środa, marca 22, 2017
Przeczytania... (203) Jean Lopez, Olivier Wieviorka "Mity II wojny światowej" (Wydawnictwo Poznańskie)
"Celem niniejszego tomu jest uporządkowanie pewnych faktów. Zamierzamy w dwudziestu trzech rozdziałach powrócić do wielkich mitów na temat II wojny światowej, które choć czasem były uważane za prawdy objawione, okazały się fałszywe. Ta książka nie ma jednak wyczerpać swojego tematu, ale przybliżyć czytelnikom rezultaty najnowszych badań historycznych. Mamy nadzieje, że te dość często nieoczekiwane odkrycia okażą się interesujące, a być może i zaskakujące" - tak Jean Lopez i Olivier Wieviorka kończy się wprowadzenie do ich książki pt. "Mity II wojny światowej", które przygotuje dla swoich wiernych odbiorców Wydawnictwo Poznańskie, w tłumaczeniu Filipa Rogalskiego. Kiedy piszę te słowa jest jeszcze ponad dwa tygodnie do rzeczywistego pojawienia się tej pozycji na półkach księgarskich. Pewnie, że czuję się wyróżniony.
Mamy więc dwadzieścia trzy rozdziały, czyli dwadzieścia trzy głosy, dwudziestu trzech historyków. Mamy do czynienia z książką, która została wydana we Francji raptem dwa lata temu pt. "Les Mythes de la seconde guerre mondiale". Nawet nie wprawiony we francuszczyznę Czytelnik zauważy, że polski tytuł jest wierną (w 100 %) kalką tytułu oryginalnego. Bardzo też szybko spostrzeże, że marne są widoki, aby na przeszło czterystu stronach znaleźć polonica. Widać nasza rodzima historia II wojny światowej nie stanowi dla zachodniego odbiorcy żadnego mitologizowania. Oni tam doskonale wiedzą, że z tymi koniami na czołgi to blaga, odróżniają powstanie w getcie warszawskim od powstania warszawskiego, ba! nikt nawet nie piśnie o... polskich obozach zagłady? Nie chcę się pastwić nad J. Lopezem i O. Wieviorką (jakżeż rodzimie brzmi to francuskie nazwisko). Stwierdzam tylko oczywiste fakty. Odrzućmy nasz historyczny egocentryzm i skupmy się na treści owych "23" zapisów. Na pewno to, co skupi uwagę buszującego między regałami przyszłego posiadacza owocu pracy duetu historycznego, to będzie bogactwo wykorzystanej ikonografii. Nie, nie będę ich liczył.
Co ja pospolity "magister od królów" mogę wobec np. absolwenta Saint-Cyr, wykładowcy z Oksfordu, doktora paryskiej Sorbony (Paryż-IV)? Czytam i słucham z pokorą godną studenta pierwszego roku historii. Nie jestem specjalistą w dziedzinie operacji na Morzu Śródziemny, nie publikuję swego pisania w serii "Maîtres de guerre", nawet nie jestem dziennikarzem naukowym czy członkiem Akademii Nauk Moralnych i Politycznych. Chudziak wobec grona dwudziestu trzech Autorów (dodajmy: obojga płci!). Jak więc ugryźć "Mity II wojny światowej"? Polemizować z nimi? Rzucać się do gardła?
Postanowiłem wybrać kompromisowe rozwiązanie. Wybrać kilkanaście wypowiedzi na interesujące mnie tematy. I? I rzucić je, jako przedsmak tym wszystkim, którzy za kilka (-naście) dni ruszą pomiędzy owe księgarskie regały.
- "Miara talentu oratorskiego Churchilla jest to, że mając przed sobą wroga Izbę w dniu rozpoczęcia obrad, na koniec otrzymuje wotum zaufania 464 głosami przeciwko jednemu. Czcigodni deputowani musieli bowiem jeszcze raz stawić czoło faktom: o ile można z trudem oprzeć się siłom Osi, to nadal nie można zastąpić Churchilla w samym środku walki" - François Kersaudy.
- "Poza tym kampania 1940 roku prowadzona prze wojska niemieckie ani trochę nie przypomina wojny błyskawicznej. Jest to operacja o charakterze militarno-taktycznym, a nie strategiczno-politycznym, oparta na jednym z podstawowych narzędzi sztuki wojennej: zaskoczeniu. Jest to również kampania piechoty, która prawie spełzła na niczym. Faktycznie bowiem centralną ideą niemieckiego planu jest manewr oskrzydlający przez Belgię połączony z atakiem z zaskoczenia przez Ardeny" - Maurice Vaïsse.
- "Hitler, jak sam mówił, bał się morza. Wprawdzie Reader włożył dużo wysiłku, aby przekonać go, że siłę narodu mierzy się również jego siłą na morzu, dla Hitlera jednak najbardziej istotne było to, że budowa potężnej floty bojowej w ramach Planu Z (na który wyraził zgodę) zakładała odległe terminy, trudne do pogodzenia x podbojami terytorialnemu, które planował dokonać w ciągu najbliższych czterech lub pięciu lat" - François-Emmanuel Brézet.
- "...możemy zdecydowanie odrzucić ideę [autorzy polemizują z tezami W. Suworowa - przyp. KN], jakoby Hitler jedynie wyprzedził o kilka dni atak Stalina. Latem 1941 roku Armia Czerwona nie ma najmniejszego zamiaru atakować. operacja Barbarossa faktycznie jest tym, co stwierdził trybunał z Norymbergi - agresją zaplanowaną z długim wyprzedzeniem, która obrała jako pretekst nieistniejące czerwone zagrożeni" - Jean Lopez i Lasha Otkhmezuri.
- "Dym z Arizony wcale nie oznaczał wielkiego zwycięstwa, lecz tak naprawdę maskował pozbawiony konsekwencji sukces taktyczny, którego przyczyny opisał amerykański badacz Alan Zimm. Pierwsza z nich to chaos towarzyszący opracowaniu planu. Yamamoto i Genda nie zgadzają się co do priorytetowych celów. Jeden stawia na pierwszym miejscu pancerniki, symbole potęgi państwa, podczas gdy drugi, mądrzejszy, pojmuje kluczowe znaczenie lotniskowców. Panuje improwizacja, pogłębiona przez niezgodę między rywalizującymi ze sobą oficerami, którzy nie znoszą się do tego stopnia, że niemal dochodzi między nimi do rękoczynów. [...] Tuż przed atakiem okazuje się, że niczego nie przewidziano na wypadek, gdyby utracono efekt zaskoczenia" - Pierre Grumberg.
- "Czy Rommel był zwyczajnym generałem Wehrmachtu, czy też «Hannibalem czasów nowożytnych», jak sugerują jego brytyjscy pochlebcy? Bez wątpienia nie był ani jednym, ani drugim. [...] Z doskonałego dowódcy dywizji staje się miernym dowódcą armii, gdyż nie docenia otoczenia, w którym prowadzi działania, oraz tak ważnych funkcji jak logistyka i rozpoznanie wojskowe. [...] Niewątpliwie źródła legendy, która go otacza, tkwią bardziej w propagandzie nazistowskiej, a nawet alianckiej, niż w osądach dzisiejszych historyków wojskowości" - Vincent Arbarétier.
- "O ile historycy często chwalili wyczyny taktyczne i strategiczne Armii Czerwonej, o tyle rzadziej przypisywali Związkowi Sowieckiemu sukces gospodarczy podczas II wojny światowej.Wszystko jednakże wskazuje na to, że reżim stalinowski potrafił wyposażyć swoje wojska w odpowiedni militarny aparat przemysłowy, dokonując brutalnego, ale skutecznego transferu zasobów z sektora cywilnego do sektora obronnego. W tym świetle anglo-amerykańskie wsparcie było przydatne, ale w żadnym wypadku nie decydujące" - Olivier Wieviorka.
- "Ale kiedy nieprzyjaciel znalazł się w rozsypce, Monty'emu nie udaje się poprowadzić pościgu. Chociaż zbudował sobie duży korpus pancerny, rzuca go do walki w sposób nieuporządkowany i w jednej grupie, nie biorąc pod uwagę tego, na co pozwala mu aprowizacja. Czołgi gubią się na pustyni i kończy się im paliwo. Z braku inicjatywy czołgistów w terenie jedna z tras pozostaje otwarta na tyle długo, że Rommel ucieka. [...] Zwycięstwo pod El Alamein jest słynne jest słynne z uwagi na jego podnoszący na duchu wpływ na naród brytyjski, który poniósł wiele porażek ze strony Niemców. Ten wpływ psychologiczny przesłania jednak kluczową rolę decyzji militarnych Montgomery'ego" - Daniel Feldmann i Cédric Mas.
- "...francuscy partyzanci mieli wyraźną skłonność do tego, aby we wszystkich wojskach niemieckich, z którymi przyszło im walczyć, widzieć właśnie jednostki Waffen-SS. [...] Dwa miesiące przed zakończeniem wojny amerykańskie służby wywiadowcze zaczęły rewidować swoje stanowisko wobec Waffen-SS. Nastąpiło prawdziwe zakwestionowanie jej mitu. [...] Ta konstatacja pojawiła się jednak zbyt późno. Albowiem mit zdążył już solidnie się zakorzenić" - Jean-Luc Leleu.
- "W Europie niemieckiej ofensywie przeciwko Polsce we wrześniu 1939 roku towarzyszyły bombardowania Warszawy. Nie chodziło w nich o zniszczenie celów wojskowych, ale o dotknięcie cywilów - ponieważ wśród ofiar były kobiety i dzieci obu płci - aby pokazać determinację napastnika i złamać przeciwnika, niezdolnego do obrony «swoich» kobiet i «swoich» dzieci. [...] Ogromna liczba kobiet wśród ofiar wojny mogłaby wystarczyć, aby pokazać, że wojna w żadnym wypadku nie była sprawą męską" - Fabrice Virgili.
- "Prawdą jest, że w wielu przypadkach zwyciężało poczucie honoru. Włoscy wojskowi byli świadomi tego, że są depozytariuszami cywilizacji humanistycznej. Odczuwali kulturową obcość wobec brutalnych metod niemieckich i nie chcieli dołączą się do eksterminacji Żydów, pozostając w zgodzie z zasadami humanitarnymi. [...] W ogniu walki poczuciu honoru towarzyszyła również wyraźna odwaga. W Afryce Północnej włoskie dywizje odgrywały czasami decydującą rolę, pozwalając Rommlowi utrzymać pole" - Hubert Heyriès.
- "To mięczaki! Amerykański żołnierz piechoty nie dorasta do pięt żołnierzowi rosyjskiemu, «dobremu żołnierzowi», od ważnemu i odpornemu. wreszcie, jedynie włoski sprzymierzeniec jest bardziej tchórzliwy i niekompetentny. Te opinie można znaleźć we wszystkich raportach Wehrmachtu, z każdego okresu" - Nicolas Aubin.
- "Wprawdzie apokalipsa, która spada na Niemcy, wywołuje głębokie niepokoje wśród najwyższych przywódców takich jak Hitler, Goering, Speer i Goebbels, ale władza i partia nazistowska potrafią zręcznie wykorzystać gniew, nienawiść i urazę cierpiących z powodu bombardowań Niemców wobec aliantów, zachęcając czasem do linczu anglo-amerykańskich pilotów, którzy zostali zestrzeleni nad ich terytorium" - Patrick Facon.
- "Liczby podawana przez ekspertów są różne, gdyż źródła nie zawsze są zgodne, ale szacuje się, że w całym okresie od 25 października 1944 do pierwszych dni sierpnia 1945 roku mniej niż 15 % samolotów trafiało w cel. [...] Wprawdzie zadane straty były realne, ale żeby taktyka kamikaze mogła mieć szansę powodzenia, Japonia musiałaby być w stanie zastępować samoloty i pilotów tak długo, aż starty nieprzyjaciela osiągną taki rozmiar, że złamią aliantów i skłonią do negocjowania warunków pokoju" - Pierre-François Souyri.
- "Regularne siły zbrojne (FFL, a później Armia Wyzwolenia) brały udział we wspólnej walce, przyczyniając się do zatrzymania sił Osi (Bir Hakeim, Prowansja) i odnosząc piękne zwycięstwa (Tunezja, Monte Cassino, Prowansja), ale miały tylko umiarkowany wkład w końcowe zwycięstwo. [...] Ale obraz, w którym to ruch oporu prowadzi do wyzwolenia Francji jest w dużej mierze obrazem mitycznym" - Jean-François Muracciole.
- "Ponosząc klęski, Hitler wcale nie podejmuje samych złych decyzji. kiedy zabrania Paulusowi wyjść z otoczonego Stalingradu po nieudanej próbie oczyszczenia miasta, to zakaz ten jest całkiem logiczny z operacyjnego punktu widzenia. [...] Jeżeli chodzi o technologię, to często słusznie wskazuje się na różne zachcianki Hitlera w tej dziedzinie. Prawdziwy problem niemieckiej nauki polega na tym, że brak w niej porządku" - Benoist Bihan.
- "...w czasie zimnej wojny, Jałta została napiętnowana jako przyczyna i symbol podziału Europy. Obie te przeciwstawne interpretacje są fałszywe, a rzeczywistość jest dużo bardziej skomplikowana. [...] Prawdą jest, że przeciwstawne i ukryte intencje uczestników konferencji sprawiły, że konkretne decyzje, które ne niej podjęto, oprócz kilku ogólnych zasad, były niejednoznaczne i bardzo szybko prawny sens konferencji jałtańskiej został przeinaczony. [...] Polskę przesunięto do linii Curzona [...], która znajdowała się około 200 kilometrów na zachód od ustalonej ostatecznie w 1921 roku granicy między Polską a Rosją bolszewicką. Umówiono się, że Polska otrzyma w rekompensacie terytoria na zachodzie" - Georges-Henri Soutou.
Trzeba to oddać, że tych dwadzieścia trzy stanowisk, to świetne wprowadzenie do tematyki II wojny lub jak kto woli: uzupełnienie zdobytej wiedzy. Nie przesadzę, kiedy napisze, że książka "Mity II wojny światowej" jest adresowany do każdego miłośnika tego burzliwego okresu. Nawet zakładając francuski punkt widzenia. Myślę, że nawet skromnie wyrobiony Czytelnik powinien być zadowolony z tego, co znajdzie czytając. Świetnie byłoby, aby poszedł później za ciosem i poszukał obszerniejszej literatury na poznane tu tematy. Na pewno żaden nauczyciel nie powinien się wstydzić, jeśli przekroczy próg swojej klasy z tą książką pod pachą. Ja z czystym sumieniem będę zabiegał w rodzimym miejscu pracy, aby ten tom znalazł swoje miejsce wobec innych książek, które poświęcono II wojnie światowej. Czy Jean Lopez & Olivier Wieviorka de facto niwelują mity II wojny światowej? A - tę kwestię pozostawiam do rozstrzygnięcia każdemu, kto sięgnie po owe przeszło czterysta stron. Jedno jest dla mnie nieomal pewne: ta książka powinna trochę namieszać nam w głowach. I o to chyba też chodziło Autorom. Mądrość z niej wynika dość poważna: zachowujmy ostrożność wobec utrwalonych "prawd objawionych". Ja z uporem maniaka będę zawsze powtarzał swoim uczniom (i robię TO od przeszło 30-tu lat): "Cogito ergo sum!".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.