niedziela, grudnia 15, 2013

Rok... dwanaście miesięcy... 15 XII...

To pierwsze urodziny pisania "na zewnątrz". Przez lata był bardzo wąski lub... specjalistyczny odbiorca mego stukania w klawiaturę. Najpierw były to bruliony zapisywane ołówkiem, później maszyny do pisania, uparcie prowadzony pamiętnik... Ten ostatni zaniedbuję odkąd wchłonęło mnie pracowanie nad tą stroną. 
Nie wiem ile godzin strawiłem przed ekranem komputerów. Czy warto było? Chyba odbiór moich zapisków nie jest aż tak trudny i męczący, żebym musiał zamykać "kram"? Nie miałem przekonania do tego, co się zaczynało. Mój Syn śmieje się z moich wątpliwości sprzed roku! Tak, stawiałem sobie kilka pytań: co pisać? jak pisać? czy to ma być kalendarz historyczny? jak nie odstraszyć ewentualnego Odbiorcę? Jednego nie chciałem od początku: zamykać się w obrębie jednej, historycznej dziedziny. Oczywiście, że są  okresy, epoki, postacie z potężnej księgi historii, których nie znam, nie rozumiem, ba! ani mnie nie nęcą sobą, ani żądają: napisz o mnie! 

 
Nie ma nudnej historii! Jednego staram się unikać: pouczania kogoś. Sam jestem wdzięcznym słuchaczem i szperaczem. Tak, udało mi się życiowe hobby zamienić w pracę. Gadam o historii i jeszcze mi za to płacą. Starałem się dzielić swoją wiedzą i doświadczeniem  z innymi. Bardzo brakuje mi pracy z dziećmi ze szkoły podstawowej. Otwierać bramy dziejów przed 10-latkami - to dopiero wyzwanie! Sam nie miałem szczęścia do swoich nauczycieli historii. Gdyby to nie była miłość życia, to poległoby moje uwielbienie dla Klio! Pierwsze oceny, jakie dostałem w klasie V, to były dwie    p a ł y !...
W te minione dwanaście miesięcy napisałem 304. posty! Prawie 30. czeka na swój czas? Ale nagle impuls każe pisać o czymś innym. Czy planuję je? Różnie. Jeśli w miesiącu jest ważna dla mnie rocznica, to musi powstać tekst. Sięgam też po moje artykuły, które publikowałem w różnych czasopismach, gazetach. Pisane na różne konkursy opowiadania trafiały pewnie do śmietnika wydawnictw? Jedną odpowiedź z osobistym dopiskiem pana Tomasza Jastruna przechowuję, jako bezcenną... pamiątkę.
Musi paść trochę statystyki! Rekordowym w odbiorze postem był "Anna German - powracająca Eurydyka?... - Мой ангел Анна!..."! 2887 odsłon? Nawet w największym porywie mej "literackiej fantazji" nie wymyśliłbym nawet tej liczby! Skutek serialu, który TVP znowu emituje. Jednego wieczoru "weszło nań" przeszło... 600 osób! Nie wierzyłem własnym oczom. Tak, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy ktoś na wykopie umieścił mój post o Bolesławie Krzywoustym! Przypominam, że napisałem go na życzenie (!) pewnej licealistki. Proszono mnie też o post na temat generała Jamesa Longstreeta. Pamiętam. Postaram się w 2014 r. wypełnić tą lukę, tym bardziej, że w styczniu minie 110 rocznica Jego śmierci. Praktycznie od samego pojawienia się (tj. 4 lutego) utrzymuje się w czołówce tygodni "Louis de Funès - "Fufu" - w opiniach znanych mu...". 1963 wejścia! Wystarczy w Google wrzucić hasło "Louis de Funès" i na pierwszej pozycji pojawia się mój blog!... Trzecie miejsce też należy do "Fufu"! Ale to już skromne 747? Stała się też dywersja na blog! Atak?! Nagle ktoś "punktował" post "Dyngus dyngus dyngus". A od Wielkanocy minęło sporo czasu. 
Praca nad blogiem sprowokowała mnie do napisania kilku opowiadań. I to można nazwać: wartością dodaną! Odkurzyła się moja fantazja. Przez lata (!) nie napisałem tyle. Stąd m. in. "Wir - West Wild" czy "Świt". Ale też powstanie drugiego blogu: pisanie moje... Nigdy nie zbliży się on nawet do wielkości historycznego blogu. Chwilami zachodzę w głowę czy w ogóle warto go prowadzić. Ale i tam są twory, których nie byłoby gdyby nie 15 grudnia 2012 r. To tam zadebiutowały "Spotkania z Pegazem...", to tam początkowo był "Wir...", potem powstał "Arizona Mountain Man" czy "Kałuża". "Talerz - nocne zapiski cienia...", to 239 "odczytań"? Skromnie? Nigdy nie miałem tylu czytelników. Pewnie ten blog zginie śmiercią naturalną. A "Arizona..." zjawi się tutaj?
Jest jeszcze jedno dno mego tu pisania: m u z y k a . Wielu wykonawców poznałem, kiedy pisałem. Teraz słucham czeskiego zespołu "Čechomor", jak z  Lenką Dusilovą  rewelacyjnie śpiewają piosenkę "Proměny". Odkryłem Szidi Tobias czy Zuzanę Navarovą. Od kilku tygodni słucham Isabelle Boulay. Nie pomnę ile godzin umilał mi ze swoją orkiestrą Andre Rieu. Shania Twain nie jest odkryciem tego roku, ale trafiałem na nowe nagrania. Lista wydłuża się.
28 września blog zaistniał na Facebooku! To też "robota" mego Syna, jak ostatnie "przemeblowanie" całej strony! Bez Jego pomysłowości i pomocy byłoby siermiężnie? On też jest autorem loga. Koniec końców trafiło na graficzny rysunek z tkaniny z Bayeux. Nawiasem mówiąc uwielbiam tą scenę z bitwy spod Hastings, kiedy Wilhelm Bastard  zrywa swój hełm i krzyczy, że jest... że żyje... Muszę o tym napisać. Choć bardziej porażają mnie okoliczności pogrzebu Wilhelma I.
Pewnie, że były zwątpienia. Wracało pytanie: po co? Skoro tylko w sierpniu, czas wakacji,  było blisko 7600 wejść! W listopadzie 7111! 184 - to pierwsze dwa tygodnie (15-31 XII 2012 r.). Były zgrzyty... Nie podobało się to, co pisałem o pewnym plakacie. Wtedy jeszcze nie usunąłem komentarza. Kiedy napisałem o spotkaniu z 17 listopada - zrobiłem to. Ja naprawdę nikogo nie przymuszam do obowiązkowej obecności na moim blogu. Jest tyle innych... Jeśli ktoś chce wyrażać swoje frustracje, to proponuję założyć swój własny. Zabawne było, kiedy sami Czytelnicy-Goście między sobą wyrażali opinie.
Jeśli wierzyć w "chorągiewkową statystykę", to po Polsce najczęściej odwiedzają mnie Amerykanie?  39 stanów USA - 886 z Kalifornii? Stany Zjednoczone odżywają na blogu, kiedy piszę o wojnie secesyjnej. Żaden inny konflikt nie zajmował mnie tak, jak civil war! Nawet teraz przerwałem pisanie postu o bitwie pod Fredericksburgiem. Było o tym "w rocznicowym oknie". Mogę zdradzić, że pisane są dwa opowiadania. Ale czy je skończę? Chciałbym bardzo. Tylko, że jedno zbyt trąca mi "Przeminęło z wiatrem", które nawet zacząłem czytać, ale nie dotarłem do końca tomu II, bo sięgnąłem po satyry "Wiecha"!
  
A teraz słucham Isabelle Boulay "Je sais ton nom". Brakuje mi języka francuskiego (w telewizji, kinie, radio!). Nigdy się go nie uczyłem. Dlatego prosiłem kolegę, który pochodzi z Mali (!), aby wytłumaczył mi kilka tytułów i zwrotów, które słucham, a które z takim przejęciem artykułuje frankofońska Kanadyjka z Sainte-Félicité/Quebec.
Uff! Chyba starczy tego podsumowania, rocznicowania? 63107 na dziś. No i nie zapominajmy, że w te ostatnie dwanaście miesięcy zostałem dziadkiem Jerzyka Oswalda obojga imion i skończyłem 50. lat.
Serdecznie dziękuję wszystkim, którzy odwiedzają mój blog! Bo to dla Was! A, że przy okazji gimnastykuje się mój mózg? Przyjemne z pożytecznym.
"Nasi tu byli" - cytata z jednego z ulubionych filmów!
Autor blogu
PS: Fotograficznie podpatrzone we Wrocławiu (grudzień 2012) i w Kołobrzegu (sierpień 2013).

4 komentarze:

  1. Gratulacje:) Pisz, dopóki licznik kręci się! Jeśli ludziska czytają, to znaczy, że warto, bo historii nigdy dość. Ja sama wprawdzie wolę polskie dzieje, ale jak ciekawie, to i o wojnie secesyjnej poczytam. Wejścia z Ameryki to znak nostalgii emigrantów. Wzruszające, że tęsknią za ojczyzną i szukają polskości. Opowiadań nie zaniechaj, bo czuć w nich dobre pióro. 50+ to piękny wiek i wszystko przed Tobą! Jeszcze będziemy się tu w kolejce po autografy ustawiać:) Wszystkiego dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
  2. I ja dołączam z gratulacjami :)
    Lubię historię i lubię czytać o historii, dla mnie Twój blog jest miejscem, które cenię i odwiedzam. Sama nie mam tak profesjonalnego przygotowania historycznego (to niestety był jeden z przedmiotów fatalnie zorganizowany na moich studiach) . A sposób pisania odpowiada mi jak najbardziej - może dlatego, że należymy do tego samego pokolenia.
    Mam nadzieję, że ta strona nie straci z powodu FB, którego ja nie akceptuję i nigdy tam nie wchodzę.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę samych przyjemnych chwil związanych z blogowaniem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluje i ja rocznicy wejscia do przestrzeni wirtualnej i podjecia decyzji dzielenia sie wiedza z innymi. Mysle, ze nie sa najwazniejsze statystyki, ktore pan przytacza, mimo ze sa imponujace. Czytelnicy bloga beda sie ciagle zmieniac i jak w zyciu bedzie tu ciagla rotacja. Pana blog jest zrodlem wiedzy, z ktorej moga korzystac inni i to stanowi najwieksza wartosc. Cenne jest to, ze pisze pan w sposob dostepny dla osob nie tak bardzo zorientowanych w historii jak ja. Dodam jeszcze, ze ma pan uznanie w oczach mojego meza, ktory dobrze zna i interesuje sie historia, zaimponowal mu pan swoja historyczna wiedza.Zycze radosnych Swiat Bozego Narodzenia- Buon Natale. Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serdecznie dziękuję za wszystkie życzenia. I rocznicowe (jak to dumnie brzmi) i świąteczne. Święta powoli nam mijają, ale proszę przyjąć moc życzeń. Niech nad pięknym włoskim niebem duch historyczny podgrzewa się. Postaram się go pilnować, aby nie zgasł. Wstyd mi, że rozkopałem część II "Caduty/Burzy'" ale jakoś zabrakło iskry? Udanego 2014 r.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.