czwartek, stycznia 21, 2021

...na 100-ną rocznicę urodzin Krzysztofa Kamila Baczyńskiego - 22 I 1921 r.

 

Nie uwierzę, żeby ktoś kto tylko liznął historię polskiej literatury nie otarł się o poezję, jaką zostawił nam Krzysztof Kamil Baczyński (1921-1944). Nie chce się wierzyć, że pokolenie z którego wyrósł (nazywanego: Kolumbami) dobiega setki. Sto lat? Też patrzę na 1921 r. i dociera do mnie ta zaskakująca świadomość. Na naszych oczach odchodzą ostatni. Coraz to słyszymy, że umarł któryś z żołnierzy-powstańców. Przy każdej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego coraz mniej weteranów. Rówieśników KKB - właściwie już nie ma.
Sto lat. 22 stycznia. W tym roku to czwartek. Wtedy był sobotą. I świat przed sobą! Matura z Batorego otwierała perspektywy przed młodym inteligentem. Tylko, że był rok 1939. Wybuch II wojny światowej zdruzgotał plany! Przyszło żyć, kochać i umierać w zniewolonej Warszawie. Polski, w której wzrastał, nie było. Generalne Gubernatorstwo. Tajne komplety Uniwersytetu Warszawskiego. Anonimowy debiut literacki. Czas wojny. Baśka. Ciężar odpowiedzialności, grozy, niepewności. Młodzi. Za każdym rogiem czyhała śmierć. 4 sierpnia 1944 r. zabiła go w pierwszych dniach powstania. Baśka polegnie 1 września. Oboje spoczęli na warszawskich Powązkach (kwatera 22A-2-25).
Trudno wybrać wiersz na okoliczność urodzin. Zbyt wiele ich powstało. Koniec końców wybrałem ten, który pwostał w 1939 r., "Wiek niewinności":
 
Trzeba nam było długo iść w nienawiść
(roztarty w gwiazdy kryształ chrupał nam pod butem)
i w dni przegniły, żółty blask rozkrwawić,
na bezoblicze iść pod zwiędłą nutę 
z chrypnących gardeł zdartą suchym skrzekiem,
...................................................................................
w bryzgi i sople krwi cuchnącej trupem,
idzie się tędy, by stać się człowiekiem
...................................................................................
A nocą więdły w oknach ciche okiennice
i czerń wsychała z błotem w szorstki, ciężki drelich,
żeby ją świt odkruszył, którym niebo pęka,
świt... jeszcze jeden granat spadły w gęstej bieli. 
A nocą okna w obcych, pustych miastach
pluły nam nienawiścią w czarny kontur twarzy
i szczekały po nocach charczącym budzikiem
dalekich karabinów,
by suta nam sparzyć.
I budziły gwałtownym, z żył wyprutym krzykiem,
który sypał się w czaszce w rozpalony ołów
.................................................................................
a potem znowu było dno nakisłe ciszą
i znów przelewające szprychy w ciemności, koło.
Zostaną...
noce ukrzyżowane zamarzłymi snami,
zostaną oczy z mroków wyrżnięte w łez kryształ
i oczy, które wykwitną przegniłe-
- niezapominajkami...*
 
To nie pierwsze sięganie po poezję tego wyjątkowego Poety. Wyjątkowa jest tym razem okazja. Setne urodziny. Tego życia był niewiele. 22. lata. Została twórczość. Z reguły powraca, gdy przychodzi obchodzić Godzinę "W". I na tym koniec. I na tym kropka. Czy tak być powinno? Nie sądzę. Bo ta (i inne okupacyjne) twórczości warte są przypominania, cytowania, przeżywania na nowo. A jeśli ktoś z czytelników tego blogu ma akurat 22. lata, to niech pomyśli sobie o Krzysztofie Kamilu i jego roczniku 1921. Im nie dane było dotrwać do 23. urodzin.

Będę tę fotografię cytował przy każdej okazji. W końcu jestem jej autorem. To pamiętny 1 sierpnia 1994 r., w dniu 50-tej rocznicy wybuchu powstania warszawskiego. Ostatni prezydent na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski (1919-2010) oddaje hołd Barbarze i Krzysztofowi Baczyńskim. 

___________________________

* Baczyński K., Ten czas. Wiersze zebrane, Prószyński i S-ka, Warszawa 2018, s. 64

2 komentarze: