wtorek, marca 15, 2022

Przeczytania odcinek 436: Beniamin Czapla "Antoni Patek. Zegarmistrz królów" (Iskry)

"Przed kilku dniami umarł tu, opatrzony świętymi sakramentami Żeligowski, jeden z komisarzy ostatniego powstania, niegdyś więzień na Syberii przez siedem lat, teraz brata jego tam zesłano. Słyszeliście może, iż siostrzeniec mój Franciszek Patek został rozstrzelany w Radomiu. Ciotka moja umarła z przestrachu, gdy napadli dom Moskale, a szwagier mój został wypuszczony z więzienia przed kilku tygodniami. Nie ma familii, która by nie ucierpiała z tego nieszczęśliwego powstania" - tak o powstaniu styczniowym pisał bohater książki Beniamina Czapli, Antoni Patek (odruchowo napisałem: Stanisław). Widzę zaskoczenie na twarzach niektórych odbiorców tego cyklu. Bo to przecież książka pt. "Antoni Patek. Zegarmistrz królów" (Wydawnictwa Iskry), a ja wydobywam cytat o roku 1863. Bo to nie jest książka tylko o zegarach i ich królewskich mościach, ale o człowieku, jego czasach, świecie, do którego przynależał. A, że historia wikłała w XIX w. losy Polaków w różnych konfiguracjach, to przecież nie wina Antoniego Patka. My zerkniemy na okres do 1849 r., kiedy wygasł ognień wzniesiony przez pamiętną Wiosnę Ludów. "A reszta?!" - zapyta czytelnik. Zachęcam do indywidualnego badania.
 

 
Starczy przekartkować książkową ikonografię, aby przekonać się w jaki świat wkraczamy. Kogo bowiem tu spotkamy? No to wymieńmy, w kolejności, jakiej pojawiają się na kartach biografii: gen. J. Bem, A. Mickiewicz, ks. A. J. Czartoryski, gen. J. Skrzynecki, K. Potocka, gen. W. Zamoyski, W. Bandurski, A. Philippe, L. Patek. Stawiam, że dla miłośników epoki, a sprawy polskiej w XIX w. szczególnie nazwiska nie obce. Zrobił się nam mini-słownik zasłużonych Rodaków. Jest też możliwość obejrzenia kilkunastu egzemplarzy dzieł polskiego zegarmistrza. Zaglądamy do ich wnętrz, ale też podziwiamy cudownie zdobione kopert wizerunkami choćby A. Mickiewicza, ks. J. Poniatowskiego czy T. Kościuszki. Jaka to musiała być gratka wyjąć taki zegarek i niezorientowanym tłumaczyć, co oznacza miniatura, scena rodzajowa czy Matka Boska Ostrobramska. Zaraz przypomina się tabakiera księdza Robaka z "Pana Tadeusza". Tu też znajdziemy odwoływanie się do tej epopei narodowej.
"...w Polsce Antoni Patek nie znajduje się w czołówce najbardziej rozpoznawalnych postaci historycznych. Jako historyk i pasjonat zegarmistrzostwa, mając pośrednio na co dzień do czynienia z jego inżynierskim dziedzictwem, czułem przez to narastający niedosyt" - tak we "Wstępie" napisał Beniamin Czapla. Mogę pocieszyć, ale i zmartwić Autora, ale gro nazwisk, które już tu wymieniłem są coraz mniej rozpoznawalne. Tym bardziej witam tę biografię, jako kolejne zaproszenie ze strony cenionego przeze mnie Wydawnictwa Iskry. Sam przecież do teraz kojarzyłem nazwisko "Patek" tylko ze Stanisławem, dyplomatą II Rzeczypospolitej.
Trzeba oddać, że Autor trochę się natrudził, aby efektem jego pracy było owych blisko trzysta stron. Kwerendy w wielu archiwach (w tym rzecz jasna i zagranicznych) robi na mnie wrażenie. Chciałbym wierzyć, że w dobie internetu, różnych portali, indeksacji zasobów archiwalnych jest wśród nas grono (do którego sam się zaliczam) takich, co osobistą kwerendę przedkładają ponad klikanie myszką. Podoba mi się podsumowanie "Wstępu", cytuję cały akapit: "Po ponad dwóch wiekach wychodźstwa Antoni Patek wraca do swojej Ojczyzny. Żywię głęboką nadzieję, że jego postać na nowo zagości w świadomości Polaków, a zaprezentowane w tej biografii ustalenia odpowiedzą przynajmniej na część z zawartych we wstępie pytań i otworzą drzwi ku dalszym badaniom". Mam wrażenie, jakby naprawdę otwierał szafę praprababki Stefanii Sucharzewskiej i wkraczał w zapomniany świat. Dziękuję. Po takiej zachęcie powinienem zamówić fiakra lub z przytupem zabrać się do lektury.
"Roku tysięcznego osiemsetnego dwunastego dnia szesnastego miesiąca czerwca o godzinie dziesiątej przed południem. Przed nami proboszczem tarnogórski..." - tak zaczyna się zapis metryki chrztu Norberta Antoniego obojga imion herbu Prawdzic Patka. Brawo dla autora, że tak cennymi źródłami wzbogacił nam narrację. Ciekawe, że jak zerknąłem do wiadomej powszechnie encyklopedii intranetowej pod hasło "Prawdzic", to w zestawieniu herbownych znalazłem zapis o Antonim Patku: "...polski zegarmistrz, założyciel firmy Patek-Philippe, (pierwszej firmy na świecie produkującej masowo zegarki kieszonkowe), powstaniec listopadowy odznaczony Złotym Krzyżem Virtuti Militari" [1]. Zatem mamy oto pierwszy przykład, jak działa na mnie lektura, bo sprawdzam czy wymieniono w ogóle Patków na stosownej stronie. Jak widać są i to ze wskazaniem na Antoniego, które po raz kolejny zapisałem jako "Stanisława". Będę się tak mylił do końca tego pisania? A jakże wyobrażenie herbu mamy też w biografii i cytat z herbarza Hipolita Stupnickiego, którego muszę się przyznać nigdy nie czytałem. Poznajemy też dzieje rodu, sięgające roku 1589 i osoby Jana z Boduszyna, ba! etymologię nazwiska. Wszystko to są smaczki i potwierdzenie, jak rzetelną robotę wykonał Autor. I znowu wskazówka dla obecnych badaczy swoich genealogii do czego warto zaglądać (z zachowaniem ostrożności i zdrowego rozsądku). I cios: "...badania nad genealogicznym wywodem ojca Antoniego możemy sprowadzić do próby rozwiązania skomplikowanego równania matematycznego z niemal samymi niewiadomym".  Czytamy o rozbieżnościach,  nieścisłościach, prawidłowościach występujących w różnych metrykach itp. Sam B. Czapla przyznaje się do zakrojonych na szeroką skalę kwerend i ich fisku. Proszę mieć to na uwadze. Nie będę się tu rozwodził nad ustaleniami losów Joachima Patka, ojca Antoniego, i jego braci. Bez wątpienia lektura przednia i powinna natchnąć do własnych badań.
"Do nauki maszerowania używano takich prawie reguł jak do tańca, zaczynaliśmy bowiem od balansów na tempa z głośnym rachowanie. Cały pluton, złożony z 30 kilku ludzi, stawał we dwa szeregi, z dobytymi na ramiona pałaszami, w postawie przypisanej" -  skąd ten zapis o musztrze w armii Królestwa Polskiego? A bo Antoni Patek 1 III 1828 rozpoczął służbę w 1. Pułku Strzelców Konnych. Drobiazgowo Autor zaznajamia nas z okolicznościami, kwotami, jakie mogły stać za wyborem kariery wojskowej. Mamy tu ciekawy rys dotyczący armii Królestwa Polskiego, dla kogoś kto nie jest obeznany w wojskowych niuansach tych czasów informacje wręcz bezcenne. 
Brak konkretów dotyczących  losów Antoniego Patka przed wybuchem powstania listopadowego, jaki był jego udział w czasie nocy listopadowej. W sumie smutne jest takie spostrzeżenie Autora: "Ze względu na ogromną liczbę starć wydaje się niemożliwe szczegółowe opisanie zaangażowania Antoniego Patka w czyn zbrojny". Mamy jednak smakowity kąsek wspomnieniowy, autorstwa samego gen. Dezyderego Chłapowskiego:  "Oficer z augustowskiego regimentu, Patek, który nad ranem był na rekonesansie, dał znać do obozu, że za nim maszeruje kolumna jazdy, za nią artyleria, a na końcu długa kolumna piechoty. Siedliśmy na koń. Jenerał Umiński zaraz przybył i kazał mi wysłać szwadron z 3. Strzelców w pomoc Patkowi, który się wolno cofał". Całe wspomnienie zajmuje jedną stronę, proszę zerknąć co na temat bohatera jest tam jeszcze napisane. Cennym dodatkiem jest faksymilia wyciągu z Akt Sztabu Głównego Wojska Polskiego, w którym stoi napisane m. in.: "Dnia 3 Października 1831 otrzymał krzyż złoty wojskowy polski i znajduje się umieszczony na liście zaszczyconych ta ozdobą pod Nº 3489". Ten dokument potwierdza dwa fakty: służby wojskowej i nadania krzyża Virtuti Militari. Po kapitulacji powstania Antoni Patek  przekroczył granicę Prus, aby znaleźć się na ziemi chełmińskiej (m. in. w okolicach Radzynia Chełmińskiego?).
Antoni Patek znalazł się później w Bambergu! Okazuje się, że wtedy los tegoż związany był z osobą gen J. Bema, który organizował przejścia emigrantów na Zachód, w tym m. in. urządzał zbiórki pieniędzy, organizował kontakty z propolskimi sympatykami. Autor opisując działalność Polaków powołuje się na bawarskie źródła prasowe, ale jest też zapis samego A. Putka, jaki ukazał się w dzienniku "Fränkischer Merkur": "Opuszczam Bamberg z miłym wspomnieniem minionych chwil. Śpieszę tam, gdzie zebrał się już większa liczba mych braci. Jednak serce, pełne wdzięczności, serdecznego szacunku dla was, szlachetni wspomożyciele, zachowam aż po grób". Kierunek był oczywiste dla każdego kto zna koleje Wielkiej Emigracji: Francja!
Książka Beniamina Czapli wciąga. Czekamy na pierwszy cykanie zegarka, a tu wielka historia, wielka polityka? Podążamy ścieżkami Antoniego Patka. Nie czuję rozczarowania. Robi na mnie wrażenie, że pisał on do ks. A. J. Czartoryskiego w imieniu Reprezentacji Polaków w Cahors. Jest rzadka okazja podpatrzeć, jak wyglądało życie wygnańców z innego punktu widzenia, niż to jakie znamy z żyć innych. Czy budzi zaskoczenie odmienne, niż w państewkach niemieckich hołubienie Polaków przez wręcz obojętnych Francuzów? Autor widzi pewne zjawisko, na które przyznam sam nie zwracałem nigdy uwagi: "...środowisko Wielkiej Emigracji składało się niemal w całości z mężczyzn. [...] Z tego powodu wśród polskich uchodźców w pierwszych latach Wielkiej Emigracji bardzo popularny był hazard ze wszystkimi jego konsekwencjami". Podpiera to zapisem świadka: "Zgrywali się Polacy, jak gdyby mieli w bankach lokowane sumy lub dochody niewyczerpane". Mamy zatem i depresje, i pijaństwo, napaści i zamieszek, plaga chorób... wenerycznych. Nie ma świadectw świadczących o tym, że te przypadki dotknęły głównego bohatera. "Z pewnością jednak był ich naocznych świadkiem i przynajmniej pośrednio odczuł ich konsekwencje" - zauważa Beniamin Czapla. Przyznam się, że nie lubię takich spekulacji, choć w tym wypadku mnie nie drażnią. rozumiem intencje Autora. To częsty zabieg: brak informacji uzupełniamy o wiadomości poboczne, które jednak tworzą klimat i są cennym uzupełnieniem luk.  Konkret pojawia się w Amiens, pod datą 3 VIII 1834 r. Tam też, nienagannie sprawujący się emigrant, podjął pracę zarobkową, co jak czytamy dalej: "...znamienne, podjęcie nierzadko fizycznego zatrudnienia nie było dla większości emigrantów, wywodzących się z dobrze sytuowanych rodzin, rzeczą oczywistą". Poznajemy, jakie stawki przewidywało państwo Ludwik Filipa dla bohaterów przegranej idei. Mizeria! Opisy, jakie zostawił cytowany Jan Bartkowski jeszcze dziś mogą wbić w depresję: "...siennik przykryty dziurawą kołdrą, a w dwóch kątach kupa potarganej, wpół zgniłej słomy za posłanie dla pięciorga małych dzieci. Żona i dzieci blade, wynędzniałe i w łachmanach". Nie takie ma się wyobrażenie o emigracji tamtego okresu. Na pewno nie był to opis "Hotelu Lambert". Gdzie zatem zatrudnił się kawaler Virtuti Militari? Został... zecerem! Drukarni chętnie zatrudniały Polaków? Patek znał niemiecki i francuski. Autor biografii sugeruje, że prawdopodobnie Patek pod koniec życia cierpiał na ołowicę.
Po opuszczeniu Amiens udał się do... Szwajcarii! I tu też znamy konkretną datę przybycia do Genewy: 21 XI 1835 r. Ciekawe, że dokładnie w tym samym czasie przebywał tam Juliusz Słowacki! Zachowała datowana na 29 XI tego roku notatką poety: "Czas mamy bardzo brzydki, śnieg padał, teraz ciągle mgły i wilgoć [...]". Nie, nie ma sugestii, aby panowie znali się lub tam poznali, choć pojawiła się (jak zapewnia Autor mylna) informacja wspomnieniowa, jakoby Słowacki miał mieszkać u A. Patka? Istnieją też wątpliwości, sprzeczne informacje na temat pobytu w Genewie czy Versoix. Nie podzielam optymizmu, który pisze: "Polakom Versoix kojarzy się z kolei z miejscem śmierci Ignacego Mościckiego, ostatniego przedwojennego prezydenta II RP". Nie sądzę proszę Autora, aby tak było. Proszę zadać pytanie kim był prof. I. Mościcki? - i poczekać na odpowiedź. Na domiar złego: "Nie dysponujemy jednak niemal żadnymi pewnymi informacjami na temat jego życia i działalności w tym okresie. Puszczając nieco wodze fantazji, możemy natomiast przypuszczać..." - ale ja tym razem nie popłynę tą stroną. Ale wreszcie zaczynają pojawiać się zegary, wraz z osobą Franciszka Czapka i mamy rok 1839, kiedy Patek & Czapek zakładają wspólną firmę "...a ich dzieło w niedługim czasie da się poznać jako jedna z najważniejszych polskich placówek handlowo-rzemieślniczych poza granicami Królestwa Polskiego"
Nie wiedziałem, że zawarcie małżeństwa przez Polaka (do tego oficera) na emigracji było bardzo źle odbierane przez rodaków: "...nierzadko było traktowane jak czyn niski i wyrachowany, czyli odsunięcie się od towarzyszy emigracyjnej niedoli i dążenie do zapewnienia sobie łatwego bytu". Smutne! Nawet rzekłbym: zawistne. Ale, jak dla mnie, bardzo  też zaskakujące. "Ślub mój odbył się dziesiątego lipca [tj. 1839 r. - przyp. KN], cała wieś dnia tego zawiesiła prace, podług ich tu zwyczaju strzelali, tańczyli, pili i jedli nie tylko w dzień ten, ale i w oktawę. Wszyscy Polacy z Genewy i okolic przepędzili dziesiątego u nas, a że wiesz, że mieszkanie małe, wybudowano więc namiot, szczęściem czas był piękny" - pisał A. Patek do przyjaciela. Wybranką Antoniego Patka była panna Marie Adélaide Elisabeth Thomasine. Obywatelstwo szwajcarskie otrzymał 29 maja 1843 r. Chyba zapadnie mi ta data w pamięci: równe 120-ścia lat później urodzi się piszący to tu i teraz. Cudowny cytat z pamiętnika Annette Dufour o kontakcie z państwem Patek, wspólnym wieczorze, śpiewaniu przez gospodarza polskich pieśni: "Nie rozumiejąc słów, poczuliśmy się oczarowani tempem, z jakim zostały wypowiedziane, i nie zapomnę żywej i wdzięcznej piosenki Cracoviac"
I pojawia się Adam! Tak, ten jedyny i jakże bliski sercu mego (nie tylko poprzez wspólny herb, jakim jest "Poraj"): Mickiewicz. Ten do Genewy przybył w 1838 r, aby wykładać na Uniwersytecie w Lozannie. I tym razem Autor książki sięgnął po listy samego A. Patka: "Wiadomo Ci zapewne, iż Lozanna, jak to mówią, na rękach nosi Mickiewicza od czasu jak kurię otworzył, my go tu czekamy na nowy rok, nie wiem tylko, czy nie zapomni obietnicy - nie łacińskiej, lecz słowiańskiej trza by mu katedry [...]". Obok nieznana mi litografia Wieszcza w wykonaniu W. Walkiewicza. Takich mi trzeba niespodzianek historycznych. Jest wzmianka o jakichś zobowiązaniach finansowych na linii Patek-Mickiewicz. Sam jednak Autor nie jest przekonany, czy chodzi o pożyczkę udzieloną wieszczowi czy zakup zamówionego zegarka. Coraz głośniej tykają, bo Jan Koźmian (ten sam, którego po latach będzie się oskarżać i więzić za rzekome przygotowanie zamachu na kanclerza Ottona von Bismarcka!) tak wspomina pobyt w Genewie: "...idę do Patka, którego szyld oczy nasze za dnia jeszcze uderzył. Patek wyśmienity, serdeczny człowiek. [...] Długa rozmowa o Towiańskim, a szczególniej, czy być może, żeby on magnetyczny wpływ wywierał". Kilka dni później też odwiedza rodaka: "...chodzę trochę po bastionie Cornavin, potem idę do Patka. Nadchodzi Gostkowski, później Seweryn. Patek pokazuje nam swoje zegarki".   Cytowania jest jeszcze więcej, dwie strony wspomnień. A. Patek jest godnym przewodnikiem, pokazuje Koźmianowi m. in. miejsce, gdzie głosił słowo J. Kalwin, polskie mogiły, podejmuje sutym obiadem, ba! jest wzmianka o polskim śpiewaniu pani Patkowej. 
Niezwykłe okoliczności towarzyszyły chrztowi Bolesława Józefa obojga imion, synka Antoniego i Marie. Oczekujący rozwiązania ojciec prosił o przesłanie sobie do Szwajcarii "...z Krakowa wiślanej, święconej wody święconej na chrzest oczekiwanego potomka. Sól mam już z Wieliczki, biedne to dziecko rodząc się w tułactwie, na obcej ziemi przyjmie przynajmniej najpierwszy sakrament pod postaciami z nieszczęśliwej ojczyzny". Urodzony 16 VI 1841 r. wyczekiwany potomek zmarł 18 IX tego roku. B. Czapla zamieścił fragment listu o tym smutnym zdarzeniu. Mimo, że to przeszło 180-siąt lat, ale cały czas porusza. Tak, jak informacje o kolejnych zgonie Ludwika Giollotte. Państwo Patkowie mieli jeszcze dzieci: Leona Mieczysława (ur. 1857) i Marię Jadwigę (ur. 1859). Wspominając o pobożności swego bohatera Autor kreśli relacje i animozje, jakie dzieliły A. Patka z A. Towiańskim. Niezwykły świat! 
Musi wreszcie nastąpić chwila, kiedy B. Czapla konfrontuje swego bohatera z wielką polityką polskiej emigracji. "Mimo niewątpliwie dużego zaangażowania Patka w działalność polskiej emigracji trudno jednoznacznie określić jego ówczesną przynależność polityczną. Dostępna literatura i źródła podają w tej materii rozbieżne informacje". No i mamy swoiste śledztwo: Towarzystwo Demokratyczne Polskie czy Hotel Lambert? Pojawiają się polityczne zachowanie generałów czasu powstania listopadowego i stosunek do nich A. Patka. Chodzi o generałów M. Rybińskiego, W. Chrzanowskiego, J. Skrzyneckiego. Cytowana jest obszerna wypowiedź A. Patka: "Jenerał Skrzynecki jest jedyny mąż między nami łączący wysoką zdolność hetmańską z wysokimi cnoty prawdziwego katolika, taki to wódz hufcom pokutnych Polaków, taki obrońcom świętej sprawy. Wątpić nie można, że on nie popadnie już w dawniej popełnione błędy". Zwraca uwagę katolicki nurt myślenie. Do teraz nie miałem pojęcia o istnieniu Klaudyny Potockiej i jej roli, i jej nieomal kultu w Szwajcarii w chwili jej niespodziewanej śmierci. "W pogrzebie tym musiał uczestniczyć także przebywający już blisko pół roku w Genewie Antoni" - jak widzimy mamy kolejną niewiadomą i cichą na ten temat spekulację. Ówczesna prasa emigracyjna wzmiankowała: "Żałoba była powszechna - na ulicach, kędy ciało przewożono, wszystkie sklepy były zamknięte". Niezwykłe. 
Niezwykłe są szczegóły dotyczące działalności charytatywnej  Antoniego Patka. Zaangażowanie przy zbiórkach pieniędzy, które mają wspierać emigracyjną brać. Sprawa choroby Hipolita Baczyńskiego, walka o jego zdrowie i zaangażowanie, a potem znowu śmierć. Jest o niej w kolejnym cytowanym liście: "Hipolit Baczyński, współtułacz powierzony memu staraniu zakończył życie dnia wczorajszego, musiałem więc znajdować się na miejscu powinności mojej, proś Boga za duszę jego, tym bardziej iż mając pomieszanie zmysłów do samego końca, nie mógł się przygotować do zgonu jak należy, jutro msza i pogrzeb".  Po raz kolejny pojawia się J. Brykczyński, zdeklarowany ateista, którego jednak udaje się Patkowi przywrócić na łono Kościoła! "Nie potrafiłbym Ci wyrazić uczucia szczęścia, jakiego doznałem, gdy młodzian ten, rzucając się w me objęcia, oświadczył chęć dopełnienia wszystkich obowiązków prawdziwego katolika" - informował w 1840 r. Niezwykły był wkład Patka w działalność Skarbuny i Dozoru Skarbuny czy Dozoru Polskiego. Jestem pod wrażeniem, jak prężnie działały różne formy pomocy w Szwajcarii. Beniamin Czapla naprawdę przeciera ścieżki mało znany ogółowi życia emigracji po 1831 r.
Szukamy zegarmistrza królów, a wciąż kroczymy równolegle przy wielkich wydarzeniach, jakie wstrząsały Europą. Myślę o Wiośnie Ludów! Rok 1848! Barykady na ulicach Paryża, walki o zjednoczenie Włoch! W tym Polacy! W tym Adam Mickiewicz! W tym Antoni Patek? "Znając dobrze szlachetne Jego uczucia i gotowość w dopomaganiu sprawie publicznej, ośmielam się prosić szanownego Pana, aby raczył dopomóc w naszych działaniach i zatrudnić się przyjmowaniem naszych ochotników, którzy tamtędy do Legii formującej się w Sardynii będą przechodzili" - ślad o angażowaniu tegoż w działalność nie tylko polityczną, ale i... militarną. Nie mam miejsca, aby pociągnąć ten wątek, swoistą polemikę. Nic nie jest oczywiste. Ale bez to jakże interesujące. Misja do Frankfurtu, nadzieje związane z gen. J. Skrzyneckim, nie chciał brać udział w emigracyjnych kłótniach i jak sam to określał "gnuśnym oczekiwaniu". I jak pisał do przyjaciela: "Co do naszej świętej sprawy, tak widzę jak ty [...] trza nam działać energicznie, ale ostrożnie". Ale tu właśnie pojawiają się... zegary? Czytamy o tragach handlowych w Lipsku. Ale may tez bardzo ciekawy cytat z listu wspólnika Patka, czyli Adriena Philippe'a: "Na krótko po opuszczeniu Genewy Patek powiedział mi z wielkim przekonaniem, że jeśli polskie powstanie będzie miało jakiekolwiek szanse na powodzenie, nie zawahałby się na przyłączenie do swoich rodaków-powstańców". Miał to deklarować każdej napotkanej osobie? Niezwykły cytat, jakim jest list  Ksawery z Brzozowskich Grocholskiej, choć jedno zdanie: "W Genewie mieszka od kilkunastu lat P. Patek, emigrant, godny i cnotliwy człowiek, trudniący się fabrykacją zegarków".  I wzmianka o żonie tego i emigracyjnym losie Karola Forstera.
Trudno oderwać się od biografii Antoniego Patka. Wina w tym i jego życia i narracji Beniamina Czapli. Ożywienie tej postaci, przypomnienie epoki (ze wskazaniem w tym wypadku na lata 1830-1849) - brawo! Jestem pod wrażeniem. Naprawdę. Dawno już żadna biografia tam mnie nie wciągnęła. I nie kokietuję tu ani Autora, ani Wydawnictwo. Zostawiam czytelnika z takim przesłaniem Autora: "ZAINTERESOWANIE POSTACIĄ PATKA W OSTATNICH LATACH POWOLI WZRASTA. DO HISTORYKÓW NALEŻY JEDNAK ZAGWARANTOWANIE RZECZOWEJ DYSKUSJI NA TEMAT ZDARZEŃ JEGO ŻYCIA, PROWADZONEJ NA BAZIE DOSTĘPNYCH ŹRÓDEŁ. BRAK ODPOWIEDNIEJ WIEDZY MOŻE PROWADZIĆ DO STAWIANIA FAŁSZYWYCH, CZASAMI ZNACZĄCO MIJAJĄCYCH SIĘ Z PRAWDĄ TEZ". Trudno kwestionować tak sformułowane tezy. Rzeczowe i naukowe badanie źródeł, to podstawa, warsztat historyka i miłośnika historii (bez względu na wykształcenie) - nie zapominajmy o tym. Książka o Antonim Patku jest tego najlepszym przykładem, że wykonano mozolny kawał roboty. "Gdzie te zegary i królowie?" - w szczęśliwym ciągu dalszym, do którego  przeczytania po prostu zapraszam.

Brak komentarzy: