środa, listopada 01, 2023
Nekropolie - wizyta 42 - Glinne
Zabieram swoich Czytelników w miejsce dla mnie wyjątkowe. Na niewielki cmentarz w miejscowości Glinne. Nie, nie szukajcie po atlasie tej Polski, która ma tylko 322 575 km². To t a m t a Polska, której nie ma od 17 września 1939 r. Tym bardziej w sercach noszona. Kiedyś przez dzieci i wnuki, teraz strażnikami tej pamięci pozostają prawnuki, do których i piszący tego bloga zalicza się. Glinne, to dawne województwo wileńskie, powiatu wilejskiego, gminy Kołowicze. Tak, zabrałem Czytelników na dawne ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego, skąd połowa mnie.
Patrzę na mapę, którą znalazłem w Internecie (niestety nie mogę jej skopiować) i czytam na niej bliskie sercu i znane z opowieści nazwy: Domanowo, Śmierdzieja, Wilejka, Wilia. O dziwo "Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich" milczy na temat lokalizacji wsi Glinne. Trudno. Zapewniam: miejscowość istnieje cały czas. Niestety, to obecnie obszar jaki zajmuje Республика Беларусь, rzecz jasna pod rządami Аляксандрa Рыгоравічa Лукашэнкi. Tak, gdybym chciał zapalić w ten wyjątkowy dla wielu nas czas ogień pamięci, to musiałbym jechać za granicę. Na razie się na to nie zanosi.
Ale... Ja t a m byłem! W lipcu 1976 r. Miałem zaledwie 13-ście lat. Mój dziadek urodzony w zaścianku Domanowo, moja mam urodzona w zaścianku Trepałowo, mój brat i ja urodzeni już w Bydgoszczy. Do tego mieszkający w Mołodecznie wujek Stefan Charliński (rocznik 1935), siostrzeniec dziadka, a kuzyn mamy. I samochód marki "Жигули", czyli sowiecka wersja F.I.A.T.-a (jak wtedy pisano). To nim przemierzaliśmy dzielące nas kilometry. Czas chyba, aby wreszcie opisać tu tę niezwykłą peregrynację. Wspólnie też dotarliśmy na cmentarz w Glinnem.
Celem były groby moich pradziadów: Józefa i Rozalii z Gasińskich małżonków Poźniak. Sakramentalny ten związek trwał od 1889 do 1925, kiedy pradziad zmarł. Oba pomniki, to fundacja mego dziadka, Stanisława (II) Poźniaka (1906-1989). Pomnik ojcu postawił jeszcze w latach 20-tych XX w. Matce dopiero, gdy wrócił na ziemię lat swych dziecinnych i młodzieńczych, bodaj w 1973 r. Wściekł się, kiedy przekonał się w jakim stanie jest mogiła matki Rozalii. Zostawił krewnym pieniądze, odpowiednie dyspozycje - i miało być wykonane. I zostało wykonane.
Zdjęcia, które tu zamieszczam to rok 2000 i sprzed dekady pewnie. Brak daty. Nikt jej nie zanotował. Ja też zaniedbałem. Jak widać zdjęcie nieznacznie się różnią, co do... otoczenia. Ja zapamiętałem Glinne, jak z fotografii nr 1, tj. tej z 2000 r.: mrocznie, drzewa, krzewy, brak stalowego obramowania. Przed samym wejściem na cmentarz leżał przewrócony, potężny krzyż łaciński. Przegnił u spodu i po prostu upadł. Nikt go z premedytacją nie obalił. Obecnie stoi prawosławny. Nie wiem, gdzie jest zdjęcie mego dziadka, jak klęczy przy mogile swej mamy. Ja go nie mam. Zamieściłbym go tu i teraz.
Nie wiem czy ktoś jeszcze z rodziny Charlińskich czy Strakszyców (potomków Bronisławy i Elżbiety z Poźniaków, starszych sióstr mego dziadka) tam zachodzi. Wiem, że jeden z krewnych, który tego pilnował, zginął gdy wysiadał na pobliskim przystanku autobusowym, bo chciał odwiedzić grób naszych wspólnych przodków. Nie wiem, w jakiej kondycji życiowej jest wujek Stefan. Niestety, rodzina po raz kolejny odcięła się od nas. Dyktatura Łukaszenki, to nie żarty. Raczej nie patrzy się przyjaźnie na związki z Polską. Nawet nie wiem czy Wala i Swieta wyrobiły sobie karty Polaka/Polki.
Jak widać w tym pisaniu więcej tu o współczesności, znowu o sobie, niż zmarłych? Jest mi niezmiernie przykro, że historia porozdzierała naszą historię. Poza granicami Rzeczypospolitej leżą groby w Glinne, w Horodyszczy, w Wilnie. Takie nieubłagane wyroki historii. Ja pamiętam. Staram się wspominać rocznice, docierać do faktów, których nie miałem już poznać. Żałować mogę, że nie ma już moich bliskich, którzy mogliby ze mną snuć opowieść o Józefie i Rozalii. Po śmierci mego wujka, Telesfora Poźniaka (1932-2019), to ja jestem teraz ten, który wie najwięcej. Sztafeta pokoleń dokonała się. A Glinne? Pozostaje w moim sercu. I bardzo mi żal, że w 1976 r. nie mogliśmy dotrzeć do Horodyszczy, gdzie pochowani są moi przodkowie Sucharzewscy z Jackiewicz, Głęboccy z Trepałowa.
Zamykam tę wizytę cytatem, którym myślę o Kresach (tych wileńskich). A jakże, z mego ukochanego Władysława Syrokomli, którego poezję odkrył dla mnie wujek Telesfor:
O, bracia moi znad Wilii, znad Niemna!
Gdy wam swojacka gawęda przyjemna,
Zasiądźcie w kółko, a ja wam pogwarzę;
Stukniemy w czarki, rozweselim twarze,
A może prawda wynurzy się na dnie,
albo się chwilka smutkowi wykradnie.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.