poniedziałek, marca 15, 2021
Przeczytania (391) Monika Witkowska "Manaslu.Góra Ducha, Góra Kobiet" (Bezdroża)
JEDNO JEST PEWNE - TO KSIĄŻKA DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY KOCHAJĄ GÓRY!
To nie banał. To zdanie, które znajdujemy (w tej formie zapisu) na okładce książki tylko potwierdza, co już z siebie wyrzuciłem. Rzadko mi się zdarza, abym pisał dla blogu z... pościeli, na smartfonie. Ale tak jest! Niedzielny marzec, a ja silę się na wyszukiwanie kolejnych literek, bo jestem zachwycony "Manaslu...".
Kiedy już mogę, a więc nie leżę ze smartfonem w ręku uzupełniam treść zachwytowa konkretami, tj. tym, co napisała pani Monika Witkowska. Trudno byłoby mi cytować książkę w takiej formie twórczej. Dlatego teraz wyławiam kilka cytatów, ale poza błędami literowymi nie ingeruję w to, co już napisałem. Dwa lata po wyprawie Autorka siadła, aby z nami, czytelnikami podzielić się swoimi refleksami: "Szczerze mówiąc, z pisaniem o ośmiotysięcznikach mam problem. Dlaczego? Ano dlatego, że cokolwiek sie o nich powie czy napisze, i tak w jakimś stopniu będzie to nieprawdziwe". I co teraz? Nic! Czytamy dalej: "Daleka jestem od podkręcania dramaturgii, opisywania nieludzkich zmagań z górą, kreowania na bohaterkę i tworzenia otoczki, że Himalaje to góry jedynie dla herosów... Z drugiej strony nie usłyszycie ode mnie, że na ośmiotysięcznik może wejść każdy, zwłaszcza że w statystyce wypadków Manaslu plasuje się całkiem wysoko".
- Tak naprawdę mnie samej trudno jest orzec, czy Manaslu było trudne. Bo tam, na górze, gdy trzeba było "walczyć", wcale łatwo nie było i wiele razy obiecywałam sobie, że nigdy więcej nie chcę już marznąć, narażać się, męczyć, doprowadzać się na kraniec wytrzymałości zarówno fizycznej, jak i psychicznej.
- Realizuję swoje pasje, moje zdrowie na to pozwala, mam kondycję, akceptującego moje pomysły męża, a do tego wielu życzliwych, wspierających mnie znajomych...
- ...Manaslu jest dziewczyną, a może nawet bardziej - kobietą!
- Manaslu to bez wątpienia jeden z najpopularniejszych wśród wspinaczy ośmiotysięcznik.
- ...osobiście uważam, że nie ma gór łatwych, a już na pewno nie jest to określenie stosowane dla ośmiotysięczników. [...] Owszem, w stosunku do Annapurny czy K2 jest to góra na pewno technicznie łatwiejsza, ale powiedzmy sobie szczerze - to są Himalaje.
- ...znakiem naszych, jak najbardziej obecnych czasów, jest chęć zdobywania szczytów przez niewystarczająco doświadczonych wspinaczy, głównie z Chin, co jest nie tylko irytujące, ale wręcz problematyczne dla innych.
Mamy do czynienia nie z opowiadaniem kogoś kto obłożył się książkami i wydłubuje z nich kolejny zapis, odtwarza klimat z kolejnego ośmiotysięcznika. Mamy historię prawdziwą! Pani Monika Witkowska nie tylko stworzyła narrację. Ona tam była! To było Jej marzenie, po kolejnej bieszczadzkiej peregrynacji, aby zmierzyć się z 8156 mnpm. I zrobiła to. I to nie był kaprys natchnionej wizjonerki. Wcześniej była m. in. na Broad Peak. Ale nie bez znaczenia stały się strofy wyśpiewane "Wolnej Grupy Bukowiny". Jakie? A nie napiszę. Proszę samemu przeczytać. Może i nas pchnie ku czynom. To nie muszą być zaraz Himalaje. Mało to gór do zdobycia. Tych rzeczywistych i merytorycznych?
- Manaslu dość długo pozostawało górą, która nikt się nie interesował.
- Dla historii himalaizmu ważny był nie tylko fakt, że Manaslu zostało drugim ośmiotysięcznikiem zdobytym zimą (pierwszym był Everest), ale i to, że było to pierwsze zimowe wejście bez dodatkowego tlenu, co wcześniej uważano za niewykonalne.
- Zawsze [...] w pamięci mam powiedzenie: "Dobry himalaista to stary himalaista".
- Często tłumaczę różnym osobom, że ci, którzy wspinają się w górach wysokich, nie mają wcale skłonności samobójczych, wręcz przeciwnie, kochają życie, tyle że chcą je wykorzystać na maksa, na 200 procent.
- Może głupio to zabrzmi, ale statystyki to potwierdzają -- wypadki wręcz nakręcają zainteresowanie wspinaczką wysokogórską, zwłaszcza himalaizmem.
- Amuletów i maskotek mam swoją drogą sporo, nie zdołam opisać ich wszystkich, jest jednak wśród nich mój nieodłączny podczas niemal każdej podróży misiek od Miśka!
"Manaslu...", to nie jest tylko kolejna opowieść jak to komuś przyszło do głowy, że musi zaliczyć te 8156 mnpm. Po pierwsze, to pamiętnik. To już mnie przyciąga. Budzi się we mnie historyk? Tak, bo dla mnie to już cenne źródło historyczne! Tak, bo sam przez przeszło trzydzieści lat pisałem. Stąd mój zachwyt dla stylu narracji. Każde słowo tchnie tu autentycznością. Mamy też coś na kształt poradnika, podpowiadacza, swoistego alfabetu, ba słowniczek językowy też się znajdzie. Właściwie to pośród moich górskich książek nie spotkałem się z takim ujęciem tematu: dygresje, ciekawostki ubogacają czytanie. I tym mnie zdobyła pani Monika Witkowska. Napiszę banalne "to mądra książka"? To nie banał. Znieważyłbym reporterskie pióro Autorki. Brawo! Brawo! Brawo!
- Życie płynie wolniej, spokojniej, majestat wielkich szczytów sprawia, że człowiek staje się częścią natury i tylko jej podporządkowuje swój rytm.
- Namaste Katmandu, namaste Nepal!
- Moment wyjścia na szlak to coś, co cieszy, ekscytuje, dodaje sił, pozytywnie nakręca, ale i zmienia nastawienie do wielu spraw.
- Przy okazji dostałam jeden z najbardziej osobliwych bukietów w moim życiu. Nie jakieś tam oklepane róże, nie skromne polne kwiatki, ale pęk konopi indyjskich, czyli inaczej mówiąc - marihuany.
- Nie wiem od czego bardziej może zakręcić się w głowie - od tej zieloności czy przepaści z boku poprowadzonych trawersami dróg [opis fotografii].
- Dziś po raz pierwszy zobaczyliśmy masyw Manaslu. [...] Kawał potężnych ośnieżonych skał, biała ściana wyrastająca wprost z zielonych lasów.
Co mnie ujmuje? Autorka nie cukierkuje nam. Nie opowiada banialuków. Od początku ostrzega nas, abyśmy nie ulegli magiczności... zdjęć. To nie jest cała prawda o Himalajach. One są piękne! Bardzo piękne! Bo "Manaslu...", to też piękna lektura do oglądania! To obraz! Ikonografia bycia między 0 a 8156 mnpm. Wzroku oderwać nie można. Ale słyszymy głos prawdy: to nie tak! Bo przecież kadr fotografii nie oddaje siły wiatru, zapachu wyciśniętego potu, bólu zwątpienia, o którym zapomina się po powrocie. Pani Monika Witkowska nas nie oszukuje, nie pcha na szczyt z zaślepieniem zachwyconej zwyciężczyni. Jest nią. I dlatego, że tak jest podpowiada, radzi. Bez obaw, to nie jest instrukcja obsługi. Nie trafimy na wymądrzenie kogoś tylko dlatego, że tam był, bo odwiedził 160 krajów.
- Łącznikami między ludźmi i duchami są szamani. Jeśli ktoś zachoruje, idzie do lekarza, ale niezależnie od tego zakłada, że nie zaszkodzi poradzić sie również szamana.
- Co do przełęczy, to jak przystało na tego typu miejsce, wiszą na niej buddyjskie flagi modlitewne i piętrzą się kamienne kopczyki.
- Stosownie do buddyjskich zwyczajów pilnujemy się, by zawsze takie rytualne miejsca obchodzić z ruchem wskazówek zegara.
- Szalenie mi się ta okolica podoba. Przede wszystkim ten spokój, czy wręcz mistycyzm, który jej towarzyszy.
- Niestety nie mam szans na kontakt z Polską, bo nie ma ani zasięgu telefonicznego, ani internetu.
- Dramatem można za to nazwać poziom obecnych mediów. Jedne w poszukiwaniu sensacji wymyślają coś od czapy, inne bez sprawdzania powtarzają.
Co ważniejsze wyniesiemy z tej opowieści? Jak fizjologicznie przetrwać idąc na 8156 mnpm? Bardzo poważny temat. Nie ironizuję. Ilu z nas zastanawia się: jak oni to robią będąc np. w kolejnej bazie dajmy na to na 4800 mnpm? O tym też pani Monika Witkowska pisze. Jak uporać się z nadmiarem odzieży? Czy wybrana poręczówka uratuje nam życie? A może jest na tyle stara, że runiemy przez nią w bezkresną czeluść zdradliwej szczeliny? A tamten facet naprawdę się podoba Autorce! Bez pudru i pucu. A w tle szczytna idea: pomóc niepełnosprawnej Madzi, zebrać 8156 złotych, aby wesprzeć w zakupie sprzętu rehabilitacyjnego! I to się udaje. I to szybciej, niż pani Monika Witkowska zdobędzie Manaslu!...
- ...choć lubię przebywać między ludźmi, dobrze mieć kameralne, własne lokum, oazę samotności, gdzie można nie tylko odpocząć, ale i pozbierać myśli, uzupełnić w spokoju jakieś notatki, pobyć sama ze sobą.
- Cóż, liczę na to, że tygodniowe prognozy górskie niekoniecznie się sprawdzają! Poza tym mam przy sobie tyle amuletów, że któryś z nich na pewno pomoże mi zdobyć tę górę.
- ...nie mamy alkoholu! Poważnie. nie wiem, komu jest on bardziej potrzebny - bóstwom (bo to niby dla nich), lamie, który odprawia pudżę (bo część alkoholu zabiera), czy obsłudze obozu (w końcu bóstwom w piciu trzeba czasem pomóc).
- Rozbolał mnie brzuch - to pewnie pośmiertna zemsta jaka, którego spałaszowałam na kolację w postaci kotleta.
- Picie dużej ilości płynów to podstawa w górach wysokich.
- Mam świadomość, że większość wypadków wynika z rutyny.
Nie spodziewamy się bajek? A bajki są. I lawiny! I tragizmy! Nie uwolnimy się od... śmierci. Ta zawsze towarzyszy himalaistom. Nieunikniony druh każdego zdobywanego metra nad poziomem morza. Niech nikogo nie zdziwi tabela jej poświęcona. I bajka o śmierci. Pogodowe okna, na które czeka pani Monika Witkowska i jej towarzysza Joanna Kozanecka. Nie ma nudy w tej książce. Tak, nie ma nudy, kiedy sięgam po kolejne himalajskie wspomnienia. Przecież gdyby tak było czy wydawałbym 44 złote i 90 groszy? To bilet w nieznane. Ryzyko zakupu? Ale książka pani Moniki Witkowskiej od razu mnie nęciła. To jedno z tych wielu spotkań w księgarni, kiedy bierzemy książkę do ręki i samo oglądanie, i pobieżne podczytywanie nas wciąga. Odkładamy ją. No bo, to tylko kolejny tytuł... Zły Duch dręczy: "Po co ci kolejna? Mało ich nasz? Przeczytaj to, co już masz!". Odchodzimy. A Dobry Duch ciska ci do ucha: "Gdzie leziesz kretynie?! Wracaj! Kup ją! Nie możesz bez niej żyć!". I tak jest z "Manaslu...". Wracasz. Kupujesz. Czytasz. Oczarowujesz się. Nie ma pandemii, Covidu-19 jest tylko podróżniczy pamiętnik pani Moniki Witkowskiej. I świat dla większości z nas nieosiągalny.
- Tak czy owak przeklinałyśmy nasze ciężkie wory, a ja dodatkowo psioczyłam na swoje ubranie.
- ...poręczówki są naprawdę potrzebne - pomagają, ułatwiają, a w niektórych sytuacjach ratują życie.
- Nic tak nie dodaje energii po dojściu do namiotu jak coś ciepłego do picia.
- Na dużych wysokościach nie da się chodzić szybko. Organizm buntuje się przeciw niedotlenieniu. [podpis pod zdjęciem]
- Chłonąć te bajkowe widoki, dosłownie co chwila sięgałam po aparat i co i rusz docierało do mnie, jaką szczęściarą jestem, że mogę oglądać takie miejsca.
- Czas wstawać. Brr... Tak mi się nie chciało wyłazić z ciepłego śpiwora...
"Manaslu. Góra Ducha, Góra Kobiet", to książka po której byś z chęcią spotkał się z Autorką, a nawet poszedł z Nią na wódkę (o tym trunku też jest ciekawie na kartach książki, bajka - to ta ze śmiercią w tle, ale nie chodzi bynajmniej o chorobie alkoholowej). "JEDNO JEST PEWNE - TO KSIĄŻKA DLA WSZYSTKICH, KTÓRZY KOCHAJĄ GÓRY" - wraca do nas, jak górskie echo. A ja dodam: i dla tych, którzy tego jeszcze nie wiedzą! Pani Monika Witkowska sprawi, że je pokochają. Oby moje górskie oczarowanie (a powtarzam z uporem maniaka: jestem człowiekiem nizin) nigdy nie wygasło. Czego życzę Autorce, Wydawcom i Sponsorom, ze wskazaniem na mój ukochany magazyn "Góry" i wszystkim Czytelnikom górskiej literatury. Raz jeszcze dziękuję Bezdrożom, że zechciało zaufać blogowi. W kolejce stoją kolejne volumeny. A jakże także autorstwa pani Moniki Witkowskiej, np. "Everest. Góra gór".
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.