niedziela, maja 29, 2022

Pandemiczne opowieści - odsłona XL - krzyżówka

Weekend u państwa Dundee zawsze wyglądał tak samo. Norman kleił model HMS Dreadnought. Tak, od kilku lat. I wtedy faktycznie zapominał o bożym świecie. "Homer" skomlał żądając kolejnego wyjścia. Nawet nie przeszkadzało, że kocura "Daisy" wylegiwała się na jego ulubionej poduszce. Edda siadała przed telewizorem i choć przez cały tydzień czekała na kolejny program "The Oprah Winfrey Show", to jednak szybko punkt ciężkości i zainteresowania przesuwał się u niej w kierunku krzyżówki. Dla Normana był to kres skupienia, wpływał na prawdziwe pole minowe.
- Harpo grał na harfie?
- Nie, na mandolinie! - rzucił z przekąsem Norman.
- Jak to na mandolinie? - Edda poprawiła okulary. - Na pięć liter!
- Że co? - Norman próbował przykleić drobny element na mostku kapitańskim.
- Nie pasuje! Mandolina! Nie pasuje! - podnoszenie głosu zdawało się Eddzie doskonałym sposobem na wymuszenie odpowiedzi. 
- Przecież wiesz, że harfa! 
- Wiem, wiem! - Edda poprawiła osuwające się okulary. - Muszę iść do doktora...
- Jakiego potwora? Z Loch Ness?
- Doktora! Głuchy jesteś?!
- No... bo...
- Okulary muszę zmienić! - poprawiła je po raz kolejny. Niecierpliwość wdzierała się w drżenie rąk. - A może ja mam perkinsona?
- Perkins grał w...
- Norman! Ja nie o tym...
- No... przecież słyszałem...
- Ręce mi drżą.
- Może masz perkinsona? - Norman stanął w drzwiach z otwartą tubką śmierdzącego kleju.
- Wracaj do swego sklejania.
- To po co wołasz?
- Ja wołam?
- Ty! A kto? Marry  Todd?!  
- Ja dopytuję.
Norman machnął ręką. Wrócił do swego modelu HMS Dreadnought. Cały czas się łudził, że do Święta Dziękczynienia skończy. Tylko, że tak samo myślał już od trzech lat.
- Davy, zginął w obronie Alamo?
- Pytasz? Czy dopytujesz?! 
- Norman, nie bądź bezczelny!
- Wolę wiedzieć.
- Alamo Norman, skup się.
- To dziecko w przedszkolu wie! Crockett! 
- Jak ten w "Kojaku"? - upewniła się Edda.
- W jakim znowu Kojaku?
- No ten... łysy... Grek... Onasis?
- Onasis to był Aristotelis, żoną JFK potem... 
- Co?
- A w Kojaku nie był Crockett, tylko Crocker! Dobson go grał! 
- A on był Żydem? 
- Kto był  Żydem?! - Norman tracił cierpliwość. - Dobson? A skąd ja mam wiedzieć? Nie interesuje mnie.
- Inaczej Ike!...
- Nie załamuj mnie!
- Wiem, że Eisenhower! - rozprysła zjadliwością Edda. - Chciałam cię sprawdzić. 
Przez kilka minut w milczeniu wstawiała w kratki kolejne litery.
- Bohater "Lwa morskiego" J. Londona
- Chyba wilka!
- O! masz rację, kochanie: "Wilka morskiego"!
- Chyba... Larsen...
- A nie Bronson? 
- Pytasz o książkę czy film?
- Książkę! Tu napisali...
- To mówię: Larsen.  
- Przyjaciółka Pixi?
- Kogo?
- Pixi! To taka mysz...
- Co ja bajki oglądam? Zadzwoń do Harrego. On na pewno wie.
- Harry nie ogląda takich bajek.
- Co mówisz?!
- Że Harry nie ogląda takich starych bajek. 
Chwila pauzy nie trwała zbyt długo...
- Dixi! - triumfalnie zakrzyknęła Edda, jakby to ona, a nie Schliemann znalazła Troję. 
- Dixi? To chyba nie to pytanie!
- Mysz była Dixi!
- A nie CSA?
- CSA też, ale tu chodzi o przyjaciółkę Pixi!
- A jakieś normalne pytanie? 
- Coś dla ciebie!
- Co?
- Opłynął kulę ziemską na pokładzie HMS Beagle.
- Darwin.
- Przeliteruj!
- Co?
- No to Dar... V czy W?
- Jaja sobie ze mnie robisz?! - Norman przerwał ambitny cel doklejenia szalupy. - D A R W I N ! W - jak Winston!
- Churchill?
- Jaki znowu Churchill?
- No ten gruby, taki pochylony, z cygarem w pysku!
- Cudownie się wyrażasz. Lepiej, żeby Bessy tego nie słyszała.
- A co Bessy ci się na stare lata podoba? Ma hemoroidy! Sama się skarżyła!
- Jest Angielką! - przerwał jej Norman. - A Churchill to ich premier z czasów wojny.
- A czemu my nie mamy premiera?
- Bo mamy prezydenta! Ile razy muszę ci to powtarzać?! "Homer" by to zapamiętał, gdyby mu powtarzać przez cztery dekady.
- Ale my już jesteśmy pięćdziesiąt trzy lata...
- To tym bardziej! 
Zapadła cisza. Norman mógł wrócić do klejenia masztu.
W całej karierze zdobył 714 home runów? Norman!
- Co znowu?!
- Co to są home runy? To coś o Wikingach?
- Wikingach? - Norman chwycił się za szczątkowe pozostałości onegdaj bujnej fryzury. - Czy ciebie na pewno spłodził Amerykanin z Amerykanką?
- A bo co?
- Baseball kobieto! Mówi ci to coś?
- To jak tych kilku kretynów gania w tych kaskach za głupią piłką?
- Jakich kaskach?! Jaka głupia piłka! BASEBALL! Babe Ruth!
- Ruth?
- Tak! Bambino!
- Bambino nie pasuje, ale Ruth - tak. Dzięki! 
Ciśnienie pulsowało. Norman musiał sięgnąć o krople. 
- 20 prezydent!
- Garfield! 
- Nie, nie o kota pytam!
- A ja odpowiadam: 20, to GARFIELD!
- Żartujesz - Edda zrobiła wielkie oczy, jakby odkryła, że to jednak Gagarin poleciał pierwszy w kosmos, a nie Kopernik. 
- Czemu mam żartować? Tak się nazywał! James Abram Garfield.
- Nie krzycz, rozumiem - Edda sięgnęła po uspakajające argumenty.  
- Ja tylko tłumaczę.
- W szkole też tak krzyczałeś na swoje dzieci?! Chyba wiele wpadło w nerwice szkolną.
- Eeeeee! - Norman przystawił do ust lekarstwo. Łyknął raz i drugi. 
- Cesarz Meksyku! Atahualpa?
- Atahualpa? W Meksyku? Kto cię historii uczył kobieto?
- Panna Shaff.
- To się nie dziwię - parsknął Norman. - Stara wariatka! Atahualpa, to Peru, Ekwador.
- To nie wiesz? Ty nie wiesz?!
- Na ile liter?
- Aż... 8... 9... 10... 11... Jedenaście!  
- Maksymilian!
- Pasuje!
- A czemu miałoby nie pasować?
- Bo... nie wiedziałeś...
- Jak to nie wiedziałem? A kto powiedział: Maksymilian? Siedzący Byk?
- Był nim Tokugawa!
- Siogun! 
- Pamiętam! Chamberlain tam grał.
- Nie mieszaj! To był serial! A ty pytasz o Tokugawę!
- Ehe!
- Pisz: siogun.
- S i o g u n - literowała ze starannością ośmiolatki.
- I daj mi święty spokój z tą krzyżówką!
- Czy ja ci go nie daję? Od pięćdziesięciu sześciu lat masz go w nadmiarze. 
- Ilu? Coś dorzuciłaś! - zaprotestowała Norman.
- Ech tak dla ciekawości. O! i tu jeszcze...
- Co znowu?! Ja tego nigdy nie skończę!
- Stoi na kolumnie w Warszawie? To ta w Ilinois czy Missouri?
- Pokaż tę gazetę? - Norman wbił wzrok w wydruk w gazecie. - To w Polsce! Jakie Missouri? 
- Przecież byliśmy tam, na tej przystani... No...
- Jakiej znowu przystani?
- Drake... Drake... No, co Melania wpakowała się do wody ze Scottem Farlanem. Nie pamiętasz?
- Nie, nie pamiętam! Ale to musi być w Polsce.
- Greta Garbo  była Polką!
- Co ty klepiesz?! - irytacji Normana nie udało się już pudrować. - Była Szwedką. To Pola Negri była Polką.
- Muskie był Polakiem! 
- Eddo! - Norman był zaskoczony wiedzą Eddy. Klasnął w dłonie z zachwytu. - Zadziwiasz mnie.
- Ma się tę wiedzę! W końcu kończyłam Washington and Lee University! - duma rozpierała Eddę, jak wtedy, kiedy wydała na świat bliźniaczki Norę i Corę.
- To po co mi głowę zawracasz tymi pytaniami? Już bym dawno skończył ten okręt.
- A tak masz weekendowe pogaduchy bez poduchy. 
- Edda, ale ja naprawdę chcę skończyć to klejenie - i ze smutkiem spojrzał na trzy inne pudła modeli do sklejenia.
- Eeeeee taaaaam! Ostatni film Ward Bonda?
- Pat Wheeler w "Rio Bravo" Howarda Hawksa.
- Rio Bravo! Pasuje!
- Nie ma innej opcji. 
- A wiesz, że Angie Dickinson ma już 90. lat?
- Nam też niewiele brakuje. Odłóż wreszcie tę gazetę! Oprah sobie włącz.
- Właśnie wyłączyłam. A może zjesz ciasto?
- Jakie ciasto, Edda?!
- Nora przysłała.
- Nora? Przypomniała sobie, że ma matkę i ojca, czy znowu jakiś zbzikowany interes tego jej... Jak on ma na imię?
- Gene! Nauczyłbyś się.
- Jakoś nie nadążam za tymi jej... Rok temu był Paul?
- Peter!
- Wcześniej Sam czy Justin?
- A mi się podobał Tiberius!
- Jak można tak dziecko skrzywdzić?
- To chcesz to ciasto czy nie?
- O tej porze? Mam potem gnać do Nowzaradana?! Wykluczone! Dieta!
- Przypomnę ci ją przy kolejnym steku! Dieciarz się znalazł. Dziecko przysyła, a on gardzi.
- Co tam mruczysz?
- Gardzisz ciastem młodszej córki!
- Zawsze mówiłaś, że Cora jest młodsza! A temu Tiberiusowi z gęby waliło! Czosnkiem! 
- Ale te oczy... - Edda rozmarzyła się.
- Miał zeza.
- Nie znasz się. Istny szmaragd!
- Szmaragd? Skąd ty to bierzesz?
- Jak to?!
- Miał piwne, wyłupiaste gały, jak ropucha lub Sven.
- Sven? Te jego szparki?! Zazdrościsz Tiberiusowi. I to belcanto! 
- O! On był  Żydem!
- A mówiłeś, że cię to nie obchodzi.
- Bo nie obchodzi, ale tak powiedziałaś, jakby Pavarottim był. 
- Przecież jego matka była Włoszką!
- Szwajcarką!
- Ale włoską!
- Eeeeee, daj mi święty spokój! Bo naprawdę nigdy tego modelu...
- To co z tą Warszawą?
- Jaką Warszawą do cholery?!
- No, że stoi na kolumnie.
- Pewnie Chopin!
- Czemu Chopin?
- Bo to Polak!
- Chopin? - Edda mimo zdobytego wykształcenia w Washington and Lee University jednak miała takie i inne braki, ze wskazaniem na Europę trochę dalszą niż Paryż czy Berlin. - Myślałam, że to Francuz lub ten... no... jak... no wiesz...
- Właśnie, że nie wiem.
- Ten detektyw... Hercules... 
- Poirot? Ja oszaleję.
- Zawsze tak mówisz. No, ten Poirot.
- Poirot był Belgiem! Ale to fikcja!
- Fikcja?
- Tak, literacka! - Norman docierał do muru wytrzymałości, za którym już kryło się już tylko morderstwo. - Jak Sherlock Holmes czy Columbo i Kojak.
- Ale Chopin nie pasuje! 
- To może... Paderewski lub Kościuszko.
- Za długie! Cztery litery.
- Ile?
- Cztery!
- Znam tylko jedno słowo polskie na cztery litery.
- Tak?
- Ale ci się nie spodoba i pewnie...
- Może jednak? - Edda chwyciła się tej zapowiedzi niczym koła ratunkowego.
- Na twoją odpowiedzialność: dupa!
- D u p a ? Ale pasuje tylko jedna litera. A, co to znaczy?
- Asshole!
- Co?
- Ostrzegałem, że ci się nie spodoba.
- Ale niby... że... ta... dupa... Dupa?
- Yes!
- Na kolumnie? Sprawdź w internecie.  
- Ja mam sprawdzić?! Odbiło ci?!
- Normanie, obrażasz moją kobiecość!
- Obrażam? Kleję! Gdzie ja ci będę szukał? Sama poszukaj! 
Przez dobre dwa kwadransy było spokojnie, bo Edda musiała odpalić komputer, wrzucić hasło i znaleźć.  Triumfalne "mam!" było zwieńczeniem poszukiwań.
- I co to było?
- Waza! Taki król. I nie Belg, tylko ze Szwecji był. Gripsholm to Szwecja?
- A co to ja jestem atlas geograficzny?! Skoro tak napisali, to pewnie tak. 
- Zamek tam mają. Nie uwierzysz...
- Że co?
- Ten Waza urodził się w więzieniu.
- Straszne czasy! Dzieci w więzieniach.
- Urodził się tam, a potem został królem polskim i księdzem litewskim.
- Księdzem? - Norman wrócił do Eddy. Zerknął w internet. - Chyba księciem! - z wściekłości, że oderwano go od ulubionej czynności postukał w ekran monitora. - Księciem był, a nie księdzem! Skończyłaś już?
- Ehe.
- I jakie hasło ci wyszło?
- Muszę pozbierać litery, ułożyć.
Zaczęła pisać, układać o dochodzeń do sedna swej weekendowej męki.
- Mam! 
- No, to czytaj!
- "Jeśli mieszkasz w szklanym domu, nie rzucaj kamieniami"
- Super! A jaka nagroda?
- Roczna prenumerata "Krzyżówek Brooklyn Wenlock".
- Coooooo?!

Kurtyna!

PS: Dedykuję... sobie. W dniu 59-tych urodzin

2 komentarze:

  1. A wystarczyło by kupić aparat słuchowy albo zmienić w nim baterię.
    Świetnie poczucie humoru gratuluję !
    W pracy mam podobne sytuacje .
    Czasem trudno o porozumienie ..

    OdpowiedzUsuń
  2. Święta racja. Jedna bateria może zmienić bieg historii.

    OdpowiedzUsuń