niedziela, lipca 26, 2015
Przeczytania... (51) Jarosław Molenda "Bierut i Wasilewska. Agent i dewotka" (Wydawnicwto BELLONA)
Mamy za sobą 22 lipca - dzień dawnego komunistycznego świętowania, kiedy przecinano wstęgi na budowach, oddawano przed terminem inwestycji, obsypywano się "chlebowymi" orderami, to chyba dobra okazja, aby zerknąć w "Tajemnice życia prywatnego elit wczesnego PRL"!...
No i mamy kolejną książkę autorstwa Jarosława Molendy, którą Wydawnictwo Bellona wprowadza nas w "zakamarki" historii. Tytuł zdradza nam zawartość, że i głównych bohaterów nie ma co wymieniać: "Bierut i Wasilewska. Agent i dewotka". Wraca do nas postać towarzysza Tomasza, po raz pierwszy od lat mamy namiastkę biografii córki Leona Wasilewskiego. Piszący te słowa należy jeszcze do pokolenia, które w szkole podstawowej miało do przeczytania lekturę "Pokój na poddaszu". Nic z niej już nie pamiętam, choć opisałbym okładkę. Można wrzucić do wyszukiwarki tytuł i zerknąć, to ta brązowawa z przekrzywionym oknem. Część z nas pamięta pewnie serial J. Hoffmana "Do krwi ostatnie". Jeśli się nie mylę, to jedyny polski serial, w którym pojawiła się towarzyszka Wanda? W tej, dość sugestywnej roli Katarzyna Skolimowska. Jak pamiętam, to pada tam pewna nieścisłość biograficzna (o której zresztą nadmienia również J. Molenda) - z ust filmowej Wasilewskiej słyszymy, że była córką chrzestną marszałka Józefa Piłsudskiego. To tylko plotka. Zresztą kwestia religijnego wychowania W.W. jest też przedmiotem książki, która leży przed nami.
Dwie części ("Towarzysz Jekyll i Prezydent Hyde" oraz "Wanda, która takiej Polski nie chciała") dzielą niemal na połowę książkę. Dwie biografie ludzi tej samej epoki. a jednak dwa całkiem różne światy, które nie powinny były się nigdy nie spotkać. A jednak historia jest przewrotna. I "ten z chamów" i "ta z panów" spotkali się na niwie ideologicznej? Chichot i zgrzyt historii! I niech mi nikt nie powtarza, że historia jest nudna, że można się ni znudzić. Narracja może być do kitu, a tu taki przypadek nie zapada.
Książka Jarosław Molendy wpisuje się w nurt, o którym pisałem w poprzednich "Przeczytaniach...", które poświęciłem książce "Słynni playboye PRL" Iwony Kienzler. Powtórzę swoją tezę, że dobrze z jednej strony, że t a k a literatura znajduje swoje miejsce. Bo trzeba, aby od czegoś rozbudzić zainteresowanie. I świetnie, moim zdaniem że wzięto się do przedstawienia tych dwojga: Bieruta i Wasilewskiej.
Nie wiem, czytelnik w jaki przedziale wieku ma być odbiorcą tej serii wydawniczej (wnioskuję po szacie graficznej). Myślę, że to lektura (wiem - nie lubimy tego określenia, bo to źle się kojarzy?) bez ograniczenia wieku. No, nie - żeby wciskać przedszkolakowi, to nie! Powiedzmy - od gimnazjalisty w górę!
Skoro "skatalogowałem klasowo" bohaterów książki, to może należałoby pisać o... fenomenie socjalizmu i komunizmu, który promieniował z samego gniazda, tj. Moskwy. Droga Bieruta wiodła z robociarskiej rodziny via sanacyjne więzienia. Wasilewska, jak zresztą czytamy w tekście, nigdy nie spędziła ani dnia za kratami Rawicza, Fordonu czy Berezy. Może i była trzeciorzędną pisarką w Polsce, ale gdyby jej intelekt zestawiać z "uczniem Hempla", to wypadłoby to bardzo blado dla tego drugiego. Nie wiem czy nie stanę się sprawcą niedźwiedziej przysługi, ale chwilami meandry kariery towarzysza Tomasza przypominały mi, to co było również doświadczeniem niejakiego... Adolfa Hitlera. Szczególnie na płaszczyźnie (już mnie dopada nowo-mowa post-komunistyczna?) samodoskonalenia, samokształcenia się! Kilka klas szkoły powszechnej, to raczej skromny bagaż intelektualnego rozwoju. Z drugiej strony chwilami można było podziwiać, jak mozolnie wdrapywał się ten Nikt na same szczyty. Mimo różnic ideologicznych Wanda nigdy nie wyparła się socjalistycznie myślącego ojca. Ona, zatwardziała komunistka? Żałować tylko należy, że nie doczekała przemian lat 70-tych i 80-tych, kiedy bankrutowała ideologia, której oddała ciało i duszę.
Bierut przy Wasilewskiej chwilami jawi się jak ubogi krewny, człowiek bez wyrazu i znaczenia! Jeśli ktoś przeczytał "Słynnych playboyów PRL", to niewiele ma do zaoferowania książka J. Molendy. Mam takie wrażenie, jakby oboje autorstwo pracowało przy jednym stole?
Mam przemożne wrażenie, że autor... sympatyzuje ze swoim bohaterem? Zabrakło mi miażdżącej oceny stalinowskiego oprawcy! W takich kategoriach ta postać prawie nie istnieje. Wiem, jest o nie stosowaniu przez B.B. prawa łaski, ale może należałoby pochylić się nad ofiarami tego stalinowskiego bandyty! Nazwać zbrodnie - zbrodnią! Zacytować jego "osobiste uwagi i adnotacje"? To podniosłoby walor poznawczy tej książki. Podpis towarzysza-prezydenta, to jak założenie pętli przez kata! Przecież należało zakwalifikować działanie tego "namiestnika Stalina" do kategorii zdrady i zniewolenia własnego Narodu! Wymienić z imienia i nazwiska kilka ofiar polityki. Dobrze, że powraca do zachowań nie licujących z socjalistyczną skromnością itp! Powraca kwestia "machinacji" wokół Hymnu.
Jeśli ktoś nie zna w ogóle Wandy Wasilewskiej, to jemu łatwiej będzie brnąć przez jej życiorys. Przyznam, że tu pozostaje pewien niedosyt, który chciałbym wyrazić jednym: czy nie warto napisać "samodzielnej" biografii tej działaczki komunistycznej? Wiem, że to trudno zrobić, ale przed czytaniem zalecam moim rówieśnikom: wyłączcie dawne skojarzenia związane z Wasilewską. Ja też pozwalam sobie myśleć o niej, że to... Ва́нда Льво́вна Василе́вская! Ciekawe, że na rosyjskiej stronie pierwsze informacje na temat Wandy Lwownej dotyczą: "...польская и советская писательница, поэтесса, драматург, сценарист и общественный деятель". Dopiero potem, że była członkinią W.K.P. (b)? Życiorys Wasilewskiej, nawet w takiej "okrojonej wersji", daje nam wiele do myślenia. I chyba powinien nas uświadomić, że nie ma postaci jednoznacznie tylko białych i tylko czarnych! Nie, żebym przeszedł na stronę "czerwonej Wandy". "Bywsza Polka" oddana "sprawie" i sprzedana! Mnóstwo opinii na jej temat. Dobra robota. Obiektywne wybory od Berlinga, Sokorskiego, członków rodziny po samego Stalina! Czy Wasilewska była kochanką gruzińskiego satrapy? No znajdziemy tam dosadnie, męskie (samcze) zdanie Koby na temat tego z kim... spała towarzyszka. W związku z tym, że znajoma mi nieletnie młodzież odwiedza mój blog, to daruję sobie cytowanie. Trzeba oddać sprawiedliwość dziejową (?), że mając ogromne możliwości (w relacjach z Kremlem) ratowała dzieci i rodaków z łagrów! Nic nie jest łatwe do skatalogowania. Życie Wasilewskiej, to nie jest wymyślona fabuła na potrzeby serialiku. Czy można czegoś zazdrościć Wandzie Wasilewskiej? Tak. Dzieciństwa! Stosunku do niej rodziców! Mądrość ojca, który nie hamował córki w jej wyborach, nie krytykował, nie atakował, ba! ułatwiał karierę pisarską! T a k i e g o ojca życzyłbym każdemu.
Nie mnie oceniać, ile w Bierucie adonisa i odpowiadać na pytanie autora, co oni (czytaj: mężczyźni) widzieli w chłopo-babie Wasilewskiej. On do niedawna leżał na Powązkach, jak udzielny Cezar! Zniwelowana "oprawę" grobowca! Jeśli miarą wielkości człowieka jest jego... pogrzeb, to sięgnę po to, co napisał J. Molenda: "Kiedy umierał Piłsudski, naród przeżywał to jako moment dziejowy. Tu widzi się wyraźniej niż przy jakiejkolwiek innej okazji, że nie było żadnej więzi. Że to sprawa nie nasza. Śmierć funkcjonariusza". A Wasilewska? "Bywsza Polka" nie spoczęła w polskiej ziemi: "...zmarła na atak serca i spoczęła na kijowskim cmentarzu Bajkowo. Korniejczuk [Ołeksandr, wł. Олександр Корнійчук trzeci mąż W. W. - przyp. KN] przeżył ją o osiem lat i faktycznie został pochowany w innym grobie nekropolii". Nawet miejsce pochówku, jego wyboru dzielą tych dwojga. On - na świeczniku nowego ustrojstwa nad Wisłą; Ona - z wyboru (ciekawa rozmowa ze Stalinem) obywatelka Z.S.R.R. / С.С.С.Р. On - zakompleksiony nuworysz; Ona - dumna i władcza.
Książka Jarosława Molendy opatrzona jest... nadtytułem (?): "Tajemnice życia prywatnego elity wczesnego PRL". Nie zdziwię się, jeśli autor "pójdzie za ciosem" i stworzy ciąg dalszy. Przyznaję uczciwie: to się dobrze czyta. Pozostawia niedosyt w postaci chęci sięgnięcia po jakiś ciąg dalszy! Apeluję po raz kolejny, aby wystrzegać się określenia "wkroczenie Armii Czerwonej" dla określania agresji sowieckiej 17 IX 1939 r.! Książka "Bierut i Wasilewska", to dobry kierunek dla poznania, jak dochodzono do PRL-u. Czekam na biografię Cyrankiewicza!... Jeśli Bellona ma takową w planach, to ja już ustawiam się w kolejce po nią.
No i mamy kolejną książkę autorstwa Jarosława Molendy, którą Wydawnictwo Bellona wprowadza nas w "zakamarki" historii. Tytuł zdradza nam zawartość, że i głównych bohaterów nie ma co wymieniać: "Bierut i Wasilewska. Agent i dewotka". Wraca do nas postać towarzysza Tomasza, po raz pierwszy od lat mamy namiastkę biografii córki Leona Wasilewskiego. Piszący te słowa należy jeszcze do pokolenia, które w szkole podstawowej miało do przeczytania lekturę "Pokój na poddaszu". Nic z niej już nie pamiętam, choć opisałbym okładkę. Można wrzucić do wyszukiwarki tytuł i zerknąć, to ta brązowawa z przekrzywionym oknem. Część z nas pamięta pewnie serial J. Hoffmana "Do krwi ostatnie". Jeśli się nie mylę, to jedyny polski serial, w którym pojawiła się towarzyszka Wanda? W tej, dość sugestywnej roli Katarzyna Skolimowska. Jak pamiętam, to pada tam pewna nieścisłość biograficzna (o której zresztą nadmienia również J. Molenda) - z ust filmowej Wasilewskiej słyszymy, że była córką chrzestną marszałka Józefa Piłsudskiego. To tylko plotka. Zresztą kwestia religijnego wychowania W.W. jest też przedmiotem książki, która leży przed nami.
Dwie części ("Towarzysz Jekyll i Prezydent Hyde" oraz "Wanda, która takiej Polski nie chciała") dzielą niemal na połowę książkę. Dwie biografie ludzi tej samej epoki. a jednak dwa całkiem różne światy, które nie powinny były się nigdy nie spotkać. A jednak historia jest przewrotna. I "ten z chamów" i "ta z panów" spotkali się na niwie ideologicznej? Chichot i zgrzyt historii! I niech mi nikt nie powtarza, że historia jest nudna, że można się ni znudzić. Narracja może być do kitu, a tu taki przypadek nie zapada.
Książka Jarosław Molendy wpisuje się w nurt, o którym pisałem w poprzednich "Przeczytaniach...", które poświęciłem książce "Słynni playboye PRL" Iwony Kienzler. Powtórzę swoją tezę, że dobrze z jednej strony, że t a k a literatura znajduje swoje miejsce. Bo trzeba, aby od czegoś rozbudzić zainteresowanie. I świetnie, moim zdaniem że wzięto się do przedstawienia tych dwojga: Bieruta i Wasilewskiej.
Nie wiem, czytelnik w jaki przedziale wieku ma być odbiorcą tej serii wydawniczej (wnioskuję po szacie graficznej). Myślę, że to lektura (wiem - nie lubimy tego określenia, bo to źle się kojarzy?) bez ograniczenia wieku. No, nie - żeby wciskać przedszkolakowi, to nie! Powiedzmy - od gimnazjalisty w górę!
Skoro "skatalogowałem klasowo" bohaterów książki, to może należałoby pisać o... fenomenie socjalizmu i komunizmu, który promieniował z samego gniazda, tj. Moskwy. Droga Bieruta wiodła z robociarskiej rodziny via sanacyjne więzienia. Wasilewska, jak zresztą czytamy w tekście, nigdy nie spędziła ani dnia za kratami Rawicza, Fordonu czy Berezy. Może i była trzeciorzędną pisarką w Polsce, ale gdyby jej intelekt zestawiać z "uczniem Hempla", to wypadłoby to bardzo blado dla tego drugiego. Nie wiem czy nie stanę się sprawcą niedźwiedziej przysługi, ale chwilami meandry kariery towarzysza Tomasza przypominały mi, to co było również doświadczeniem niejakiego... Adolfa Hitlera. Szczególnie na płaszczyźnie (już mnie dopada nowo-mowa post-komunistyczna?) samodoskonalenia, samokształcenia się! Kilka klas szkoły powszechnej, to raczej skromny bagaż intelektualnego rozwoju. Z drugiej strony chwilami można było podziwiać, jak mozolnie wdrapywał się ten Nikt na same szczyty. Mimo różnic ideologicznych Wanda nigdy nie wyparła się socjalistycznie myślącego ojca. Ona, zatwardziała komunistka? Żałować tylko należy, że nie doczekała przemian lat 70-tych i 80-tych, kiedy bankrutowała ideologia, której oddała ciało i duszę.
Bierut przy Wasilewskiej chwilami jawi się jak ubogi krewny, człowiek bez wyrazu i znaczenia! Jeśli ktoś przeczytał "Słynnych playboyów PRL", to niewiele ma do zaoferowania książka J. Molendy. Mam takie wrażenie, jakby oboje autorstwo pracowało przy jednym stole?
Mam przemożne wrażenie, że autor... sympatyzuje ze swoim bohaterem? Zabrakło mi miażdżącej oceny stalinowskiego oprawcy! W takich kategoriach ta postać prawie nie istnieje. Wiem, jest o nie stosowaniu przez B.B. prawa łaski, ale może należałoby pochylić się nad ofiarami tego stalinowskiego bandyty! Nazwać zbrodnie - zbrodnią! Zacytować jego "osobiste uwagi i adnotacje"? To podniosłoby walor poznawczy tej książki. Podpis towarzysza-prezydenta, to jak założenie pętli przez kata! Przecież należało zakwalifikować działanie tego "namiestnika Stalina" do kategorii zdrady i zniewolenia własnego Narodu! Wymienić z imienia i nazwiska kilka ofiar polityki. Dobrze, że powraca do zachowań nie licujących z socjalistyczną skromnością itp! Powraca kwestia "machinacji" wokół Hymnu.
Jeśli ktoś nie zna w ogóle Wandy Wasilewskiej, to jemu łatwiej będzie brnąć przez jej życiorys. Przyznam, że tu pozostaje pewien niedosyt, który chciałbym wyrazić jednym: czy nie warto napisać "samodzielnej" biografii tej działaczki komunistycznej? Wiem, że to trudno zrobić, ale przed czytaniem zalecam moim rówieśnikom: wyłączcie dawne skojarzenia związane z Wasilewską. Ja też pozwalam sobie myśleć o niej, że to... Ва́нда Льво́вна Василе́вская! Ciekawe, że na rosyjskiej stronie pierwsze informacje na temat Wandy Lwownej dotyczą: "...польская и советская писательница, поэтесса, драматург, сценарист и общественный деятель". Dopiero potem, że była członkinią W.K.P. (b)? Życiorys Wasilewskiej, nawet w takiej "okrojonej wersji", daje nam wiele do myślenia. I chyba powinien nas uświadomić, że nie ma postaci jednoznacznie tylko białych i tylko czarnych! Nie, żebym przeszedł na stronę "czerwonej Wandy". "Bywsza Polka" oddana "sprawie" i sprzedana! Mnóstwo opinii na jej temat. Dobra robota. Obiektywne wybory od Berlinga, Sokorskiego, członków rodziny po samego Stalina! Czy Wasilewska była kochanką gruzińskiego satrapy? No znajdziemy tam dosadnie, męskie (samcze) zdanie Koby na temat tego z kim... spała towarzyszka. W związku z tym, że znajoma mi nieletnie młodzież odwiedza mój blog, to daruję sobie cytowanie. Trzeba oddać sprawiedliwość dziejową (?), że mając ogromne możliwości (w relacjach z Kremlem) ratowała dzieci i rodaków z łagrów! Nic nie jest łatwe do skatalogowania. Życie Wasilewskiej, to nie jest wymyślona fabuła na potrzeby serialiku. Czy można czegoś zazdrościć Wandzie Wasilewskiej? Tak. Dzieciństwa! Stosunku do niej rodziców! Mądrość ojca, który nie hamował córki w jej wyborach, nie krytykował, nie atakował, ba! ułatwiał karierę pisarską! T a k i e g o ojca życzyłbym każdemu.
Nie mnie oceniać, ile w Bierucie adonisa i odpowiadać na pytanie autora, co oni (czytaj: mężczyźni) widzieli w chłopo-babie Wasilewskiej. On do niedawna leżał na Powązkach, jak udzielny Cezar! Zniwelowana "oprawę" grobowca! Jeśli miarą wielkości człowieka jest jego... pogrzeb, to sięgnę po to, co napisał J. Molenda: "Kiedy umierał Piłsudski, naród przeżywał to jako moment dziejowy. Tu widzi się wyraźniej niż przy jakiejkolwiek innej okazji, że nie było żadnej więzi. Że to sprawa nie nasza. Śmierć funkcjonariusza". A Wasilewska? "Bywsza Polka" nie spoczęła w polskiej ziemi: "...zmarła na atak serca i spoczęła na kijowskim cmentarzu Bajkowo. Korniejczuk [Ołeksandr, wł. Олександр Корнійчук trzeci mąż W. W. - przyp. KN] przeżył ją o osiem lat i faktycznie został pochowany w innym grobie nekropolii". Nawet miejsce pochówku, jego wyboru dzielą tych dwojga. On - na świeczniku nowego ustrojstwa nad Wisłą; Ona - z wyboru (ciekawa rozmowa ze Stalinem) obywatelka Z.S.R.R. / С.С.С.Р. On - zakompleksiony nuworysz; Ona - dumna i władcza.
Książka Jarosława Molendy opatrzona jest... nadtytułem (?): "Tajemnice życia prywatnego elity wczesnego PRL". Nie zdziwię się, jeśli autor "pójdzie za ciosem" i stworzy ciąg dalszy. Przyznaję uczciwie: to się dobrze czyta. Pozostawia niedosyt w postaci chęci sięgnięcia po jakiś ciąg dalszy! Apeluję po raz kolejny, aby wystrzegać się określenia "wkroczenie Armii Czerwonej" dla określania agresji sowieckiej 17 IX 1939 r.! Książka "Bierut i Wasilewska", to dobry kierunek dla poznania, jak dochodzono do PRL-u. Czekam na biografię Cyrankiewicza!... Jeśli Bellona ma takową w planach, to ja już ustawiam się w kolejce po nią.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.