poniedziałek, maja 22, 2023

...na 140-tą rocznicę śmierci Cypriana Kamila Norwida - 23 V 1883 r.

Trudna poezja. Wymagająca poezja. Kiedy 40-ści lat temu siadałem do matury oczywiście krążyły tzw. pewniaki. Wśród nich powtarzane z ust do ust, a raczej z ust do ucha: będzie Norwid! Bo to akurat setna rocznica śmierci Poety wtedy przypadała. Perswadowałem moim rówieśnikom, że jak na uczniów szkoły technicznej [czytaj: zacny Mechanik nr w Bydgoszczy], to raczej wątpliwe, aby trafił się nam Czwarty Wieszcz. I faktycznie: w 1983 r. na maturze nikt z nas nie zmagał się z twórczością Cypriana Kamila. Jak jest AD 2023? Nie wiem. 
 
 Grób Norwida Les Champeaux w Montmorency - domena publiczna
 
Równe X lat temu też wzmiankowałem na tym blogu o mojej maturze i związanych z nią wątpliwościach. Trochę cytowania tej niezwykłej poezji znajdziemy tu. to chyba jawny przykład, że ta twórczość nie jest mi obca. Nawet na wyciągnięcie ręki leży tomik Cyprian Norwid jaki Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza wydała wiele lat temu w serii "Biblioteki Poetów".[1] To nie jedyny zbiór, jaki posiadłem. Ale nim wesprę swe tu okolicznościowe pisanie. 
Tak, uderzę w poetycką lirę. Nie chcę widzieć sal Przytułku św. Kazimierza, w którym skonał Geniusz! Jakie to podłe i smutne!  T a k i  Poety koniec! Blisko 62-lata życia, jak na realia XIX w., to sporo. Żaden z naszych Wieszczów  t y l e  nie żył. Chcę zatem, aby ten wybór wierszy był moim hołdem dla ostatniego Romantyka. Epigona, jak nas kiedyś uczono w szkole, choć nie było w tej edukacji zbyt wiele miejsca dla innych poetów, którzy znaleźli sie poza kręgiem Mickiewicz-Słowacki-Krasiński-Norwid. 

"Pismo"

My zaś, mądrzy! my, grzeczni, z nauk salon modny
Zrobiliśmy niebawem; zapał nasz wygodny,
Jak ciepło kominkowe w kości tylko chucha,
Ale nie krzepi serca, nie podnosi ducha.
Na próżno zatem śpiewak pokutuje długo
Tam, gdzie nie wierzą w duchy, tam, gdzie myśl jest sługą.
 
Karłem, trefnisiem tylko. - Jej anielskie skrzydła,
Wykręcone boleśnie, pełzną zamiast latać,
A nikt nie spojrzy na nie - a chciwość obrzydła,
Jako skrzydłami drobiu, kał chce niemi zmiatać;
Kał nie z serca, nie z duszy, aby wśród zapału
Czysta była i świeża, — lecz raczej kał z kału.
 
"Do piszących"
 
Myśl z dźwiękiem butne harce wiedzie bez ustanku,
A snadź inaczej pieśni wcale by nie było!
Więc plączą się widziadła - niby na krużganku
Wysokim stojącemu - gdy tak jakoś miło,
Tak mdło uczucia grają, a spadzistość bliska
Drażni oczy, a poręcz zgniłym próchnem śliska
Drażni serce - i tylko niebo wycieplone,
Tylko samotna chmura, jak ślepy kaleka,
Bez toru zabłąkana - tylko okroplone,
Ciche drzewa - snem marzeń zachwycają człeka.

"Wspomnienie" 

O! miło jest pa­trzeć i du­mać o świ­cie,
Gdy rosa po krze­wach sze­le­ści tak­ta­mi,
A po­wiew okien­kiem, jak anioł skrzy­dła­mi,
Do cha­ty won­no­ści na­gar­nia ob­fi­cie.
I go­łąb pod strze­chą, ró­żo­wy swój dzio­bek
Za pió­ra bie­luch­ne za­tknąw­szy, spo­czy­wa,
I dziel­ny bu­ła­ny, przy­le­gł­szy pod żło­bek,
Nie czu­je, jak zło­ta stru­mie­ni się grzy­wa.
I sza­bla na ścia­nie sta­li­stym pół­ko­lem,
Jak no­wiem księ­ży­ca, bla­da­wo ja­śnie­je,
I pu­chy krwią przy­lgłe na ber­le so­ko­łem
Ule­cieć­ by chcia­ły, gdy wie­trzyk za­wie­je.
A ser­cu tak miło, po­god­nie, pie­ści­wo,
Jak pierw­szej ja­skół­ce, gdy z wody wy­le­ci,
Zie­lo­ne nad­brze­ża obie­ga co żywo
I szu­ka, gdzie brat­ni fi­jo­łek za­świe­ci.
 
"Pożegnanie"
 
Żegnam was, o lube ściany,
Skąd, dziecinne strzegąc łoże
Chrystus Pan ukrzyżowany
Promieniami witał zorze.
A i dzisiaj, choć dokoła
Pasożytne pną się zioła,
Z ziół i pustek krzyż brązowy
Błogosławi mi na drogę.
Ostatni to sprzęt domowy,
Który jeszcze żegnać mogę -
 
Sprzęt domowy - i grobowy. 

"Moja piosnka" (I)

Źle, źle zawsze i wszędzie
Ta nić czarna się przędzie:
Ona za mną, przede mną i przy mnie,
Ona w każdym oddechu,
Ona w każdym uśmiechu,
Ona we łzie, w modlitwie i w hymnie...
 
[...]
 
Lecz, nie kwiląc, jak dziecię,
Raz wywalczę się przecie.
Niech mi puchar podadzą i wieniec!...
I włożyłem na czoło,
I wypiłem, a wkoło
Jeden mówi drugiemu: "Szaleniec!!"
 
"Czasy"
 
Czasy skończone! - historii już nie ma,
Tworzenie tylko w bezbrzeżnej otchłani.
Wiwat!... lecz czemuż to ogromne tema
Ludzie, kształtami ras napiętnowani,
I usta, mową zaprawne rozliczną,
I serca głoszą, w kraj cieknące styczną?

O, nie skończona dziejów jeszcze praca,
Jak bryły w górę ciągniecie ramieniem:
Umknij - a już ci znów na piersi wraca;
Przysiądź, a głowę zetrze ci brzemieniem...

O, nieskończona dziejów jeszcze praca,
Nie przepalony jeszcze glob sumieniem!...  

Sześć wierszy. Jeden w całości, bez skrótów. One dobitniej oddają stan ducha Poeta, niż moja pisanina. Oto Norwid w najczystszej postaci. Nie pamiętam, aby te strofy były przez nas uczniów kiedykolwiek analizowane. Tym bardziej trzeba po nie sięgać. Niech nie pleśnieją w zapomnianych zbiorach. Trzeba je wydobywać z mroku i nawet, jeśli miałoby to być raz w roku, to warto. 

[1] Norwid C., Poezje wybrane, wybór i opracowanie J. W. Gomulicki, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza, Warszawa 1997, s. 22, 25, 27, 33, 38-39, 45

Brak komentarzy: