piątek, listopada 11, 2022

Polonia Restituta - XXV - Karol Wędziagolski "Pamiętniki"

"Nadszedł wreszcie czas i mego powrotu do domu. Na razie była nim cała Polska, gdyż mój rodzinny dom był jeszcze zajęty przez obcych" - pisał w swoim "Pamiętniku" Karol Wędziagolski (1886-1974)*. Oto kolejny głos kogoś kto w Listopadzie 1918 r. nie tylko wracał i widział, ale tworzył historię. Że nikt nie kojarzy, że zapomniany bohatera tamtych dni? Tak, wiem historia jest okrutna, często wyzbyta sprawiedliwości. Bo kto dziś w ogóle kojarzy kogoś o takich personaliach? Cisza? Tylko patrzeć, jak Roman Dmowski, Józef Piłsudski czy Ignacy Jan Paderewski będą z trudem rozpoznawalni... Nie, nie żartuję. Czytam i sprawdzam wiedzę na bieżąco młodego pokolenia. Smutna uwaga: ich nie przeraża własna niewiedza i ignorancja.
11 listopada zmusza do refleksji. Oddalamy się od tamtego burzliwego okresu, kiedy z niebytu powstała Polska. Samego 11 listopada była tylko skrawkiem i cieniem dawnej świetności (czytaj: Rzeczypospolitej Obojga Narodów). Oddaje to nawet tu zacytowane zdanie. Zapominamy, że tamtego listopada niewiele owej Polski było. Dookoła obcy i wrogo patrzący na zmartwychwstanie państwa Lechitów, niegdyś dumnych Sarmatów. Czyj w tym czasie był Poznań, Toruń, Grudziądz, Bydgoszcz, Katowice, Wilno, Grodno, Gdańsk, Stanisławów, Pińsk czy  Lida? Trwały krwawe walki o Lwów! Ów rodzinny dom Autora, to okolice Wilna. Chyba teraz rozumiemy skąd wzmianka o obcych.
"Przypadkowość i niepewność losu czuć było na każdym kilometrze naszej drogi. a jednak była to najszczęśliwsza podróż w moim życiu, rodzaj podróży poślubnej z wolnością do swojego domu" - istna poezja, dramatyczna mimo wszystko, ale jakaż cudowna. Wracają myśli do wielu innych podobnych zapisów z tamtego czasu. Wiara w szklane domy nie była li tylko fikcją literacką Stefana Żeromskiego. Czy moje pokolenie (choć mające za sobą rok 1989) jest w stanie pojęć ogrom tego szczęścia, jakiemu towarzyszyło wracanie do niepodległości? Wątpię. Wiele bym dał, aby zobaczyć moich pradziadów Franciszka i Stanisława, którzy wracali z Rzeszy do wolnej Bydgoszczy, a prababka Klara z Piotrogrodu do rodzimego zaścianka i okolic szlacheckich nad Wilią.
Nie dziwię się, że Józef Mackiewicz bardzo wysoko cenił "Pamiętniki" K. Wędziagolskiego. Korzystam z najnowszego wydania "Iskier". Zazdroszczę świata, jaki poznał, w jakim uczestniczył. Od nazwisk robi się szum historyczny: Kiereński, Trocki, Korniłow, Denikin, Sawinkow, Piłsudski, Dmowski. Tym bardziej warto w ten dzień czczenia bohaterów 11 listopada wracać do  t a k i c h  zapisów. Zapomnianych, a jakże ważnych, bo powstających bez patosu. "...na ich treść składa się relacja uczestnika wydarzeń, nie ma w nich miejsca na fikcję literacką" - zapewnia Wydawca książki. Bo to jest autentyczne źródło historyczne!
"Jechaliśmy niespokojnie. Pociąg zatrzymywał się na całe godziny w polu, to mijał duże stacje cały rozpędem. Cały kraj stał w ogniu. Mijaliśmy «fronty» rozmaitych bat'kiw, którymi w owym czasie zakwitła Ukraina, jak step czertopołochem" - świat dookoła płonął. Jak odnajdywano się w tym chaosie, kiedy nie wiadomo było kto swój, kto wróg. Zrewoltowana Rosja była jednym polem, minowym, śmierć naprawdę czyhała za każdym rogiem, nieroztropnym krokiem. Nic jedna nie mogło powstrzymać ludzi takich, jak Karol Wędziagolski od parcia na Zachód. Ten exodus jest tu opisany, czuje się go z każdą przeczytaną linijką. "Wjeżdżaliśmy w zony regularnych ukraińskich formacji, przemieszane z bandami uzbrojonego chłopstwa, które za pomocą karabinów i armat rewindykowało swoje prawa do cudzej ziemi, pogwałcone przez hetmańskich starostów. i nigdy nie było dokładnie wiadomo, jaka my, bezbronni, potęgę mijamy" - oto prawda o tym czasie. Prawdziwy duch "Cichego Donu".
"Krótko się opowiada, jeszcze krócej się opisuje, lecz długo się jedzie, gdy się jedzie na los szczęście" - i ta droga jest tu istotą tego rocznicowego wykorzystania "Pamiętnika". To naprawdę interesujący zapis. Historia pociągu, którym podróżował Karol Wędziagolski mogłaby posłużyć za kanwę filmu przygodowego. Warto znaleźć czas, aby prześledzić tę wojenną peregrynację z większą, niż ja to tu teraz robię uwagą. Ja koncentruję się bardzo wąsko na tym zapisie, aby oddać ducha tamtych dni, które nieuchronnie prowadziły ku niepodległości. "Nikt nigdy nie wie, ile tego szczęścia jest komu zapisane, a przecież, iluż szczęśliwych dojechało, nawet w owych straszliwych czasach, do swego celu cało i właśnie: szczęśliwie" - czytamy dalej. Karol Wędziagolski do onych szczęściarzy na pewno się zaliczał. Dojechał. 
Dopiero w grudniu 1918 r. mógł o sobie powiedzieć, że jest między swemi. Nie było luksusów, to fakt: "Z jedzeniem było zupełnie źle. Lecz my wszyscy, pomnie gorszych wydarzeń, zamiast odżywczych kalorii chłonęliśmy w płuca, głównie w serca, pożywne powietrze wolności, więc chociaż głodni, wcale nie czuliśmy się nieszczęśliwi". A potem była Warszawa, chłodna, szara i biedna, gdzie bilet kolejowy był w cenie kilograma słoniny, a cena masła sięgała dziennego zarobku inteligenta, gdzie stróż zarabiał więcej, niż profesor uniwersytecki! Duch jednak w Narodzie nie gasł, skoro świadek zapisał: "Pomimo jednak tej dziwaczności gospodarczej, pomimo powszechnej troski o jutro nastroje były dobre, odświętne i uroczyste". Ale też dostrzegał czającego się wroga na Wschodzie, Moskwy, której bolszewickie hasła: "...kusiły socjalistyczną świadomość proletariuszy blaskiem nowej ery, nieodwołalnie obiecującej realizację złotego snu biedaków o sprawiedliwości społecznej [...]". Na szczęście dla rodzącej się Polski: "...przybywa człowiek opatrznościowy, szermierz honoru i wolności ojczyzny, mądry, mocny i sprawiedliwy". Czy muszę dodawać kogo Autor miał na myśli?
Czekałem sposobności, aby wreszcie wykorzystać "Pamiętniki" Karola Wędziagolskiego. Kolejna rocznica 11 listopada 1918 r. jest najwłaściwszą porą. Nie chcę tu znowu ciskać deklaracjami, ale należy się spodziewać, że to pisania nie będzie ostatnim w oparciu o to wyjątkowe źródło. Okazja szykuje się znacznie szybciej, niż by ktoś przypuszczał. Ci, którzy znają je wiedzą o co mi chodzi. Dla Iskier duże brawa, że przypomniały nam ten "Pamiętnik", aż chce się prosić: więcej! Tyle przedwojennych diariuszy leży zapomnianych. Pora na ich ponownie wydrukowanie.

* Wędziagolski, Pamiętniki, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2021

Brak komentarzy: