czwartek, listopada 03, 2022
Spotkanie z Pegazem - 188 - Władysław Broniewski "Anka"
Joanna Broniewska-Kozicka, czyli Anka Broniewska (1929-1954) była bohaterką III odcinka cyklu "Mój Broniewski". To było 1 IX 2014 r. Zatem bardzo dawno. W takie dni zadumy, powrotów do przeszłości chyba usprawiedliwiony wybór. Mój wybór. Tylko kochający ojciec tak mógł pisać do ukochanej córki: "Pamiętaj, że jesteś i pozostaniesz najbliższym mi człowiekiem na świecie, choćby się paliło i waliło. Chcę, żebyś czuła jak ja, żebyśmy mieli podobne ukochania i dążenia". Słowa pisała rozłąka. On był w Palestynie, ona - na zesłani, na nieludzkiej ziemi sowieckiej. Córka-bzdruka czekała na spotkanie do 1945 r.
Anka z ojcem
Tragedia rozegrała się 1 września 1954 r. Tragedia, po której się Poeta już n i g d y nie podniósł. "Odejście Anki było ciosem, po którym się nie dźwignął. Pił, znikał w
mieście, wracał do domu - samotny, coraz bardziej milczący, nawiązujący
kontakt jedynie w nocy, gdy zostawała mu słuchawka telefoniczna i kartka
z kolejnym przejmującym wierszem... Był bardzo nieszczęśliwy,
zostawiony sam sobie w swej tragedii, łzom, które zamieniał na ziejące
rozpaczą wiersze" - wspominała Kira Gałczyńska. Rozpaczą pisane były strofy najbardziej poruszającego pożegnania, jakie zrodziła polska literatura. Powstał tom poezji "Anka". Pochylam się nad tym bólem...
Aniu, mówię na głos, ale cichutko, bo tak mi lepiej,
żeby się myśl najczulsza nie umknęła,
Aniu, już prawie rok, jak idą ślepi,
za tobą, któraś mi się umknęła.
Mówię na głos cichutko, cichuteńko,
żeby Ewa nie usłyszała:
stąd bliziutko, zamknięte okienko,
mogę przysiąc, że nie będzie słyszała.
Aniu, my stąd, z Juraty,
wybieraliśmy się Rzeką Wisłą
w światy, a może w Zaświaty,
no i nic z tego nie wyszło.
Anulu! Od kiedy ciebie nie ma,
podjąłem tym groźniej, tym śmielej
poemat,
z którego będzie Wesele!
Na naszej ziemi nie będzie Hiroszimy,
będą tańczyły topole i wierzby,
płockiej zimy my się nie boimy:
popłyną szkockie jesienne zmierzchy.
O tej Wiśle ja nie powiedziałem
tobie tego, com pragnął,
ale wierz mi, że naręczem całem
tobie wiersz by się ugiął i nagnął,
tobie będą sprawy się działy,
ty byłaś dla nich,
tobie będą słowiki śpiewały
w każdych doznaniach.
Zawsze pierwsza, choć nieżyjąca,
choć taka na pozór daleka,
jedyna spośród tysiąca -
a ojciec czeka... [1]
żeby się myśl najczulsza nie umknęła,
Aniu, już prawie rok, jak idą ślepi,
za tobą, któraś mi się umknęła.
Mówię na głos cichutko, cichuteńko,
żeby Ewa nie usłyszała:
stąd bliziutko, zamknięte okienko,
mogę przysiąc, że nie będzie słyszała.
Aniu, my stąd, z Juraty,
wybieraliśmy się Rzeką Wisłą
w światy, a może w Zaświaty,
no i nic z tego nie wyszło.
Anulu! Od kiedy ciebie nie ma,
podjąłem tym groźniej, tym śmielej
poemat,
z którego będzie Wesele!
Na naszej ziemi nie będzie Hiroszimy,
będą tańczyły topole i wierzby,
płockiej zimy my się nie boimy:
popłyną szkockie jesienne zmierzchy.
O tej Wiśle ja nie powiedziałem
tobie tego, com pragnął,
ale wierz mi, że naręczem całem
tobie wiersz by się ugiął i nagnął,
tobie będą sprawy się działy,
ty byłaś dla nich,
tobie będą słowiki śpiewały
w każdych doznaniach.
Zawsze pierwsza, choć nieżyjąca,
choć taka na pozór daleka,
jedyna spośród tysiąca -
a ojciec czeka... [1]
Tego wiersza nie cytowałem w 2014 r. Za to kilka miesięcy temu stało się coś zaskakującego. Nie po raz pierwszy wspominałem na swojej lekcji o dramacie Władysława Broniewskiego, o śmierci ukochanej Anki. Czytałem fragmenty wierszy. Zawsze wiem, kiedy skończyć. Przecież czuję, że wzruszenie zaraz może odebrać mi mowę. Ale tym razem przeczytałem o wers za dużo. I głos mi ugrzązł w gardle... Musiałem przerwać czytanie. Nastąpiła niezręczna dla mnie chwila wzruszenia...
Nie silę się na wyobrażenie życiowej tragedii Poety, jakim była śmierć córki. Tego się nie da wyobrazić. To jest ponad nami. Pięknie podsumowała tę wyjątkową ojcowską miłość, córka Anki Ewa Zawistowska: "Została Anka. Mityczna postać za szkłem, Mama za szybką z czasem
zaczęła pełnić rolę świętego obrazka, z którego widokiem oswajamy sie
tak dalece, że nie budzi już żadnych uczuć i skojarzeń. Dziadek kochał Ankę wyjątkową miłością. Ponad żonami, kochankami".
[1] Broniewski W., Wiersze i poematy, Wydawnictwo Łódzkie, Łódź 1980, s.366-367
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.