmieniają się razem z wysokością. W trudnych sytuacjach łatwiej zauważyć, kto jest kim. Na przykład po tym, czy ktoś jest w stanie zrobić herbatę i poczęstować nią drugą osobę, dać z siebie więcej, niż musi. To wszystko kosztuje, wymaga pewnego wysiłku".
- Małgorzata Jurewicz: "Na początku człowiek po prostu nie może w to uwierzyć, cały czas myśli, że może jednak to nie jest prawda. Potem, kiedy się już pogodzi z tym, że przyjaciel nie wróci, trzeba spakować jego rzeczy osobiste, znieść je na dół, zawiadomić rodzinę. Ta ostatnia rzecz jest najtrudniejsza".
- Sylwia Bukowicka: "Wiesz, czasem wydaje mi się, że dużo trudniej jest żyć na co dzień, niż zdobywać wysokie góry. Dla mnie Everest jest tutaj. W którymś momencie wpadła w pułapkę. Zabrakło mi alternatywy dla gór, z każdą kolejną wyprawą było coraz gorzej".
Gdyby ktoś chciał się bronić przed książką Mariusza Sepioły, że znowu góry... że Naga Parbat i Everest... - może przekonać się, że i również tam wdarła się brutalna rzeczywistość! Terroryzm! Dramaturgia jest nie tylko w trudzie, pocie smierci na szczytach. 22 VI 2013 r. doszło do tragedii! Aleksandra Dzik tak o niej napisała: "W bazie od kul ginie jedenaście osób. Napastnicy zabijają metodycznie jedną osobę po drugiej. Reszta - około czterdziestu ludzi - pozostaje w tym momencie w różnych obozach założonych na zboczach Nagiej Góry".
Przez ostatnie kilka dni żyliśmy dramatycznymi wydarzeniami związanymi z dwójką wspinaczy Polakiem Tomkiem Mackiewiczem i francuską Elizabeth Revol mierzącymi się ze szczytem Nanga Parbat. Dziś już wiemy, że Tomek Mackiewicz nie wrócił z wyprawy, został tam na zdobytej, wymarzonej górze. Dzięki wspaniałej akcji ratowniczej uratowała się Elizabeth. Te wydarzenia mną mocno poruszyły, śledziłam w mediach przebieg akcji ratowniczej, skłoniły do refleksji: góry zabierają wspaniałych bohaterskich ludzi, którzy idą za swoją pasją, mają fantazję, są wytrwali, ale często za realizację marzeń płacą najwyższą cenę, tak nam laikom trudno to zrozumieć. Zainteresowałam się tematyką gór i tymi którzy te góry pokonują, zdobywają najwyższe szczyty, poszukiwałam polecanych przez Ciebie dziś na FB książek i trafiłam tutaj, na rekomendowaną przez ciebie książkę "Himalaistki", okazuje się, że płeć nie ma tu nic do rzeczy, że góry uzależniają kobiety w takim samym stopniu jak mężczyzn. Tytuł zapisuję w kolejce do przeczytania.
OdpowiedzUsuńKażde moje czytanie książek o himalajach jest dla mnie próba odnalezienia sensu w tym, na co porywają się. Nie jestem człowiekiem gór, ale to świat, który mnie fascynuję, ale i przeraża. Kilka książek o tej tematyce jest na moim blogu. Jeśli uda mi się dotrzeć do kolejnych, to zostawię po tym ślad.
OdpowiedzUsuń