sobota, stycznia 23, 2021

Przeczytania... (379) Timothy Snyder "Amerykańska choroba. Szpitalne zapiski o wolności" (Znak Horyzont)

 

"Leżąc w szpitalnym łóżku, stawia te pytania, toczony śmiertelną chorobą Timothy Snyder. Wybitny historyk i autor własnym przykładem uświadamia nam, jak cienki jest naskórek naszych wolności. I jak łatwo go przebić. Taka jest rzeczywistość. Ale czy można ja zmienić? Czy opieka zdrowotna nie jest prawem człowieka? Czy państwo w imię naszego dobra może nas więzić? Jak powinien działać system, który nie zmieni łóżka w pryczę, ale nam pomoże wrócić do zdrowia?" - zachęcenie mamy na okładce. Książka samym podtytułem ("Szpitalne zapiski o wolności") zachęca do przeczytania. Autor raczej średnio wyrobionemu czytelnikowi zapewne znany: Timothy Snyder (rocznik 1969). Książka, która dobrze wkomponowuje się w stan polityczny tak nad Potomakiem, jak i nad Wisłą: "Amerykańska choroba...", w tłumaczeniu Bartłomieja Pietrzyka. I premiera już na 2021 r. Zasługa wydawnictwa "Znak Horyzont". W sumie czytania nie ma tu zbyt wiele. Bez przypisów itp. to niespełna sto sześćdziesiąt stron przemyśleń wybitnego amerykańskiego historyka. 
"Nasza choroba to dolegliwość fizyczna, a zarazem zło polityczne, które ją otacza. Jesteśmy chorzy w sposób, który kosztuje nas wolność, oraz zniewoleni w sposób, który kosztuje nas wolność, oraz zniewoleni w sposób, który kosztuje nas wolność, oraz zniewoleni w sposób, który kosztuje nas zdrowie. Nasza polityka niesie przekleństwo bólu, nie zaś błogosławieństwo wolności" - to jedna z myśli, jaką znajdziemy w prologu ("Samotność i solidarność"). Szybko doszedłem do wniosku, że przemyślenia T. Snydera w szpitalnym łóżku były i... moimi, kiedy 1 X 2018 r. leżałem na noszach w karetce, bo pani X nie zauważyła na pasach dla pieszych moich 191 cm i przeszło 100 kg żywej wagi. Wściekłość, rozgoryczenie i ból, ale nie ten fizyczny, ale psychiczny. "Moje pierwsze dłuższe rozmyślania dotyczyły wyjątkowości. Nikt nigdy nie przechodził przez życie tak samo jak ja, dokonując dokładnie takich samych wyborów" - bo jesteśmy wyjątkowi. Proszę zobaczyć, co się  znowu dzieje z czytaniem: zaczynamy dialog z Autorem książki, budzą się własne przemyślenia, wracają wspomnienia, emocje.
"Skoro moje życie nie było tylko moje, to moja śmierć też nie bla tylko moja. kiedy doszedłem do tego punktu, znów pojawiła się wściekłość. To nie może się zdarzyć" - wyjmuję jeszcze i te zdania z prologu. Ta refleksja jest dla mnie tym ważniejsza, że w pierwszych dniach 2021 zmarło dwoje mi bliskich ludzi. Ta książka pozwala mi jakoś przebrnąć przez te dwa fakty. "Pragnę, aby wściekłość podźwignęła mnie z łóżka i wprowadziła w kolejny rok" - deklaruje Autor. To może być przesłanie i impuls do dalszego działania. Również naszego. 
Traktuję tę lekturę, jako zaczyn do swego myślenia o sobie, świecie dookoła mnie, wartościowania sensu, korzyści i strat. Nikt z nas nie ma gwarancji, że ujrzy zmierzch 2021 r. Nikt nie jest wróżką. Perspektywa patrzenia na świat i siebie samego z perspektywy łóżka jest bardzo cenna. 
  • Bycie częścią solidarnej wspólnoty umożliwia powrót do spokojnej samotności. 
  • Śmierć zniweczyłaby moje poczucie tego, jakie rzeczy mogą i powinny być, poczucie tego, co możliwe i piękne. 
  • Moja wściekłość była zwrócona przeciw nicości.
  • Ważne było, że żyję wewnątrz innych ludzi, w ich wspomnieniach i oczekiwaniach, jestem podporą w ich życiu oraz kołem ratunkowym w trudnych momentach. 
  • Skoro moje życie nie było tylko moje, to moja śmierć też nie była tylko moja. 
  • Gdybym zmarł, moja śmierć byłaby aż nazbyt typowa - trafiłbym do ponurych statystyk.
  • Koronawirusa należało traktować poważnie od chwili, gdy udokumentowano jego istnienie, czyli mniej więcej od czasu mojej hospitalizacji. 
  • Nasza choroba pozostawia nas w izolacji i niepewności, do kogo mamy się zwrócić, gdy cierpimy. 
  • Słowo "wolność" jest przejawem hipokryzji, gdy wypowiadają je ludzie, którzy stwarzają środowisko czyniące nas chorymi i bezsilnymi.
  • Wolność to przymiot każdego z nas, wszakże nikt nie jest wolny bez pomocy innych.
Ponurość śmierci odbija sie czkawką. Trafimy kiedyś do owych ponurych statystyk. Czytanie o amerykańskiej opiece zdrowia może dobić? Kolejna choroba, która drąży USA? Sam się chwytam, że przeglądając własne drzewo genealogiczne uświadamiam sobie... statystykę wieku moich przodków. Wypada to chwiali... ponuro. Mnie też ktoś tam, jak T. Snydera, przekonuje o dłuższym czasie życia. Ale ja zbyt zawierzam genetyce. i jak powiedział kiedyś pewien znany mi człowiek (zmarł 20 lat temu w wieku 49 lat i dwóch miesięcy): "Mój ojciec zmarł, ale zostawił mi swoje choroby". Długowieczność? W linii męskiej (na przestrzeni ostatnich dwustu lat), to zaledwie 69 lat. Ratuje mnie myśl o linii żeńskiej. Oboje moi wileńscy dziadkowie umarli przekroczywszy 80-tkę, mama tego roku kończy 86. Jest na czym budować przyszłość i spekulować?
"WIRUS NIE JEST CZŁOWIEKIEM, ALE DAJE MIARĘ NASZEGO CZŁOWIECZEŃSTWA" - świadomie wyeksponowałem tę myśl. Uświadamia nam, że to nie fikcja, fabula, wydumanie amerykańskiego historyka. Czytamy zapiski sporządzane na bieżąco. Tu i teraz. Dlatego tak łatwo nam sie odnieść do nich. Kolejna myśl niemal paraliżuje: "Ameryka jest ponoć krajem wolnym, ale choroba i strach odbierają nam wolność". I zostajemy ze słowem "Wolność" przez całe nasze czytanie "Amerykańskiej choroby...". Jeśli mamy za sobą doświadczenie po pierwszej operacji (a piszący ma), to przypomnijmy sobie naszą... bezsilność, ułomność (wiem, że to nie poprawne słowo) i gniew. Ale dobiega do nas: jutro będzie lepiej... jutro... jutro... Nie wyobrażam sobie nieodwracalności. Braku powrotu do dawnej sprawności czy aktywności. 
  • Całe życie nie przebiegło mi jednak przed oczyma - raczej zanikła moja zdolność do tłumienia wspomnień.  
  • Życie toczy się nie tylko wewnątrz ludzi, lecz także przechodzi przez nich.
  • Każdy pacjent ma swoją historię, ale nikt jej nie śledzi.
  • Moje ciało był skazane na ciągłe roztargnienie lekarzy. 
  • Pisanie jest dla mnie częścią terapii, gdyż moja własna niemoc ma znaczenie tylko o tyle, o ile pomaga mi zrozumieć naszą ogólniejszą chorobę. 
  • Wszyscy stanowimy część kolektywu bólu. 
  • Opieka zdrowotna powinna być prawem, a nie przywilejem, dla dobra naszych ciał, a także dusz. 
  • Jeżeli uznajemy nazistowski Holokaust za najgłębszą otchłań zła, co jest największym dobrem?
  • Amerykanie przyczynili się do ustanowienia opieki zdrowotnej jako prawa człowieka na całym świecie. 
  • Nikt nie może żyć w ekstremalnym cierpieniu w nieskończoność. 
Obraz szpitalnej rzeczywistości przypomina w opisie T. Snydera to, co dzieje się w Polsce? Przepełnione sale? Chorzy na korytarzu? Zasłonka oddzielająca od innych chorych? Przecieram oczy. sprawdzam czy aby na pewno chodzi o New Haven, Florydzie, USA. Tak, cały czas jesteśmy w kraju Donalda Trumpa: "...oddziały ratunkowe są wieczorem pełne starszych alkoholików i młodych, których pchnięto nożem lub postrzelono. Sobotnie wieczory w New Haven są ciężkim czasem dla lekarzy, pielęgniarek i pacjentów". Skóra cierpnie. A dygresja znajomych, dlaczego nie uruchomił... znajomości, aby polepszyć swoje w szpitalu bytowanie? "Jeżeli system działa w ten sposób, to zły znak" - zgadzam się z Autorem. Doświadczenie minionych miesięcy uczy, że ból może być rozpatrywany, gdyż są świnie równe i równiejsze. Wraca Orwell. Ale i tu jest do niego odniesienie. Warto uważnie czytać. "Opieka zdrowotna uznawana za przywilej, a nie prawo, demoralizuje beneficjentów, zabijając zarazem tych, którym jej sie odmawia" - warto wywiesić w każdej przychodni  i szpitalu tu nad Regą, Oławą czy Iną.
"Amerykańska choroba..." - jest oskarżeniem systemu opieki zdrowotnej w USA.  Znajdujemy tego potwierdzenie nie tylko w rozdziale "Opieka zdrowotna jest prawem człowieka". "Mądrzy lekarze przez dziesięciolecia zdążyli mnie nauczyć, że opieka zdrowotna to więcej niż tylko ból i tabletki" - kolejna mądrość warta wypisania. Ciekawe treści o bólu, wytrzymałości, nie skarżeniu się itd. Tu też przestroga, aby uważać, świadomie nie ulegać lekomanii, która dopada nas na każdym kroku. Porównywanie sytemu Ameryka a Europa, wypada korzystanie dla tej drugiej. Pouczająca historia o lekarce w berlińskim szpitalu. Czy w Polsce znajdę lekarza, który przez godzinę rozmawia z pacjentem, siedząc ne jego łóżku? Nie pamiętam czegoś takiego z mych szpitalnym pobytów. 
  • Z czasem nabrałem podziwu dla tych, którzy rzeczywiście mają chwilę czasu, chcą coś przemyśleć razem ze swoim pacjentem i wydają sie o nich troszczyć. 
  • Kiedy nie ma nikogo, z kim dałoby sie porozmawiać, i nie ma szans na znalezienie innego podejścia, wtedy dochodzimy do wniosku, że musimy wybierać między bólem a tabletkami. 
  • Cierpienie i samoleczenie odbywają się w samotności; mogą sie wydawać wolnym wyborem, ale prowadzą do nierównowagi, która wtrąca nas w niewolę.
  • Oczekiwana długość życia białych mężczyzn w średnim wieku nie rośnie.
  • Ludzie, którzy mieszkali w miejscach zdewastowanych przez opioidy, głosowali na Donalda Trumpa. 
  • Zdesperowani wyborcy zamykają sobie, swoim rodzinom i wszystkim innym drogę do opieki, głosując na polityków, którzy handlują bólem. 
  • Samotność jest zbawienna, ale tylko w odpowiedniej dawce. 
  • Nie jesteśmy wolni, jeżeli nie wiemy, jak być sobą i być samemu, lecz nadmiar samotności odbiera wolność - najpierw osamotnionym, a potem wszystkim innym. 
  • Ślepa wściekłość nie jest oznaka wolności, lecz sposobnością dla polityków, którzy wskazują jej cel.
  • Wszyscy zostają wciągnięci w politykę bólu, która prowadzi do masowej śmierci.
Choroba jest tu też metaforą. Bardzo czytelną. Książka pojawia się w ważnym momencie historii USA: odchodzi Donald Trump, zaczyna rządy Joe Biden. Nazwać mijająca prezydenturę "chorobą", nie tak trudno. Tym bardziej, że mamy za sobą wydarzenia z6 stycznia tego roku. To, co czytam o farmerach, bankructwach, samobójstwach. Mam wrażenie, że cofam się do czasów prozy cenionego przeze mnie Johna Steinbecka. "Obecnie Amerykanie wykonują mniej pracy fizycznej, lecz częściej uskarżają się na ból fizyczny" - to namiastka tego, co znajduję pośród rozważań Autora. I wciąż wracanie do komercji w systemie opieki zdrowotnej. Chory Amerykanin, chory system amerykański! Oto sens: "Kiedyś amerykańscy politycy konkurowali o wizje lepszej przyszłości, natomiast dziś duża część naszej polityki polega na wywoływaniu bólu i manipulowaniu nim". Przygnębia to, co napisał o... samotności. 
"Politycy tacy jak Donald Trump rozumieją, na czym polega równia pochyła prowadząca od bólu do desperacji oraz od dumy do urazy, i przyspieszają ten proces. [...]  Ich polityką jest ból, a ich propaganda to śmiertelna pułapka" - chyba zaraz wrzucę to zdanie na mego Facebooka. Timothy Snyder pisze, jakby zrobił to kilkanaście dni temu, kiedy zwolennicy DT szturmowali Kapitol. Wracam do tego wydarzenia po raz kolejny, bo to wydaje mi się logiczne, żeby nie rzec "prorocze"?   
  • Znoszenie bólu i unikanie lekarzy mogło mieć sens dwieście lat temu.
  • Jefferson uważał, że zdrowie jest najważniejszym po moralności składnikiem dobrego życia. 
  • Gdy jesteśmy chorzy, nie jesteśmy wolni.
  • Początek życia jest szczególnym momentem dla każdego z rodziców, a zarazem powszechnym doświadczeniem związanym z rodzicielstwem - odmiennym od wszystkiego innego w życiu, a jednak wspólnym dla całej planety. 
  • W Stanach Zjednoczonych często ma się wrażenie, że za wydarzeniami stoi ukryta logika, i tak właśnie jest: chodzi o logikę zysku. 
  • Po każdym pobycie z rodziną w Austrii musiałem się przez pewien czas przyzwyczajać do amerykańskiej rzeczywistości. 
  • Czy nie jest miłe, gdy dzieci uśmiechają się do dorosłych, a dorośli do nich?
  • W Ameryce narodziny to moment, gdy umiera nasza narracja o wolności.
  • Sposób, w jaki dzieci są traktowane w bardzo młodym wieku, ma głęboki wpływ na to, jak przeżyją resztę swojego życia.
  • Zdolności, których potrzebujemy, aby funkcjonować jako wolni dorośli, rozwijają się, gdy jesteśmy mali.
Pewnie, że inaczej odbiera książkę T. Snydera rodak-czytelnik, a inaczej ktoś taki jak choćby ja, znad rzeki Brdy i Wisły. Nie odczuwam ciężaru upośledzonej służby zdrowia w kraju, w którym ścierają sie Republikanie i Demokraci. Mam swoją tu, na miejscu. Bez widoku na szybkie zaszczepienie przeciwko covid-19, skazany na zdalną pracę, tyjący przed ekranem swego monitora. O tym też przeczytamy tu na stronach "Amerykańskiej choroby...". Solidarność losów? Zbieżność? A może najokrutniejsza forma... globalizmu?
Nie będę wspominał o doświadczeniach rodzicielskich Autora, przezywaniu ciąży, opieki medycznej w Austrii, porodu. Nigdy nie byłem świadkiem tego wydarzenia. Nikt by mnie na to nie namówił. Ja sie do tego nie nadaję. Porównywanie porodówki tej an der schönen blauen Donau z tym, co czekało Autora i jego żonę przy drugim porodzie, już amerykańskim pozostawię zainteresowanym.  Śmiem twierdzić, że "Amerykańska choroba..." zaskoczy wielu czytelników. Nie do takiej literatury przyzwyczaił nas Timothy Snyder. Zamykam tę część "Przeczytań..." taką myślą: "Bycie wolnym oznacza świadomość własnych interesów i tego, co jest niezbędne do ich realizacji. [...] Wolność to wybór, ale możemy wybierać tylko spośród opcji, które widzimy. Tkwiąc w pułapce strachu, widzimy wszystko w binarnych kategoriach: my albo oni, walka albo ucieczka". Ja nie uciekam, a tylko zachęcam do przeczytania, przemyślenia, zrozumienia, pogadania  z tym, co Autora miał na myśli.

Brak komentarzy: