wtorek, kwietnia 06, 2021

Pożeganie - Krzysztof Krawczyk (1946-2021) i Zygmunt Malanowicz (1938-2021)

 

Dwie śmierci zderzyły się z sobą. Zygmunt Malanowicz (1938-2012) i Krzysztof Krawczyk (1946-2021) zmarli dzień po dniu. Fani dobrego kina pamiętają pierwszego z jego ról choćby z "Noża w wodzie", "Hubala" czy "Polonii Restituta" czy jednego z odcinków "Stawki większej, niż życie". Drugi dla wielu pozostanie na zawsze wykonawczą szlagierów, gwiazdą estrady. Dla jednych był polskim Elvisem, dla innych królem kiczu, choćby poprzez swój flirt z disco polo. Ciekawe, że obaj rozpoczęli swe artystyczne ścieżki w tym samym roku 1963, czyli dokładnie wtedy, kiedy piszący te słowa pojawił się na tym padole łez i rozpaczy. 
Trudno mi pisać o artystycznym skutku wykonawstwa Zygmunta Malanowicza na mnie. Tak nie było. O tej śmierci dowiedziałem się najpierw. W samochodzie. Włączone radio. Grono, z którym spotkałem się kilka minut później nie wiedziało o kogo mi chodzi. Widać oglądaliśmy różne filmy? Na ich usprawiedliwienie ma przemawiać, to że urodzili się dekadę później? Nie widzieli nigdy "Noża w wodzie"? Taką mamy teraz inteligencję. Klasyka ich nie obchodzi. Gnają ku przodowi, a przeszłość zostawiają za sobą? Wiem, że nie wszyscy, ale proszę sprawdzić wśród swoich i zapytać o Zygmunta Malanowicza. Jaki skutek? Cisza. Kolejny syn ziemi wileńskiej...
Krzysztof Krawczyk, to zupełnie inna bajka! Gdyby zapytano mnie w przedszkolnej piaskownicy, jakie znam polskie zespoły, to wymieniłbym: "Czerwone Gitary", "Niebiesko-Czarnych", "No To Co", "Skaldów" i "Trubadurów". Trudno było pomylić brzmienie czy repertuar tych zespołów. Zapewne starczyłaby jedna nutka (już wtedy, przeszło pół wieku), aby powiedzieć kto jest wykonawcą. Nie zgadzam się, kiedy dziś ktoś mówi, że "Trubadurzy" to byli... polscy Beatlesi. To jednak "Czerwone Gitary".
Jako wyrastające dzieciątko (zawsze najwyższe) śpiewałem przyboje "Trubadurów", których współzałożycielem był m. in. Krzysztof Krawczyk. Niestety, musiałem stawać przed całą rodziną i wydawać z siebie "Przyjedź mamo na przysięgę, zaproszenie wysłał szef...". Od zawsze bawiła mnie piosenka o Kaśce, która dawała sobie radę z tęgimi ślusarzami, którzy próbowali ją zatrzymać w domu. Darłem gardło przy "Znamy się tylko z widzenia, a jedno o drugim nic nie wie...". Choć tak naprawdę niewiele z tego rozumiałem. 
Cała Polska śpiewała "Parostatek". To była jakaś resentymacja do czasów dziadków ówczesnych wykonawców, bo piosenek o podobnej tematyce, kiedy babcia stała na balkonie, a dołem dziadek defilował było sporo. Któż wtedy nie chciał przeżyć pięknego rejsu, na statku parą pchanym po rzece? To był hit!
Kariery światowej nie zrobił. Dużą naiwnością było (patrz los Krzysztofa Klenczona czy Stana Borysa) ufać, że starczy piękny baryton, a  rzuci na kolana amerykańskich producentów. Zostawały polonijne kluby, praca m. in. na budowach, aby nie umrzeć z głodu na amerykańskim bruku. Kiedy wrócił do nowej Polski zderzył się boleśnie z realiami. Ratunkiem było... disco polo. Ciągle wracał do tego okresu, ciągle usprawiedliwiał się, bo fani mu to wypominali. Szkoda, że nie wspierali swej Gwiazdy.  
Nowym rozdaniem stało się spotkanie z Goranem Bregoviciem. Uwielbiam teledysk i samą piosenkę "Mój przyjacielu". Cudowny pastisz z "Ojca chrzestnego". "Bo jesteś ty", to moim zdaniem jedna z najpiękniejszych polskich piosenek o miłości. 
Teraz słyszymy, że nie był wykorzystany, że zostawiony sam sobie, że niepowtarzalny talent! Jak wkurza, to biadolenie teraz! Nie wyróżnić artysty tej miary, co On Fryderykiem? Może dorzucić jakieś pośmiertne orderysko?!  Już słyszę, jak każdy wychwala, jak wspomina o wpływie KK na swój rozwój. Trzeba było peany uwielbienia piętrzyć, kiedy był, śpiewał, inspirował. Już nie zatańczy... Bal skończył się... Już ostatni raz był...
A Zygmunt Malanowicz? Wiadomość sprowadzona do jednego jeszcze zapisu na pasku informacyjnym. Niech ta niesprawiedliwość losu pozostanie jako swoiste memento... 
 
 
Zygmunt Malanowicz (1938-2021)

Brak komentarzy:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.