piątek, września 23, 2022

...na 530 rocznicę koronacji JKM Jana I Olbrachta Jagiellończyka - 23 IX 1492 r.

Kiedy dotknąć tylko roku 1492, to głos odzywa się jeden z każdego niemal gardziołka: Kolumb! No i widzimy trzy karawele, które suną na zachód, w poszukiwaniu drogi do Indii? Prawdopodobnie wyczerpujemy tym samym zasób wiedzy na temat roku owego. Możliwe, że komuś zapali się światełko w tunelu zakurzonej pamięci: umarł Wawrzyniec Wspaniały z rodu Medyceuszy (Lorenzo il Magnifico de' Medici). Nie sądzę, aby coś padło z własnego podwórka. A szkoda. Bo w 1492 r. wpisały się dwie rocznice: 7 czerwca zmarł JKM Kazimierz IV Jagiellończyk (1447-1492), a 23 września postąpił był na tron syn zmarłego, Jan Olbracht Jagiellończyk. O ile dobrze liczę, to drugi w kolejności polski władca, którego wymieniamy pod dwoma imionami.
Przeciętny konsument historii kojarzy monarchę zapewne tylko z jednego i to tragicznego w swoich skutkach epizodu: niefortunnej bukowińskiej wyprawy! Prosta rymowanka okazała się bardzo trwała. Po prostu zapadła w pamięci pokoleń. Niewiele ich już powtarzam na swoich lekcjach, np. "Bolesław Krzywousty narobił z Niemców kapusty", klasyczne "jedni do Sasa, drudzy do Lasa" lub "za króla Sasa jedz, pij i popuszczaj pasa". No i owo: "za króla Olbrachta wyginęła szlachta". I raczej gaśnie na tym zainteresowanie tym Jagiellonem. Zatem pozostaje tylko rok: 1497?
Król Jegomość raczej nie miał w potomnych zbytnich admiratorów. Niemal do kompletnego zatracenia doprowadził jego panowanie (1492-1501) blask, jaki roztaczał najmłodszy brat Zygmunt, którego panowanie zaliczamy do złotego wieku panowania dynastii. Pewnie zacietrzewiony Polak-narodowiec miałbym problem z każdym synem Kazimierza IV. Raczej trudno byłoby dopasować króla (królów) do wizerunku 100 % Polaka. Dyć w tych żyłach nie płynęła ani kropla polskiej krwi! Po ojcu Litwin, po matce Austriak! Bo jaką mieszankę dał Jagiellon plus Habsburżanka? Widzę marszczenia się min.
Zastanawia mnie cały czas, co można o królu usłyszeć na lekcjach historii? Z rzadka pewnie pada, jak to próbował sięgnąć po koronę świętego Stefana. Niestety przyszło mu się zmagać o nią ze starszym bratem, Władysławem Jagiellończykiem. I nic z tego nie wyniknęło dla ambitnego Jagiellona, ba! ponoć ulubieńca swej matki Elżbiety Rakuszanki, "matki królów".  O ile uczeń usłyszy "Koszyce", to skojarzy tę nazwę raczej z przywilejem, jaki wydał JKM Ludwik Andegaweński (I. Nagy Lajos) w 1374 r. Ale bitwa? Nie, nie uczymy o bratobójczym starciu, choć krwi tam niewiele pociekło. Szkoda? Sam już nie wiem. Każdy ma niedosyt, gdy dusi jego pracę jakaś ministerialne wymysły, zwane fachowo: podstawą programową. Bitwa z 7 lutego 1491 r. nie mieści się w jej opłotkach. Byłaby widoczna rysa na wizerunku rodzimej (?) dynastii. A świętości szargać nie wolno! 
Karol Szujski niezbyt wysoko ocenił osobowość monarszą, skoro cały czas możemy powtarzać: "Żaden zamysł mu się nie udał i na tronie żadnego zwycięstwa nie odniósł. Kronikarze zarzucają mu lekkość i rozpustę, której nawet i jego brat kardynał ulegał. Pamięć jego nie była Polakom miła, widać, że w jednym podług rad Kallimacha postąpił". Nie zapomnę nudziarstwa przy kaplicy, gdzie matka pochowała swego syna w 1501 r. A jakże, na samym Wawelu. Zastanawiam się wtedy jaki cel mają przewodnicy-marudy, przewodnicy-nudziarze? Zamiast snuć o powieści o hulaszczym trybie życia Jagiellona u boku samego Kallimacha, to czepiają sie jakiego fryzu lub innej płaskorzeźby i katują słuchaczy szczegółami na ich temat. To już wolę zerknąć na rysunek Jana Matejki (z całkowitą premedytacją wykorzystałem tu rysunek Aleksandra Lessera). A tam szrama na prawym policzku. Ale kto chce pamiętać o łajdactwach Króla, wymykaniu się z Wawelu i brania razów od pospólstwa? 
Wróćmy do tropienia JKM na lekcjach historii. Uczeń, który nie prześpi stosownych 45-ciu minut, gdy będzie omawiana historia Sejmu Walnego prawdopodobnie dowie się, że z Janem I Olbrachtem kojarzy się początek polskiego parlamentaryzmu. Nic nie porusza się wokół polityki pruskiej, krzyżackiej. Jakby to monarchy nie dotyczyło? A sprawy litewskie, żeby musnąć tylko kwestii dynastycznych? W końcu w kraju pozostawało dwóch braci (Aleksander i Zygmunt), którzy mogli być następcami króla. Nie stało czasu, aby wzmocnić tron jagielloński? Zapominamy, że to już wtedy był tron elekcyjny. Czy na nieudolne posunięcia miała wpływ, jak sugeruje wielu autorów, pustosząca organizm choroba francuska?
Kiedy czyta się prof. Henryka Łowmiańskiego dostajemy obraz tyle ciekawy, co chwilami zawiły: "...widzimy w Olbrachcie człowieka wielkich zdolności i inteligencji, polityka i wodza ruchliwego oraz energicznego, odznaczającego się pomysłowością i umiejącego jako człowiek rycerski zdobyć zaufanie mas szlacheckich, ale zarazem należy chyba przyznać, że nie odznaczał się wyczuciem rzeczywistości i trudno w nim widzieć jednego z wielkich monarchów na tronie polskim, jak chce część historyków, gdyż znamieniem wielkiego męża stanu jest właśnie umiejętność trafnej oceny warunków i odpowiednie do nich formułowanie celów politycznych". W innym miejscu stoi napisane: "O Olbrachcie w ogóle trudno powiedzieć, żeby potrafił trzeźwo obliczać i przewidywać". Nie pomylę się, kiedy dodam od siebie, że i inni przedstawiciele tej dynastii nie potrafili umiejętnie przewidywać politycznie przyszłości. 
Ze swej strony uczulam moich uczniów, aby odwiedzali ratusz w Toruniu. Nie, nie mam w tym żadnego interesu. Robią jednak wielkie oczy, kiedy dowiadują się, że to tam  17 czerwca 1501 r. skończyło się królewskie życie. Nie sądzę, aby pamiętano o koronacji czwartego przedstawiciela domu jagiellońskiego. Też nie planowałem tego pisania. Ale może mylę się? I dziś "Zygmunt" obwieści światu, że to 530-ta rocznica koronacji.

Wsparcie literackie:
Karpiński R., Jan I Olbracht, /w:/ Poczet królów i książąt polskich, red. A. Garlicki, Czytelnik, Warszawa 1978
Łowmiański H., Polityka Jagiellonów, Wydawnictwo Poznańskie , Poznań 1999

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.