środa, lutego 27, 2013
Wladislaus, Dux Poloniae... - wokół jednego buntu (1311-1312) - cz. I
Pieczęć "kujawska" księcia Łokietka |
Kiedy myślimy "Łokietek" mamy przed oczyma sugestywny rysunek Jana Matejki! Bo chyba nie M. Bacciarellego! Nawet nie umieszczę tu tego... nieszczęścia wciśniętego w zbyt ciasną, kiczowatą zbroję! Bardziej koszmarna już jest tylko wizja... Jagiełły z brodą, jakby chodziło o jakiegoś Teutona z Marienburga! Biedak chyba przewraca się w swoim grobowcu?! Każdy, kto co bądź czytał o Jagielle wie, że ów nie nosił żadnego zarostu! Mam nadzieję, że Stwórca wybaczył włoskiemu malarzowi jego artystyczne wizje!...Tym razem będzie okazja oglądania dzieł m. in. J. Matejki, W. Gersona, W. Gościmskiego czy Z. Stryjeńskiej. A Jagiełło jeszcze pojawi się w mojej opowieści w stosownym czasie...
Marzec, to wyjątkowy miesiąc w życiu naszego bohatera. Prawdopodobnie w tym miesiącu AD 1260 r. urodził się, a na pewno zmarł 2 dnia marca 1333 r. Skojarzeń z osobą władcy chyba uzbierałoby się sporo?
Wojciech Gerson "Łokietek pod Ojcowem" |
Wpaja się i słusznie, na lekcjach historii, że dokonał dzieła zjednoczenia Królestwa Polskiego! Wydobył kraj z chaosu rozbicia dzielnicowego! Ktoś bardziej wtajemniczony dorzuci: już brat jego przyrodni Leszek Czarny dał mu przykład! Jak Bonaparte? - zażartowałby odważniejszy słuchacz lub lekcyjny przeszkadzasz? Tak, to czego nie dokonał starszy brat dopełnił O N !
Słyszeliśmy, jako uczniowie, jak wiele łączyło władcę z Wawelem: bo i koronacja (1320 r.) i pochówek (1333 r.). ON - był pierwszy! Zapoczątkował tradycję, zerwał tą związaną z Gnieznem! Tu też pogrzebion jako król! To przy tym nagrobku wydarzyła się w 1655 r. pamiętna scena, kiedy Szymon Starowolski oprowadzając Karola X Gustawa rzekł był (cytuję z zachowaniem składni za Ignacym Chrzanowskim "Historja literatury niepodległej Polski {965-1795}" Nakładem Gebethnera i Wolffa, Warszawa 1930): "Tenci jest król polski, którego losy przeciwne potrzykroć tron opuszczać zmuszały, wrócił nań jednak i królem naszym umarł". Król szwedzki oświadczył: "Wierzę, ale zato wasz Jan Kazimierz, któregom orężem swoim z tronu spędził, już nań z pewnością nie wróci!". Wtedy kanonik krakowski zdobył się na odwagę czy śmiałość i wypowiedział pamiętne zdanie: "FORTUNA VARIABLIS, DEUS MIRABILIS" ("fortuna zmienna, Bóg cudowny").
Nagrobek Władysława I Łokietka na Wawelu - zdjęcie z 1913 r. |
Datę urodzin Władysława/Włodzisława określił Balzer, jak następuje: "...urodził się między 21 stycznia 1260 r. a 19 stycznia 1261". Dalej podaje swoistą kalkulację chronologiczną: "...roczniki dodają, że w chwili śmierci liczył siedemdziesiąty trzeci rok życia; ponieważ umarł 2 marca 1333 r., przeto wynika stąd, że urodził się nie wcześniej, jak 3 marca 1260 r.".
Każdy chyba pamięta, że Władysław I, król Polski ścierał się z Zakonem Krzyżackim. Dziecięciem będąc oglądałem serial "Gniewko syn rybaka" z Markiem Perepeczką w roli głównej. O ile pamięć mnie nie zawodzi w rolę panującego Piasta wcielił się Ignacy Machowski. Po latach TVP nakręciła nową wersję tegoż samego, ale pod innym tytułem "Znak Orła" z Krzysztofem Kołbasiukiem w roli głównej i Ryszardem Filipskim w roli króla. Mogły dzieciaki lat 60-tych i późniejszych "bawić się w Łokietka"? Mogły! Niewiele pamiętam z pierwszej adaptacji, druga zbytnio nie przypadła mi do gustu. Jedno zapadło w umyśle: rzeź Gdańska. No i każdy (widz i nie-widz) miał utrwalone: Krzyżacy zajęli Pomorze Gdańskie!... Obraz krzyżackiej zdrady literacko odmalował Stefan Żeromski w opowiadaniu "Rzeź Gdańska", które znalazło się w zbiorze pt. "Wiatr od morza": "Żołnierzy pojmanych bez broni żołdactwo krzyżackie roznosiło na ostrzu
żelaza, mordowało pospólnie. (...) Pewien szlachcic polski zginął na wieży
kościelnej. Inny przypasawszy brzeszczot walczył sam z dziesiątkiem
morderców w kościele. Żołnierze Zakonu wtargnęli do obudwu kościołów i
przelewali krew ludzką wokół filarów, konfesjonałów i przy stopniach
ołtarzów. Siekiera krzyżacka nie przepuszczała nikomu na targowicy.
Płatała w szaleństwie zbrodni, w dzikim upojeniu, w zemście dla zemsty i
w istnej sztuce mordowania. Jeden odcinał od zamachu głowy od tułowiów,
inny oddzielał od ramion ręce wzniesione błagalnie". Jedno tylko dziwi: wyrozumiałość dla władcy (wtedy jeszcze księcia). O ile suchej nitki nie zostawia się na jego dziadku Konradzie, że sprowadził Zakon, o tyle jego wnukowi nie rzuca się w twarz: głupiec!... sprowadził Zakon przeciw Brandenburom i stracił całe Pomorze?!... Stwierdzamy fakt: było w 1308 i 1309, wycieli podli z czarnym krzyżem na piersi polska załogę, ale Łokietkowego imienia nikt z tego powodu nie kala!...
Dwa lata później stolicą Królestwa Polskiego wstrząsnęło inne wydarzenie, które mogło zniweczyć zjednoczeniowe plany władcy! Pozwalam sobie sięgnąć po dokumenty z XIV w. i zacytować obszerniejsze fragmenty. Pierwszy z nich wystawił sam Łokietek w Tyńcu 21 grudnia 1311 r.: "...chcemy, aby doszło, że z powodu niecnoty powszechnej, wiarołomstwa, odstępstwa, zdrady, popełnienia zbrodni obrazy majestatu, których mieszczanie miasta naszego Krakowa najniegodziwiej względem nas i dziedziców naszych i ludu polskiego okrutnie dopuścili się p o d d a j ą c w e w ł a d a n i e m i a s t o przyrzeczone k s i ą ż ę t o m o b c y m , usuwając i wypędzając nas swoich prawdziwych i prawych panów i dziedziców (...)". Drugi wystawiła księżna Jadwiga Bolesławówna: "Mieszczanie krakowscy małżonka naszego miłego i dzieci nasze wiarołomnie odstąpili, i n n e g o k s i ę c i a nam na zagładę i wygnanie z państw naszych już przyrzeczonych do wszystkich dzielnic w p r o w a d z i ć u s i ł u ją c". Te słowa. to oddźwięk po buncie niemieckich mieszczan pod wodzą wójta Alberta i biskupa Jana Muskaty! Owym "innym księciem" był Bolko I Opolski, również prawnuk wspomnianego wcześniej Mieszka IV Plątonogiego. O powiązaniu buntowników z czeskim (i polskim?) królem Janem Luksemburczykiem zgodnie piszą wszyscy historycy . Zwracam uwagę na tytulaturę i herby na pieczęci, którą tu zamieszczam. Nie pozostawia to żadnych wątpliwości, jakie były cele tego władcy, które wygasną dopiero za panowania następcy Łokietka, Kazimierza III, kiedy obaj monarchowie podpiszą traktat w Wyszehradzie. Na razie jednak był rok 1312! I prawowity władca brał brał odwet! Biograf Łokietka, Edmund Długopolski napisał: "...wkroczył Łokietek zbrojnie do Krakowa, zajął miasto w najbliższych dniach przed 14 czerwca 1312 r. i pociągnął głównych winowajców zdrady do surowej odpowiedzialności". Szczegóły znajdziemy w "Roczniku kapitulnym krakowskim": "...uwięził niektórych z mieszczan i zamknął w więzieniu pod strażą. tych uwięzionych srogo włóczył końmi po całym mieście i przywleczonych do szubienicy poza miastem powiesił na niej sromotnie i nakazał, by trupy tak długo tam wisiały, aż zgniją ścięgna i rozluźnią się spojenia kości". W tym samym zapisie odnajdujemy ślady politycznych sukcesów księcia Władysława: "Bolesław opolski (...) ze wspomnianym Władysławem Łokietkiem się pogodził i wyrządziwszy mieszczanom mnóstwo szkód, uwięził wójta Alberta, przyczynę całej tej nieprawości, oraz ustąpił z miasta do siebie [do Opola, na Śląsk - przyp. K. N.] powrócił". Wkrótce powstała anonimowa "Pieśń o pewnym Albercie wójcie krakowskim". To za jej sprawą poznamy losy niefortunnego burzyciela, który znalazł się w Opolu:
"Siedziałem tu w łańcuchach
Dręczony przez głód i pragnienie
I kąsało mnie zimno.
Posłaniem moim była cuchnąca cela,
Do której mnie wtrącono,
Niemal cała pełna łajna".
Literacki obraz tych wydarzeń znajdziemy też m. in. w zapomnianej dziś powieści tytana pióra polskiego i światowego, Józefa Ignacego Kraszewskiego, "Kraków za Łoktka". Wójta alberta opisał "Znać w nim było, że się tu czuł panem, nawet z powitania gościa, który mu się nisko pokłonił, a ledwie skinieniem głowy i półuśmiechem był wynagrodzony". Znajdziemy i Opolczyka, któremu pisarz wkłada w usta słowa: "Jam nie wojować przyszedł (...) , ale brać, co mi się samo oddać miało. Zawojować gdybym chciał, potrafiłbym bez was. Przyszedłem odbierać, co mi należało i co mi gwałtem narzucono!". Tak oto ostatni śląski książę po raz ostatni sięgnął po Kraków.
Mój smak historyczny i zainteresowanie polskim średniowieczem kształtowała oprócz klasyki historiografii literatura piękna! Moim przewodnikiem po Polsce Piastów był przede wszystkim Karol Bunsch! Nawet kiedyś porwałem się na napisanie listu do mego Mistrza (tak, to kolejny mistrz na mojej drodze). Niestety nie otrzymałem nigdy odpowiedzi z ukochanego Krakowa!... Lekturą niemalże obowiązkową jest "Wawelskie Wzgórze" (jedna z dwóch powieści dotyczących czasów Łokietka)! "Nikto mnie Włodzisławem nie zowie, jeno Łokietkiem przezywają na pośmiewisko"- pada z ust władcy na pierwszej stronie powieści. Czytelnicy Bunscha szybko chyba poddają się jego narracji i stworzonemu obrazowi. Ze mną tak było, ba! łapałem się na tym, że myślałem... losami jego bohaterów? Nie mogłem pojąć, że nikt nie chwyta za kamerę, aby utrwalić losy Dzika, Zbrozły. Ocena Łokietka też mnie przekonywuje: "Jak pamięcią sięgał, Łokietek zawsze walczył z trudnościami. Miał jednak twardy upór i bezwzględność człowieka, który był już na dnie niepowodzenia, giętkość wyrobioną ustawicznymi zmianami losu, a nade wszystko świadomość swego celu i wiarę w jego osiągnięcie". Może czas spojrzeć okiem literata na jednego ze sprawców buntu: "Twarda to była ręka. Umiała wyciskać krew i złoto, przyginać do ziemi najtęższe karki. Gdzie ręka była za krótka, sięgał zimny i jasny rozum, wyćwiczony na wzorach Zachodu i Południa, w Bolonii, Rzymie i Pradze". Upadek zbuntowanego, niemieckiego mieszczaństwa odnajdziemy w tych słowach: "Stali przed sądem z powrozami na szyjach i pętami na rękach, ze zwieszonymi głowami, jak obite psy; z opuszczonymi oczyma słuchali rejestru swoich win. Jedna noc starła butę i pewność siebie z zapadniętych twarzy, jak puch z motyla". Bunsch nie uciekł od opisu egzekucji: "Żaden ze skazańców nie wydolił o własnych siłach wyleźć na ławę, tedy pachołkowie podsadzali jednego po drugim, a wicher brał ich od razu w dziki taniec, aż skrzypiały belki". Starczy! Zróbmy sobie tą przyjemność i proszę sięgnijmy po powieść (-i) Karola Bunscha!...
Po pacyfikacji stolicy winniśmy nazywać księcia/króla "Srogim"? Prof. Jan Baszkiewicz w "Polsce czasów Łokietka" wymienił represje, jakie spadły na wiarołomne miasto: ograniczenie roli samorządu miejskiego!... zniesiono dziedziczny urząd wójta!... wprowadzenie dwóch wójtów i członków rady miejskiej kontrolowanych przez władcę!...w księgach miejskich język niemiecki ustąpił łacinie!... ograniczono możliwość osiedlania się Niemców mieście!... Czy było tak, jak opisuje Kraszewski: "Miłościwy Panie! W imię Chrystusowe, nie karz niewinnych za przestępstwo tych, co zawinili. ulituj się! Ulituj dzieciom naszym". Ale Piastowic miał jedną odpowiedź: "To psie gniazdo całe wytłuc potrzeba (...), jeżeli jeden winny ujdzie bezkarnie, ja nigdy spokojnie, bezpiecznie na zamku nie będę mógł usiedzieć. (...) Nie! nie! Ja z zamku nimi żelazną ręką rządzić będę (...). Swobód im nie dam żadnych, zdradą je stracili". To wtedy miano każdego mieszczanina zmuszać do wypowiedzenia karkołomnego "soczewica koło miele młyn". Kraszewski tak to widział: "Żartownisie dobierali już najtrudniejsze wyrazy, które Niemcom pod gardłem wymawiać będą musieli. Jeden chciał dawać na próbę s o c z e w i c ę, drugi i t r z c i n ę, i m i e l ą c y m ł y n ; i tak zawczasu zmawiali się, jakby Niemców udręczyć mogli". Biada temu, komu język giętki poskręcał się z niemocy , przestrachu lub po prostu... niemieckiego pochodzenia! Znajdował niechybna śmierć na pobliskiej szubienicy! "Cieszyła się gawiedź- snuje dalej pisarz. - gawiedź wojskowa i ciury, że im wolno będzie puścić sobie cugle i poswawolić krwawo". O niesamowitym pomyśle Łokietka wspomina Długopolski: "...pragnąc ukrócić przewagę Niemców krakowskich, chciał założyć dla Polaków odrębne miasto w tak zwanym Okole między Krakowem a zamkiem. (...) Mimo wzmożonej kolonizacji tej osady nie doszło do zorganizowania jej w osobną gminę (...)". Długopolski koniec końców wysoko ocenił stanowczość Kazimierzowica: "Łokietek przez stłumienie buntu krakowskiego nie tylko utrzymał się się na tronie polskim, ale raz na zawsze złamał tendencje żywiołu niemieckiego na stworzenie państwa w państwie, skierował go na tory pożytecznej współpracy z narodem polskim i przyspieszył proces jego asymilacji". Siłę, dzięki której mógł to uczynić dostrzegał Baszkiewicz w rycerstwie, klerze i polskim mieszczaństwie. Podał przykład ostatniego wrocławskiego Piasta, Henryka VI, który uległ sile niemieckiego patrycjatu Wrocławia i zmusił do "poddania się księstwa wrocławskiego Janowi Luksemburczykowi i sukcesję tego ostatniego w stolicy Śląska".
Jak musiał czuć się biskup Jan Muskata, kiedy "w jego przytomności" 20stycznia 1320 r. koronowano na Wawelu Władysława Łokietka i jego małżonkę Jadwigę? Napisać, że to był gorzka pigułka, to chyba mało... Ale to już całkiem inny rozdział dziejów niepospolitego księcia! Zapraszam na kolejny post. Rozstajemy się na czas jakiś z władcą, o którym Marcin Bielski w XVI w. napisał:
Jan Matejko "Łokietek zrywający pokój z Krzyżakami" |
W. Gerson "Krzyżacy" |
Pieczęć króla Jana Luksemburczyka |
J. Matejko "Przemysł II i Włodzisław I" |
"Siedziałem tu w łańcuchach
Dręczony przez głód i pragnienie
I kąsało mnie zimno.
Posłaniem moim była cuchnąca cela,
Do której mnie wtrącono,
Niemal cała pełna łajna".
Literacki obraz tych wydarzeń znajdziemy też m. in. w zapomnianej dziś powieści tytana pióra polskiego i światowego, Józefa Ignacego Kraszewskiego, "Kraków za Łoktka". Wójta alberta opisał "Znać w nim było, że się tu czuł panem, nawet z powitania gościa, który mu się nisko pokłonił, a ledwie skinieniem głowy i półuśmiechem był wynagrodzony". Znajdziemy i Opolczyka, któremu pisarz wkłada w usta słowa: "Jam nie wojować przyszedł (...) , ale brać, co mi się samo oddać miało. Zawojować gdybym chciał, potrafiłbym bez was. Przyszedłem odbierać, co mi należało i co mi gwałtem narzucono!". Tak oto ostatni śląski książę po raz ostatni sięgnął po Kraków.
Mój smak historyczny i zainteresowanie polskim średniowieczem kształtowała oprócz klasyki historiografii literatura piękna! Moim przewodnikiem po Polsce Piastów był przede wszystkim Karol Bunsch! Nawet kiedyś porwałem się na napisanie listu do mego Mistrza (tak, to kolejny mistrz na mojej drodze). Niestety nie otrzymałem nigdy odpowiedzi z ukochanego Krakowa!... Lekturą niemalże obowiązkową jest "Wawelskie Wzgórze" (jedna z dwóch powieści dotyczących czasów Łokietka)! "Nikto mnie Włodzisławem nie zowie, jeno Łokietkiem przezywają na pośmiewisko"- pada z ust władcy na pierwszej stronie powieści. Czytelnicy Bunscha szybko chyba poddają się jego narracji i stworzonemu obrazowi. Ze mną tak było, ba! łapałem się na tym, że myślałem... losami jego bohaterów? Nie mogłem pojąć, że nikt nie chwyta za kamerę, aby utrwalić losy Dzika, Zbrozły. Ocena Łokietka też mnie przekonywuje: "Jak pamięcią sięgał, Łokietek zawsze walczył z trudnościami. Miał jednak twardy upór i bezwzględność człowieka, który był już na dnie niepowodzenia, giętkość wyrobioną ustawicznymi zmianami losu, a nade wszystko świadomość swego celu i wiarę w jego osiągnięcie". Może czas spojrzeć okiem literata na jednego ze sprawców buntu: "Twarda to była ręka. Umiała wyciskać krew i złoto, przyginać do ziemi najtęższe karki. Gdzie ręka była za krótka, sięgał zimny i jasny rozum, wyćwiczony na wzorach Zachodu i Południa, w Bolonii, Rzymie i Pradze". Upadek zbuntowanego, niemieckiego mieszczaństwa odnajdziemy w tych słowach: "Stali przed sądem z powrozami na szyjach i pętami na rękach, ze zwieszonymi głowami, jak obite psy; z opuszczonymi oczyma słuchali rejestru swoich win. Jedna noc starła butę i pewność siebie z zapadniętych twarzy, jak puch z motyla". Bunsch nie uciekł od opisu egzekucji: "Żaden ze skazańców nie wydolił o własnych siłach wyleźć na ławę, tedy pachołkowie podsadzali jednego po drugim, a wicher brał ich od razu w dziki taniec, aż skrzypiały belki". Starczy! Zróbmy sobie tą przyjemność i proszę sięgnijmy po powieść (-i) Karola Bunscha!...
J. Matejko "Władysław Łokietek" |
Po pacyfikacji stolicy winniśmy nazywać księcia/króla "Srogim"? Prof. Jan Baszkiewicz w "Polsce czasów Łokietka" wymienił represje, jakie spadły na wiarołomne miasto: ograniczenie roli samorządu miejskiego!... zniesiono dziedziczny urząd wójta!... wprowadzenie dwóch wójtów i członków rady miejskiej kontrolowanych przez władcę!...w księgach miejskich język niemiecki ustąpił łacinie!... ograniczono możliwość osiedlania się Niemców mieście!... Czy było tak, jak opisuje Kraszewski: "Miłościwy Panie! W imię Chrystusowe, nie karz niewinnych za przestępstwo tych, co zawinili. ulituj się! Ulituj dzieciom naszym". Ale Piastowic miał jedną odpowiedź: "To psie gniazdo całe wytłuc potrzeba (...), jeżeli jeden winny ujdzie bezkarnie, ja nigdy spokojnie, bezpiecznie na zamku nie będę mógł usiedzieć. (...) Nie! nie! Ja z zamku nimi żelazną ręką rządzić będę (...). Swobód im nie dam żadnych, zdradą je stracili". To wtedy miano każdego mieszczanina zmuszać do wypowiedzenia karkołomnego "soczewica koło miele młyn". Kraszewski tak to widział: "Żartownisie dobierali już najtrudniejsze wyrazy, które Niemcom pod gardłem wymawiać będą musieli. Jeden chciał dawać na próbę s o c z e w i c ę, drugi i t r z c i n ę, i m i e l ą c y m ł y n ; i tak zawczasu zmawiali się, jakby Niemców udręczyć mogli". Biada temu, komu język giętki poskręcał się z niemocy , przestrachu lub po prostu... niemieckiego pochodzenia! Znajdował niechybna śmierć na pobliskiej szubienicy! "Cieszyła się gawiedź- snuje dalej pisarz. - gawiedź wojskowa i ciury, że im wolno będzie puścić sobie cugle i poswawolić krwawo". O niesamowitym pomyśle Łokietka wspomina Długopolski: "...pragnąc ukrócić przewagę Niemców krakowskich, chciał założyć dla Polaków odrębne miasto w tak zwanym Okole między Krakowem a zamkiem. (...) Mimo wzmożonej kolonizacji tej osady nie doszło do zorganizowania jej w osobną gminę (...)". Długopolski koniec końców wysoko ocenił stanowczość Kazimierzowica: "Łokietek przez stłumienie buntu krakowskiego nie tylko utrzymał się się na tronie polskim, ale raz na zawsze złamał tendencje żywiołu niemieckiego na stworzenie państwa w państwie, skierował go na tory pożytecznej współpracy z narodem polskim i przyspieszył proces jego asymilacji". Siłę, dzięki której mógł to uczynić dostrzegał Baszkiewicz w rycerstwie, klerze i polskim mieszczaństwie. Podał przykład ostatniego wrocławskiego Piasta, Henryka VI, który uległ sile niemieckiego patrycjatu Wrocławia i zmusił do "poddania się księstwa wrocławskiego Janowi Luksemburczykowi i sukcesję tego ostatniego w stolicy Śląska".
Jak musiał czuć się biskup Jan Muskata, kiedy "w jego przytomności" 20stycznia 1320 r. koronowano na Wawelu Władysława Łokietka i jego małżonkę Jadwigę? Napisać, że to był gorzka pigułka, to chyba mało... Ale to już całkiem inny rozdział dziejów niepospolitego księcia! Zapraszam na kolejny post. Rozstajemy się na czas jakiś z władcą, o którym Marcin Bielski w XVI w. napisał:
"ACZ BYŁ PAN WZROSTU MAŁEGO, ALE SERCA WIELKIEGO".
Ten blog powinien mieć nie 4tys, a 40 albo 400tys wyświetleń. Rewelacja! Jestem szczęśliwy że wpadłem na niego na wykopie!
OdpowiedzUsuńDziękuję.Miło czytać. Proszę szukać ciągu dalszego o Łokietku. W przygotowaniu cz. II. Będę się starał utrzymać jak najlepszy poziom. Pozdrawiam z Bydgoszczy.
OdpowiedzUsuńK.N.