niedziela, kwietnia 17, 2022
Spotkanie z Pegazem - 184 - Tadeusz Strzetelski "Wielkanoc"
Kiedy w grudniu 2012 r. siadałem, przed pierwszym na tym blogu pisaniem, to zastanawiałem się, co mam w ogóle pisać. Trochę to zabawnie brzmi, gdy się pomyśli, że od lat żyję z tego, że uczę historii. Nie dość, że lubię o niej mówić (gadać), to jeszcze mi za to płacą. Nie, nie mam problemów z tematami. Mam problem z czasem, możliwościami pisania. A inspiracja? Przychodzi nagle, niespodziewanie, z różnych stron. Jedną jest choćby Facebook. Tak jest z wierszem, z którym teraz się dzielę. Znalazł mnie (bo to on mnie, a nie ja jego) na FB Kresowe Zdjęcia.
"Autor
- Tadeusz Strzetelski, wiersz napisany w 1976 roku) Tadeusz
Strzetelski był dziennikarzem i pracownikiem Głosu Ameryki w
Waszyngtonie - zdjęcie przedstawia autora w roku 1930 - był wtedy
kierownikiem Referatu Prasowego Ministerstwa Komunikacji w Warszawie" - czytam na wymienionym FB. Pierwsze słyszę, że ktoś t a k i istniał. Możliwe, że słuchając zagłuszanej audycji i stacji w czasach PRL-u i to nazwisko mi gdzieś wpadło do ucha. Niestety nie utrwaliło się. Niech mi będzie darowane. Tym bardziej zacząłem szukać w Internecie i... cisza, głucho, pusto! Mój komputer też na czerwono podkreślił nazwisko Autora wiersza "Wielkanoc". Aliści... wyszło dlaczego milczenie ogarnęło wszechwiedzące źródło! Bo to nie o Tadeusza chodzi, ale Stanisława!? I chmury się zaczęły rozchodzić!
Co się można dowiedzieć? Żył w latach 1895-1969. Nie dość, że dziennikarz, zwolennik endecji (Stronnictwa Narodowego), to do tego poseł, ba! odważny, bo szukał porozumienia między swoim obozem, a sanacją. Blisko związany ze Stanisławem Strońskim. We wrześniu 1939 r. opuścił kraj i... Nie, nie będę tu budował pełnej biografii, bo nie temu służy ten cykl. Bez wątpienia postać godna przypomnienia i nauczenia się. A piszę to ja, zdeklarowany piłsudczyk.
Zatem mamy wiersz "Wielkanoc". Nie wiem czy wierzyć zapisowi z FB, który zacytowałem bez skrótów. Skoro nie dopilnowano, jak naprawdę autor miał na imię, to ostrożność historyczna włącza mi się też przy każdej innej informacji. Zostańmy przy tym, że wiersz wyszedł spod tegoż pióra. Zatem cytuję go:
Już wierzby w warkoczach i baźki w rozkwicie
I słońce cieplejsze na niebios błękicie,
Nad stawem już żółte rozkwitły kaczeńce
I lilia już w pączkach, jak gdyby w podzięce,
Że cała przyroda wiosennie przybrana
Zielenią swą wita Zmartwychwstanie Pana.
Wypatrują już wszyscy po dość długim poście
Wielkanocnej zastawy, wielkanocnych gości,
Jak to „ille tempore” w Wielkanoc bywało
I jak się przyjaciół wtedy przyjmowało.
Chociaż z lat upływem obraz nieco zbladł,
To jednak opowiem. A było to tak:
Do dziś widzę, tak jakbym stał przy nim dość blisko
Stół długi w jadalni. Nie stół lecz stolisko.
Na nim barwna mozaika, jak róg obfitości
Czeka na domowników i na licznych gości.
I choć przysmakami stół wszystkich wciąż nęci,
Ksiądz Kanonik, daj Boże, wpierw zbożnie poświęci,
Zanim goście zgłodniali podejdą do stołu,
Wzajem sobie życzenia składając pospołu,
I jajkiem się dzieląc w myśl zwyczaju starego,
Sto lat i wszystkiego wszystkim najlepszego!
A tymczasem Pan domu daje radę krotką:
Panie i Panowie! Trzeba zawsze wódką
Przekąski podtrzymać, bowiem każdy trunek,
Przekąsek smak poprawia oraz ich gatunek.
No a jak stół wyglądał? Stół wyglądał tak,
Jakby go namalował mistrz francuski Braque.
Przewijały się fiołki na białym obrusie,
Przy nich w deseń ułożone krokus przy krokusie,
A pośrodku stołu w kryształowej wazie
Żółtym puszkiem rozkwitłe pyszniły się bazie.
Tuż przy baziach w szerokiej i glinianej misie
Stos misternych pisanek kolorami lśni się.
A na tle drobnej rzeżuchy i barwnych sasanek,
Rysuje się bielą cukrowy baranek.
Wśród tych dekoracji i floresów kwietnych
Mnóstwo było tam potraw i przysmaków świetnych.
Więc wędliny przeróżne i pyszne kiełbasy.
O takie wtedy były! - Dziś minione czasy,
Że co kupne to było okropne „faux pas”.
Wędlina własna – dobra! Kupna – zwykle zła!
Poza jedną jedyną, wiem o tym od dziecka.
Jałowcem wonną kiełbasę, zwaną Dąbrowiecką
Pamiętam to dobrze. Pod Jasłem była gdzieś
Z masarstwa wielce słynna i ceniona wieś!
Dąbrowiecka? Delicje! Inne idą w kąt!
Taki o tej kiełbasie był smakoszów sąd.
Zapraszają gości pietruszką przybrane
Dąbrowiecka, Krakowska, kiełbasy krajane,
Polędwica myśliwska, no i kabanosy.
Obok nich musztardy i wszelakie sosy
I szynki. Między nimi rarytas prawdziwy,
Co przyzna chętnie zawsze smakosz i myśliwy,
Bo to szynka z dzika, co w spiżarni wisiała
Aż nabrała smaku i dobrze skruszała.
A pod nią kieliszek domowej wiśniówki,
Czy też pereł pełnej ostrej pejsachówki.
Pejsachówka w Wielkanoc? Toż to nie uchodzi!
Protestował pół serio miły Ksiądz Dobrodziej.
A Pan domu zaznacza, że ma inne zdanie,
nawiązując do cudu w galilejskiej Kanie.
Ale wróćmy do stołu, gdzie przy szynce z dzika,
Białej piersi płaty widnieją indyka.
Dalej inna szynka własnej marynaty,
Obok salaterki wiosennej sałaty.
A pośrodku stołu na wielkim półmisku
Szczupak w galarecie ma cytrynę w pysku,
O chrupiącej skórce jest stołu okrasą.
Cielęcina pieczona w swym złotawym soku,
Czeka na zagładę u szczupaka boku.
W sosjerce sos chrzanowy, obok grzybki prawdziwki,
Podpieńki w marynacie oraz greckie oliwki.
No i chleb, chleb cudowny, własnego wypieku.
I masło świeże, pachnące. Tu słodkie, tam z solą.
I nikt wtedy nie myślał o cholesterolu.
A na długości stołu, wzdłuż jednego boku
Jakby pasmo górskie o brązowym stoku
Wznoszą się świąteczne baby rozmaite
Lukrem ozdobione niby śnieżne szczyty.
No i wreszcie mazurki! Niechże będzie zdrowa
Za przepisy wymyślne Ćwierciakiewiczowa!
Poza książką kucharską są przepisy inne
Skrzętnie notowane przepisy rodzinne
I przekazywane we wianie dla córek...
Toteż każdy mógł znaleźć na swój gust mazurek.
A pod koniec uczty, jak do dziś to śni mi się,
Pan domu wznosi toast. Toast- „Kochajmy się”.
I ja też tam tedy na biesiadzie byłem
A choć młodzik jeszcze, miód węgrzyna piłem.
Ale, ale...
Nie doszedłem końca pisania swego tutaj, kiedy na wzmiankowanym FB
douczono mnie, że Strzetelskich było... dwóch! I jednak prawda leży po
stronie Autora(-ki) wpisu, że chodzi na pewno o Tadeusza, któren był bratem Stanisława. Ale
zamieszanie! Jaka ciekawość sytuacji! Nie, nie usuwam wiadomości o Stanisławie, bo przy okazji i on skorzystał, i ja jestem mądrzejszy, niż byłem kilka godzin temu.
ZDROWYCH I BEZPIECZNYCH ŚWIĄT ŻYCZĘ WSZYSTKIM,
KTÓRZY ODWIEDZAJĄ MEGO BLOGA.
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.