wtorek, października 15, 2013

Żołnierz KOP-u - saga rodzinna cz. V - dziadek Stanisław (II) Poźniak (1906-1989)

S. Poźniak, pierwszy z  lewej, Żywiec 1939
To jest krótka historia, która przylgnęła do tej jedynej fotografii z 1939 r. Zachowała się w stanie nieomal idealnym. Trzech żołnierzy w polowych mundurach. Ten najwyższy, pierwszy z lewej to mój dziadek: Stanisław (II) Poźniak (1906-1989). To ten sam Staszek, któremu w 1920 r. sołdaty Tuchaczewskowo odgrażali się "że jego Warszawę czapką nakryją". Właśnie dziś, 15 października,  przypada 107 rocznica Jego urodzin. Oj nasobaczyłby na mnie, gdybym zjawił się u niego na Lisiej 32 w Bydgoszczy z życzeniami. Nie uznawał ich! Jak bodaj większość dzieci Kresów! Przejawem starości było kiedyś usłyszenie z Jego ust: "Mam już prawie osiemdziesiąt lat". Nawet w nekrologu nie pozwolono mi napisać lat życia Dziadka...
Ale wróćmy do tej jednej fotografii. Dziadek był żołnierzem Batalion Korpusu Ochrony Pogranicza "Berezwecz" na naszych wileńskich Kresach. Tylko, że owo atelier, w którym wykonano tu ujęcie jest w... Żywcu! Niemalże od dziecka słyszałem o służbie w Żywcu. Nie, żebym poznał jakieś poważne szczegóły. Była jakaś historia o koniu. Zatarło mi się. Nie wiedziałem, że to prawie nieznany epizod o tym, że Wilniuków przerzucono na południową granicę! Kiedy wspominałem komuś o żołnierzach KOP-u w tym rejonie, to słyszałem, że to niemożliwe... że oni służyli na wschodniej granicy... że na pewno dziadkowi coś się pomyliło... Fakt jest faktem: włączono ich w struktury 1 Brygady Górskiej .
Cenna dla mnie jest dedykacja, jaką Dziadek skreślił. Chaotyczna, pisana w pośpiechu. Cytuję ją tu z zachowaniem oryginalnej pisowni: "Na pamiątkę dla najukochańszej żony i Dzieciom Maryska - Teluś - Halinka  daj Boże żebyśmy zobaczyli się dnia 4/V 39 r. Stanisław Poźniak Żywiec". Dziadek miał wiele szczęścia? Na dwa tygodnie przed wybuchem II wojny światowej zdemobilizowano Go i wrócił do Trepałowa. Tam, 17 września 1939 r., zaskoczyła rodzinę sowiecka agresja!
Wydaje się, że historia jest zamknięta? Nic bardziej mylnego! W lipcu 1998 r. prowadziłem w Beskidzie Żywieckim (na trasie Bielsko-Biała - Cieszyn) obóz wędrowny. Zeszliśmy ze Skrzycznej  i bodajże dotarliśmy do Zwardonia. Tam znaleźliśmy przystanek PKS-u, skąd mieliśmy dostać się do Żywca. Spotkał nas tam jeden pasażer. Okazał się być emerytowanym nauczycielem. Po chwili rozmawialiśmy, jak starzy znajomi. Usłyszałem historię kolegów mego Dziadka z KOP-u! Może nawet tych z fotografii. Mijaliśmy m. in. Węgierską Górkę, gdzie walczyli i ponieśli dotkliwe straty. Usłyszałem też niesamowitą opowieść o jednym z tych wileńskich żołnierzy. Całą okupację ukrywał się wśród żywieckich górali. Tylko, że mówił z kresowym zaśpiewem! Przez blisko sześć lat w miejscach publicznych i obejściu udawał niemowę. Nikt go nie wydał. Mój rozmówca wtrącił tez swój osobisty, rodzinny wątek: jego żona pochodziła z Nowogródka, tak tego samego, w którym wzrastał wieszcz Adam Mickiewicz! Pożegnaliśmy się w Żywcu. Na odchodne dałem memu rozmówcy moją wizytówkę. Miał napisać. Nie napisał.
Kto by pomyślał, że poznam ciąg dalszy losów żołnierzy Batalion Korpusu Ochrony Pogranicza "Berezwecz". Tylko, że mój Dziadek nie żył już od 9 lat. Nie mogłem Mu tego opowiedzieć. 

PS: Jak więc widać historia lubi nas spotykać i zaskakiwać w różnych miejscach. Bądźmy czujni.

2 komentarze:

  1. ajaj proszę o trochę obszerniejszy post o Dziadku bo czuć że nie dopisał Pan jeszcze kilku ciekawych informacji o Nim!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie będzie jeszcze okazja. Wiele zawdzięczam memu Dziadkowi. Odwiedziłem Go dziś. Życiorys wart opowiedzenia. Dedykowałem Dziadkowi moją pracę magisterską. Szkoda, że nie dożył mojej obrony. Nie ukrywam, że bardzo mi Go brakuje.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.