sobota, lutego 26, 2022

...na 90-tą rocznicę urodzin Johnny Casha - 26 II 1932 r.

"Nazywam się John R. Cash. Urodziłem się 26 lutego 1932 roku w Kingsland w stanie Arkansas. Jestem jednym spośród siedmiorga dzieci. Roy był najstarszy, potem Louise, Jack, ja, Reba, Joanne i Tommy. Dorastaliśmy, pracując na polach bawełny" - wiem, to ten  sam cytat z Johnny Casha,jaki ukazał się we wrześniu roku ubiegłego. Kto dopyta: opętało mnie? Kolejne o Artyście pisanie? Skłoniła mnie rocznica urodzin: 90! Można by zaryzykować, że nie robię nic innego, jak tylko słucham country ze wskazaniem na JC. Nic bardziej mylnego. Nie pamiętam, kiedy ostatnio słuchałem tej muzy. Coraz rzadziej tej odtwarzam koncert "The Highwaymen". No, ale rocznica...
Znowu w ręce autobiografia, jaką wydało Czarne już osiem lat temu [1]. Na szczęście ostatnio odnotowałem do której strony zapuściłem się przy wrześniowym pisaniu (od 9 do 66). Możliwe, że to ostatnie tam zerkanie? Nie wiem. O ile kogoś zmęczyłem osoba i czynami, to proszę znaleźć inny blog, innego bohatera, może na jedynie polskich portalach i blogach, a nie tych polskojęzycznych (jak naucza pewna rezolutna, jedynie polska rozgłośnia radiowa rodem z Torunia). Bardzo spodobało mi się to określenie "polskojęzyczna".], bo przestrzegano słuchaczy (sam to słyszałem), aby rozróżniali takowe. No, ja mogę dodać, że nikt nie dotuje mojego tu pisania, nikt jak na razie nie wybiera mi tematów i nie skreśla moich pomysłów. Zatem, skoro mogę, to będę na 26 lutego pisał o J. Cashu. A nad gustami się nie dyskutuje.
Otwieram zatem autobiografię Artysty, niech zerka z chmurki i widzi, że tu nad Brdą ktoś o Nim pamięta. Choćby w dniu 90-tych urodzin. 
  • Wylądowałem w wojsku w podobny sposób, jak większość chłopaków z Południa - z braku lepszego sposobu na wyrwanie się z pół bawełny. 
  • Pierwszą burdę na tle rasowym zobaczyłem właśnie w lotnictwie.
  • Nie miałem kłopotu z dzieleniem baraku z czarnymi i nie potrafię sobie wyobrazić, że mógłbym nienawidzić ich tak mocno, by prowadzić przeciw nim prywatną wojnę. 
  • Piwo i wurst miały swój urok, ale umierałem bez Południa, miejsca, w którym życie było prostsze; gdzie skakały ryby, gdzie wysoko rosła bawełna. 
  • Starcy są wciąż zaniedbywani, biedni są wciąż biedni, młodzi wciąż umierają w kwiecie wieku, a my nie robimy zbyt wiele, by obrać właściwy kierunek. 
  • Niekiedy, gdy śpiewam, rozglądam się i bywa, że dostrzegam nagłe zamieszanie, jak błysk ryby w rwącej wodzie.
  • Dzielimy się triumfami, a jeśli ktoś cierpi, wszyscy krwawimy - to banalne, wiem, ale taka jest prawda. 
  • Uwielbiam być jednym z nowych, nagrywać przebój, być kimś w swoim pokoleniu, mieć wokół siebie dziewczyny, ale nie mniej satysfakcjonujące jest śpiewanie dla starszych ode mnie.
  • Elvis, kiedy w 1954 roku dotarłem do Memphis, już robił tam niezłe zamieszanie.
Jak w pigułce mamy świat J. Casha, jego stawania się artystą. Wrażliwym. Wyjątkowym. Nie zapominajmy, że to nie tylko muzyk jednego gatunku, ale człowiek, któremu nie obce było przeciwstawianie się segregacji rasowej. Dlatego warto wracać do takich książek, aby sprawdzić do czego prowadzi segregacja, sprowadzanie innego człowieka do wymiaru... ideologii. wielu tu nad Wisłą tego nie rozumie, wielu zajmuje wysokie stanowiska w państwie (z tym najwyższym na czele) - i nikt tych ludzi w majestacie prawie nie ściga, nie stawia przed sądem, nie piętnuje? Chwilami zachodzę w głowę: w jakim państwie dożywam żywota?
  • Zawsze zachęcał mnie [tj. Sam Philips, producent muzyczny, właścicielem wytwórni płytowej Sun Records w Memphis - przyp. KN] do podążania własną ścieżką, do inspirowania się wszystkim, co mnie interesuje, ale nigdy do kopiowania.
  • Euforia minęła, gdy zacząłem pojmować, powoli i niekiedy przypadkiem, jak działa przemysł muzyczny. 
  • Biznesmen patrzy na piosenkę i widzi furę pieniędzy otoczoną kwestią praw autorskich; ja widzę jedno z moich dzieci. 
  • Zawsze starałem się być uczciwy i oddawać innym to, co jestem im winny.
  • Elvis był bardzo fajnym facetem, tak niezwykle utalentowanym i charyzmatycznym - wszystko w jednym - że niektórzy nie mogli tego znieść i reagowali zazdrością. 
  • Słysze, jak się mówi, że teraz, pod konie wieku, wszyscy mamy swojego Elvisa, i podoba mi się ten pomysł, nawet jeśli mój Elvis był moim kumplem z krwi i kości. Mój Elvis jest jednak  Elvisem lat pięćdziesiątych.
  • Nie ma drugiego Elvisa. nigdy nie było.
  • Nie radzę sobie zbyt długo bez smażonego kurczaka, takiego prawdziwego z Południa, chleba kukurydzianego z żeliwnej patelni i wielu innych specjałów domowej kuchni .
  • Żaden z nas nie trzymał pionu jako chrześcijanin, ale byliśmy przywiązania do tego,w co wierzyliśmy.
To niezwykłe, mimo wszystko, przyznać, że drugiemu człowiekowi coś się zawdzięcza, że bez pomocy tego kogoś by się nie zaistniało (nie koniecznie w show biznesie): "Gdyby nie ludzie jak Sam Philips, być może wciąż pracowałbym na polu bawełny". Nie wiem, jak wy, ale ja w takich chwilach myślę też o sobie. Tylu ważnych ludzi na swojej drodze spotkałem, bez których po prostu nie byłbym tym kim jestem. Banał? Fakt. A z tym się nie dyskutuje.  Chciałbym zobaczyć, jak Johnny stoi za kulisami i... obserwuje występ Elvisa Presleya.
  • Tutaj nie boli mnie dusza, jedynie ciało, bo wybierając się na Alaskę, zostawiam ciała z sobą.
  • Kiedy schodzę ze sceny, przestaję być postacią z zaśpiewnych piosenek [...].
  • To jednak coś - siedzieć obok prezydenta Stanów Zjednoczonych i pierwszej damy, gdy moi sławni przyjaciele i rodzina chwalą mnie ze sceny, w telewizji, przed publicznością złożoną z najbardziej wpływowych ludzi na świecie.
  • Kocham drogę. Kocham życie cygana. 
  • gdybym nie mógł przemierzać świata i śpiewać na żywo swoich piosenek zwykłym ludziom, którzy chcą ich słuchać, myślę, że usiadłbym przed telewizorem i zacząłbym umierać. 
  • Czasami trzeba skapitulować, żeby móc znów walczyć, gdy nadejdzie czas - w moim przypadku znów grać. 
  • Stan odurzenia miał w sobie coś wspaniałego, ale nawet w tych pierwszych dniach poranki potrafiły być kiepskie.
  • Kiedy zobaczyła [tj. Vivian, zona J. C. - przyp. KN], jak kobiety wariują na widok Elvisa, i zdała sobie sprawę, że wchodzę właśnie w ten świat, nagle znacząco ostygł w niej entuzjazm dotyczący mojej kariery muzycznej.
  • Bycie aktywnym artystą oznaczało jeżdżenie w trasy koncertowe, czyli zaniedbywanie rodziny.
"Jeśli chodzi o ścisłość, pieniądze nigdy nie miały wielkiego znaczenia dla moich stosunków z wytwórniami płytowymi. O wiele ważniejsza była dla mnie muzyka i kontrola nad nią, to wszystko, co można sprowadzić do jednej kwestii: ile wolności dostaję, by robić taka muzykę, na jaką mam ochotę" - czytamy na jednej ze stron. To się chyba nazywa: wolność? Na koniec jeszcze, co o sobie i swej stylistyce napisał Man in Black: "Noszę czerń, bo ją lubię. [...] To symbol buntu - przeciw status quo, przeciw obłudnym domom bożym, przeciw ludziom, których umysły są zamknięte na idee innych".

_____________________________________
[1] Cash J., Cash autobiografia, tłum. A. Pluszka, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2014, s. 66-159.

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.