wtorek, marca 16, 2021
...na 120-tą rocznicę premiery "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego - 16 III 1901 r.
"Co tam, panie, w polityce?" - tak artystycznie zagaduję swoich uczniów, kiedy na lekcji wiedzy o społeczeństwie przychodzi mi odpytywać z bieżącej polityki krajowej czy zagranicznej. Myślałem, że dla każdego moje pytanie jest... czytelne, tzn. że wie, ma świadomość, iż to cytat, zasłużony, bo z samego Wyspiańskiego wzięty. Totalnie zaskoczył mnie kiedyś eks-uczeń, kiedy po latach odwiedził mnie i oświadczył: "wiem skąd to pytanie!". Eureka? Po latach?! Triumfalizm w jego oczach zasmucił mnie. W naiwności swojej sądziłem, że każden średnio inteligentny człowiek zna i nie ma wątpliwości, że to okazjonalne zapożyczenie. Po raz kolejny obudzono mnie ze stanu błogiego samozadowolenia.
Matura wcale obecnie nie gwarantuje, że poziom wiedzy ogólnej daje przepustkę do takiego stanu umysłu, aby identyfikować wielkie dzieła po... jednym cytacie. Łatwiej amatorowi muzyki tu nad Wisłą po jednej nutce wykrzyknąć "Lady Gaga!", niż po jednym zdaniu orzec: "Wyspiański!". Orzekam zatem, przypominam zatem, douczam: "Co tam, panie, w polityce?" otwiera "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego.
"O ile pamiętam, to na afiszach zapowiadających premierę Wesela były nasze prawdziwe imiona; ale na życzenie i koszt pani Rydlowej zostały natychmiast wydrukowane inne, z imionami Klary, Anieli i Krzysi, i tymi zalepiono tamte. Czy to robione było w porozumieniu z Wyspiańskim, czy nie, nie mogę stanowczo powiedzieć; mam mam jednak wrażenie, że bez porozumienia" - wspominała Maria Pareńska, pierwowzór Maryny. Jak to pięknie ujęła pani Monika Śliwińska w swej monografii o Wyspiańskim: "Sobota 16 marca 1901 jest dniem prapremiery Wesela. Tuż po godzinie dziewiętnastej sufler włącza czerwoną lampkę elektryczną, podnosi się kurtyna. w izbie weselnej padają pierwsze słowa. Mówi Czepiec, Dziennikarz zapala papierosa. Rodzi się legenda". A nas tam nie było!... Jaka szkoda!
Niezwykłe musiało być ścieranie się materii z ich wykonawcami. Aktorzy, którzy nie rozumieli intencji Twórcy. S. Wyspiański usłyszał od jednego z nich: "...kiedy ja nie rozumiem, co kryje się za tymi słowami". O niezrozumieniu czytamy w biografii Autora, którą napisała pani Marta Tomczyk-Maryon: "Aktorzy byli zdezorientowani i szybko podzieli się na trzy grupy: tych, którzy niczego nie rozumieli i naśmiewali się z autora i sztuki, tych, którzy - co prawda - także nie rozumieli, ale przeczuwali, że jest to dzieło wybitne, i tych. którzy dramat rozumieli, ale ich było naprawdę niewielu". Sądzę, że dziś nie trzeba by było nawet używać świecy, aby znaleźć pośród rodaków takich samych pożal się Pani Boże odbiorców kultury, którzy reagowaliby, jak ci z 1901 r. Wbrew pozorom niedaleko odeszliśmy przez minione 120 lat.
"Część publiczności, która zjawiła się tego dnia w teatrze, wiedziała już co nieco o sztuce. Plotki w Krakowie szybko się rozchodziły, było wiadomo, że Wyspiański napisał dramat na podstawie wydarzenia, które wszyscy jeszcze dobrze pamiętali, i że sportretował powszechnie znane osoby" - podaje pani M. Tomczyk-Maryon. Dalej czytamy: "Pierwszy akt wyglądał na komedię obyczajowa, Część publiczności poczuła się jednak znudzona, pojedyncze osoby zaczęły wychodzić z teatru". O! być w ówczesnym Teatrze Miejskim w Krakowie, kiedy kurtyna opadła, kiedy zapadło milczenie, cisza, głucha pauza, a potem zerwało się: "Autor! Autor! Autor!". A dzieło H. Siemiradzkiego szybowało to w górę, to w dół!...
W "Czasie", okazuje się wydawanego nawet w niedzielę, pisano: "Przed przepełnioną widownią odegrano wczoraj dramat pod tyt.: Wesele. Niepospolity malarz i poeta, Wyspiański, przedstawił utwór, jeden z najoryginalniejszych w literaturze polskiej ostatnich dziesiątków lat. [...] Wystawa i gra artystów zasługuje na pełne uznanie. Autorowi wręczono wieńce, a publiczność - rzecz rzadka - po trzecim akcie pozostała dłuższą chwilę na sali, aby zgotować Autorowi gorącą owacyę". Ciekawa, moim zdaniem, była reakcja samego Lucjana Rydla, który najpierw entuzjastycznie wykrzykiwał "Wspaniałe, wspaniałe!", a potem odgrażał się, że weźmie odwet na twarzy Wyspiańskiego za obsmarowanie mu żony.
Jeden z widzów taki zachował obraz marcowego występu AD 1901: "Wszyscy tam duszą byli i - tam pozostaliśmy. Wszyscy, od pana do chudopachołka, bez względu na majątek, urodzenie, stopień wykształcenia i lata wieku swego, wszyscy ulegaliśmy hipnozie autora. On w imieniu nas wszystkich potrafił przemówić i powiedzieć prawdę, że - czekamy na hasło złotego rogu". I tyle by starczyło, aby o doniosłej rocznicy 16 marca 1901 r. przypomnieć. Trudno się dziwić reakcji tych, których Autor wrzucił był do swego dramatu. Z "Weselem" było chyba trochę, jak z płótnem mistrza Jana Matejki "Rejtan. Upadek Polski". Przypomniano, rozdrapano dawne narodowe rany, choćby w osobie Branickiego! Ponoć hrabia Stanisław Tarnowski demonstracyjnie opuścił Teatr Miejski! Wszak postponowano dziadka jego żony, Róży Marii Augusty trojga imion de domo Branickiej! Aż dziw, że następnego dnia nie wysłał do Wyspiańskiego sekundantów.
Nie jestem w stanie wykorzystać wszystkich głosów, jakie odzywały się po premierze "Wesela". Odsyłam do rzetelnego skutku pracy pani Moniki Śliwińskiej. Tam bardzo drobiazgowo oddana została atmosfera ówczesnych emocji (prasa, korespondencja prywatna itp). Zamykam cytatem z Ignacego Maciejowskiego: "A jednak mimo to wad i tej piły, za co chciałoby się go bić, całość sztuki robi głębokie, wspaniałe, przejmujące wrażenie. Ludzie wysoko wykształceni są głęboko wzruszeni i porwani... Cały Kraków mówi o tej sztuce!...". Cudownie sam Wyspiański skwitował komercyjny sukces swego dramatu: "O, teraz to mnie już nikt na wesele nie zaprosi!".
Osobiście jestem pod ogromnym wrażeniem dramatu Stanisława Wyspiańskiego. Należę do tego grona, które myśli Wyspiańskim! Najlepszy przykład, jak wiele jest Jego na moim blogu. Miałem 9. lat, kiedy na słupach afiszowych pojawiały się plakaty z "Wesela" w reżyserii A. Wajdy. Nie wiem, kiedy po raz pierwszy obejrzałem tę adaptację. Jestem w niej zakochany. I od czasu do czasu chce się rzucić tym czy owym zdaniem. No to i ja rzucam:
Otóż właśnie polityków
mam dosyć, po uszy, dzień cały.
_____________________________________
Literatura tematu:
Śliwińska M., Wyspiański. Dopóki starczy życia, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2017
Tomczyk-Maryon, Wyspiański, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2009
https://literat.ug.edu.pl/wesele/wesakt1.htm (data dostępu 16 III 2021)
Do tych ,jeszcze jeden cytat z Wyspiańskiego :
OdpowiedzUsuń"A to Polska właśnie"
Aktualny zawsze...
Wydaje mi się, że Mistrz w wielu cytowaniach jest aktualny. Zawsze!
OdpowiedzUsuńZwięzłe,a treściwe.
OdpowiedzUsuńUmiejętność zawarcia przenikliwości myśli w uniwersalnych słowach.
Przejaw geniuszu...
Bo S. Wyspiański był największym z geniuszy pośród polskich twórców kultury. Kto jak on? Żaden! Poeta, dramaturg, malarz, architekt! Po prostu: geniusz! Egzaltuję się? Jestem zdania, że dziś nie zajmuje poczesnego mu miejsca. Może pora uważniej czytać i rozumieć Mistrza?
OdpowiedzUsuńMógłby wtedy Wyspiański mocno zacząć "uwierać"...
OdpowiedzUsuńMiałoby było popatrzeć na gęby "prezesów" po słowach Chochoła:
"Miałeś, chamie, złoty róg,
miałeś, chamie, czapkę z piór:
czapkę wicher niesie,
róg huka po lesie,
ostał ci się ino sznur,
ostał ci się ino sznur."
Tylko czy oni wiedzieliby, co z tym sznurem zrobić? Obwiesiliby się czy nas?
OdpowiedzUsuń