środa, lipca 07, 2021

...na 40-tą rocznicę strajku bydgoskiego WPK - lipiec 1981 r.

W lipcu 1981 roku miałem skończone 18. lat. Wakacje. Teoretycznie ostatnie szkolne. We wrześniu miała być IV klasa Liceum Zawodowego przy Zespole Szkół Mechanicznych nr 1 w Bydgoszczy. Od blisko roku żyliśmy, jak na... beczce prochu. Nikt nie był na tyle naiwny, aby uwierzyć, że rodzimi sowietyści (czytaj: PZPR) pogodzili się, że był Sierpień '80, powstał NSZZ Solidarność, a ton życiu nadawali ludzie tacy, jak Lech Wałęsa, Jan Rulewski czy Jacek Kuroń. Próbę konfrontacji przeprowadzono 19 marca 1981 r. właśnie tu nad Brda, kiedy w gmachu ówczesnego WRN przy ul. Jagiellońskiej doszło do pobicia bydgoskich związkowców, w tym m. in. J. Rulewskiego. W szkole skakaliśmy do oczu co tchórzliwszym nauczycielom, którzy jak diabeł wody święconej obawiali się niebezpiecznych tematów historycznych, takich jak: Katyń! Piłsudski! agresja sowiecka na Polskę (17 IX 1939 r.)! zabór Kresów przez Sowietów!
Przyszło zatem moim rówieśnikom wchodzić w życiową (i polityczną)  pełnoletność w czasach tyle ciekawych, co burzliwych. Już mieliśmy na stanowiskach generała Wojciecha Jaruzelskiego! Tak skupionej władzy w jednych rękach nie miał nawet Marszałek w latach 1926-1935. Jaruzelski był: ministrem obrony narodowej, premierem, 18 X 1981 r. miał zostać I sekretarzem KC PZPR! A 13 grudnia wprowadzi na terenie całego kraju stan wojenny!
To  m u s i a ł o  pęknąć. I pękało. A gdzie w tym wszystkim ja i moje 18-ście lat? Od sierpnia 1980 r. biegałem po ulicach rodzinnego miasta i fotografowałem to, co widziałem. Skąd mogłem wtedy wiedzieć, że przyjdzie czas, kiedy ukaże się album "Zwycięska dekada", w którym znajdzie się kilkanaście moich zdjęć z tego okresu. Zdjęcia, które dziś tu publikuję ujrzały światło dzienne, bo mój artykuł o strajku WPK ukazał się w "Albumie bydgoskim". To taki dodatek do "Gazety Pomorskiej" (onegdaj organu prasowego KW PZPR). Ponoć zidentyfikowano jednego z kierowców? Szczegółów jednak nie znam.
 
 
Był zatem lipiec 1981 roku. Strajk w ówczesnym Wojewódzkim Przedsiębiorstwie Komunikacji (WPK) wzbudził moje zainteresowanie. Zatem ruszyłem na miasto! Z Wyżyn w okolice Dworca Głównego PKP. Tam była pętla komunikacyjna. Po jednej stronie tramwaje, po drugiej autobusy, głównie osławione "ogóry", czyli Jelcze (zresztą na licencji Škody). Wielu z rozrzewnieniem dziś wspomina tamte czasy? Ja nie mam czego wspominać, a tym bardziej z łezką w oku. Po prostu moje 191 cm wzrostu nie mieściły się w pionie tego miejskiego pojazdu komunikacyjnego. Zacząłem robić zdjęcia...
 
 
 
Zza jednego autobusu wyszedł brodaty jegomość. Zapytał dla kogo robię zdjęcia. Moja odpowiedź go po prostu wryła: "Dla wnuków" - odparłem. "Jak dla wnuków?!" - patrzył na mnie, jak na oszołoma. "A na co mi te zdjęcia? - ciągnąłem. - Ja to widzę, to dla nich robię". W sumie rozbawiłem go i... rozbroiłem. Bo, kiedy pojawił się minę miał iście marsową. Trudno było z niej coś wyczytać. Równie dobrze mógł dać w mordę! Nastolatek, który deklarował, że robi coś dla swoich wnuków, musiał w jego oczach wypaść dość humorystycznie. "Chodź ze mną" - zaproponował. No to poszedłem. Za chwilę obaj weszliśmy do autobusu, bodaj linii 61. Tam siedziało trzech kolejnych kierowców.
 

 
Zdjęcie zachowało numer wozu: 720. Bałem się, że zdjęcia mogą mi nie wyjść. Nie miałem lampy błyskowej, aparat też nie był cyfrówka, jak obecnie. Dziejowa chwila, a ja nie mogłem przewidzieć, co wyjdzie mi z tych zdjęć. No to zaproponowałem, aby wzięli ulotkę i wyszli przed autobus. Tam słońce robiło za najlepszą lampę. Brodaty popukał się po głowie: "Zwariowałeś?! Widzisz tych ludzi tam? Chcesz, żeby nam zazdrościli, że strajkujemy?!". Faktycznie. Z okna widać było długą kolejkę w oczekiwaniu na taksówki. Nie miałem innego wyjścia: robiłem zdjęcia we wnętrzu "ogórka".
 
 
Trzej siedzieli z przodu. Jeden krył się za ciemnymi okularami. Ten tęższy dał się namówić do zrobienia fotografii z ulotką czy gazetką. Mogę tylko żałować, że nie poprosiłem o taką na pamiątką. A jakże, dla wnuków. Czwarty siedział bokiem. Nie dał się namówić do wspólnej fotki. Nie przedstawili się. Nie znam nawet ich imion. Obiecałem, że jak zrobię odbitki (miałem swoją ciemnię, więc cały proces obróbki błon, odbitek robiłem sam), to jakoś ich znajdę i oddam im. Mea culpa! - nigdy tego nie zrobiłem. Nie pamiętam czy przed grudniem '81 w ogóle zrobiłem kopie tych zdjęć. Potem stan wojenny, życiowe wzloty i upadki...
 

 
Minęło 40-ści lat! Nie chce mi się wierzyć. Wrzucę też zdjęcia na mego Facebooka. Może ktoś rozpozna bohaterów mego fotografowania i dopisze ciąg dalszy losów Kierowców '81? Możliwe, że nikt z nich już nie żyje. Dodajmy każdemu po cztery dekady, to dziś sędziwi staruszkowie. Może ktoś z rodziny rozpozna tatę, dziadka, wujka, stryjka, kuzyna, kolegę? Potęga internetu jest ogromna. Ten blog zna przykłady, jak dzięki łączom odnajdywałem ślady sięgające nawet XIX w.

PS: A wnuki są: Jerzyk (rocznik 2013) i Grześ (rocznik 2018).

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.