niedziela, października 30, 2022
Paleta - LXIV - Śmierć (II)
Kiedy rok temu powstawał LV odcinek tego cyklu był to dla mnie smutny czas odchodzenia kilku bardzo mi bliskich ludzi, m. in. mojej Mamy. Bieżący rok oszczędza mnie. Tamto pisania było zupełną improwizacją. To odmiennie. Stworzyłem plik. Nazwałem go stosownie do zawartości: ŚMIERĆ.
"Ze śmierci nie robi się żartu" - usłyszałem kiedyś od seniorki rodu, gdy na wiadomość o zaskakującym odejściu kogoś mi bliskiego zapytałem czy to żart.Od tamtej rozmowy minęły przeszło trzy dekady (myślę o marcu 1990 r.). Tak wiele było od tego czasu owych nieodwracalnych pożegnań.
1. Adam Chmielowski "Śmierć i pożoga".
Nie jest łatwo dokumentować artystyczne wizje o tej ponurej tematyce. To pisanie otworzyłem dziełem samego Adama Chmielowskiego (1845-1916), czyli świętego brata Alberta. "Śmierć i pożoga", to centralna część tryptyku "Klęska". Powstał w 1870 r. W tym samym, w którym wstąpił do Akademii Sztuk Pięknych w Monachium. Robi wrażenie, jakie wtedy narodziły się przyjaźnie: Leon Wyczółkowski, Stanisław Witkiewicz, Aleksander Gierymski czy Józef Chełmoński. Zrobiła się mini-wyliczanka wielkich artystów i osobowości kultury polskiej drugiej połowy XIX w. i początków XX w. Na mnie robi ona wrażenie. Tym bardziej, że piszę w Bydgoszczy, z którą tak bardzo kojarzy się pierwszy z wymienionych twórców.
2. Vincenzo Camuccini "Zabójstwo Cezara".
Chyba nie przesadzę, że to jedna z tych śmierci, które wryły się w pamięć pokoleń! Od samego 44 r. p. n. e. Jest-że ktoś kto nie słyszał o idach marcowych?! O ile tak, to niech zamilknie i szybko wypełni lukę w pamięci lub odkurzy zapomniany rozdział jakim jest historia antycznego Rzymu! SPQR! To zabójstwo jest wystawieniem rachunku za zuchwałość, nie liczenie się z Rzymem, cyniczną uzurpację. Nie chcę tu bronić zamachowców, ale jest-że jedna ocena tegoż 15 marca? Dla jednych Cezar był tyranem, dla drugich ucieleśniał wspaniałość Rzymu! A Marek Juniusz Brutus? Ciekawe, po której stronie walczyłbym pod Filippi?
Pycha kroczy przed upadkiem? Ilu współczesnych nam polityków pamięta o tej myśli? Dookoła pełno takich, którzy mają pełne usta frazesów! Niech popatrzą na tych dwóch (dwojga?). Jakby nie patrzeć rozpętali wojnę domową. Zwycięzca mógł być tylko jeden. I nie był nim JKM Karol I Stuart (1625-1649). Ciekawe, ale ja tu nie widzę triumfalizmu Oliviera Cromwella. Wobec śmierci wroga stajemy jakby do rachunku nad swoją drogą? Ja to tak odczytuję! Nie zapominajmy: w tej walce Anglik mordował Anglika! Nie mógł Lord Protektor przewidzieć, jak potoczą się dzieje Anglii po 1658 r. To pożegnanie z pokonanym monarchą czy upewnienie się, że ów już nigdy więcej nie stanie przeciwko swemu parlamentowi i narodowi?
Smutny koniec Hektora. Jedna z piękniejszych opowieści o miłości, wojennej pożodze, bohaterstwie, spełnianiu się proroctw i śmierci. Achajowie pod murami upartej Troi! Miasto nie chce oddać porwanej spartańskiej królowej. Wśród wodzów Menelaosa i Agamemnona same doskonałości, a wśród nich syn Tetydy, na pół boski Achilles. A mimo tego Hektor stanął do walki! Musiał zginąć. Tak, jak w czas jakiś drogą śmierci pokroczył dumny Achilles. Sponiewieranie ciała dzielnego Hektora miało zachwiać ducha w obrońcach Troi. Nie zachwiało. Trzeba było sprytu Odyseusza, aby mury Troi runęły. Najgorszemu wrogowi nie życzę losu trojańskiego księcia. Wielkość Achillesa objawiła się wtedy, kiedy jednak twarde serce zmiękczył żal ojca, króla Priama. Ciało pokonanego zostało zwrócone.
5. Charles Moreau-Vauthier "La Mort de Joseph Bara".
Nikt w polskich szkołach nie uczy kim był Joseph Bara (1779-1793), choć ja sam wspominam tragiczny los Ludwika XVII. Tak na ten czas przypominam wielką rewolucję Francuzów. I śmierć jednego z żołnierzy, raptem 14-letniego chłopca. Każda władza potrzebuje swoich dzielnych synów-dzieci, aby posadzić ich na ołtarzach, nawet jeśli dopiero co znosił je, demolował, odmawiał miejsca czczonym bogom. Taką postacią jest dla Francuzów (albo był?) J. Bara. Wokół jego młodej śmierci narosło tak wiele mitów, że trudno dogrzebać się prawdy. Przyjmuje się, że zginął walcząc przeciwko zrewoltowanej Wandei pod Cholet, 17 X 1793 r. Jedno jest pewne: to straszne, jeśli w wojnach, które rozpętali dorośli muszą ginąć dzieci i młodzież. Swoją drogą ciekawe, czy Victor Hugo tworząc postać Gavrocha nie czcił tym samym pamięci nastoletniego Josepha Bara?
6. Jan Matejko "Pogrzeb Barbary Radziwiłłówny".
Oto szkic do obrazu, który nigdy nie powstał. Jan Matejko był chyba zafascynowany miłością, której uległ JKM Zygmunt II August. Świadczy o tym kilka płócien, jakie zostawił. Związek z Barbarą z Radziwiłłów Gasztołdową zachwiał państwem polsko-litewskim, nie dość na tym: mogło dojść do analogicznej sytuacji, jak za Henryka VIII Tudora w Anglii. Sejm jednak ugiął się. Król przysięgi danej wobec Boga nie złamał. Małżeństwo uznano, a Wawel był świadkiem koronacji drugiej żony Jagiellończyka. Niestety równie rychłego zejścia młodej królowej. W chwili śmierci miała około 30-stu lat. Nie pochowano JKM Barbary w Krakowie. Przed śmiercią prosiła, aby królewski małżonek odwiózł ją na rodzimą Litwę, do Wilna. I król to spełnił. Kondukt ruszył znad Wisły nad Wilię. Zmarła spoczęła w wileńskiej katedrze. Dlaczego Zygmunt nie wystawił godnego nagrobka tak opłakiwanej żonie? Trzeba było powodzi w Wilnie w 1931 r., aby na nowo odnaleziono miejsce wiecznego spoczynku tej, która w XVI w. mogła doprowadzić do zerwania z Rzymem i powstania kościoła narodowego.
7. Wlastimil Hofman "Bóg dał - Bóg wziął" lub "Pogrzeb".
Tu nie ma patosu. Tu jest żal i dramat ze śmierci dziecka. Wstrząsnął mną ten obraz. Śmierć dziecka, to najstraszliwszy dramat, jaki dane jest dźwignąć rodzicowi. Śmiertelność wśród dzieci była kiedyś ogromna. Dziś rzadsza, ale przecież cmentarze mają kwatery, gdzie chowane są dzieci. W podobnych chwilach myślę o jednej z moich ciotecznych prababek, Elżbiecie z Sucharzewskich Wieliczkowej primo voto Wojciechowiczowej (ok. 1880-1942), która przeżyła śmierć swoich wszystkich dzieci! Wszystkich. Kilkoro! Ostatnia córka była nadzieją, że choć ona jedna, jedyna wejdzie w wiek dorosły. Nie udało się. Dzieci skażone gruźlicą - umierały. Może kiedyś w cyklu moich rodzinnych gawęd opiszę tę smutną historie, tym bardziej, że w moim archiwum zachowały się aż trzy jej fotografię. Wszyscy z tej rodziny (mojej rodziny) spoczęli na rodzinnym cmentarzu w Horodyszczy. Zbyt daleko, aby teraz móc zapalić im światło pamięci. To pisanie jest też hołdem dla nich, śladem pamięci, że daleko, tu nad Brdą i Wisłą ktoś cały czas pamięta...
Robi się coraz bardziej ponuro. Autor był znanym pejzażystą swoich czasów, czyli przełomu XIX i XX w. Tu mamy pejzaż śmierci. Nie znam genezy tego dzieła. Widzę, to co każdy. Na pierwszym planie ciało zabitej kobiety i zlatujące się kruki. Większość z nas napisałaby zapewne: czarne (żałobne) ptaszyska. Siłą rzeczy budzi się skojarzenie do opowiadania S. Żeromskiego "Rozdziobią nas kruki, wrony". Tyle, że tam poruszona tematyka ni jak się nie ma do tego płótna. Ja tu widzę samotną opuszczoną śmierć. I jedynych świadków: kruki. Smutny kres. Żałosny. Nikomu nie życzę takiego odejścia. Tym bardziej, aby nad naszym ciałem krążyła stada ptactwa...
9. Hermann Kaulbach "Mozarts letzte Tage".
Wiele kontrowersji narosło wokół śmierci genialnego muzyka. Pomiędzy bajki należy wsunąć opowieści o wrzuceniu do wspólnego dołu dla nędzarzy salzburskiego geniusza. Faktem jest, że grób jako taki do naszych czasów nie przetrwał. Zapominamy, że Wolfgang Amadeusz Mozart nie należał do arystokracji, a tylko ten stan gwarantował nietykalność miejsca wiecznego spoczynku. Zatem zaleca się ostrożność w przeżywanie tego, co nam zostawił w mózgu skądinąd doskonały film Miloša Formana, z doskonałą kreacją Toma Hulce.
10. Louis François Prosper Roux "Śmierć Adama Jerzego Czartoryskiego".
Zamykam ten odcinek cyklu. Obrazem, który utrwala monet odejścia jednej z najważniejszych polskich osobowości XIX w., księcia Adama Jerzego Czartoryskiego. Zdaje się, że płótno Louis François Prosper Roux pokazuje podobny moment: śmierć w otoczeniu bliskich. Ale nie trzeba być wykształconym krytykiem sztuki, aby dostrzec, jak bardzo te dzieła różnią się. Obraz, który stworzył Louis François Prosper Roux jest mroczny, a powagę i grozę chwili oddaje jedna płonąca świeca. Nasze życie jest taką świecą.
Zamykam ten odcinek cyklu. Nie wiem czy podejmę go za rok. Warto pamiętać, że 1 listopada ma też swój smutny artystyczny akcent: tego dnia w 1893 r. zmarł Jan Matejko. Starałem się odnaleźć obrazy mniej znane, często zapomniane, twórców, których nazwiska coraz mniej znaczą w naszej znajomości sztuki. Nie dotyczy to rzecz jasna J. Matejki, ale co do pozostałych rodzimych malarzy bywa już różnie.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.