niedziela, listopada 15, 2015

Przeczytania... (82) Louisa B. Waugh "Spotkajmy się w Strefie Gazy" (Wydawnictwo PRÓSZYŃSKI i S-ka)

"...czasem Gaza wydaje się teatrem, w którym my wszyscy - Izraelczycy, Palestyńczycy, zagraniczni dziennikarze i pracownicy humanitarni - odgrywamy role wyznaczone nam w niekończącym się scenariuszu, którego znudzony świat nie ma już ochoty oglądać" - tak kończy się część II książki, którą napisała Louisa B. Waugh. "Spotkajmy się w Strefie Gazy", Wydawnictwa PRÓSZYŃSKI i S-ka, nie powstała za biurkiem. Podtytuł utwierdza nas, że mamy do czynienia z oryginalnym przekazem - "Prawdziwe opowieści o życiu w największym na świecie «więzieniu na wolnym powietrzu»" (ang. "Meet Me in Gaza: Uncommon Stories of Life Inside the Strip"). Od razu przyznam się, że dla mnie to była naprawdę orientalna podróż. W swych książkowo-historycznych peregrynacjach rzadko bywam w tym regionie świata. Krucjaty! Krzyżowcy! Ale współczesność w regionie, który określamy dumnym mianem "Ziemi Świętej" jest dla mnie mglistą plamą na mapie moich zainteresowań. Tym bardziej sięgnął po tą książkę, którą dla nas przetłumaczył Tomasz Wilusz.
"Społeczność międzynarodowa, kimkolwiek jest ta bezładna zbieranina - naprawdę tego nie wiem - bojkotują Gazę i Gazańczyków od czasu zwycięskich dla Hamasu wyborów w styczniu 2006 roku. Nie robię sobie więcej zbyt wielkich nadziei. Czuję się trochę tak, jakbym pisała list do Boga" - proszę mi wierzyć podobne oświadczenie wbija nas w ziemię. Zresztą sami sobie odpowiedzmy uczciwie: co wiemy o tym rejonie świata? Czy mam poczucie niewiedzy? Mam. Tak, ta książka może w nas obudzić różne uczucia. To jest tego gatunku wyjątkowa książka, która odziera nas z centro europejskiego zadowolenia? Co każdy z nas zrobił dla Gazy? Powiecie: stawia głupie pytania? A ja powiem: sam fakt, że rodzą się w mojej głowie świadczy jak bardzo świat opisany przez  L. B. Waugh mną wstrząsnął. Dobór "wyjątków" z tej książki ma również obudzić Was, którzy to czytacie. To jest zaproszenie do przeczytania.
 "Arabski to poezja; jak inaczej opisać język, w którym jest słowo - m'nowrah - na określenie kobiety, która promienieje; i imię Bassem, które oznacza «ten, który tak często się uśmiecha»?" - nawet jeśli nam "nie po drodze" z Autorką w zainteresowaniu, fascynacji i umiłowaniu świata arabskiego, to Jej narracja może zrobić wyłom w naszym pojmowaniu tego odmiennego świata. Europejczyk, a gro z nas zalicza się do tego grona, którzy "nie dotknęli" tamtejszego życia (czytaj: realiów), moim zdaniem nie jest w stanie GO pojąć. Jeśli są między nami tacy, którzy wierzą, że można TAM zasiać ziarno europejskiej czy amerykańskiej demokracji i wyrośnie z tego odmiana pustynnej róży arabskiej demokracji, to chyba jednak jest niespełna rozumie. Nie rozumiejąc ICH, dalej brnąć w swej niewiedzy powtarza komunały! Proszę rozważyć ten zapis: "Muni jest dumny z różnic między kulturą arabską a zachodnią.
- My, Arabowie, nie jesteśmy ludźmi Zachodu i sądzę, że nie powinniśmy naśladować zachodniej kultury. Nie należy też tego od nas wymagać - mówi". Tylko ten krótki monolog powinien oduczyć nas, że nie da się przeflancować europejskich wzorców między Arabów. Tak przy okazji odpowiedzmy sobie na pytanie (Autorka od czasu do czasu wciąga nas najczystszą w swej formie narrację historyczną!): jak wiele cywilizacja europejska zawdzięcza Arabom? Czy Czytelniczkom spodobają się poglądy tegoż Muniego na temat kobiet, ich wolności - jaką poznał w Wielkiej Brytanii? Zaskakujące jest, że chyba jednak przychodzi nam przyznać rację rozmówcy L. B. Waugh. I to może zaboleć? Szczególnie ultra-Europejczykom!
"Gaza - jedno z najstarszych, najszczelniej odizolowanych i najuważniej obserwowanych miast na świecie - zawsze żyła pod obcą okupacją. Nigdy nie pozwolono jej decydować o własnym losie" - oto jeden ze śladów narracji historycznej, o której wspominałem wyżej. Proszę się nie obawiać, jeśli nie sięgaliśmy wcześniej po dzieła "antycznych mistrzów", nie śledziliśmy zbyt uważnie dziejów Aleksandra Macedońskiego (Ἀλέξανδρος ὁ Τρίτος ὁ Μακεδών), to Autorka nam w tym pomaga. Na tym też polega zaskakująca wartość tej książki. Tak, nie ogranicza się do pokazywania sterroryzowanej strachem Strefy Gazy, stawianymi płotami, problemami dnia codziennego. Rys historyczny dopełnia obrazu! Nawet nie zauważamy, jak nas wciąga...
"W całej Strefie Gazy, zwłaszcza na północy i w mieście Gaza, gdzie toczyły się najcięższe walki, ludzie ze stoickim spokojem odbudowują swoje domy i swoje życie" - to jest naprawdę świat, którego przeżycie wykracza poza nasze zakresy myślenia i odczuwania. Jak ją odczytywał stojący na granicy Strefy izraelski żołnierz? Miał-że on okazję zajrzeć do niej? Czytał ją? Wie o jej istnieniu? Nie dysponuję tak wiedzą. A Gazańczycy? 
"Myślę o wyrachowanych okrucieństwach tej wojskowej okupacji i podejmowanych tu, w Erez, bezdusznych decyzjach, kogo przepuścić przez granicę, a kogo ukarać za odmowę zdrady samego siebie zawróceniem do Gazy" - nigdy do końca nie pojmę, jak to możliwe, że Naród, który kiedy spychano za mury gett teraz samo wznosi mury! Mury nieufności, wrogości i wzajemnej nienawiści? Powiecie, że inaczej być nie może wobec aktów terrorystycznych? "Pod koniec zimy pewien Palestyńczyk wysadza się w powietrze w centrum handlowym w izraelskim mieście Dimona, zabijając panią idącą do banku. Ten pierwszy od ponad roku palestyński zamach samobójczy w Izraelu mocno mną wstrząsa, bo nie słyszę słowa współczucia dla ofiary. Nikt nie raduje się z jej zabójstwa, nikt nie wychwala też śmierci palestyńskiego szahida, czyli męczennika [...]". Wśród ludzi wkrada się strach, aby nie okazało się, że ów desperat pochodził z Gazy: "Bo jeśli tak -czytamy dale - niech Bóg nam dopomoże, mówią; Izrael postara się, by cała Gaza słono za to zapłaciła". 
"Nie jesteśmy zwierzętami ani ofiarami, tylko zwykłymi ludźmi, którzy chcą, żeby pozwolono im żyć i oddychać pełną piersią" -   Louisa B. Waugh cytuje wypowiedź Mahmuda. Sympatie Autorki są, jak chyba się domyślamy, po stronie Gazańczyków. Mieszka z nimi, zaprzyjaźnia się, uczy języka, wraca do Nich, jak do Rodziny. Piszę wielką literą, aby utkwił nam Jej emocjonalny stosunek do ludzi, których życie próbowała opisać i przekazać go NAM. 
"Kiedy Amal stał obok lodówki i szykowała sałatki do mięsa, izraelski pocisk czołgowy kalibru 122 mm wpadł przez okno sąsiedniej sypialni należącej do jej córek i uderzył w ścianę kuchni. Wybuch urwał Amal głowę i zabił jej trzech synów i jedną córkę" - to opis zdarzenia z 5 stycznia 2009 r. Jeden z wielu ataków! Odpowiedzią są rakiety Hamasu: "...gdyby nie rakiety -  Louisa B. Waugh cytuje wypowiedź jednej z mieszkanek Strefy Gazy - Izrael po prostu robiłby z nami, co by chciał. Rakiety to ostrzeżenie dla Izraela, że się nie ugniemy". Po chwili dodaje: "Louiso, naprawdę sądzisz, że jeśli gazańscy bojownicy przestaną odpalać rakiety, Izrael odpowie tym samym?". Wet za wet? Obraz ojca, który wychodzi ze zburzonego domu z... nogą oderwaną od ciała zabitego dziecka! "Biegnąc, podnosi ją coraz wyżej, aż w końcu przyciska ją do piersi; kiedy znajduje się na wprost kamery, widzę zgrozę bijącą z jego oczu, nieprzytomną zgrozę, jakiej dotąd nie widziałam w oczach człowieka [...]". To jeden z wielu obrazów, które przekazała nam swoją książką Louisa B. Waugh. Trudno się po nich otrząsnąć. I myśleć na inny temat.
"Autor relacji podaje, że w ciągu ostatniej doby wojsko izraelskie zabiło pięćdziesięciu dwóch Gazańczyków. To wydaje się nierzeczywiste. Ale jest rzeczywiste jak cholera" - jak przejść obojętnie wobec tej i innych statystyk, które wypełniają dzień za dniem w Strefie Gazy. "W trakcie operacji Zimowy Upał siły izraelskie zabiły stu dziesięciu Gazańczyków; prawie połowa ofiar to cywile, w tym dwadzieścioro sześcioro dzieci". Pewnie, że był odwet: "Bojownicy gazańscy w tym czasie wystrzelili w stronę Izraela około dwustu rakiet i pocisków moździerzowych". Krwawe żniwa... Żywa jest pamięć o maskarze Gazańczyków z listopada 1956 r. Zbrodnia została udokumentowana przez ONZ.
Dla nas pojęcie "F-16", to tylko techniczna lotnicza "nowinka"? Duma polskiej armii? Dla mieszkańców Strefy Gazy realne zagrożenie i... powód do "czarnego humoru": " Czekaj, aż poderwą F-16! Jak nam świsną nad głowami, będziemy mieli sześć tysięcy sześćset sześćdziesiąt sześć POWAŻNYCH kłopotów! - Wszyscy wokół śmieją się na jego słowa, ja też". 
Jak odbierać książkę "Spotkajmy się w Strefie Gazy"? Jestem zdania, że to krzyk bezsilnej rozpaczy Gazańczyków! Czy książka jest oskarżeniem Izraela? Proszę samemu sobie wyrobić zdanie. Codzienność w Strefie Gazy jest trudna do wyobrażenia! Brak prądu, wody, kopanie tuneli, aby przemycić z "izraelskiej strony" towary.  Louisa B. Waugh - jest głosem znad Strefy Gazy! Czy do całego Świata? Nie wiem. Ale przemawia na pewno do NAS. Warto byłoby poznać relacje tych, którzy padli ofiarami Hamasu. Dopóki takiej książki nie mamy (może tylko o niej nic nie wiem?) - obraz tego, co TAM nie będzie pełny. Dla Gazańczyków kwestia jest prosta: Żydzi są po prostu kolejnymi okupantami ich rodzimej ziemi!
Nie chcę zostawiać tylko obrazu broczącego krwią świata. Warto przyswoić sobie to, co napisała Louisa B. Waugh, bo to piękne i mądre: "IMPERIA I OKUPANCI PRZECHODZĄ I ODCHODZĄ, ALE MIŁOŚĆ ZWYCZAJNYCH LUDZI DO SWOJEJ ZIEMI - I WIĘŹ, KTÓRA ICH Z NIĄ ŁĄCZY - MA NAJGŁĘBSZE KORZENIE". 

2 komentarze:

  1. Niewiele wiem o tym niespokojnym rejonie świat, poznać jego realia to chyba niemożliwe przy zagrożeniach jakie tam istnieją, przekaz autorki książki zafascynowanej światem arabskim pewnie obiektywny nie jest, trzeba by, jak zauważasz słusznie poznać relacje drugiej strony.

    OdpowiedzUsuń
  2. Polityka po jednej i drugiej stronie granicy niczym sie nie rozni-rozsiewanie strachu,nienawisci i polprawd Zylam w Izraelu 2000-2013 jeszcze za Szarona 3lata zamachow terrorystycznych ze strony palestynskiej i krwawych odwetow ze strony izraelskiej Wet za wet i gineli ludzie, ofiary oblednej polityki obu stron Malo sie w tej kwestii zmienilo,no moze mury hamuja przelew krwi,ale nie nienawisci

    OdpowiedzUsuń