niedziela, stycznia 31, 2021
Omnes viae Romam ducunt...
Nigdy nie byłem w Rzymie. Nie widziałem cudów architektonicznych, jakie pozostawiła nam kultura rzymska. Moje pisanie może usprawiedliwiać tylko uwielbienie dla Wiecznego Miasta. Moje pisanie usprawiedliwia podziw dla łaciny, której nie udało mi się opanować w zadowalającym zakresie (pisząc bardzo oględnie). Ten blog miał nazywać się: historia vitae magistra est. Zrezygnowałem z tego pomysłu. Przez wiele miesięcy mottem mego blogu była myśl, która pchnęła mnie też do pisania tego blogu: verba volant, scripta manenet. Nic nie wyszło mi z pisania cyklu pt. "Lingau Latina". Odbyła się tylko lectio prima, a było to... 16 maja 2013 r. Dedykowałem ją urodzonemu w tym dniu mojemu Wnukowi, Jerzemu Oswaldowi obojga imion. To miały być ciekawostki związane z łaciną. Nie stało uporu? To tam zamieściłem cenne, moim zdaniem, pouczenia Juliana Tuwima na temat języka Cycerona i Wergiliusza: ""Jakiż to martwy język, jeśli nie więdnąc przetrwał tysiąclecia".
Do zilustrowanie tego cyklu wykorzystuję tylko zdjęcia mego Syna, które wykonał latem w czasie swej pierwszej zagranicznej peregrynacji, u boku swego dziadka Janusza. To nie są kadry wykonane aparatem cyfrowym. Takiego cudeńka nie posiadaliśmy. Zaryzykowałem i na podróż 16-latka wręczyłem mu moją lustrzankę: Ricoha KR-5! Jakby tak pomyśleć, to był drugą osobą, której zawierzyłem, zaufałem i rozstałem się z mym ukochanym aparatem fotograficznym. Ale to miało być o Rzymie, a nie o aparacie.
OMNES VIAE ROMAM DUCUNT - wszystkie drogi prowadzą do Rzymu. W chwili, kiedy covid-19 masakruje nasze wojażowe plany, to zdanie może brzmieć jak ponury żart, naigrywanie się z głodnego sytości wspomnień i wspaniałością miasta Romulusa. Ale to nie będzie, jak nadmieniałem już, moje wspominanie. A raczej krótki "ach!" i "ech!" nad architekturą rzymską. Myślę, że wykroję tryptyk tematyczny. Nie koniecznie tyczący tylko Rzymu. Bo marzy mi się... spacer pośród ruin Pompejów.
OMNES VIA ROMAM DUCUNT - zaczynam prozaicznie? Od Koloseum! "Obecna nazwa przylgnęła do budynku prawie tysiąc lat po jego zbudowaniu. Przeniesiono ja na amfiteatr około roku 1000 ze stojącego kiedyś w pobliżu posągu Nerona nazywanego Kolosem. Posąg nie istniał już wtedy, ale pozostała nazwa, tak dobrze pasująca do tej budowli w skarłowaciałym Rzymie wczesnego średniowiecza, którego cała ludność nie mogłaby zająć nawet połowy widowni amfiteatru" - bardzo polecam książkę, której cytaty tu kładę. "Rzym, ludzie i budowle" - Jerzego Ciechanowicza (1955-1999)*. 14 stycznia minęła XXII rocznica śmierci Autora. Dla każdego, komu bliska jest antyczność Rzymu, lektura obowiązkowa od przeszło trzydziestu lat! Tak, mamy spojrzenie na stolicę Imperium Romanum, poprzez pryzmat kilku znaczących budowli. O dziwo Amfiteatr Flawiuszy/Amphitheatrum Flavium wcale nie zapełnił pierwszego rozdziału tej pasjonującej książki.
Od razu włącza się nasza czujność historyczna! Skoro to Amfiteatr Flawiuszy, to jak mogły w nim rozgrywać sie mrożące w żyłach krew sceny znane choćby z "Quo vadis" H. Sienkiewicza. No to utrwalmy sobie: no, właśnie, że nie mogły! Tytus Flawiusz Wespazjan przybył nad Tybr dwa lata po śmierci znienawidzonego Lucjusza Domitiusa Ahenobarbusa. Tym samym zaczął się okres panowania nowej, drugiej dynastii: FLAWIUSZY! Proszę zrobić mini-quiz obecnemu pod ręką krewnemu: niech nam wymieni trzech imperatorów z tego rodu/dynastii. "Ale to miało być tylko o jakichś drogach do Rzymu, a nie..." - protestuje pan Mitek spod "63". Panie Mietku! tak nie wolno! To pisanie i czytanie ma być pretekstem do kolejnego historii zgłębiania.
Jeśli napiszę, że większość z nas zna cesarza Wespazjana, to maślane oczy staną się jak pięciozłotówki. A kto rzekł "PECUNIA NON OLET"? Krasnoludki? Nie, właśnie! "Powiedzenie zrobiło karierę, do dziś powtarzają je nawet ci, którzy o łacinie i Wespazjanie nic nie wiedzą, choć to nie on jest autorem sformułowania. wyraził się jednak podobnie, on lub syn jego, gdy przyniesiono pierwsze pieniądze uzyskane z nowo wprowadzonych opłat za użytkowanie uryny do celów farbiarskich" - tyle prof. Aleksander Krawczuk w swoim "Poczcie cesarzy rzymskich"**.
wiadomym powszechnie jest, że Rzymianom w bardzo trudnych czasach fundowano rozrywkę w myśl porzekadła: "PANEM ET CIRCENSES". Chleb, jak to chleb - był od zawsze symbolem dobrobytu. Ale lud łasy był igrzysk! Aby je godnie przeprowadzać wzniesiono AMFITEATR, który swoją świetnością przyćmił inne rzymskie budowle tego przeznaczenia! Nie zapominajmy, że Circus Maximus był rozleglejszy i mieścił 250 000 widzów, gdy dzieło Flawiuszy tylko... 50 000. Lokalizacja tak ambitnego przedsięwzięcia nie była przypadkowa. Starano sie znaleźć miejsce, które byłoby dostępne dla wszystkich Rzymian. "Dolina między Palatynem, Eskwilinem a wzgórzami Celius spełniały te warunki. Ponadto osuszenie sztucznego jeziora Nerona oszczędziło prac przy budowie wykopu pod fundamenty. Śmiałość architekta, który w pełni wyzyskał możliwości rzymskiej techniki budowlanej, jest godna uznania" - czytamy u J. Ciechanowicza. Okazuje się, że nie wiemy kto był owym śmiałym architektem. Nie wiadomo również, kiedy wbito pierwszą łopatę. Przyjmuje się, że mogło to zdarzyć sie między 71 a 72 r. Ciężar jego wznoszenia, to już na pewno barki tysięcy żydowskich jeńców, którzy w tym czasie pokonani przez cesarskiego syna Tytusa popadli się w niewolę. Nie dość, że musieli patrzeć na zagładę Świątyni Jerozolimskiej, to jeszcze teraz przyszło im budować coś takiego, jak rzymski amfiteatr.
Wespazjan nie dożył ukończenia budowy amfiteatru. Kiedy umierał stojąc 24 VI 79 r., budowla sięgała drugiej kondygnacji! Okazuje się jednak, że nie przeszkodziło to zorganizowaniu tam pierwszych igrzysk. Miały się on ograniczyć do tzw. VENATIONES, czyli polowań na zwierzęta. "...które cesarz często urządzał zamiast walk gladiatorów, nie znajdował bowiem przyjemności w patrzeniu na walkę ludzi. Jako żołnierz dość napatrzył się na prawdziwą walkę, by pragnąć jej oglądania jeszcze na arenie" - zapewnia J. Ciechanowicz. Oficjalne otwarcie nastąpiło w roku 80.
Amphitheatrum Flavium miało się stać antidotum na czas klęsk i niepowodzeń nowego cesarza. "Przez sto dni zabawiał lud pokazami o niesłychanym rozmachu i przepychu. Na arenie padło kilka tysięcy zwierząt
dzikich i oswojonych, walczyły z sobą zastępy gladiatorów, odbyła się
nawet prawdziwa bitwa morska między dwoma flotami, arenę bowiem
wypełniono wodą" - opisuje A. Krawczuk rozmach Tytusa. J. Ciechanowicz wzbogaca naszą wiedze o inne szczegóły: "Wśród osobliwości znalazła się bitwa między czterema słoniami, a nawet bitwa żurawi. W polowaniach tych brały udział także kobiety". Okazuje się, że amfiteatr inspirował ówczesnych poetów. Marcjalis pisał:
Niech się Memfis nie chlubi cudami piramid,
Ni Asyria, że trudem swym Babilon wzniosła,
Czy Jonowie świątynią swojej Artemidy,
Ołtarz z rogów wzniesiony niech milczy o Delos,
Katowie niech porzucą swe próżne pochwały
Wielkiego Mauzoleum, które nieba sięga.
Bo wszystkie ustępują amfiteatrowi
Cezara. Tego dzieła większa będzie sława.
Nie bardzo rozumiem czy pierwsze objawy śmierci dotknęły imperatora właśnie w rzymskim amfiteatrze? Na początku września 81 r. odbywały się igrzyska. Czy tam? Doszło do dziwnego zachowania: cesarz bez powodu płakał, a potem próbował złożyć ofiarę na ołtarzu ze zwierzęcia, ale owo... uciekło.
Zasługa dokończenia dzieła tworzenia dopełniła się dopiero za jednego z najokrutniejszych i nieobliczalnych cesarzy, a ostatniego Flawiusza, Domicjana. "Mawiał, że nieszczęsna jest dola pryncepsów, gdy «nie uwierzą w doniesienia o spisku, aż zostaną zamordowani».[...] Zabójstwo Domicjana lud przyjął obojętnie, żołnierze z wielkim oburzeniem. Natychmiast chcieli uznać go za boga, gotowi do zemsty, gdyby znaleźli sie przywódcy. [...] Przeciwnie senat; tak się ucieszył, że na wyścigi wszyscy gromadnie pobiegli do kurii. Nie mogli się powstrzymać od tego, aby od razu nie naurągać zmarłemu w sposób jak najbardziej obelżywy i gwałtowny, krzycząc jeden przez drugiego" - tak o wydarzeniach roku 96 pisał Gajus Swetoniusz Trankwillus***. Amfiteatr, bo on tu jest najważniejszy. Nawet popularna encyklopedia internetowa zamieściła krótkie zdanie: "Dokończy budowę Koloseum"****.
I tak powstało dzieło niezwykłe. To, co dziś mogą podziwiać turyści to jakieś... 30% z tego, co powstało w I wieku naszej ery. Choć i wobec tego, co cały czas trwa onieśmiela swoim rozmachem, potęgą i majestatem. Liczby robią wrażenie: na każdej kondygnacji 80 łuków, kolumny wykonane m. in. w porządku korynckim i jońskim, ponumerowane łuki nad wejściami (od I do LXXVI). Żałować należy, że nie ma zachowały się żadne informacje na temat rzeźb, które były ozdobą gmachu. Czy wiadomo, co się stało z kwadrygami? I to, co musi robić wrażenie wymiary: "Średnice elipsy amfiteatru wynoszą 188 i 156 m, areny - 86 i 54 m. Wysokość budowli: 48,50 m. Widownie nachylona była do poziomu areny pod kątem 37 stopni" - zapewnia J. Ciechanowicz. Po inne szczegóły odsyłam do wykorzystywanej tu pozycji.
Koloseum nie należy do siedmiu cudów architektury antycznej. Niestety. Nie zmienia to faktu, że jest nie tylko z jednych symboli Rzymu (Romy), ale jednym z najbardziej rozpoznawalnych budynków świata. Choć przez wieki niszczyły go kataklizmy, zachłanni budowniczowie, to jednak pozostał symbolem dawnego Imperium! I tak to refleksje dookoła Koloseum odsłoniły nam trochę zapomnianej historii Flawiuszy.
_______________________________
* Ciechanowicz J., Rzym, ludzie i budowle, PIW, Warszawa 1987, s. 158, 162, 171, 172, 178
** Krawczuk A., Poczet cesarzy rzymskich, Iskry, Warszawa 2006, s. 118, 135
*** Gajus Swetoniusz Trankwillus, Żywoty Cezarów, tłumaczenie J. Niemirska-Pliszczyńska, Ossolineum, Wrocław 1987, s. 331
**** https://pl.wikipedia.org/wiki/Domicjan (data dostępu 13 I 2021)
Brak komentarzy:
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.