środa, kwietnia 10, 2024

...na 20-tą rocznicę śmierci Jacka Kaczmarskiego - 10 IV 2004 r.

"W tej sytuacji najgroźniejsze w skutkach bywa złudzenie, że dobro musi zatriumfować konkretnie nad złem, z samej swej istoty, bo jest dobrem. Istnieje taka piosenka «A mury runą, runą, runą...». Nic podobnego! Żadne mury Jerycha już nie runą na skutek najpobożniejszych choćby śpiewów. Nie łudźmy się, nie te czasy. Szatan jest jest już za blisko - bo w nas samych" - pisał na łamach "Tygodnika Powszechnego" 11 XII 1983 r. Stefan Kisielewski (1911-1991). [1] Na szczęście Kisiel się omylił! Mury runęły! I to zaledwie sześć lat po napisaniu tych kilku zdań. Nie dość na tym: pieśń, na której cytowanie się porwał stała się symbolem rozsadzania onych murów. Stan wojenne dopiero, co został zniesiony (tj. 22 lipca 1983 r., taki podarek od rodzimych sowietysów na ówczesne tzw. Święto Ludowe) i beznadzieja, marazm, brak perspektyw dewastował pokolenie. I trudno było uwierzyć, że świt niepodległości kryje się za drzwiami? Tak patrząc na słowa publicysty, muzyka, rozsądnego głosu - to nie powinniśmy się dziwić sceptycyzmowi, jaki wyraził w "TK".
 
Jacek Kaczmarski (1992) - domena publiczna
 
Dziś 10 kwietnia. Równe XX lat temu skończyło się życie Jacka Kaczmarskiego (1957-2004). Uważałem, że ten cytat ma tu kapitalne uzasadnienie. Dwie osobowości swoich czasów, dwie epoki myślenia, dwie epoki działania. Nie wiem czy Stefan Kisielewski był kiedyś na koncercie Jacka Kaczmarskiego czy panowie się poznali. Nie wiem czy Jacek Kaczmarski czytał publicystykę Stefana Kisielewskiego czy słuchał jego muzyki. W sumie nie ma to żadnego teraz znaczenia. Faktem jest, że twórczość Kaczmarskiego było na tyle silna, znana i znacząca, że odważono się do niej nawiązać nawet w czasach, kiedy w PRL-u była na cenzurowanym, była zakazana! Nikt w tym okresie przecież nie odważał się na szaleństwo emitowania tych utworów. Pozostawały zagłuszane audycje "Radia Wolna Europa / Radio Free Europe".
Jacek Kaczmarski mógł zaistnieć dopiero, gdy system kruszył się. I wcale to nie było takie oczywiste, że wybory 4 czerwca 1989 r. definitywnie przewietrzą kraj i resztę demoludów. To fajnie się o tym pisze teraz i ten czy ów wyrywa się, aby przypomnieć, że to no pierwszy przewidział, że system komunistyczny zawali się bezpowrotnie. Na pewno wiersze/piosenki/pieśni Jacka Kaczmarskiego niosły nadzieję, ale też robiły inną ważną rzecz: przypominały o często bolesnej, trudnej historii. Bez jej znajomości to słuchacz nie ma, co podchodzić do  jakich bądź wyśpiewanych wtedy nut. To nie jest twórczość łatwa. To nie jest twórczość do poduchy! Kluczem do jej rozumienia pozostaje właśnie znajomość historii! 
Mogę tylko pisać o młodzieży, którą znam, nie wolno mi uogólniać, czy widzieć przez pryzmat garstki i wyrokować o całym pokoleniu choćby nastolatków XXI w. Jestem jednak zdania, że dla tych młodych ludzi to kim był Jacek Kaczmarski, to dla mnie jak cofanie się do czasów, kiedy śpiewała Hanka Ordonówna czy Eugeniusz Bodo.  Z tą różnica, że ja wiem kim byli owi wykonawcy, a moi uczniowie o Kaczmarski nie wiedzą NIC! Nie, nie przesadzam. Ja to widzę i słyszę każdego roku! Pokazuję zdjęcie jegomościa w okularach z gitarą - i cisza. Odtwarzam utwór w wykonaniu jegomościa w okularach z gitarą  - i cisza. A muszę dodać, że na moich lekcjach historii jest bardzo dużo [z] Jacka Kaczmarskiego. I bardzo mi przykro, że bieżącego 10 kwietnia nie rozpocznę lekcji od którejś z pieśni i wyświetlenie jakiegoś zdjęcia wykonawcy. Bo mnie nie będzie w zawodzie aż do końca tego roku. A ciągle wierzę naiwnie w myśl, że jeśli ja im tego nie pokażę, to kto inny? 
Twórczość Jacka Kaczmarska jest na tyle hermetyczna, że wkrótce zostanie tylko domeną ludzi pokolenia, które go znało czy słuchało (ja, rocznik 1963). Kiedy przed laty organizowałem w swoim liceum jedną z rocznic wprowadzenia stanu wojennego, zaprosiłem ludzi internowanych, działaczy tego ponurego okresu, to na dzień dobry włączyłem "Obławę", a nie "Mury". Mało tego do zestawu zmieniających się kadrów tego czasu wrzuciłem kilka zdjęć... wilków. I przedstawiłem zaproszonych gości, że to są wilki stanu wojennego, na które komuniści urządzali polowania. Wiem, "Obława", to pieśń Włodzimierza Wysockiego (Владимирa Семёновичa Высоцкиoго) - na moich lekcjach kolejna okazja, aby pokazać i tę stronę rosyjskiej duszy
10 kwietnia 2004 r., to już dwie dekady, trwanie od zera jednego pokolenia. To dziś studenci, maturzyści. Całkiem odmienne pokolenie, które nie zmagało się z tym czym był PRL, które nie wzrastało w ponurej obecności ZSRR/ZSRS/CCCP, zimnej wojny i podjudzanej wrogości do świata zewnętrznego. Oczywiście i dziś nie brakuje ludzi, którzy tłoczą do mózgów maluczkich, że Polska to kondominium obcych sił, że Niemiec Polską rządzi i szarga się rzekomo świętości narodowe. Nie wiem jak reagowałby dziś na ten świat ani Jacek Kaczmarski,  ani Stefan Kisielewski. Nawet nie porywam się na żadne ze swej strony spekulacje. Wiem jedno: brakuje takich rozsądnych głosów, takich strof, po prostu takich ludzi! I bez to 10 kwitnia 2004 r. jest dla mnie dniem smutnym. Pogłębia to też fakt, że sześć lat później dojdzie do katastrofy smoleńskiej. Ponuro splotły się daty z 2004 i 2010 r.
Zastanawiałem się, jaki utwór zacytować w ten dzień smutnej rocznicy. I nie myślałem o żadnych z tych sztandarowych, co to jak stalowe krople uderzały w nasze rozchwiane dusze. Pomyślałem, że to musi być z tego ostatniego okresu, kiedy choroba degradowała Jacka Kaczmarskiego, odzierała z bycia pieśniarzem czy bardem (jak zwał tak zwał). I stanęło na tym, że będą to pierwsze strofy utworu, pt. "Petroniusz bredzi", który powstał 12 XII 2003 r. [2] I nie było moim zamiarem, aby pisanie S. Kisielewskiego z 11 XII 1983 r. współgrało. To naprawdę zupełny zbieg okoliczności.
 

Życie jest śmiechu warte, więc się z niego śmieję,
Choć na paru zasadach jednak mi zależy:
Nie mam zwyczaju pijać wina, nim dojrzeje,
Do ust owoców morza nie biorę nieświeżych.
Raczej zmilczę, niż powiem coś, co nic nie znaczy -
Bezsensu dzieckiem chaos, gwałt dzieckiem chaosu;
Szczęścia gwałtem nie pragnąc, unikam rozpaczy,
Można mnie skrzywdzić, wyśmiać - upodlić nie sposób.

Mogę upodlić się sam - przełknąwszy pogardę,
Błyszczeć wśród stręczycieli, morderców, lichwiarzy,
Którzy myślą, że rządzą... uśmiech mieć na twarzy
I piać głośno z zachwytu nad Ahenobarbem.

Ale złych wierszy nie da się słuchać bez wstrętu,
Na uczcie Trymalchiona sycić się bez mdłości.
Chamstwo się szybko w togach senatorskich mości,
Lecz nie skryje bezguścia, nie zgubi akcentu…

 
Trochę pesymizmu bije z tego obchodzenia 10 kwietnia 2004 r? No, tak mnie naszło. To nie miało być pisanie biografii, ani tym bardziej nekrologu. We mnie (sześć tylko lat młodszego) ta twórczość żyje. Płyty są na wyciągnięcie ręki, tomy poezji również. Ale czy zachwyci młodzież AD 2024? Nie wiem. Z każdym rokiem staje sie ona jednak, moim zdaniem, reliktem przeszłości.
 
[1] Kisielewski S., Reakcjonista. Autobiografia intelektualne, Ośrodek Karta, Warszawa 2021, s. 282
[2] Kaczmarski J., Między nami. Wiersze zebrane, Prószyński i S-ka, Warszawa 2017, s. 1105

Brak komentarzy: